Pokrewne
- Strona Główna
- Simak Clifford D Dzieci naszych dzieci (SCAN dal
- Bulyczow Kiryl Ludzie jak ludzie (SCAN dal 756
- Heyerdahl Thor Aku Aku (SCAN dal 921)
- Moorcock Michael Zwiastun Bur Sagi o Elryku Tom VIII (SCAN da
- McCaffrey Anne Lackey Mercedes Statek ktory poszukiwal (SCAN d
- Moorcock Michael Znikajaca Wi Sagi o Elryku Tom V (SCAN dal 8
- Kaye Marvin Godwin Parke Wladcy Samotnosci (SCAN dal 108
- Norton Andre Lackey Mercedes Elfia Krew (SCAN dal 996)
- abcwinxp
- Tara Sivec Gdyby nie Ty . Igrajac z ogniem
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- wrobelek.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Muszą być silniejsi od niespokojnego żywiołu.Nie mogą znać trwogi.Muszą być nieustraszeni.Wiedzą, że za lotnikiem leci na miotle wichru ktoś, kto na niego czyha, kto mu zazdrości i kto pragnie jego zguby.Wiatr, mściwy niewolnik, tygrys obłaskawiony, patrzy spode łba w oczy lotnika, aby w nich ujrzeć lęk.Gdyby go ujrzał, napadłby go podstępnie z wyciem wściekłości.Nie może jednak dostrzec tego lęku w oczach, więc służy pokornie.Czasem usiłuje zamrozić gorące serce lotnika, aby struchlało w zimnej trwodze; wtedy się staje lodowaty, staje się zły i kąśliwy jak wściekły pies.Nie może jednak sprawić, aby serce lotnika struchlało.Człowiek skrzydlaty ma spojrzenie ostre, jakby stalowe, a na sercu ma pancerz.Trzeba jakichś straszliwych potęg, skłębionych w nagłym obłędzie i zwołanych przez ryczącą burzę, aby połamać skrzydła ptakowi, a człowiekowi wyrwać władzę z rąk.Trzeba ognia i pożaru, trzeba śmierci motoru, aby człowiek drgnął i skierował wzrok ku ziemi.Są to bowiem ludzie wybrani z kroci, co przysięgli swojej duszy, że się nie ulękną nigdy i niczego.Skrzydlaci żołnierze, husarze nowocześni, przysięgli sobie, że trwoga nigdy skrzydeł ich nie splami.Powietrze jest ich żywiołem, jak woda jest żywiołem marynarza, więc całym sercem kochają swój żywioł.Jakże może ptaka trwożyć bezmiar błękitny?Ignaś zdawał sobie sprawę z tego wszystkiego i patrzył na tych ludzi z miłością i podziwem.Nie umiałby oblec tego w słowa, wiedział jednak serdecznym uczuciem, że ten niepozorny człowiek w mundurze, co wizerunek orła nosi nad sercem, urasta do wielkości olbrzyma, kiedy wzlatuje nad ziemię, w swoje królestwo bez granic, i że się staje skrzydlatym geniuszem z perskiej bajki, co niezmierne przebiega przestrzenie i widzi krąg ziemi, nad którą zatacza koła strzegąc jej z wysoka.Ileż trzeba hartu i ile mocy, i ile odwagi i nieustraszoności, aby zmienić się w ptaka, co opuszcza z własnej woli bezpieczną, płaską nieruchomość ziemi i leci pętać wichry… Co on tam czuje na wysokościach, ten nieustraszony lotnik? O czym myśli? Jaka rozpiera go duma w błękitnej samotności? Czy jest szczęśliwy, że się wzbił ponad ludzkie rojowisko? Czy jest może smutny, że jest sam? Czy śmieje się w głos z radości, że może błękit zagarniać rękami i gnać przed sobą chmury jak białe łabędzie?Och, żeby można wiedzieć o tym wszystkim! Żeby móc polecieć raz jeden tylko…Takie były zielone, bujne myśli Ignasia, kiedy samoloty rozpoczęły swoje wiosenne ciągi i każdego świtania śpiewały żelaznymi głosami.— Jeszcze nie czas, jeszcze nie czas… — mówił sobie najcichszym szeptem, aby nikt nie dosłyszał.Wiedział, że aby zostać lotnikiem, trzeba ogromne pokonać trudności.Lotnik musi być doskonały.Zdawać by się mogło, że ptaki ludzkie przejęły od ptaków prawdziwych odwieczne prawo, że w skrzydlatej gromadzie nie ma miejsca dla osobnika słabego lub takiego, co będzie zawadą w śmiałych, ogromnych podróżach.Opowiadają, że bociany skazują na zagładę własnego brata, co ma przetrącone skrzydło lub jest takim mizerakiem, co nie dotrwa w podróży ponad ziemie i morza.W gromadzie lotników nie może się znaleźć człowiek słaby, z chwiejną duszą lub kalekim ciałem.Musi być wybrany pieczołowicie i wypróbowany stokrotnie.W straszliwej walce z żywiołem może brać udział ten tylko, co przebył ciężkie próby i dał świadectwo, że dotrwa i wytrwa aż do ostatniego tchu.Ignaś postanowił, że będzie taki.Będzie rosło jego zdrowe ciało, ale zarazem musi w nim tężeć serce i dusza musi się hartować, a może kiedyś powiedzą mu: „Jesteś godny, bracie, latać w naszej skrzydlatej gromadzie!” Nie powiedzą mu tego ani dziś, ani jutro.Ale on będzie cierpliwy.Przebył głód i nędzę i wie o tym, że trzeba być takim.Zatai na dnie duszy skrzydlate, rozszumiane marzenie i będzie się stawał powoli człowiekiem doskonałym, silnym i twardym.Nikt o tym niech nie wie, aż do czasu, kiedy wątłe, chłopięce ramiona tak stężeją, że będzie można powierzyć im skrzydła ciężkie i szerokie.Niech o tym nie wie nawet pan Raczek.Pan Raczek jednakże wiedział.„Najchytrzejszy człowiek swojej epoki” patrzył bystrze i widział długie zamyślenia chłopca [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
.Muszą być silniejsi od niespokojnego żywiołu.Nie mogą znać trwogi.Muszą być nieustraszeni.Wiedzą, że za lotnikiem leci na miotle wichru ktoś, kto na niego czyha, kto mu zazdrości i kto pragnie jego zguby.Wiatr, mściwy niewolnik, tygrys obłaskawiony, patrzy spode łba w oczy lotnika, aby w nich ujrzeć lęk.Gdyby go ujrzał, napadłby go podstępnie z wyciem wściekłości.Nie może jednak dostrzec tego lęku w oczach, więc służy pokornie.Czasem usiłuje zamrozić gorące serce lotnika, aby struchlało w zimnej trwodze; wtedy się staje lodowaty, staje się zły i kąśliwy jak wściekły pies.Nie może jednak sprawić, aby serce lotnika struchlało.Człowiek skrzydlaty ma spojrzenie ostre, jakby stalowe, a na sercu ma pancerz.Trzeba jakichś straszliwych potęg, skłębionych w nagłym obłędzie i zwołanych przez ryczącą burzę, aby połamać skrzydła ptakowi, a człowiekowi wyrwać władzę z rąk.Trzeba ognia i pożaru, trzeba śmierci motoru, aby człowiek drgnął i skierował wzrok ku ziemi.Są to bowiem ludzie wybrani z kroci, co przysięgli swojej duszy, że się nie ulękną nigdy i niczego.Skrzydlaci żołnierze, husarze nowocześni, przysięgli sobie, że trwoga nigdy skrzydeł ich nie splami.Powietrze jest ich żywiołem, jak woda jest żywiołem marynarza, więc całym sercem kochają swój żywioł.Jakże może ptaka trwożyć bezmiar błękitny?Ignaś zdawał sobie sprawę z tego wszystkiego i patrzył na tych ludzi z miłością i podziwem.Nie umiałby oblec tego w słowa, wiedział jednak serdecznym uczuciem, że ten niepozorny człowiek w mundurze, co wizerunek orła nosi nad sercem, urasta do wielkości olbrzyma, kiedy wzlatuje nad ziemię, w swoje królestwo bez granic, i że się staje skrzydlatym geniuszem z perskiej bajki, co niezmierne przebiega przestrzenie i widzi krąg ziemi, nad którą zatacza koła strzegąc jej z wysoka.Ileż trzeba hartu i ile mocy, i ile odwagi i nieustraszoności, aby zmienić się w ptaka, co opuszcza z własnej woli bezpieczną, płaską nieruchomość ziemi i leci pętać wichry… Co on tam czuje na wysokościach, ten nieustraszony lotnik? O czym myśli? Jaka rozpiera go duma w błękitnej samotności? Czy jest szczęśliwy, że się wzbił ponad ludzkie rojowisko? Czy jest może smutny, że jest sam? Czy śmieje się w głos z radości, że może błękit zagarniać rękami i gnać przed sobą chmury jak białe łabędzie?Och, żeby można wiedzieć o tym wszystkim! Żeby móc polecieć raz jeden tylko…Takie były zielone, bujne myśli Ignasia, kiedy samoloty rozpoczęły swoje wiosenne ciągi i każdego świtania śpiewały żelaznymi głosami.— Jeszcze nie czas, jeszcze nie czas… — mówił sobie najcichszym szeptem, aby nikt nie dosłyszał.Wiedział, że aby zostać lotnikiem, trzeba ogromne pokonać trudności.Lotnik musi być doskonały.Zdawać by się mogło, że ptaki ludzkie przejęły od ptaków prawdziwych odwieczne prawo, że w skrzydlatej gromadzie nie ma miejsca dla osobnika słabego lub takiego, co będzie zawadą w śmiałych, ogromnych podróżach.Opowiadają, że bociany skazują na zagładę własnego brata, co ma przetrącone skrzydło lub jest takim mizerakiem, co nie dotrwa w podróży ponad ziemie i morza.W gromadzie lotników nie może się znaleźć człowiek słaby, z chwiejną duszą lub kalekim ciałem.Musi być wybrany pieczołowicie i wypróbowany stokrotnie.W straszliwej walce z żywiołem może brać udział ten tylko, co przebył ciężkie próby i dał świadectwo, że dotrwa i wytrwa aż do ostatniego tchu.Ignaś postanowił, że będzie taki.Będzie rosło jego zdrowe ciało, ale zarazem musi w nim tężeć serce i dusza musi się hartować, a może kiedyś powiedzą mu: „Jesteś godny, bracie, latać w naszej skrzydlatej gromadzie!” Nie powiedzą mu tego ani dziś, ani jutro.Ale on będzie cierpliwy.Przebył głód i nędzę i wie o tym, że trzeba być takim.Zatai na dnie duszy skrzydlate, rozszumiane marzenie i będzie się stawał powoli człowiekiem doskonałym, silnym i twardym.Nikt o tym niech nie wie, aż do czasu, kiedy wątłe, chłopięce ramiona tak stężeją, że będzie można powierzyć im skrzydła ciężkie i szerokie.Niech o tym nie wie nawet pan Raczek.Pan Raczek jednakże wiedział.„Najchytrzejszy człowiek swojej epoki” patrzył bystrze i widział długie zamyślenia chłopca [ Pobierz całość w formacie PDF ]