[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I tak byśmy się napiżdżali przez jakiś czas dość ostro, raz ja bym był na wierzchu, to bym mówił: Arka Gdynia kurwa świnia, raz on by był na wierzchu, to był mówił: Lechia Gdańsk kurwa szajs.I tak by się cała historia może skończyła, nawzajem byśmy się zajebali i potem już tylko życie pozagrobowe, które nawet nie wiadomo, czy jest, czy go nie ma, czy inna jeszcze trzecia możliwość.Lecz, jak już wspomniałem, tak się nie dzieje, o nie.Wręcz całkiem odwrotnie.Gdyż gdy on już ma podejść i zabrać się kategorycznie za zajebanie mnie, wtem pojawia się Andżela.Andżela.Ni z gruszki, ni z pietruszki.Całkowicie bez sensu, nadjeżdża nagle na rowerze górskim marki Mountain City.Jest to ładny rower, jakie kradzione można łatwo kupić u Ruskich.Srebrny, bajerancki, z kulkami na szprychach.Od strony amfiteatru nadjeżdża.W diademie zatkniętym na głowie i odpowiedniej szarfie „Miss Publiczności 2002” zatacza wokół nas kółko, jedną rękę ma na kierownicy, a drugą macha i pozdrawia tłumy, czyni gesty rozdawania autografów, zakłada z torebki czarne okulary do odganiania tłumów.Ja wtedy, jak również Lewy, z miejsca od razu zapominam o sprawie.Gdyż ona jest jak czarna królowa, zwycięska królowa jeżdżąca na rowerze, ma koronę i szarfę, i czekoladę od bombonierek w kącikach ust, łopoczą jej czarne włosy niczym osobna chorągiew, gdyż to ona prawdopodobnie wygrała tę wojnę.Zatacza koła, przyjechała tu rowerem prosto z zagranicy, z zimnych krajów, z czarnych krajów, zbawić nas.Przywiozła nam szkiełko do oka, przywiozła zagraniczne słodycze, pomarańcze i mleko w kartonach, i zgrzewkę dobrej zagramanicznej amfetaminy w opakowaniach po dwa rzuty o smaku owocowym musującą.Przyjechała nas zabrać, mnie na bagażnik, a Lewego na ramę.I wtedy co? I wtedy nic.My od razu zapominamy z Lewym o wszystkim, co nas dzieliło, szybko idziemy w jej kierunku, ramię w ramię macamy rower, co najwyraźniej okazuje się, iż Rada Miasta ufundowała kradziony.Natasza mi się dała karnąć - mówi z dumą Andżela i sprawdza, czy wiatr jej nie zwiał z głowy diademu.Ma ciemne smugi w kącikach jej ust.Dziś będzie rzygać węglem opałowym.Daj pojeździć - prosi Lewy i składa ręce jak do pacierza, Boże, bądź dobry i daj pojeździć, na co ona mówi, że dobra, ale niech nie popsuje przerzutek ani dzwonka, bo Natasza nas wszystkich razem wtedy zapierdoli.A gdy Lewy jeździ, to nim zdążę pogadać z Andżelą, co i jak, i jak się dawało Sztormowi, fajnie czy głupio, to zza zakrętu ni stąd ni zowąd wydobywa się niebieski samochód marki policja z uchyloną szybą niczym obwoźny handel Sądem Ostatecznym.Wtedy wszystko mi się wydaje nagle jasne, bo dochodzi wtem do mnie, iż ta klempa z Mc Donald's zadzwoniła w zemście po suki.Zapewne obraziła się, jak jej Lewy powiedział, że źle wygląda.I zaraz za słuchawkę, halo, tu dwaj tacy mnie przezywają, korona mi z głowy spadła, daszek firmowy mój mi spadł, złapcie ich, panowie, i do kamieniołomu z nimi.I zaraz suki oderwały się od swych ważnych robót ziemnych z przeganianiem pijaków i proruskich zamieszek, halo halo, tu mówi Żbik, chłopaki, jest sprawa, próba wyłudzenia koli w Mc Donald's, jedziemy na miejsce zdarzenia.I przyjechały wnet tu ratować świat boży przed anal seks terrorem.Ja pierdolę - mówię, gdyż nagle wszystko zdaje mi się przegrane.Gdyż jestem świadom, jako że nie będzie teraz lekko, buzi buzi, nie plujcie, nie przeklinajcie i nie piszcie kredą po chodniku.Że będzie grubszy hardkor, gdyby jeszcze to jedne walkie-talkie urwana antenka, gdyby jeszcze to drugie, co użyźnia teraz trawnik, gdyby jeszcze ten klaun opluty, to wszystko by było wporzo, wszystko by można było jeszcze wytłumaczyć, załagodzić, a to, co nazylane, obetrzeć.Ale nie.Bo kasjerka z żalu posikała się w firmowe majtki, Mc Donald's narażony został na poważne finansowe i moralne straty.Za co zarówno ja, jak i Lewy, a czy może i nawet nie Andżelą, kipniemy.A Lewy jeszcze nie wie, ufnie robi rowerem kółka, raz to włancza, raz wyłancza dynamo.A gdy podjeżdża do nas, wtem również widzi, jaka jest sytuacja.A jestem pewien, że ma przy sobie towar.Lecz już jest za późno.Samochodzik podjeżdża.Szybka uchyla się.Palant w czarnym kombinezonie przeciwpożarowym o twarzy seryjnego mordercy z dożywociem i karą śmierci na karku, wozi tym wózkiem swą państwową, czarną dupę jakby co najmniej jechał na wakacje, ramię wystawione, pełen luz, jeszcze może drink i rozkładane łóżko.Ten obok to samo, tyle jeszcze, że w ramach swej pracy, swych super poważnych obowiązków trzyma kierownicę [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl