Pokrewne
- Strona Główna
- Roberts Nora Marzenia 01 Smiale marzenia
- Roberts Nora Marzenia 02 Odnalezione marzenia
- Robert Pozen Too Big to Save How to Fix the U.S. Financial System (2009)
- Nora Roberts Czas niepamięci [Księżniczka i tajny agent] DZIEDZICTWO 01
- Zen and the Heart of Psychotherapy by Robert Rosenbaum PhD 1st Edn
- Nora Roberts Gocinne występy [Ksišżę i artystka] DZIEDZICTWO 02
- Zelazny Roger & Sheckley Robert Przyniescie mi glowe ksiecia
- Robert Cialdini Wywieranie wplywu na ludzi. Teoria i praktyka
- Robert Dallek Lyndon B. Johnson, Portrait of a President (2004)
- Gould Judith Piękne i bogate(1)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- anndan.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kolor sukienki harmonizował z barwą oczu Gaby i Michael pomyślał, że jest jedną z najpiękniejszych kobiet, jakie spotkał w życiu.Przejaśniło się i na niebie zabłysły gwiazdy.W miękkim świetle lamp ulicznych budynek opery, z majestatycznymi kolumnami, płaskorzeźbami, kwiatonami i frontonem w odcieniach od jasnoszarego do morskozielonego, dumnie się opierał upływowi czasu i nie sprzyjającym okolicznościom.Pod kopułą sklepienia, na którego szczycie stał wielki posąg Apolla z lirą, a na skrajach dwie rzeźby Pegaza, rządził nie Hitler, ale muzyka.Samochody i powozy zatrzymywały się przed przepaścistym głównym wejściem, wyrzucając ze swoich wnętrz pasażerów.- Zatrzymaj się tutaj - polecił Michael i Mysz podjechał do krawężnika, nieznacznie tylko zgrzytając biegami.- Wiesz, o której godzinie nas odebrać.- Spojrzał na zegarek, nie mogąc pozbyć się myśli o tkwiącej w nim kapsułce.- Tak - odparł Mysz.Camille sprawdziła wcześniej w kasie, kiedy dokładnie zaczyna się trzeci akt.O tej właśnie godzinie Mysz miał czekać w samochodzie przed wejściem do opery.Zarówno Michael, jak i Gaby myśleli wcześniej o tym, że Mysz mógłby wziąć samochód i pojechać, gdzie by mu się podobało.Niepokoiło to Gaby, ale Michael ją uspokoił.- Będzie punktualnie na miejscu, bo chce się dostać do Berlina, a do tej pory zrobił wystarczająco dużo, żeby gestapo urządziło mu sesję z torturami.A więc Niemiec czy nie Niemiec, Mysz jest od tej chwili po naszej stronie.Wiedział jednak, że jeżeli zdrowie psychiczne Myszy rzeczywiście szwankuje, to trudno jest przewidzieć, jak i kiedy może się to ujawnić.Michael wysiadł, przeszedł na drugą stronę samochodu i otworzył Gaby drzwi.- Przyjedź tutaj - powiedział.Mysz skinął głową i odjechał.Michael podał Gaby ramię i przeszli obok siedzącego na koniu niemieckiego żołnierza jak normalna francuska para, która wybrała się na wieczór do opery.Różnili się jednak od normalnej pary tym, że Michael miał w umieszczonej pod lewą pachą kaburze lugera, którego dostarczyła mu Camille, a Gaby niosła w swojej błyszczącej czarnej torebce ostry sztylet.Idąc pod rękę, przeszli przez avenue de l'Opéra i wkroczyli do budynku.W wielkim holu, w którym pozłacane lampy oświetlały posągi Haendla, Lully'ego, Glucka i Rameau, zobaczyli tłum niemieckich oficerów w towarzystwie kobiet.Michael przeprowadził Gaby między nimi i po dziesięciu stopniach z zielonego szwedzkiego marmuru przedostali się do drugiego holu, gdzie sprzedawano bilety.Wykupili miejsca w tylnych rzędach i odeszli od kasy.Michael nigdy w życiu nie widział takiego nagromadzenia posągów, wielobarwnych marmurowych kolumn, luster w pozłacanych ramach i żyrandoli.Wspaniałe masywne schody z marmurowymi balustradami zawiodły ich na widownię.Wszędzie, gdzie spojrzał, widać było kolejne schody, korytarze, posągi i żyrandole.Miał nadzieję, że Gaby wie, jak się poruszać we wnętrzu opery, gdyż w tym królestwie rozpasanej sztuki nawet jego wilczy zmysł orientacji okazywał się przytępiony.W końcu weszli na szybko wypełniającą się widownię - kolejne arcydzieło przestrzeni i proporcji - gdzie starsza bileterka zaprowadziła ich na miejsca.Mieszanka zwalczających się nawzajem zapachów perfum uderzyła w nozdrza Michaela.W wielkiej sali panował chłód, ponieważ z powodu niedostatku racjonowanego paliwa zostały wygaszone piece ogrzewające budynek.Gaby rozejrzała się wokół z obojętną miną, by zanotować w pamięci, gdzie siedzą niemieccy oficerowie, po czym podniosła oczy ku trzeciemu poziomowi lóż, które były umieszczone jedna nad drugą i połączone wyzłacanymi balkonami i żebrowanymi kolumnami, co nadawało całej konstrukcji wygląd potężnego, przesadnie zdobionego tortu.Odszukała wzrokiem lożę Adama.Była pusta.Michael też już to zauważył.- Cierpliwości - powiedział cicho.- Jeżeli Adam znalazł kartkę z informacją, to przyjdzie tutaj, a jeżeli nie.to nie.- Ujął dłoń Gaby i ścisnął.- Wyglądasz pięknie - pochwalił ją.Wzruszyła ramionami, zakłopotana komplementem.- Nie ubieram się w ten sposób zbyt często.- Ja też nie - oznajmił Michael.Miał na sobie oprócz szarego garnituru sztywno wykrochmaloną białą koszulę oraz krawat w szare i czerwone paski, ozdobiony perłową szpilką, którą Camille dała mu na szczęście.Orkiestra zaczynała stroić instrumenty.Michael rzucił okiem na trzeci poziom, ale Adama nadal nie było.Zdawał sobie sprawę, że mogło zajść wiele niekorzystnych okoliczności.Gestapo mogło przeszukać płaszcz Adama, kiedy doszedł do pracy.Karteczka mogła wypaść.Adam mógł po prostu powiesić płaszcz i nawet nie zajrzeć do kieszeni.„Nie, nie - powiedział sobie w myślach.- Muszę tylko czekać i obserwować”.Światła przygasły.Ciężka czerwona kurtyna rozsunęła się i na scenie zaczęła się opowieść Pucciniego o Florii Tosce.Kiedy pod koniec drugiego aktu zrozpaczona Tosca zamordowała nożem swojego brutalnego prześladowcę, Michael poczuł, jak Gaby zaciska dłoń na jego ręce.Spojrzał znów w kierunku trzeciego poziomu.Adama nadal nie było.„Cholera” zaklął w duchu.No cóż, Adam wiedział, że jest obserwowany.Może z jakiegoś powodu postanowił nie przychodzić tego dnia do opery.Akt trzeci zaczął się od sceny w więzieniu.Mijała minuta za minutą.Gaby rzuciła okiem na lożę Adama i zacisnęła mocno palce na dłoni Michaela.Wiedział już.Adam był w swojej loży.- Ktoś stoi w loży - szepnęła, przysuwając usta do jego twarzy.Poczuł wspaniały zapach jabłkowego wina.- Nie widzę go wyraźnie.Michael odczekał jeszcze chwilę i kiedy spojrzał do góry, zobaczył w loży siedzącą postać.Na scenie Tosca odwiedzała w więzieniu swego kochanka, Cavaradossiego.Blady promyk oświetlający scenę odbijał się w szkłach okularów zasiadającego w loży mężczyzny.- Idę na górę - szepnął Michael.- Czekaj tutaj.- Nie.Idę z tobą.- Ciiii - syknął siedzący za nimi mężczyzna.- Czekaj tutaj - powtórzył Michael.- Wrócę tak szybko, jak tylko się da.Jeżeli coś się stanie, idź stąd.Zanim Gaby zdążyła zaprotestować, pochylił się ku niej i pocałował ją w usta.Coś na kształt iskry elektrycznej przepłynęło między nimi, łącząc na chwilę ich nerwy w jeden system.Michael wstał i ruszył zdecydowanym krokiem przejściem między siedzeniami.Po chwili opuścił widownię.Gaby patrzyła na scenę, nic nie widząc i nic nie słysząc.Wszystkie jej myśli kierowały się ku mającemu rozegrać się za chwilę dramatowi.Michael wszedł na górę po szerokich schodach.Na korytarzu trzeciego poziomu stał bileter - młody mężczyzna w białej marynarce, czarnych spodniach i białych rękawiczkach.- Czy mogę czymś panu służyć? - zapytał, kiedy Michael zbliżył się do niego.- Nie, dziękuję.Idę się spotkać z przyjacielem - odparł Michael, mijając go.Odszukał palisandrowe drzwi prowadzące do loży numer siedem i zapukał w nie cicho.Czekał.Usłyszał szczęk zasuwy i drzwi uchyliły się na mosiężnych zawiasach.Stał w nich mężczyzna nazywany Adamem.Jego osłonięte okularami oczy były szeroko otwarte z przerażenia.- Śledzili mnie - powiedział drżącym głosem.- Są tu wszędzie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
.Kolor sukienki harmonizował z barwą oczu Gaby i Michael pomyślał, że jest jedną z najpiękniejszych kobiet, jakie spotkał w życiu.Przejaśniło się i na niebie zabłysły gwiazdy.W miękkim świetle lamp ulicznych budynek opery, z majestatycznymi kolumnami, płaskorzeźbami, kwiatonami i frontonem w odcieniach od jasnoszarego do morskozielonego, dumnie się opierał upływowi czasu i nie sprzyjającym okolicznościom.Pod kopułą sklepienia, na którego szczycie stał wielki posąg Apolla z lirą, a na skrajach dwie rzeźby Pegaza, rządził nie Hitler, ale muzyka.Samochody i powozy zatrzymywały się przed przepaścistym głównym wejściem, wyrzucając ze swoich wnętrz pasażerów.- Zatrzymaj się tutaj - polecił Michael i Mysz podjechał do krawężnika, nieznacznie tylko zgrzytając biegami.- Wiesz, o której godzinie nas odebrać.- Spojrzał na zegarek, nie mogąc pozbyć się myśli o tkwiącej w nim kapsułce.- Tak - odparł Mysz.Camille sprawdziła wcześniej w kasie, kiedy dokładnie zaczyna się trzeci akt.O tej właśnie godzinie Mysz miał czekać w samochodzie przed wejściem do opery.Zarówno Michael, jak i Gaby myśleli wcześniej o tym, że Mysz mógłby wziąć samochód i pojechać, gdzie by mu się podobało.Niepokoiło to Gaby, ale Michael ją uspokoił.- Będzie punktualnie na miejscu, bo chce się dostać do Berlina, a do tej pory zrobił wystarczająco dużo, żeby gestapo urządziło mu sesję z torturami.A więc Niemiec czy nie Niemiec, Mysz jest od tej chwili po naszej stronie.Wiedział jednak, że jeżeli zdrowie psychiczne Myszy rzeczywiście szwankuje, to trudno jest przewidzieć, jak i kiedy może się to ujawnić.Michael wysiadł, przeszedł na drugą stronę samochodu i otworzył Gaby drzwi.- Przyjedź tutaj - powiedział.Mysz skinął głową i odjechał.Michael podał Gaby ramię i przeszli obok siedzącego na koniu niemieckiego żołnierza jak normalna francuska para, która wybrała się na wieczór do opery.Różnili się jednak od normalnej pary tym, że Michael miał w umieszczonej pod lewą pachą kaburze lugera, którego dostarczyła mu Camille, a Gaby niosła w swojej błyszczącej czarnej torebce ostry sztylet.Idąc pod rękę, przeszli przez avenue de l'Opéra i wkroczyli do budynku.W wielkim holu, w którym pozłacane lampy oświetlały posągi Haendla, Lully'ego, Glucka i Rameau, zobaczyli tłum niemieckich oficerów w towarzystwie kobiet.Michael przeprowadził Gaby między nimi i po dziesięciu stopniach z zielonego szwedzkiego marmuru przedostali się do drugiego holu, gdzie sprzedawano bilety.Wykupili miejsca w tylnych rzędach i odeszli od kasy.Michael nigdy w życiu nie widział takiego nagromadzenia posągów, wielobarwnych marmurowych kolumn, luster w pozłacanych ramach i żyrandoli.Wspaniałe masywne schody z marmurowymi balustradami zawiodły ich na widownię.Wszędzie, gdzie spojrzał, widać było kolejne schody, korytarze, posągi i żyrandole.Miał nadzieję, że Gaby wie, jak się poruszać we wnętrzu opery, gdyż w tym królestwie rozpasanej sztuki nawet jego wilczy zmysł orientacji okazywał się przytępiony.W końcu weszli na szybko wypełniającą się widownię - kolejne arcydzieło przestrzeni i proporcji - gdzie starsza bileterka zaprowadziła ich na miejsca.Mieszanka zwalczających się nawzajem zapachów perfum uderzyła w nozdrza Michaela.W wielkiej sali panował chłód, ponieważ z powodu niedostatku racjonowanego paliwa zostały wygaszone piece ogrzewające budynek.Gaby rozejrzała się wokół z obojętną miną, by zanotować w pamięci, gdzie siedzą niemieccy oficerowie, po czym podniosła oczy ku trzeciemu poziomowi lóż, które były umieszczone jedna nad drugą i połączone wyzłacanymi balkonami i żebrowanymi kolumnami, co nadawało całej konstrukcji wygląd potężnego, przesadnie zdobionego tortu.Odszukała wzrokiem lożę Adama.Była pusta.Michael też już to zauważył.- Cierpliwości - powiedział cicho.- Jeżeli Adam znalazł kartkę z informacją, to przyjdzie tutaj, a jeżeli nie.to nie.- Ujął dłoń Gaby i ścisnął.- Wyglądasz pięknie - pochwalił ją.Wzruszyła ramionami, zakłopotana komplementem.- Nie ubieram się w ten sposób zbyt często.- Ja też nie - oznajmił Michael.Miał na sobie oprócz szarego garnituru sztywno wykrochmaloną białą koszulę oraz krawat w szare i czerwone paski, ozdobiony perłową szpilką, którą Camille dała mu na szczęście.Orkiestra zaczynała stroić instrumenty.Michael rzucił okiem na trzeci poziom, ale Adama nadal nie było.Zdawał sobie sprawę, że mogło zajść wiele niekorzystnych okoliczności.Gestapo mogło przeszukać płaszcz Adama, kiedy doszedł do pracy.Karteczka mogła wypaść.Adam mógł po prostu powiesić płaszcz i nawet nie zajrzeć do kieszeni.„Nie, nie - powiedział sobie w myślach.- Muszę tylko czekać i obserwować”.Światła przygasły.Ciężka czerwona kurtyna rozsunęła się i na scenie zaczęła się opowieść Pucciniego o Florii Tosce.Kiedy pod koniec drugiego aktu zrozpaczona Tosca zamordowała nożem swojego brutalnego prześladowcę, Michael poczuł, jak Gaby zaciska dłoń na jego ręce.Spojrzał znów w kierunku trzeciego poziomu.Adama nadal nie było.„Cholera” zaklął w duchu.No cóż, Adam wiedział, że jest obserwowany.Może z jakiegoś powodu postanowił nie przychodzić tego dnia do opery.Akt trzeci zaczął się od sceny w więzieniu.Mijała minuta za minutą.Gaby rzuciła okiem na lożę Adama i zacisnęła mocno palce na dłoni Michaela.Wiedział już.Adam był w swojej loży.- Ktoś stoi w loży - szepnęła, przysuwając usta do jego twarzy.Poczuł wspaniały zapach jabłkowego wina.- Nie widzę go wyraźnie.Michael odczekał jeszcze chwilę i kiedy spojrzał do góry, zobaczył w loży siedzącą postać.Na scenie Tosca odwiedzała w więzieniu swego kochanka, Cavaradossiego.Blady promyk oświetlający scenę odbijał się w szkłach okularów zasiadającego w loży mężczyzny.- Idę na górę - szepnął Michael.- Czekaj tutaj.- Nie.Idę z tobą.- Ciiii - syknął siedzący za nimi mężczyzna.- Czekaj tutaj - powtórzył Michael.- Wrócę tak szybko, jak tylko się da.Jeżeli coś się stanie, idź stąd.Zanim Gaby zdążyła zaprotestować, pochylił się ku niej i pocałował ją w usta.Coś na kształt iskry elektrycznej przepłynęło między nimi, łącząc na chwilę ich nerwy w jeden system.Michael wstał i ruszył zdecydowanym krokiem przejściem między siedzeniami.Po chwili opuścił widownię.Gaby patrzyła na scenę, nic nie widząc i nic nie słysząc.Wszystkie jej myśli kierowały się ku mającemu rozegrać się za chwilę dramatowi.Michael wszedł na górę po szerokich schodach.Na korytarzu trzeciego poziomu stał bileter - młody mężczyzna w białej marynarce, czarnych spodniach i białych rękawiczkach.- Czy mogę czymś panu służyć? - zapytał, kiedy Michael zbliżył się do niego.- Nie, dziękuję.Idę się spotkać z przyjacielem - odparł Michael, mijając go.Odszukał palisandrowe drzwi prowadzące do loży numer siedem i zapukał w nie cicho.Czekał.Usłyszał szczęk zasuwy i drzwi uchyliły się na mosiężnych zawiasach.Stał w nich mężczyzna nazywany Adamem.Jego osłonięte okularami oczy były szeroko otwarte z przerażenia.- Śledzili mnie - powiedział drżącym głosem.- Są tu wszędzie [ Pobierz całość w formacie PDF ]