[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kolor sukienki harmonizował z bar­wą oczu Gaby i Michael pomyślał, że jest jedną z najpiękniej­szych kobiet, jakie spotkał w życiu.Przejaśniło się i na niebie zabłysły gwiazdy.W miękkim świetle lamp ulicznych budynek opery, z majestatycznymi ko­lumnami, płaskorzeźbami, kwiatonami i frontonem w odcieniach od jasnoszarego do morskozielonego, dumnie się opierał upły­wowi czasu i nie sprzyjającym okolicznościom.Pod kopułą skle­pienia, na którego szczycie stał wielki posąg Apolla z lirą, a na skrajach dwie rzeźby Pegaza, rządził nie Hitler, ale muzyka.Samochody i powozy zatrzymywały się przed przepaścistym głównym wejściem, wyrzucając ze swoich wnętrz pasażerów.- Zatrzymaj się tutaj - polecił Michael i Mysz podjechał do krawężnika, nieznacznie tylko zgrzytając biegami.- Wiesz, o której godzinie nas odebrać.- Spojrzał na zegarek, nie mogąc pozbyć się myśli o tkwiącej w nim kapsułce.- Tak - odparł Mysz.Camille sprawdziła wcześniej w kasie, kiedy dokładnie za­czyna się trzeci akt.O tej właśnie godzinie Mysz miał czekać w samochodzie przed wejściem do opery.Zarówno Michael, jak i Gaby myśleli wcześniej o tym, że Mysz mógłby wziąć samochód i pojechać, gdzie by mu się po­dobało.Niepokoiło to Gaby, ale Michael ją uspokoił.- Będzie punktualnie na miejscu, bo chce się dostać do Ber­lina, a do tej pory zrobił wystarczająco dużo, żeby gestapo urzą­dziło mu sesję z torturami.A więc Niemiec czy nie Niemiec, Mysz jest od tej chwili po naszej stronie.Wiedział jednak, że jeżeli zdrowie psychiczne Myszy rzeczy­wiście szwankuje, to trudno jest przewidzieć, jak i kiedy może się to ujawnić.Michael wysiadł, przeszedł na drugą stronę samochodu i otwo­rzył Gaby drzwi.- Przyjedź tutaj - powiedział.Mysz skinął głową i odjechał.Michael podał Gaby ramię i przeszli obok siedzącego na koniu niemieckiego żołnierza jak normalna francuska para, która wy­brała się na wieczór do opery.Różnili się jednak od normalnej pary tym, że Michael miał w umieszczonej pod lewą pachą kaburze lugera, którego dostarczyła mu Camille, a Gaby niosła w swojej błyszczącej czarnej torebce ostry sztylet.Idąc pod rękę, przeszli przez avenue de l'Opéra i wkroczyli do budynku.W wielkim holu, w którym pozłacane lampy oświetlały posągi Haendla, Lully'ego, Glucka i Rameau, zobaczyli tłum niemiec­kich oficerów w towarzystwie kobiet.Michael przeprowadził Gaby między nimi i po dziesięciu stopniach z zielonego szwedz­kiego marmuru przedostali się do drugiego holu, gdzie sprzeda­wano bilety.Wykupili miejsca w tylnych rzędach i odeszli od kasy.Mi­chael nigdy w życiu nie widział takiego nagromadzenia posągów, wielobarwnych marmurowych kolumn, luster w pozłacanych ra­mach i żyrandoli.Wspaniałe masywne schody z marmurowymi balustradami zawiodły ich na widownię.Wszędzie, gdzie spojrzał, widać było kolejne schody, korytarze, posągi i żyrandole.Miał nadzieję, że Gaby wie, jak się poruszać we wnętrzu opery, gdyż w tym królestwie rozpasanej sztuki nawet jego wilczy zmysł orientacji okazywał się przytępiony.W końcu weszli na szybko wypełniającą się widownię - kolejne arcydzieło prze­strzeni i proporcji - gdzie starsza bileterka zaprowadziła ich na miejsca.Mieszanka zwalczających się nawzajem zapachów perfum uderzyła w nozdrza Michaela.W wielkiej sali panował chłód, ponieważ z powodu niedostatku racjonowanego paliwa zostały wygaszone piece ogrzewające budynek.Gaby rozejrzała się wo­kół z obojętną miną, by zanotować w pamięci, gdzie siedzą niemieccy oficerowie, po czym podniosła oczy ku trzeciemu poziomowi lóż, które były umieszczone jedna nad drugą i po­łączone wyzłacanymi balkonami i żebrowanymi kolumnami, co nadawało całej konstrukcji wygląd potężnego, przesadnie zdo­bionego tortu.Odszukała wzrokiem lożę Adama.Była pusta.Michael też już to zauważył.- Cierpliwości - powiedział cicho.- Jeżeli Adam znalazł kartkę z informacją, to przyjdzie tutaj, a jeżeli nie.to nie.- Ujął dłoń Gaby i ścisnął.- Wyglądasz pięknie - pochwalił ją.Wzruszyła ramionami, zakłopotana komplementem.- Nie ubieram się w ten sposób zbyt często.- Ja też nie - oznajmił Michael.Miał na sobie oprócz szarego garnituru sztywno wykrochmaloną białą koszulę oraz krawat w szare i czerwone paski, ozdobiony perłową szpilką, którą Ca­mille dała mu na szczęście.Orkiestra zaczynała stroić instrumenty.Michael rzucił okiem na trzeci poziom, ale Adama nadal nie było.Zdawał sobie sprawę, że mogło zajść wiele niekorzystnych okoliczności.Gestapo mog­ło przeszukać płaszcz Adama, kiedy doszedł do pracy.Karteczka mogła wypaść.Adam mógł po prostu powiesić płaszcz i nawet nie zajrzeć do kieszeni.„Nie, nie - powiedział sobie w my­ślach.- Muszę tylko czekać i obserwować”.Światła przygasły.Ciężka czerwona kurtyna rozsunęła się i na scenie zaczęła się opowieść Pucciniego o Florii Tosce.Kiedy pod koniec drugiego aktu zrozpaczona Tosca zamor­dowała nożem swojego brutalnego prześladowcę, Michael po­czuł, jak Gaby zaciska dłoń na jego ręce.Spojrzał znów w kie­runku trzeciego poziomu.Adama nadal nie było.„Cholera” zaklął w duchu.No cóż, Adam wiedział, że jest obserwowany.Może z jakiegoś powodu postanowił nie przychodzić tego dnia do opery.Akt trzeci zaczął się od sceny w więzieniu.Mijała minuta za minutą.Gaby rzuciła okiem na lożę Adama i zacisnęła mocno palce na dłoni Michaela.Wiedział już.Adam był w swojej loży.- Ktoś stoi w loży - szepnęła, przysuwając usta do jego twarzy.Poczuł wspaniały zapach jabłkowego wina.- Nie widzę go wyraźnie.Michael odczekał jeszcze chwilę i kiedy spojrzał do góry, zobaczył w loży siedzącą postać.Na scenie Tosca odwiedzała w więzieniu swego kochanka, Cavaradossiego.Blady promyk oświetlający scenę odbijał się w szkłach okularów zasiadającego w loży mężczyzny.- Idę na górę - szepnął Michael.- Czekaj tutaj.- Nie.Idę z tobą.- Ciiii - syknął siedzący za nimi mężczyzna.- Czekaj tutaj - powtórzył Michael.- Wrócę tak szybko, jak tylko się da.Jeżeli coś się stanie, idź stąd.Zanim Gaby zdążyła zaprotestować, pochylił się ku niej i po­całował ją w usta.Coś na kształt iskry elektrycznej przepłynęło między nimi, łącząc na chwilę ich nerwy w jeden system.Mi­chael wstał i ruszył zdecydowanym krokiem przejściem między siedzeniami.Po chwili opuścił widownię.Gaby patrzyła na scenę, nic nie widząc i nic nie słysząc.Wszystkie jej myśli kierowały się ku mającemu rozegrać się za chwilę dramatowi.Michael wszedł na górę po szerokich schodach.Na korytarzu trzeciego poziomu stał bileter - młody mężczyzna w białej ma­rynarce, czarnych spodniach i białych rękawiczkach.- Czy mogę czymś panu służyć? - zapytał, kiedy Michael zbliżył się do niego.- Nie, dziękuję.Idę się spotkać z przyjacielem - odparł Mi­chael, mijając go.Odszukał palisandrowe drzwi prowadzące do loży numer sie­dem i zapukał w nie cicho.Czekał.Usłyszał szczęk zasuwy i drzwi uchyliły się na mosiężnych zawiasach.Stał w nich mężczyzna nazywany Adamem.Jego osłonięte okularami oczy były szeroko otwarte z przerażenia.- Śledzili mnie - powiedział drżącym głosem.- Są tu wszędzie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl