Pokrewne
- Strona Główna
- c5 9aw. Jan Od Krzy c5 bca Dzie c5 82a
- 0199291454.Oxford.University.Press.USA.Values.and.Virtues.Aristotelianism.in.Contemporary.Ethics.Jan.2007
- Jan III Sobieski Listy do Królowej Marysienki
- corneille pierre, racine jan baptiste tragedie
- Herrmann Horst Jan Pawel II zlapany za slowo
- w. Jan od Krzyża DZIEŁA WSZYSTKIE
- Grisham John Wspolnik
- Łoziński Walery Zaklęty dwór
- Nienacki Zbigniew Dagome Iudex t.1
- Defoe Daniel Przypadki Robinsona Kruzoe
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- fopke.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przechodzący zwykle nie byli nieczułymi na te oznaki grzeczności.Niektórzy składali mi głębokie ukłony, inni rzucali na mnie podobne memu wejrzenia, prawie wszyscy zaś wracali na naszą ulicę jedynie po to, aby mnie raz jeszcze ujrzeć.Ilekroć moja matka spostrzegła te umizgi, wnet wołała na mnie:– Frasqueta! Frasqueta! co tam dokazujesz? Bądź skromna i po-ważna, jak twoja siostra, inaczej nigdy nic znajdziesz męża.Matka myliła się, gdyż moja siostra dotąd jeszcze jest panną, ja zaś już przeszło od roku mam męża.Nasza ulica była dość odludna i rzadko kiedy miałam przyjemnośćwidywać przechodniów, których powierzchowność zasługiwałaby namoją uwagę.Wszelako pewna okoliczność sprzyjała moim zamiarom.Tuż pod naszymi oknami stała kamienna ławka pod rozłożystym drze-wem, tak że kto chciał mi się przyjrzeć, mógł bezpiecznie na niejusiąść, nie wzbudzając żadnego podejrzenia.Pewnego dnia jakiś młody człowiek, daleko wykwintniej ubrany odtych, których dotąd widywałam, usiadł na ławce, wyjął książkę z kieszeni i zaczął czytać, atoli skoro tylko mnie spostrzegł, porzucił czytanie i odtąd oczu ze mnie nie spuszczał.Nieznajomy powracał przezkilka następnych dni, aż pewnego razu zbliżył się do mego okna, jak gdyby czegoś szukając, i rzekł:– Czy pani nic nie upuściłaś? Odpowiedziałam mu, że nie.– Tym gorzej – przerwał – gdybyś pani bowiem była upuściła tenkrzyżyk, który nosisz na szyi, byłbym go podniósł i z radością zabrał ze sobą do domu.Posiadając cośkolwiek, co do ciebie, pani, należy, był-bym sobie wyobraził, że nie jestem ci tak obojętny, jak inni ludzie, któ-rzy siadają na tej ławce.Wrażenie, jakie pani sprawiłaś na moim sercu, być może zasługuje na to, abyś mnie nieco odróżniła od tłumu.W tej chwili weszła moja matka, nie mogłam więc nic odpowie-dzieć, ale odwiązałam zręcznie krzyżyk i upuściłam go na ulicę.Nad wieczorem spostrzegłam dwie panie ze służącym w bogatej li-berii.Usiadły na ławce, zdjęły mantyle, po czym jedna z nich dobyła kawałek papieru;rozwinęła go, wyjęła mały złoty krzyżyk i rzuciła na mnie drwiącespojrzenie.Byłam przekonana, że młody człowiek poświęcił tej kobiecie pierwszy dowód mej życzliwości, gwałtowny gniew mnie opano-wał, tak że przez całą noc nie zmrużyłam oka.Nazajutrz obłudnikznowu usiadł na ławce i z wielkim zadziwieniem spostrzegłam, że do-NASK IFPUGZe zbiorów „Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej” Instytutu Filologii Polskiej UG377był z kieszeni kawałek papieru, rozwinął, wyjął krzyżyk i zaczął go całować.Nad wieczorem ujrzałam dwóch służących ubranych podobnie jakten, którego widziałam wczoraj.Przynieśli stół, nakryli go, po czym odeszli i wrócili z lodami, oranżadą, czekoladą, ciastami i innymi łako-ciami.Wkrótce pokazały się te same dwie panie, zasiadły na ławce i kazały podać sobie przyniesione rzeczy.Moja matka i siostra, które nigdy nie wyglądały oknem, nie mogłytym razem oprzeć się ciekawości, zwłaszcza słysząc brzęk talerzy iszklanek.Jedna z tych kobiet, spostrzegłszy je w oknie, zaprosiła obie na podwieczorek, dodając tylko, aby raczyły kazać wynieść kilka krze-seł.Matka chętnie przyjęła zaprosiny i poleciła wynieść krzesła na uli-cę, my zaś poprawiwszy nieco nasze stroje, poszłyśmy podziękowaćpani, która okazała się dla nas tak grzeczna.Zbliżywszy się do niej, spostrzegłem, że bardzo jest podobna do mego młodego nieznajomego,i wniosłam, że musi być jego siostrą; zapewne brat mówił jej o mnie, dał jej mój krzyżyk i dobra siostra przyszła wczoraj pod nasze okna jedynie po to, aby mnie zobaczyć.Wkrótce spostrzeżono, że brakuje łyżek, wyprawiono więc po niemoją siostrę; po chwili zabrakło serwet, matka moja chciała mnie po-słać, ale młoda dama mrugnęła na mnie i odpowiedziałam, że nie potra-fię ich znaleźć, matka musiała więc pójść sama.Skoro tylko odeszła, rzekłam do nieznajomej:– Zdaje mi się, że pani masz brata, nadzwyczaj do ciebie podobne-go.– Bynajmniej – odpowiedziała – tym bratem.o którym pani mó-wisz, jestem ja sam [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
.Przechodzący zwykle nie byli nieczułymi na te oznaki grzeczności.Niektórzy składali mi głębokie ukłony, inni rzucali na mnie podobne memu wejrzenia, prawie wszyscy zaś wracali na naszą ulicę jedynie po to, aby mnie raz jeszcze ujrzeć.Ilekroć moja matka spostrzegła te umizgi, wnet wołała na mnie:– Frasqueta! Frasqueta! co tam dokazujesz? Bądź skromna i po-ważna, jak twoja siostra, inaczej nigdy nic znajdziesz męża.Matka myliła się, gdyż moja siostra dotąd jeszcze jest panną, ja zaś już przeszło od roku mam męża.Nasza ulica była dość odludna i rzadko kiedy miałam przyjemnośćwidywać przechodniów, których powierzchowność zasługiwałaby namoją uwagę.Wszelako pewna okoliczność sprzyjała moim zamiarom.Tuż pod naszymi oknami stała kamienna ławka pod rozłożystym drze-wem, tak że kto chciał mi się przyjrzeć, mógł bezpiecznie na niejusiąść, nie wzbudzając żadnego podejrzenia.Pewnego dnia jakiś młody człowiek, daleko wykwintniej ubrany odtych, których dotąd widywałam, usiadł na ławce, wyjął książkę z kieszeni i zaczął czytać, atoli skoro tylko mnie spostrzegł, porzucił czytanie i odtąd oczu ze mnie nie spuszczał.Nieznajomy powracał przezkilka następnych dni, aż pewnego razu zbliżył się do mego okna, jak gdyby czegoś szukając, i rzekł:– Czy pani nic nie upuściłaś? Odpowiedziałam mu, że nie.– Tym gorzej – przerwał – gdybyś pani bowiem była upuściła tenkrzyżyk, który nosisz na szyi, byłbym go podniósł i z radością zabrał ze sobą do domu.Posiadając cośkolwiek, co do ciebie, pani, należy, był-bym sobie wyobraził, że nie jestem ci tak obojętny, jak inni ludzie, któ-rzy siadają na tej ławce.Wrażenie, jakie pani sprawiłaś na moim sercu, być może zasługuje na to, abyś mnie nieco odróżniła od tłumu.W tej chwili weszła moja matka, nie mogłam więc nic odpowie-dzieć, ale odwiązałam zręcznie krzyżyk i upuściłam go na ulicę.Nad wieczorem spostrzegłam dwie panie ze służącym w bogatej li-berii.Usiadły na ławce, zdjęły mantyle, po czym jedna z nich dobyła kawałek papieru;rozwinęła go, wyjęła mały złoty krzyżyk i rzuciła na mnie drwiącespojrzenie.Byłam przekonana, że młody człowiek poświęcił tej kobiecie pierwszy dowód mej życzliwości, gwałtowny gniew mnie opano-wał, tak że przez całą noc nie zmrużyłam oka.Nazajutrz obłudnikznowu usiadł na ławce i z wielkim zadziwieniem spostrzegłam, że do-NASK IFPUGZe zbiorów „Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej” Instytutu Filologii Polskiej UG377był z kieszeni kawałek papieru, rozwinął, wyjął krzyżyk i zaczął go całować.Nad wieczorem ujrzałam dwóch służących ubranych podobnie jakten, którego widziałam wczoraj.Przynieśli stół, nakryli go, po czym odeszli i wrócili z lodami, oranżadą, czekoladą, ciastami i innymi łako-ciami.Wkrótce pokazały się te same dwie panie, zasiadły na ławce i kazały podać sobie przyniesione rzeczy.Moja matka i siostra, które nigdy nie wyglądały oknem, nie mogłytym razem oprzeć się ciekawości, zwłaszcza słysząc brzęk talerzy iszklanek.Jedna z tych kobiet, spostrzegłszy je w oknie, zaprosiła obie na podwieczorek, dodając tylko, aby raczyły kazać wynieść kilka krze-seł.Matka chętnie przyjęła zaprosiny i poleciła wynieść krzesła na uli-cę, my zaś poprawiwszy nieco nasze stroje, poszłyśmy podziękowaćpani, która okazała się dla nas tak grzeczna.Zbliżywszy się do niej, spostrzegłem, że bardzo jest podobna do mego młodego nieznajomego,i wniosłam, że musi być jego siostrą; zapewne brat mówił jej o mnie, dał jej mój krzyżyk i dobra siostra przyszła wczoraj pod nasze okna jedynie po to, aby mnie zobaczyć.Wkrótce spostrzeżono, że brakuje łyżek, wyprawiono więc po niemoją siostrę; po chwili zabrakło serwet, matka moja chciała mnie po-słać, ale młoda dama mrugnęła na mnie i odpowiedziałam, że nie potra-fię ich znaleźć, matka musiała więc pójść sama.Skoro tylko odeszła, rzekłam do nieznajomej:– Zdaje mi się, że pani masz brata, nadzwyczaj do ciebie podobne-go.– Bynajmniej – odpowiedziała – tym bratem.o którym pani mó-wisz, jestem ja sam [ Pobierz całość w formacie PDF ]