Pokrewne
- Strona Główna
- c5 9aw. Jan Od Krzy c5 bca Dzie c5 82a
- 0199291454.Oxford.University.Press.USA.Values.and.Virtues.Aristotelianism.in.Contemporary.Ethics.Jan.2007
- Jan III Sobieski Listy do Królowej Marysienki
- corneille pierre, racine jan baptiste tragedie
- Herrmann Horst Jan Pawel II zlapany za slowo
- w. Jan od Krzyża DZIEŁA WSZYSTKIE
- Terry Pratchett Panowie i Damy (2)
- Tom Clancy Suma wszystkich strachow t.2 (3
- Keyes Marian Czarujący mężczyzna
- Sheldon Sidney Gdy nadejdzie jutro
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- metta16.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Spojrzenia brata wywoływały na lica mojeniewytłumaczony rumieniec.Tym sposobem przeszło osiem dni.Pewnej nocy brat mój wszedł do mego pokoju.Pod pachą trzymałksięgę Sefirot, w ręku zaś szarfę z konstelacjami, na której wypisanebyło siedemdziesiąt dwie nazwy, jakie Zoroaster nadał konstelacjiBlizniąt. Rebeko rzekł do mnie Rebeko, wyjdz z tego stanu, który cięponiża.Czas już, abyś spróbowała twej władzy nad istotami żywioło-wymi.Ta szarfa z konstelacjami zabezpieczy cię przed ich natarczywo-ścią.Wybierz na okolicznych górach miejsce, które uznasz za najsto-sowniejsze do twoich działań, i pomyśl, że cały twój los od nich zależy.Po tych słowach brat mój wyprowadził mnie za bramę zamkową izamknął za mną kratę.Zostawiona sama sobie, zebrałam całą odwagę.Noc była ciemna,stałam w koszuli, z bosymi nogami, rozpuszczonym włosem, trzymającksięgę w jednej, a magiczną szarfę w drugiej ręce.Zwróciłam kroki wkierunku góry, która zdawała mi się być najbliższa.Jakiś pasterz chciałmnie pochwycić; odepchnęłam go ręką, w której trzymałam księgę, ipadł trupem u mych nóg.Nie będzie to cię dziwiło, gdy się dowiesz, żeokładka mojej księgi była wystrugana z drzewa arki, które ma własnośćniszczenia wszystkiego, czego tylko się dotknie.Słońce zaczęło wstawać, gdy dostałam się na wierzchołek, którywybrałam do uskutecznienia moich działań; mogłam jednak rozpocząćje dopiero nazajutrz o północy.Schroniłam się do jaskini, gdzie zasta-łam niedzwiedzicę z kilkoma niedzwiadkami; rzuciła się na mnie, aleoprawa księgi i tym razem nie była bezskuteczna; rozwścieczone zwie-rzę upadło u mych stóp.Wzdęte jej wymiona przypomniały mi, żeumieram z czczości, nie miałam zaś jeszcze żadnego geniusza, a nawetżadnego ducha błędnego na moje rozkazy.Postanowiłam korzystać zesposobności i położywszy się na ziemi, ugasiłam pragnienie mlekiemniedzwiedzicy.Ostatki ciepła, które zwierzę jeszcze w sobie zachowa-ło, uczyniły jej pokarm mniej odrażającym, ale wtem niedzwiadkiprzyszły dopominać się o swoją część.Wyobraz sobie, Alfonsie, szes-nastoletnią dziewczynę, która nigdy dotąd nie opuściła swego domuNASK IFP UGZe zbiorów Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG154rodzinnego, nagle w tak okropnym położeniu.Wprawdzie miałam wręku straszliwą broń, ale nie byłam przyzwyczajona jej używać, naj-mniejsza zaś nieuwaga mogła ją przeciw mnie obrócić.Tymczasem spostrzegłam, że trawa schnie pod moimi stopami,powietrze gwałtownie rozżarza się, a ptaki padają martwe w przelocie.Poznałam, że duchy, wiedząc o tym, co ma nastąpić, zaczynają się jużzgromadzać.Pobliskie drzewo samo się zapaliło, buchnęło kłębamidymu, które, zamiast wznieść się do góry, otoczyły moją jaskinię i po-grążyły mnie w ciemnościach.Niedzwiedzica leżąca u mych nóg zda-wała się ożywiać i oczy jej zabłysły ogniem, który na chwilę rozproszyłciemności.Natenczas z paszczy jej wyskoczył zły duch pod postaciąskrzydlatego węża.Był to Nemrael, duch ostatniego stopnia, któregoprzeznaczono na moje usługi.Wkrótce potem usłyszałam rozmowę wjęzyku egregorów.najznakomitszych strąconych aniołów, i zrozumia-łam, że uczynią mi zaszczyt towarzyszenia przy pierwszym moim wej-ściu w świat istot pośrednich.Mowa ta jest tą samą.w jakiej Enochnapisał swoją księgę, dzieło, nad którym głęboko się zastanawiałam.Nareszcie Semjasa, książę egregorów, przyszedł oznajmić mi, żeczas już zacząć.Wyszłam z jaskini, roztoczyłam wkoło moją szarfę zkonstelacjami, otworzyłam księgę i głośno wymówiłam straszliwe za-klęcia, które dotychczas zaledwie odważałam się czytać po cichu.Pojmujesz dobrze, senor Alfonsie, że nie jestem w stanie opowie-dzieć ci wszystkiego, co się ze mną działo, a nawet nie mógłbyś tegozrozumieć.Dodam tylko, że nabyłam dość znacznej władzy nad du-chami i że nauczono mnie sposobów, które mi miały umożliwić zapo-znanie się z blizniętami niebieskimi.Około tego czasu brat mój do-strzegł końce nóg córek Salomona.Czekałam, dopóki słońce wejdzie wznak Blizniąt; z kolei tego dnia, czyli raczej tej nocy, wzięłam się dodzieła.Wytężyłam wszystkie siły, ażeby osiągnąć cel, nie chcąc zaśprzerywać moich działań, tak długo w noc przeciągnęłam pracę, żewreszcie owładnął mną sen, któremu nie mogłam się oprzeć.Nazajutrz, spojrzawszy w zwierciadło, spostrzegłam stojące za sobądwie ludzkie postacie.Obróciłam się, alem nic nie ujrzała; rzuciłamznowu wzrok na zwierciadło i znowu ten sam obraz mi się przedstawił.Zjawisko to wcale nie było straszne.Widziałam dwóch młodzieńców,których postać nieco przewyższała zwykły wzrost ludzki [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
.Spojrzenia brata wywoływały na lica mojeniewytłumaczony rumieniec.Tym sposobem przeszło osiem dni.Pewnej nocy brat mój wszedł do mego pokoju.Pod pachą trzymałksięgę Sefirot, w ręku zaś szarfę z konstelacjami, na której wypisanebyło siedemdziesiąt dwie nazwy, jakie Zoroaster nadał konstelacjiBlizniąt. Rebeko rzekł do mnie Rebeko, wyjdz z tego stanu, który cięponiża.Czas już, abyś spróbowała twej władzy nad istotami żywioło-wymi.Ta szarfa z konstelacjami zabezpieczy cię przed ich natarczywo-ścią.Wybierz na okolicznych górach miejsce, które uznasz za najsto-sowniejsze do twoich działań, i pomyśl, że cały twój los od nich zależy.Po tych słowach brat mój wyprowadził mnie za bramę zamkową izamknął za mną kratę.Zostawiona sama sobie, zebrałam całą odwagę.Noc była ciemna,stałam w koszuli, z bosymi nogami, rozpuszczonym włosem, trzymającksięgę w jednej, a magiczną szarfę w drugiej ręce.Zwróciłam kroki wkierunku góry, która zdawała mi się być najbliższa.Jakiś pasterz chciałmnie pochwycić; odepchnęłam go ręką, w której trzymałam księgę, ipadł trupem u mych nóg.Nie będzie to cię dziwiło, gdy się dowiesz, żeokładka mojej księgi była wystrugana z drzewa arki, które ma własnośćniszczenia wszystkiego, czego tylko się dotknie.Słońce zaczęło wstawać, gdy dostałam się na wierzchołek, którywybrałam do uskutecznienia moich działań; mogłam jednak rozpocząćje dopiero nazajutrz o północy.Schroniłam się do jaskini, gdzie zasta-łam niedzwiedzicę z kilkoma niedzwiadkami; rzuciła się na mnie, aleoprawa księgi i tym razem nie była bezskuteczna; rozwścieczone zwie-rzę upadło u mych stóp.Wzdęte jej wymiona przypomniały mi, żeumieram z czczości, nie miałam zaś jeszcze żadnego geniusza, a nawetżadnego ducha błędnego na moje rozkazy.Postanowiłam korzystać zesposobności i położywszy się na ziemi, ugasiłam pragnienie mlekiemniedzwiedzicy.Ostatki ciepła, które zwierzę jeszcze w sobie zachowa-ło, uczyniły jej pokarm mniej odrażającym, ale wtem niedzwiadkiprzyszły dopominać się o swoją część.Wyobraz sobie, Alfonsie, szes-nastoletnią dziewczynę, która nigdy dotąd nie opuściła swego domuNASK IFP UGZe zbiorów Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG154rodzinnego, nagle w tak okropnym położeniu.Wprawdzie miałam wręku straszliwą broń, ale nie byłam przyzwyczajona jej używać, naj-mniejsza zaś nieuwaga mogła ją przeciw mnie obrócić.Tymczasem spostrzegłam, że trawa schnie pod moimi stopami,powietrze gwałtownie rozżarza się, a ptaki padają martwe w przelocie.Poznałam, że duchy, wiedząc o tym, co ma nastąpić, zaczynają się jużzgromadzać.Pobliskie drzewo samo się zapaliło, buchnęło kłębamidymu, które, zamiast wznieść się do góry, otoczyły moją jaskinię i po-grążyły mnie w ciemnościach.Niedzwiedzica leżąca u mych nóg zda-wała się ożywiać i oczy jej zabłysły ogniem, który na chwilę rozproszyłciemności.Natenczas z paszczy jej wyskoczył zły duch pod postaciąskrzydlatego węża.Był to Nemrael, duch ostatniego stopnia, któregoprzeznaczono na moje usługi.Wkrótce potem usłyszałam rozmowę wjęzyku egregorów.najznakomitszych strąconych aniołów, i zrozumia-łam, że uczynią mi zaszczyt towarzyszenia przy pierwszym moim wej-ściu w świat istot pośrednich.Mowa ta jest tą samą.w jakiej Enochnapisał swoją księgę, dzieło, nad którym głęboko się zastanawiałam.Nareszcie Semjasa, książę egregorów, przyszedł oznajmić mi, żeczas już zacząć.Wyszłam z jaskini, roztoczyłam wkoło moją szarfę zkonstelacjami, otworzyłam księgę i głośno wymówiłam straszliwe za-klęcia, które dotychczas zaledwie odważałam się czytać po cichu.Pojmujesz dobrze, senor Alfonsie, że nie jestem w stanie opowie-dzieć ci wszystkiego, co się ze mną działo, a nawet nie mógłbyś tegozrozumieć.Dodam tylko, że nabyłam dość znacznej władzy nad du-chami i że nauczono mnie sposobów, które mi miały umożliwić zapo-znanie się z blizniętami niebieskimi.Około tego czasu brat mój do-strzegł końce nóg córek Salomona.Czekałam, dopóki słońce wejdzie wznak Blizniąt; z kolei tego dnia, czyli raczej tej nocy, wzięłam się dodzieła.Wytężyłam wszystkie siły, ażeby osiągnąć cel, nie chcąc zaśprzerywać moich działań, tak długo w noc przeciągnęłam pracę, żewreszcie owładnął mną sen, któremu nie mogłam się oprzeć.Nazajutrz, spojrzawszy w zwierciadło, spostrzegłam stojące za sobądwie ludzkie postacie.Obróciłam się, alem nic nie ujrzała; rzuciłamznowu wzrok na zwierciadło i znowu ten sam obraz mi się przedstawił.Zjawisko to wcale nie było straszne.Widziałam dwóch młodzieńców,których postać nieco przewyższała zwykły wzrost ludzki [ Pobierz całość w formacie PDF ]