[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ludzie wymieniali się informacjami i dobrami, pogrążeni byliw filozoficznych dysputach.Oto był dwór, który nie marnował wysiłku na trwaniew niezmienności przez wieczność całą, ale który dążył ku nowym ideom, otwar-ty był na nowe pomysły i uwielbiał dyskusje, nie traktując ich jako zagrożenie,lecz jak konieczny czynnik wszelkiego dobrobytu.Oto bogactwo, które spożyt-kowywano na eksperymenty, na rozwój sztuk i nauk, na wsparcie potrzebujących,na utrzymanie uczonych i myślicieli.Blask Jasnego Imperium nie pochodził jużz gnilnej poświaty, ale wypływał z rozumu i dobrej woli.Taki był sen Elryka, bardziej spójny teraz niż kiedykolwiek dotąd.Takie by-ło jego marzenie i powód jednocześnie, który pchnął go do wędrówki po świe-cie, powód odrzucenia przyrodzonych mocy, powód, dla którego ryzykował życie,świadomość, miłość i wszystko, co cenił, wierzył bowiem, że nie ma sensu życie,w którym nie będzie miejsca na ryzykowne poszukiwanie wiedzy i sprawiedliwo-ści.Sprawiedliwość, jak sądził, nie wynika z prawa, ale z doświadczenia.Trzebasamemu poznać poniżenie i niemoc, przynajmniej do pewnego stopnia, zanim za-cznie się o nich mówić.Trzeba zrezygnować z władzy, jeśli chce się być do głębisprawiedliwym.Nie mieściło się to w logice Cesarstwa, ale był to sposób my-ślenia właściwy tym, którzy naprawdę kochali świat i pragnęli ujrzeć świtającąwszystkim ludziom erę wolności w zaspokajaniu swych ambicji w sposób pełenszacunku i poszanowania dla innych. Ach, Elryku  powiedział Yyrkoon, wysuwając się niczym wąż zza Ru-binowego Tronu. Tyś jest wrogiem swej własnej rasy, wrogiem jej bogówi wszystkiego, czego pragnę i czemu cześć oddaję.Oto czemu musisz zginąć,a ja winienem posiąść wszystko, co twoje.Wszystko.W tym miejscu Elryk obudził się okryty zimnym potem.Sięgnął po miecz.41 Znił mu się Yyrkoon jako wąż i książę gotów był przysiąc, że słyszy, jak niezbytdaleko coś prześlizguje się po piasku.Koń wyczuł to coś i parsknął, coraz wyraz-niej zaniepokojony.Elryk wstał, zrzucając pled.Z nozdrzy konia buchały kłębypary, wiszący wysoko na niebie księżyc rzucał na pustynię błękitnawą poświatę.Szelest się przybliżył.Elryk spojrzał na wysokie brzegi wąwozu, ale niczegonie dostrzegł.Był pewien, że to nie ogniste żuki wracają, a to, co usłyszał pochwili, utwierdziło go w przekonaniu.Coś niemal krzyknęło i Elryka owionąłcuchnący oddech.Zrozumiał, że w pobliżu czai się jakaś gigantyczna bestia.Albinos wiedział też, że stwór nie jest mieszkańcem tej pustyni, że w ogólenie pochodzi z tego świata.Wyczuwał smród czegoś nadprzyrodzonego, przyby-łego z samego dna piekieł na wezwanie jego wrogów.Nagle zrozumiał, dlaczegoCzarownicy, Poszukiwacze Przygód odstąpili tak łatwo od walki i co zamierzylisobie, puszczając go wolno w dalszą drogę.Klnąc niewczesną euforię, Elryk dobył Zwiastuna Burzy i cofnął się w mrok,z dala od konia.Z tyłu dobiegł go ryk.Obrócił się w miejscu i ujrzał przeciwnika.Była to bestia mogąca z pozoru przypominać kota, jednak ciało należało dopawiana, ogon był wygięty, a z grzbietu sterczały kolce.Wysunięte pazury sięgałyku Elrykowi, który z krzykiem odskoczył, zamierzając się mieczem.Stworzenielśniło osobliwie różnymi kolorami, jakby nie było do końca materialne.Trud-no było dłużej wątpić w jego pochodzenie, Czarnoksiężnicy z Melnibon nierazwzywali takie istoty jako pomoc w walce.Książę przetrząsnął pamięć w poszuki-waniu jakiegoś zaklęcia, które odesłałoby bestię z powrotem, ale zbyt wiele czasuminęło, odkąd sam praktykował czary.Zwierzę złapało trop umykającego przez pustynię Elryka i rzuciło się w po-goń.Bestia ryknęła  pragnęła czegoś więcej niż ciało Elryka.Ci, którzy ją we-zwali, bez wątpienia przyobiecali jej duszę księcia, jako że taka była nagroda dlapodobnych stworzeń.Pazury znów przeciery powietrze tuż za Elrykiem, ale tenodtoczył się, tnąc przednią łapę mieczem [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl