Pokrewne
- Strona Główna
- Herbert Frank Swiat Pandory 01 Epizod z Jezusem
- Lem Stanislaw Swiat na krawedzi (SCAN dal 933
- Andre Norton SC 1.2 Swiat Czarownic w pulapce
- Lem Stanislaw Swiat na krawedzi (SCAN dal 933 (4)
- Andre Norton Swiat Czarownic w pulapce (2)
- Andre Norton Swiat Czarownic w pulapce
- Andre Norton Swiat czarownic
- Clancy Tom Power Plays
- Anne McCaffrey Jezdzcy Smokow Niebiosa Pern
- Masoneria czyzby papierowy tygr (2)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- anndan.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mieszkańcy miasta wiedzieli także, iż wkrótce po masakrze w Obozie Smitha uwolniono tysiąc dwustu niewolników w Centralu i Ljubow zgadzał się z pułkownikiem, że tubylcy mogą uznać to drugie wydarzenie za rezultat pierwszego.Wywołało to coś, co pułkownik Dongh nazwałby “mylnym wrażeniem", ale @prawdopodobnie nie miało znaczenia.Ważne było to, że uwolniono niewolników.Wyrządzonego zła nie dało się naprawić, ale przynajmniej już więcej go nie czyniono.Mogli zacząć od nowa: tubylcy bez tego bolesnego, pozostającego bez odpowiedzi zdumienia, dlaczego jumeni traktują ludzi jak zwierzęta, a on bez ciężaru wyjaśniania i dojmującego uczucia niezmywalnej winy.Wiedząc, jak cenią szczerość i otwarte rozmowy na tematy przerażające lub kłopotliwe, oczekiwał, że w Tuntarze ludzie będą z nim o tym rozmawiać, z tryumfem, ubolewaniem, radością lub zdumieniem.Nikt tego nie uczynił.W ogóle niewiele z nim rozmawiano.Przybył późnym popołudniem, co odpowiadało przybyciu do ziemskiego miasta zaraz po wschodzie słońca.@Athsheanie oczywiście spali - koloniści często ignorowali dostrzegalne fakty - lecz ich niż fizjologiczny przypadał na okres między południem a szesnastą, podczas gdy u Ziemian występuje on zwykle między drugą i piątą rano; i mieli oni cykl wysokiej temperatury i wysokiej aktywności z dwoma punktami szczytowymi przypadającymi na obie pory zmroku, świt i wieczór.Większość dorosłych spała pięć lub sześć godzin na dwadzieścia cztery, w kilku drzemkach, a młodzi mężczyźni spali tylko dwie na dwadzieścia cztery, tak więc, jeśli odliczyło się zarówno ich drzemki, jak i stany śnienia jako “lenistwo", można było powiedzieć, że nigdy nie spali.O wiele łatwiej było tak powiedzieć, niż zrozumieć, co rzeczywiście robili.W tej chwili w Tuntarze wszystko zaczynało się znowu ruszać po południowym spadku aktywności.Ljubow zauważył wielu obcych.Patrzyli na niego, ale żaden się nie zbliżył; przechodzili jedynie innymi ścieżkami w mroku wielkich dębów.W końcu nadszedł jego ścieżką ktoś, kogo znał, kuzynka przywódczyni, Sherrar, stara kobieta o niewielkim znaczeniu i niewiele rozumiejąca.Przywitała go uprzejmie, ale nie umiała lub nie chciała odpowiedzieć na pytania Ljubowa o przywódczynię i jego dwu najlepszych informatorów, Egatha Opiekuna Sadów i Tubaba Śniącego.Och, przywódczyni jest bardzo zajęta, i kto to jest Egath, może chodzi mu o Gebana, a Tubab może być tu, a może gdzie indziej albo nie.Trzymała się Ljubowa i nikt inny z nim nie rozmawiał.Torował sobie drogę przez zagajniki i polanki Tuntaru do Szałasu Mężczyzn w towarzystwie utykającej, narzekającej maleńkiej zielonej staruchy.- Są zajęci - powiedziała Sherrar.- Śnią?- Skąd mogłabym wiedzieć? Chodź, Ljubow.Chodź i zobacz.Wiedziała, że zawsze był gotów coś obejrzeć, ale nie mogła niczego wymyślić, żeby go odciągnąć.- Chodź i zobacz sieci na ryby - powiedziała niepewnie.Przechodząca dziewczyna, jedna z Młodych Myśliwych, spojrzała w górę na niego; czarne spojrzenie, pełne takiej wrogości, jakiej nigdy nie doświadczył ze strony żadnego Athsheanina, z wyjątkiem może małego dziecka, które zmarszczyło brwi na widok jego wzrostu i bezwłosej twarzy.Lecz ta dziewczyna nie była przestraszona.- Dobrze - powiedział do Sherrar, czując, że jedynym jego wyjściem była uległość.Jeśli u Athshean rzeczywiście w końcu rozwinęło się - i to gwałtownie - poczucie grupowej wrogości, musi to przyjąć i po prostu spróbować pokazać im, że pozostał godnym zaufania, pewnym przyjacielem.Ale jak ich sposób odczuwania i myślenia mógł zmienić się tak szybko, po tak długim czasie? I dlaczego? W Obozie Smitha prowokacja była bezpośrednia i nie do zniesienia: okrucieństwo Davidsona mogło wywołać przemoc nawet u Athshean.Lecz to miasto, Tuntar, nigdy nie było zaatakowane przez Ziemian, nie przeżyło łapanki niewolników, nie widziało wycinania czy palenia okolicznego lasu.On sam, Ljubow, był tam - antropolog czasem rzuca swój cień na obraz, który odmalowuje - ale nie wcześniej niż ponad dwa miesiące temu.Mieli wiadomości z lądu Smitha; znajdowali się teraz wśród nich uciekinierzy, byli niewolnicy, którzy doznali cierpień z rąk Ziemian i mówili @o tym [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
