[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Malec uśmiechnął się do niej i odgryzł wielki kęs, a po chwili, gdy zjadł wszystko, figlarnie zawołał:— Powiem „dziękuję”, gdy dostanę trzeci kawałek!— Nie, miałeś zupełnie dość — rzekła Maryla tonem dobrze znanym Ani.Tadzio miał się w przyszłości przekonać, że decyzje, wygłaszane tym tonem, były nieodwołalne.Tadzio mrugnął ku Ani i przechyliwszy się poprzez stół, wyrwał z rączki Toli ciasto, z którego zdążyła zaledwie odgryźć mały kąsek.Toli usteczka skrzywiły się do płaczu, a Maryla oniemiała z przerażenia, widząc, jak mały rozbójnik pakuje całą porcję do szeroko rozdziawionej buzi.Ania z miną groźnej przełożonej zawołała:— Tadziu, żaden dżentelmen tak nie postępuje!— Wiem o tym — odparł Tadzio, gdy tylko zdołał wydobyć głos — ale ja nie jestem dżemplem.— Przecież chciałbyś nim być — przedkładała oburzona Ania.— Pewno, że chcę.Ale nie można być dżemplem, dopóki się nie jest dorosłym.— Przeciwnie, można — sprostowała Ania, uważając, iż nadarza się sposobność do wygłoszenia nauki moralnej.— Możesz starać się być dżentelmenem, będąc jeszcze małym chłopcem.A dżentelmen nigdy nie wydziera ciasta dziewczynce, nie zapomina podziękować i nie rwie nikogo za włosy.— W takim razie nudzi się bardzo — zawyrokował Tadzio — to ja już wolę poczekać, aż dorosnę.Wtedy zostanę dżemplem.Maryla z rezygnacją odkroiła świeży kawał ciasta dla Toli.Przeżyła dziś ciężki dzień.Zmęczona pogrzebem i drogą, nie czuła się na siłach podejmować walki z narowami Tadzia.W tej chwili spoglądała w przyszłość z pesymizmem godnym Elizy Andrews.Bliźnięta, mimo że jasnowłose, nie były zbyt podobne do siebie.Toli długie loki równo spływały na ramiona — okrągła główka Tadzia tonęła w masie puszystych złotych pierścieni.Piwne oczy Toli patrzyły łagodnie i słodko — w oczach zbytnika Tadzia igrał jakiś chochlik.Nosek Toli był prosty — Tadzia zadarty.Tola miała poważne usteczka — Tadzio pełne uśmiechów.Prócz tego Tadzio miał zabawny dołeczek w jednym policzku, co, gdy się śmiał, nadawało jego buzi wyraz pełen komizmu.Na twarzyczce jego malowała się stale wesołość i ochota do zbytków.— Niech dzieci idą do łóżka — rzekła Maryla, uważając to za najlepszy sposób pozbycia się Tadzia.— Tola będzie spała w moim pokoju, Tadzia zaś umieścimy na facjatce.Nie lękasz się spać sam, Tadziu?— Nie, ale nieprędko jeszcze pójdę do łóżka — odpowiedział Tadzio spokojnie.— Przeciwnie, pójdziesz natychmiast! — Maryla nie rzekła nic więcej, ale Tadzio wyczuł, że opór na nic się nie zda, więc posłusznie podreptał za Anią na górę.— Gdy tylko dorosnę, nie położę się spać przez całą jedną noc.Zobaczę, co wtedy będzie — zwierzył się Ani na ucho.W późniejszych czasach Maryla nie mogła bez dreszczu wspominać tego pierwszego tygodnia pobytu bliźniąt na Zielonym Wzgórzu.Nie dlatego, iżby był o tyle gorszy od następnych, lecz jakaż zmiana w jej dotychczasowym spokojnym życiu!Rzadko zdarzały się chwile, gdy Tadzio nie spsocił czegoś, lecz jego pierwszy, sławny w Avonlea występ odbył się w dwa dni po przybyciu.Był to piękny, łagodny, iście wrześniowy poranek niedzielny.Wybierali się do kościoła.Maryla zajęła się ubieraniem Toli, powierzając Tadzia staraniom Ani.Malec przede wszystkim zaprotestował przeciw myciu twarzy.— Maryla myła mnie wczoraj… a pani Wiggins wyszorowała mnie szarym mydłem w dzień pogrzebu.To zupełnie dość na cały tydzień.Po co być tak strasznie czystym? Mnie jest lepiej, kiedy jestem brudny.— Jaś Irving sam prosi, żeby go myć codziennie — odezwała się Ania przebiegle.Tadzio przebywał na Zielonym Wzgórzu zaledwie od czterdziestu ośmiu godzin, ale już ubóstwiał Anię, a nienawidził Jasia, o którym Ania wyrażała się z największymi pochwałami.Jeśli Jaś mył się codziennie, Tadzio był gotów uczynić to samo, bodaj z narażeniem życia.Te same względy kierowały nim, gdy poddawał się potulnie innym zabiegom koło swej toalety.Ania czuła prawie macierzyńską dumę, wprowadzając do starej ławki Cuthbertów czyściutkie, śliczne chłopię [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl