Pokrewne
- Strona Główna
- Moorcock Michael Zeglarz Morz Przeznaczenia Sagi o Elryku Tom III
- Moorcock Michael Zwiastun Bur Sagi o Elryku Tom VIII (SCAN da
- Moorcock Michael Sniace miasto Sagi o Elryku Tom IV
- Moorcock Michael Znikajaca Wi Sagi o Elryku Tom V (SCAN dal 8
- Michael Barrier The Animated Man, A Life of Walt Disney (2007)(1)
- Eddings Dav
- McCammon Robert R Godzina wilka (SCAN dal 860)
- Nienacki Zbigniew Pan Samochodzik i Swiety relikw
- Farrel Joseph P. Wojna nuklearna sprzed 5 tysicy lat
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- streamer.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale panika znikła równie szybko, jak się pojawiła.Robił to, co chciał: ruszał w drogę, o której wraz z ojcem rozprawiali i marzyli,gdzie Nicholas Fielding miał stać się najlepszym w swej dziedzinie, najpotężniejszym, najbardziej wpływowym - i bogatym.Odejdzie ze Stanford i od wspomnień, które go prześladują.I pójdzie sam: nie wiązał swej przyszłości z nikim.Raz spróbował i sięsparzył, nie zamierzał więc ponawiać doświadczenia.Miał zbyt wiele do zrobienia i nie wiedział, ile czasu mu to zajmie, ale z pewnościąosiągnie to najlepiej i najszybciej będąc samotnym.Odwracał się, by wyjść, gdy zadzwonił telefon.Odruchowo podniósł słuchawkę.- Hej - odezwała się Sybille.Jej głos był matowy i pieszczotliwy, inny niż przy ich poprzednim spotkaniu, tydzień wcześniej.- Niepamiętam, czyja kolej, żeby zadzwonić, ale mam nadzieję, że przyjdziesz dziś wieczorem na obiad.- Chętnie - odpowiedział wesoło i kiedy ustalili godzinę, odwiesił słuchawkę wciąż się uśmiechając.Podziwiał swobodę, z jaką gozaprosiła, nawet jeśli wciąż było to dla niej trudne.Za tyle rzeczy można ją podziwiać, pomyślał.Trzeba też jej współczuć, zwłaszcza żejest samotna, nie ma poczucia humoru, a jednak przede wszystkim podziwiać.I dlatego wiedział, że musi jej opowiedzieć, i to natychmiast, o swoich planach na przyszłość.Z wyjątkiem rodziców nie wspominał nikomu o spółce, którą zakładał w przyszłym miesiącu w San Jose, razem z jednym z kolegów,z którymimieszkał - Tedem Mcllvainem.Teraz jednak przyszło mu do głowy, że jest to winien Sybille, bo była od niego tak bardzouzależniona.I tego wieczoru, gdy usiedli przy kawie, powiedział o tym.- San Jose! - wykrzyknęła jakby to było na innej planecie, a nie parę mil dalej.- Ale dlaczego? Wszystko, co chcesz robić, możeszrobić równie dobrze tutaj!- Moglibyśmy, ale ciotka Teda ma dom, który stoi pusty i pozwala nam go przez rok używać.Tak więc to, co zaoszczędzimy naczynszu włożymy w spółkę.Ponadto, w San Jose są klienci.To tylko kawałek drogi stąd -dodał łagodnie.Potrząsnęła głową.- Nie chodzi o odległość.Tylko o różnice.Wyglądasz przez okno i widzisz inne miejsca, będziesz spotykał innych ludzi, myślał oinnych rodzajach pracy i rozrywki.Pało Alto już nie będzie dla ciebie rzeczywstością, ja też nie.Jeszcze raz zaskoczyła go jej trzezwa, ostra ocena.Pało Alto nie będzie dla ciebie rzeczywistością.To prawda, wiedział o tym.Kiedy przybył do Pało Alto, zaczął oddalać się od swego domu, miasta, nawet od samej rodziny.Nie byli już stałym elementem jegożycia, które sam sobie organizował.Wiedział, że nigdy więcej nie będzie z nimi mieszkał.Rozejrzał się po mieszkaniu Sybille.Było małe i nieciekawe, ale znajome.Położył rękę na jej dłoni.- Odnajdziemy się nawzajem.Jeżeli tego chcemy, dopniemy swego.- Ale czy chcemy? - Jej głos, wciąż matowy, teraz stał się smutny.-Wiesz dokładnie, gdzie chcesz iść i jak się tam dostać.Osiągnieszto, wiem, że tak będzie, ale ja wciąż staram się znalezć własną drogę.- Jej wargi drżały, przygryzła je obracając dłoń, by objąć rękęNicka.- To nie twoja wina, że mam tak zabałaganione życie, byłeś dla mnie cudowny.Wiem jak wiele musisz zrobić i to szybko.Niechcesz wiązać się z kimś, kto.zgubił.swoją drogę.Spuściła głowę.Gładka linia szyi drżała lekko jakby oczekując ciosu.Serce Nicka ścisnęło się.Położył dłoń na jej karku i pogładziłciepłą skórę na ramieniu pod luznym kołnierzykiem bluzki.Długie, drżące westchnienie wyrwało się Sybille.- Chciałabym.- powiedziała prawie niedosłyszalnie.- Co takiego? - Dłoń Nicka mocniej zacisnęła się na jej ramieniu.Odwrócił dziewczynę ku sobie.-.być silniejsza i lepsza.Moglibyśmy być razem.pomagać sobie nawzajem.chciałabym ci pomagać.Nick przyciągał jej twarz i pocałował, jego usta rozchyliły jej wargi, ręka poruszała się pod bluzką.- Nie! - wykrzyknęła Sybille.Wyrwała się, odpychając krzesło tak gwałtownie, że upadło.- Nie możesz, nie pozwolę ci.! - Zrobiłakilka gorączkowych kroków wokół małego pokoju.- Zmierzasz prosto do celu, wszystkodobrze ci się układa, a ja nie zamierzam cię powstrzymywać.Znienawidziłbyś mnie za to, że czepiam się ciebie kurczowo.- Nigdy cię nie znienawidzę.- Nick stanął obok, objął ręką jej ramiona, i poprowadził zdecydowanie w stronę łóżka.- Jesteś silną,świetną kobietą.Nie przyczepiasz się, a jeżeli czujesz, że zgubiłaś drogę, może ja potrafię pomoc ci ją znalezć.Patrzyła na niego szeroko rozwartymi oczami.- Jeśli naprawdę tak myślisz.Pochylił się i znowu ją pocałował.- Któregoś dnia przestaniesz wątpić w siebie.- Może.z twoją pomocą.- cicho powiedziała Sybille.Przyjrzała się jego twarzy, a potem uśmiechnęła z większą radością, niżkiedykolwiek przedtem.- Tak się cieszę.- słowa rozpłynęły się w westchnieniu, a potem, wciąż na niego patrząc, rozpięła bluzkę.Rozebrali się szybko i położyli na łóżku.Jej ciało było drobne i zwarte, piersi ostro zarysowane jak u młodej dziewczyny, a oliwkowaskóra miękka i wilgotna.Miała zamknięte oczy, milczała i nawet się nie uśmiechała: była tak skoncentrowana, pełna skupienia.Ktośpowinien ją nauczyć jak się uśmiechać, pomyślał Nick, cieszyć się i żartować.Niech to diabli! krzyknął w duchu i pochylił się nad Sybille, gdy poruszyła się pod nim.- Spójrz na mnie - zażądał.Zaskoczona, otworzyła oczy i równie błyskawicznie zamknęła.Nie mogła na niego patrzeć i nienawidziła go za to, że tego od niejżądał.Powinno mu wystarczyć, że jest w jej łóżku i będzie miał swoją przyjemność.Czuła jego ciężar i ciepło skóry.Przesuwała rękoma po jego ciele, wygięta w łuk a potem, w odpowiednim momencie, rozchyliłanogi.- Mój - powiedziała, ale tak cicho jakby westchnęła.Zabrzmiało to niczym pojedyncza nuta zagłuszona grzmotem orkiestry.Objęławąskie biodra Nicka udami jakby pokazując swoją siłę i przyjęła go w siebie.I wszystko było w porządku, lepiej niż zazwyczaj, bopodobał jej się, i jak na razie, traktował ją lepiej niż ktokolwiek inny.Mogłabym to nawet polubić, pomyślała.Przez długi czas starała się cieszyć chodzeniem do łóżka z mężczyznami.Pragnęła czuć te fale przyjemności, o jakich czytała iniekiedy zdołała się im poddać.Ale nigdy nic się nie stało.Może z Nickiem, pomyślała.Prawie modliła się o to.A potem przestałamyśleć i pozwoliła, by jej ciało poruszało się własnym rytmem, reagując w wyuczony sposób bez większego podniecenia, aledostatecznie przygotowane, by zrobić to, co trzeba do ostatniego drżącego oddechu i to tak perfekcyjnie, że nikt nigdy by nie odgadł, jakmało ją to obchodziło.Potem leżeli spokojnie, Nick obejmował ją, a ona wtuliła twarz w jego ramię, ustami muskając jego skórę.Ale za chwilę, łzy pociekłyspod zamkniętych powiek i Nick poczuł ich wilgoć [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
.Ale panika znikła równie szybko, jak się pojawiła.Robił to, co chciał: ruszał w drogę, o której wraz z ojcem rozprawiali i marzyli,gdzie Nicholas Fielding miał stać się najlepszym w swej dziedzinie, najpotężniejszym, najbardziej wpływowym - i bogatym.Odejdzie ze Stanford i od wspomnień, które go prześladują.I pójdzie sam: nie wiązał swej przyszłości z nikim.Raz spróbował i sięsparzył, nie zamierzał więc ponawiać doświadczenia.Miał zbyt wiele do zrobienia i nie wiedział, ile czasu mu to zajmie, ale z pewnościąosiągnie to najlepiej i najszybciej będąc samotnym.Odwracał się, by wyjść, gdy zadzwonił telefon.Odruchowo podniósł słuchawkę.- Hej - odezwała się Sybille.Jej głos był matowy i pieszczotliwy, inny niż przy ich poprzednim spotkaniu, tydzień wcześniej.- Niepamiętam, czyja kolej, żeby zadzwonić, ale mam nadzieję, że przyjdziesz dziś wieczorem na obiad.- Chętnie - odpowiedział wesoło i kiedy ustalili godzinę, odwiesił słuchawkę wciąż się uśmiechając.Podziwiał swobodę, z jaką gozaprosiła, nawet jeśli wciąż było to dla niej trudne.Za tyle rzeczy można ją podziwiać, pomyślał.Trzeba też jej współczuć, zwłaszcza żejest samotna, nie ma poczucia humoru, a jednak przede wszystkim podziwiać.I dlatego wiedział, że musi jej opowiedzieć, i to natychmiast, o swoich planach na przyszłość.Z wyjątkiem rodziców nie wspominał nikomu o spółce, którą zakładał w przyszłym miesiącu w San Jose, razem z jednym z kolegów,z którymimieszkał - Tedem Mcllvainem.Teraz jednak przyszło mu do głowy, że jest to winien Sybille, bo była od niego tak bardzouzależniona.I tego wieczoru, gdy usiedli przy kawie, powiedział o tym.- San Jose! - wykrzyknęła jakby to było na innej planecie, a nie parę mil dalej.- Ale dlaczego? Wszystko, co chcesz robić, możeszrobić równie dobrze tutaj!- Moglibyśmy, ale ciotka Teda ma dom, który stoi pusty i pozwala nam go przez rok używać.Tak więc to, co zaoszczędzimy naczynszu włożymy w spółkę.Ponadto, w San Jose są klienci.To tylko kawałek drogi stąd -dodał łagodnie.Potrząsnęła głową.- Nie chodzi o odległość.Tylko o różnice.Wyglądasz przez okno i widzisz inne miejsca, będziesz spotykał innych ludzi, myślał oinnych rodzajach pracy i rozrywki.Pało Alto już nie będzie dla ciebie rzeczywstością, ja też nie.Jeszcze raz zaskoczyła go jej trzezwa, ostra ocena.Pało Alto nie będzie dla ciebie rzeczywistością.To prawda, wiedział o tym.Kiedy przybył do Pało Alto, zaczął oddalać się od swego domu, miasta, nawet od samej rodziny.Nie byli już stałym elementem jegożycia, które sam sobie organizował.Wiedział, że nigdy więcej nie będzie z nimi mieszkał.Rozejrzał się po mieszkaniu Sybille.Było małe i nieciekawe, ale znajome.Położył rękę na jej dłoni.- Odnajdziemy się nawzajem.Jeżeli tego chcemy, dopniemy swego.- Ale czy chcemy? - Jej głos, wciąż matowy, teraz stał się smutny.-Wiesz dokładnie, gdzie chcesz iść i jak się tam dostać.Osiągnieszto, wiem, że tak będzie, ale ja wciąż staram się znalezć własną drogę.- Jej wargi drżały, przygryzła je obracając dłoń, by objąć rękęNicka.- To nie twoja wina, że mam tak zabałaganione życie, byłeś dla mnie cudowny.Wiem jak wiele musisz zrobić i to szybko.Niechcesz wiązać się z kimś, kto.zgubił.swoją drogę.Spuściła głowę.Gładka linia szyi drżała lekko jakby oczekując ciosu.Serce Nicka ścisnęło się.Położył dłoń na jej karku i pogładziłciepłą skórę na ramieniu pod luznym kołnierzykiem bluzki.Długie, drżące westchnienie wyrwało się Sybille.- Chciałabym.- powiedziała prawie niedosłyszalnie.- Co takiego? - Dłoń Nicka mocniej zacisnęła się na jej ramieniu.Odwrócił dziewczynę ku sobie.-.być silniejsza i lepsza.Moglibyśmy być razem.pomagać sobie nawzajem.chciałabym ci pomagać.Nick przyciągał jej twarz i pocałował, jego usta rozchyliły jej wargi, ręka poruszała się pod bluzką.- Nie! - wykrzyknęła Sybille.Wyrwała się, odpychając krzesło tak gwałtownie, że upadło.- Nie możesz, nie pozwolę ci.! - Zrobiłakilka gorączkowych kroków wokół małego pokoju.- Zmierzasz prosto do celu, wszystkodobrze ci się układa, a ja nie zamierzam cię powstrzymywać.Znienawidziłbyś mnie za to, że czepiam się ciebie kurczowo.- Nigdy cię nie znienawidzę.- Nick stanął obok, objął ręką jej ramiona, i poprowadził zdecydowanie w stronę łóżka.- Jesteś silną,świetną kobietą.Nie przyczepiasz się, a jeżeli czujesz, że zgubiłaś drogę, może ja potrafię pomoc ci ją znalezć.Patrzyła na niego szeroko rozwartymi oczami.- Jeśli naprawdę tak myślisz.Pochylił się i znowu ją pocałował.- Któregoś dnia przestaniesz wątpić w siebie.- Może.z twoją pomocą.- cicho powiedziała Sybille.Przyjrzała się jego twarzy, a potem uśmiechnęła z większą radością, niżkiedykolwiek przedtem.- Tak się cieszę.- słowa rozpłynęły się w westchnieniu, a potem, wciąż na niego patrząc, rozpięła bluzkę.Rozebrali się szybko i położyli na łóżku.Jej ciało było drobne i zwarte, piersi ostro zarysowane jak u młodej dziewczyny, a oliwkowaskóra miękka i wilgotna.Miała zamknięte oczy, milczała i nawet się nie uśmiechała: była tak skoncentrowana, pełna skupienia.Ktośpowinien ją nauczyć jak się uśmiechać, pomyślał Nick, cieszyć się i żartować.Niech to diabli! krzyknął w duchu i pochylił się nad Sybille, gdy poruszyła się pod nim.- Spójrz na mnie - zażądał.Zaskoczona, otworzyła oczy i równie błyskawicznie zamknęła.Nie mogła na niego patrzeć i nienawidziła go za to, że tego od niejżądał.Powinno mu wystarczyć, że jest w jej łóżku i będzie miał swoją przyjemność.Czuła jego ciężar i ciepło skóry.Przesuwała rękoma po jego ciele, wygięta w łuk a potem, w odpowiednim momencie, rozchyliłanogi.- Mój - powiedziała, ale tak cicho jakby westchnęła.Zabrzmiało to niczym pojedyncza nuta zagłuszona grzmotem orkiestry.Objęławąskie biodra Nicka udami jakby pokazując swoją siłę i przyjęła go w siebie.I wszystko było w porządku, lepiej niż zazwyczaj, bopodobał jej się, i jak na razie, traktował ją lepiej niż ktokolwiek inny.Mogłabym to nawet polubić, pomyślała.Przez długi czas starała się cieszyć chodzeniem do łóżka z mężczyznami.Pragnęła czuć te fale przyjemności, o jakich czytała iniekiedy zdołała się im poddać.Ale nigdy nic się nie stało.Może z Nickiem, pomyślała.Prawie modliła się o to.A potem przestałamyśleć i pozwoliła, by jej ciało poruszało się własnym rytmem, reagując w wyuczony sposób bez większego podniecenia, aledostatecznie przygotowane, by zrobić to, co trzeba do ostatniego drżącego oddechu i to tak perfekcyjnie, że nikt nigdy by nie odgadł, jakmało ją to obchodziło.Potem leżeli spokojnie, Nick obejmował ją, a ona wtuliła twarz w jego ramię, ustami muskając jego skórę.Ale za chwilę, łzy pociekłyspod zamkniętych powiek i Nick poczuł ich wilgoć [ Pobierz całość w formacie PDF ]