.Mieszkańcy miasta wiedzieli także, iż wkrótce po masakrze w Obozie Smitha uwolniono tysiąc dwustu niewolników w Centralu i Ljubow zgadzał się z pułkownikiem, że tubylcy mogą uznać to drugie wydarzenie za rezultat pierwszego.Wywołało to coś, co pułkownik Dongh nazwałby “mylnym wrażeniem", ale @prawdopodobnie nie miało znaczenia.Ważne było to, że uwolniono niewolników.Wyrządzonego zła nie dało się naprawić, ale przynajmniej już więcej go nie czyniono.Mogli zacząć od nowa: tubylcy bez tego bolesnego, pozostającego bez odpowiedzi zdumienia, dlaczego jumeni traktują ludzi jak zwierzęta, a on bez ciężaru wyjaśniania i dojmującego uczucia niezmywalnej winy.Wiedząc, jak cenią szczerość i otwarte rozmowy na tematy przerażające lub kłopotliwe, oczekiwał, że w Tuntarze ludzie będą z nim o tym rozmawiać, z tryumfem, ubolewaniem, radością lub zdumieniem.Nikt tego nie uczynił.W ogóle niewiele z nim rozmawiano.Przybył późnym popołudniem, co odpowiadało przybyciu do ziemskiego miasta zaraz po wschodzie słońca.@Athsheanie oczywiście spali - koloniści często ignorowali dostrzegalne fakty - lecz ich niż fizjologiczny przypadał na okres między południem a szesnastą, podczas gdy u Ziemian występuje on zwykle między drugą i piątą rano; i mieli oni cykl wysokiej temperatury i wysokiej aktywności z dwoma punktami szczytowymi przypadającymi na obie pory zmroku, świt i wieczór.Większość dorosłych spała pięć lub sześć godzin na dwadzieścia cztery, w kilku drzemkach, a młodzi mężczyźni spali tylko dwie na dwadzieścia cztery, tak więc, jeśli odliczyło się zarówno ich drzemki, jak i stany śnienia jako “lenistwo", można było powiedzieć, że nigdy nie spali.O wiele łatwiej było tak powiedzieć, niż zrozumieć, co rzeczywiście robili.W tej chwili w Tuntarze wszystko zaczynało się znowu ruszać po południowym spadku aktywności.Ljubow zauważył wielu obcych.Patrzyli na niego, ale żaden się nie zbliżył; przechodzili jedynie innymi ścieżkami w mroku wielkich dębów.W końcu nadszedł jego ścieżką ktoś, kogo znał, kuzynka przywódczyni, Sherrar, stara kobieta o niewielkim znaczeniu i niewiele rozumiejąca.Przywitała go uprzejmie, ale nie umiała lub nie chciała odpowiedzieć na pytania Ljubowa o przywódczynię i jego dwu najlepszych informatorów, Egatha Opiekuna Sadów i Tubaba Śniącego.Och, przywódczyni jest bardzo zajęta, i kto to jest Egath, może chodzi mu o Gebana, a Tubab może być tu, a może gdzie indziej albo nie.Trzymała się Ljubowa i nikt inny z nim nie rozmawiał.Torował sobie drogę przez zagajniki i polanki Tuntaru do Szałasu Mężczyzn w towarzystwie utykającej, narzekającej maleńkiej zielonej staruchy.- Są zajęci - powiedziała Sherrar.- Śnią?- Skąd mogłabym wiedzieć? Chodź, Ljubow.Chodź i zobacz.Wiedziała, że zawsze był gotów coś obejrzeć, ale nie mogła niczego wymyślić, żeby go odciągnąć.- Chodź i zobacz sieci na ryby - powiedziała niepewnie.Przechodząca dziewczyna, jedna z Młodych Myśliwych, spojrzała w górę na niego; czarne spojrzenie, pełne takiej wrogości, jakiej nigdy nie doświadczył ze strony żadnego Athsheanina, z wyjątkiem może małego dziecka, które zmarszczyło brwi na widok jego wzrostu i bezwłosej twarzy.Lecz ta dziewczyna nie była przestraszona.- Dobrze - powiedział do Sherrar, czując, że jedynym jego wyjściem była uległość.Jeśli u Athshean rzeczywiście w końcu rozwinęło się - i to gwałtownie - poczucie grupowej wrogości, musi to przyjąć i po prostu spróbować pokazać im, że pozostał godnym zaufania, pewnym przyjacielem.Ale jak ich sposób odczuwania i myślenia mógł zmienić się tak szybko, po tak długim czasie? I dlaczego? W Obozie Smitha prowokacja była bezpośrednia i nie do zniesienia: okrucieństwo Davidsona mogło wywołać przemoc nawet u Athshean.Lecz to miasto, Tuntar, nigdy nie było zaatakowane przez Ziemian, nie przeżyło łapanki niewolników, nie widziało wycinania czy palenia okolicznego lasu.On sam, Ljubow, był tam - antropolog czasem rzuca swój cień na obraz, który odmalowuje - ale nie wcześniej niż ponad dwa miesiące temu.Mieli wiadomości z lądu Smitha; znajdowali się teraz wśród nich uciekinierzy, byli niewolnicy, którzy doznali cierpień z rąk Ziemian i mówili @o tym [ Pobierz całość w formacie PDF ]