[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie rêce dadz¹ nam wolnoSæ, chocia¿by potê¿ne by³y.Tylko rozum! Tylko rozum da namszczêScie.Umilk³ i odszed³ od rozmawiaj¹cych z Leninem towarzyszy. G³osowaliScie za wojn¹ z Anglj¹?  spyta³ go komisarz Karachan. Tak!  odpar³ Zulus. Ale wojna bywa ró¿na.Nie tylko miecze dzwoni¹ i obalaj¹ ludzi.Nie tylko piêSæ przemawia do rozumu.Azjaci zawsze skupieni, zaczajeni i podejrzliwi, patrzyli na ruchliwych komisarzy niewzru-szonym wzrokiem czarnych oczu, o xrenicach, ukrytych za nieprzeniknion¹ zas³on¹ tajemni-czoSci.S³uchali uwa¿nie, zachowuj¹c milczenie.Japoñczyk Komura, wys³uchawszy gor¹cej mowy Lenina, wzruszy³ ramionami i mrukn¹³,wci¹gaj¹c w siebie powietrze: Wy nie mo¿ecie kierowaæ nami.Naród wasz jest ciemny, na duchu s³aby i okrutny.Zna-my was z wojny 1905 roku.My  ludzie z Nippon poprowadzimy Azjê!.Nie pocieszy³a te¿ Lenina rozmowa z Wan hu Koo, którego zaprosi³ na d³ug¹ pogawêdkêdo swego gabinetu.Zacieraj¹c rêce i uSmiechaj¹c siê zagadkowo, Chiñczyk rzek³ z uk³onem, pe³nym uszano-wania: M¹dry panie, który nie bronisz mnie niegodnemu nazywaæ siebie  towarzyszem , po-zwól, ¿e wyra¿ê zdumienie moje cz³owieka nieoSwieconego i nêdznego! Chcesz skasowaæ stolat pracy ludzkiej, które dziel¹ Rosjê od Zachodu?.To ci siê nie uda.My  Chiñczycy, któ-rzy mamy do odrobienia 500 lat, musimy osi¹gn¹æ wszystko to, co wywy¿szy³o Europê.Chce-my mieæ kapitalistyczn¹ gospodarkê, demokracjê i parlament, tylko taki, do którego wejd¹najlepsi, najuczciwsi, najm¹drzejsi ludzie.Niech tam bêd¹ potomkowie cesarza, mandaryno-wie, bankierzy, wieSniacy, kulisi.Musz¹ byæ jednak najlepsi wSród najlepszych.Oni bêd¹mySleæ i pracowaæ nie dla siebie i swoich przyjació³, lecz dla ca³ego narodu! Tak mySlimy,czcigodny towarzyszu, m¹dry, szanowny panie!Ale szczególnie zaniepokoi³a Lenina rozmowa z Hindusem.By³ to wykszta³cony Aurobindo Chendarwakar, wys³any przez Mahatmê Ghandi.Kremlo-wi chodzi³o o Hindusów, bo, oni, pierwsi mogli zadaæ cios Anglji, stoj¹cej na drodze, któr¹280 kroczy³ komunizm.Mia³ zamiar omówiæ z Chendarwakarem wspóln¹ akcjê i niezw³oczniewyst¹pienie górali pó³nocno zachodnich prowincyj.Do tego jednak nie dosz³o, bo rozmowa nagle skoñczy³a siê fatalnie.;Hindus, wys³uchaw-szy objaSnienia programu komunistycznego, zawo³a³: Teraz widzê jasno! Komunizm jest rezultatem cywilizacji materjalistycznej i zwolen-nicy jego w uwielbieniu martwej materji utracili ³¹cznik z ¿yciem rzeczywistem, przekszta³-caj¹c siê w maszynê.Boimy siê jej! Ko³a maszyny wci¹gn¹ nas w swoje tryby i zêby, a¿uczyni¹ z nas bierne w obojêtnoSci, bezduszne czêSci sk³adowe tej¿e maszyny.Jest onawytworem ciemnych si³ i od niej przyjdzie zguba! Zwróæcie siê do ucha i w nim szukajcieBoga! Bóg to mi³oSæ, która zostawia po sobie ruiny, trupy i zemstê.¯ywimy dla was do-bre uczucia, bo, jak i my, walczycie z Anglj¹.Jednak drogi nasze s¹ rozbie¿ne.Wy niejesteScie przeznaczeni na wodzów naszych.Dlaczego macie byæ wodzami? Kto powo³a³was do tego?Lenin musia³ gwa³townie przerwaæ tê rozmowê, bo do gabinetu jego wchodzili delegaci:bu³garski  Kolaro, w³oski  Teraccini, angielski  Stewart, amerykañski  Amter, po³udnio-wo afrykañski  Stirner, finlandzki  Kuuisinen, wprowadzeni przez Radka i Joffego.Tego¿ wieczora dyktator wezwa³ do siebie Cziczerina, Karacha, Litwinowa, Radka i d³u-go rozmawia³ z nimi.Postanowiono rzuciæ znaczne sumy na przekupienie delegatów, na wy-s³anie najzdolniejszych agitatorów do Indyj i Chin, aby walczyli z przes¹dami  dzikich po-czwar , ju¿ zatruty jadem cywilizacji zgni³ego Zachodu. Urabianie Azjatów nie pójdzie tak ³atwo. westchn¹³ Karachan.Jakgdyby w odpowiedzi na to wszed³ sekretarz i poda³ telegram. Towarzysze,  sykn¹³ Lenin. Emir afgañski, podnosz¹cy powstanie przeciwko Anglji,zosta³ rozbity na drodze do Kabulu.Mahatma Ghandi wypowiedzia³ siê przeciwko taktycewojuj¹cego komunizmu i postanowi³ przejSæ do  biernego oporu.Szaleniec!Towarzysze milczeli.Lenin czu³, ¿e wiara w niego rozwiewa siê, jak mg³a poranna pod smaganiem wiatru.Musia³ rzuciæ na stó³ now¹ kartê, aby natychmiast porwaæ wyobraxniê komisarzy, uchro-niæ ich przed ostatecznem zw¹tpieniem.Karty tej nie mia³.Przera¿aj¹ca obojêtnoSæ ogarnê³a go nagle.Czu³ potrzebê wypoczynku, samotnoSci i mil-czenia.Zimno po¿egna³ towarzyszy i poszed³ do swego mieszkania.Po³o¿y³ siê na kanapie i o niczem nie mySla³.By³ Smiertelnie znu¿ony.KtoS zapuka³ do drzwi i wszed³.Dy¿urny oficer z warty poda³ telegram. Do prezesa Rady komisarzy ludowych poufnie!  zameldowa³.Lenin rozerwa³ kopertê i spojrza³ na podpis.Telegrafowa³ prezes Rady komisarzy ukraiñskich, donosz¹c, ¿e ch³opi kilku obwodówwyr¿nêli  biedotê , pozabijali komisarzy, nauczycieli komunistów i rozgrabili sk³ady apro-wizacyjne. Pos³a³em oddzia³y karne, aby zmusiæ ch³opów do pos³uchu i zarekwirowaæ im pszenicê.Trzy wsie zrównano z ziemi¹,  koñczy³ swoje doniesienie wysoki urzêdnik nowego rz¹du.Sta³a siê rzecz najstraszniejsza.Rada komisarzy wystêpowa³a otwarcie przeciwko ch³o-pom.Urok Kremlu i osobisty czar Lenina musia³y prysn¹æ bezpowrotnie.281  Co robiæ?  szepta³ Lenin. Ch³opom nie potrzebni s¹ ani towarzysze zachodni, aniwschodni! Nic ich nie obchodzi elektryfikacja i postêp komunizmu! ¯¹daj¹ pokoju, normal-nej pracy, chleba, towarów.Ja im tego daæ nie mogê! Musia³bym rzuciæ w³oSciañstwu stotysiêcy traktorów, uruchomiæ fabryki.Ha! Mr.King.rozpowiada³ o potê¿nych maszynach,ale potem odszed³ ode mnie i nawet siê nie obejrza³! Mr.King!.Spojrza³.Przy drzwiach pozostawa³ wyprostowany oficer, czekaj¹cy na rozkazy.Lenin zerwa³ siê na równe nogi i krzykn¹³ z wSciek³oSci¹: Odejdx!Oficer wypad³ wylêk³y.Lenin biega³ po pokoju i, przyk³adaj¹c sobie piêSci do czo³a, wo³a³ chrapliwie: Dajcie mi sto tysiêcy traktorów, maszyny dla fabryk, robotników pracowitych, facho-wych, genjalnych in¿ynierów, a ruszê w Swiat z posad!Wszed³ woxny, który zwykle pali³ w piecach, i, Smiej¹c siê w ku³ak, mrukn¹³ ochryp³ymg³osem: DziS zimno wam bêdzie spaæ, towarzyszu! Wêgla do Moskwy nie dostarczono.Ludzi-ska gadaj¹, ¿e gdzieS ko³o Charkowa g³odni kolejarze strajkuj¹ i poci¹gów nie puszczaj¹.Ha,jak brzuch podci¹gnie, to cz³owieka wszelkie zuchwalstwo siê ima.Zimno wam bêdzie, to-warzyszu, bo to na mróz bierze!Lenin podszed³ do niego i zajrza³ mu w oczy. Je¿eli nie bêdziesz pali³, to nie w³Ã³cz siê po domu. towa  rzyszu !Wypchn¹³ go i zatrzasn¹³ drzwi [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl