[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- W takiej sytuacji czekaliby teraz na niego, prawda? Gdzieś na zewnątrz, żeby go przechwycić, tak?- Oczywiście, i on o tym wie.Musi więc przemknąć się koło nich i dotrzeć na właściwe miejsce nie zauważony.Tylko w ten sposób może utrzymać kontrolę nad sytuacją.To dla niego najpilniejsze.D'Anjou ścisnął Bourne'a za łokieć.- Wobec tego sądzę, że zauważyłem jednego z obserwatorów.- Co?! - Jason odwrócił się do Francuza zwalniając kroku.- Nie zatrzymuj się - polecił d'Anjou.- Nad ciężarówką, tą stojącą dwoma kołami na jezdni, człowiek na rozsuwanej drabinie.- To by się zgadzało - odrzekł Bourne.- To pogotowie telefoniczne.Cały czas idąc w tłumie dotarli do ciężarówki.- Spójrz w górę.Z zainteresowaną miną.A potem spójrz w lewo.Ta furgonetka dosyć daleko przed pierwszym autobusem.Widzisz ją?Jason rzucił okiem i natychmiast nabrał pewności, że Francuz ma rację.Furgonetka była biała, prawie nowa, a okna miała z ciemnego szkła.Gdyby nie kolor, mógłby to być ten sam mikrobus, którym morderca odjechał w Shenzhen, na przejściu granicznym w Luowu.Bourne zaczął odczytywać chińskie znaki na drzwiach:- Niao Jing Shan.Boże, to ten sam! Nazwa nie ma znaczenia, on należy do rezerwatu ptaków.Rezerwatu Ptaków Jing Shan! W Shenzhen był to rezerwat Chutang, tutaj jakiś inny.Dlaczego zwróciłeś na niego uwagę?- Z powodu człowieka w otwartym oknie, ostatnim po tej stronie.Stąd nie widać go zbyt dobrze, ale on patrzy na wejście.Poza tym w ogóle nie wygląda na pracownika rezerwatu ptaków, to oczywiste.- Czemu?- To oficer armii, a sądząc po kroju munduru i gatunku materiału, wyższy oficer.Czy okryta chwałą Armia Ludowa zarządziła pobór białych kruków do swych oddziałów szturmowych? Czy też raczej jest to zaniepokojony człowiek, któremu polecono kogoś wytropić, a potem śledzić, używając bardzo dobrej przykrywki, której jedynym minusem jest to, że trzeba to robić przez otwarte okno?- Bez Echa nie zrobiłbym kroku naprzód - oświadczył Jason Bourne, niegdyś Delta, bicz boży ,,Meduzy".- Rezerwaty ptaków.Chryste, to przepiękne.Jakaż zasłona dymna.Tak odległe, tak pełne spokoju.To fantastyczna przykrywka.- Typowo chińska, Delta.Cnotliwa maska na niecnotliwej twarzy.Przypowieści Konfucjusza przestrzegają przed tym.- Nie o tym mówię.Wtedy w Shenzhen, pod Luowu, gdy po raz pierwszy zgubiłem twojego chłoptysia, także zabrał go mikrobus, mikrobus z ciemnymi szybami, również należący do rządowego rezerwatu ptaków.- Jak sam powiedziałeś, doskonała przykrywka.- To coś więcej, Echo.To rodzaj znaku firmowego.- Ptaki czczono w Chinach od stuleci - odparł d'Anjou, spoglądając na Jasona z zaintrygowaniem.- Zawsze przedstawiano je w wielkim malarstwie, na wspaniałych jedwabiach.Są uważane za rozkosz zarówno dla oczu, jak i podniebienia.- W tym wypadku mogą służyć do czegoś znacznie prostszego i znacznie praktyczniejszego.- Na przykład?- Rezerwaty ptaków zajmują znaczne obszary.Są dostępne dla publiczności, ale tylko zgodnie z przepisami wydawanymi przez rząd, jak zresztą wszędzie na świecie.- To znaczy, Delta?- W kraju, w którym dziesięciu ludzi przeciwnych oficjalnej linii obawia się, by nie ujrzano ich razem, jakież może być lepsze miejsce spotkań niż rezerwat przyrody, który z reguły ciągnie się całymi kilometrami? Nie ma biur, domów czy apartamentów, które można by obserwować, żadnych telefonów na podsłuchu czy nadzoru elektro­nicznego.Po prostu niewinni obserwatorzy ptaków, jakże naturalni w kraju miłośników ptaków, każdy wyposażony w urzędową przepustkę zezwalającą na wejście w czasie, gdy rezerwat jest oficjalnie zamknięty.w ciągu dnia i nocą.- Od Shenzhen po Pekin? Chcesz przez to powiedzieć, że sprawa ma większy wymiar, niż zakładaliśmy.- Bez względu na to jaki - odpowiedział Jason, nie przestając rozglądać się wokół - nas to nie dotyczy.Ale dotyczy jego.Musimy się rozdzielić, ale zachowując łączność wzrokową.Ja pójdę.- Nie ma potrzeby! - przerwał mu Francuz.- Jest tutaj!- Gdzie?- Cofnij się! Bliżej ciężarówki.Ukryj się w jej cieniu.- Który to jest?- Ksiądz głaszczący po główce dziecko, małą dziewczynkę - odparł d'Anjou, stając plecami do ciężarówki i patrząc w tłum przed wejściem do hotelu.- Duchowny - kontynuował z goryczą Fran­cuz.- Jedno z przebrań, których nauczyłem go używać.Zrobiono mu w Hongkongu czarną sutannę, kompletną, z tekstem anglikańskiego błogosławieństwa wszytym w kołnierzyk pod metką londyńskiego krawca z Savile Rów.Po tym przebraniu go poznałem.Ja za nie zapłaciłem.- Pochodzisz z bogatej diecezji - odrzekł Bourne, uważnie przyglądając się mężczyźnie, którego doścignąć i schwytać pragnął bardziej, niż ocalić własne życie; chciał go pokonać i zmusić do wejścia do pokoju hotelowego, by samemu móc rozpocząć drogę powrotną do Marie.Maska mordercy była dobra, więcej niż dobra, a Jason próbował przeanalizować, z czego to wynika.Poniżej ciemnego kapelusza zabójca nosił szpakowate bokobrody; cienkie okulary w metalowej oprawce nisko opuszczone na nosie wystającym z bladej, bezbarwnej twarzy.Szeroko otworzył oczy i uniósł brwi, dając wyraz radości i podziwu, jaki wywołał w nim widok nie znanego dotychczas miejsca.Wszystko to były dzieła boże i boże dzieci, co okazywał zbliżywszy się do małej Chineczki, by ją poklepać po główce, równocześnie uśmiechając się i kłaniając uprzejmie jej matce.Więc to o to chodziło, pomyślał Jason z zazdrosnym podziwem.Ten skurwysyn promieniował miłością.Wyrażał ją każdym gestem, każdym nie­zdecydowanym ruchem, każdym spojrzeniem łagodnych oczu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl