[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale po co? A może miała inny sposób, żeby to sprawdzić.Czuł przyśpieszone bicie serca, gdy zaczął oglądać tylną ściankę monitora.„Daj Boże, żebym się mylił.” – pomyślał.Znalazł przewód zasilający, kabel łączący monitor z komputerem i.trzeci, tajemniczy przewód.Puls skoczył mu gwałtownie, gdy domyślił się, dokąd prowadzi.Nie był tego stuprocentowo pewien, ale mógł się założyć, że cienki, szary kabel jest podłączony do dodatkowego monitora.Ktoś śledził wszystko, co wyświetlało się na jego ekranie.W pierwszej chwili poczuł się całkowicie zdemaskowany.Ale kiedy przemyślał rzecz na spokojnie, doszedł do wniosku, że nadal może czuć się stosunkowo bezpiecznie.Grał rolę wścibskiego księgowego całkiem przekonująco.Zwłaszcza na początku, gdy bezustannie poszukiwał nowych danych i liczb, by sporządzać pozornie nie kończące się zestawienia wpływów i wydatków.Oczywiście, od czasu do czasu prosił Ingrid o jakieś informacje, choćby o przybliżone koszty transplantacji, listę pacjentów przyjętych bezpłatnie czy ostatnio – zasady finansowania ich zabiegów.Ale to nie powinno wzbudzać podejrzeń.Więc dlaczego się wygadała? Po co powiedziała mu, że wie o tym, że zaglądał do jej akt? Czy ktoś kazał jej to zrobić, żeby sprawdzić jego reakcję? Czy kogoś zaniepokoiły pytania, które zadawał? Miał dziwne przeczucie, że tak właśnie jest.Podejrzewał, że zbliżył się niebezpiecznie do czegoś, o czym nie powinien wiedzieć.Problem polegał na tym, że nie wiedział, co to takiego.– Jak ona się czuje, doktorze? – zapytał Sandy, gdy wraz z Kate został zaproszony do biura Rossa na rozmowę o stanie zdrowia Amandy.– Nie ma powodu do zmartwień – odrzekł z uśmiechem chirurg.– Osiągnęliśmy znaczący postęp.– Tak?– Mógłbym państwa uraczyć fachowymi szczegółami, ale lepiej przekonajcie się sami – odparł konspiracyjnie Ross.– Proszę do niej zajrzeć.– Dobrze, już idziemy – powiedział Sandy.Razem z Kate powędrował za pielęgniarką.Kiedy weszli do sali Amandy, dziewczynka siedziała na łóżku.Wyglądała na bardzo ożywioną.Miała jasne, bystre spojrzenie, a jej uśmiech sprawił, że niemal całkowicie opuściło ich przygnębienie towarzyszące im przez ostatnie dni.Od dawna nie czuli się tak bardzo podniesieni na duchu.Wzruszenie ścisnęło Sandy’emu gardło, gdy patrzył, jak Kate przytula córkę i spogląda na niego ponad jej ramieniem.– Wyglądasz wspaniale – powiedziała Kate do Amandy, trzymając ją w ramionach.– Na pewno czujesz się dużo lepiej, prawda?– Mam tego dosyć – poskarżyła się dziewczynka.Jej głos brzmiał jak kiedyś, normalnie.Nie był to znużony szept, którym mówiła od kilku tygodni.Kate i Sandy wybuchnęli śmiechem.– Masz dosyć? Czego? – zapytała Kate, widząc zagniewane spojrzenie Amandy, która nie rozumiała, dlaczego rodzice śmieją się z niej.– Nie pozwalają mi wychodzić z łóżka i bawić się domkiem dla lalek.– Może jutro – wtrąciła się pielęgniarka.– Dorośli zawsze tak mówią – naburmuszyła się Amanda, co wywołało następny wybuch śmiechu.Sandy zwrócił się do pielęgniarki.– Nie mogę uwierzyć własnym oczom.Doskonale dziś wygląda.– Lekarzom udało się uporać z problemem postępującej degradacji tkanki i teraz dializy odnoszą lepszy skutek – wyjaśniła.– Poprawa jest większa, niż ktokolwiek mógł się spodziewać.Wszyscy jesteśmy z niej bardzo zadowoleni.Jest naszą gwiazdą.Sandy wziął córkę od Kate i mocno przytulił.– Jak to dobrze, że moja mała księżniczka wygląda i czuje się lepiej.Pielęgniarka zostawiła ich samych i cała trójka mogła beztrosko pogawędzić o wszystkim i o niczym.Amanda dopytywała się o obiecany domek dla lalek.Sandy zapewnił ją, że rozrysował plany i budowa już ruszyła.– Musi mieć światło – przypomniała mu.– W każdym pokoju – zgodził się Sandy.Po jakimś czasie Kate zauważyła, że Sandy odzywa się coraz rzadziej, jakby był zamyślony.– Co się stało? – spytała, gdy Amanda zajęła się przeglądaniem książeczki z obrazkami w poszukiwaniu słonia, którego chciała im pokazać.Wzruszył ramionami.– Sam nie wiem.Chyba zaczynałem myśleć, że już nigdy nie będzie dobrze.O mało nie straciłem resztek nadziei, a tymczasem.– Nie analizujmy tego – poprosiła cicho Kate.– Po prostu bądźmy wdzięczni losowi.Skinął głową i położył rękę na jej dłoni.– O czym tak oboje szepczecie? – spytała nagle zniecierpliwiona Amanda.– O niczym – odrzekła Kate.– Nie wygląda mi na to, że o niczym – stwierdziła dziewczynka.– No cóż, młoda damo! – udała oburzenie Kate.– Dobrze.Jeśli tak bardzo chcesz wiedzieć, naradzamy się, które z nas pierwsze połaskocze cię w brzuszek.– Mówiąc to zaatakowała Amandę.Dziewczynka zaczęła chichotać.Sandy uśmiechnął się szeroko [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl