[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To Czarna Katedra.- Ale nie ta, którą wydobywają - odrzekła Mali.- Czy on jest pewien? - zapytał Joe.- Czy nie popełnił błędu? - Wiedział intuicyjnie, że to zabiłoby Gilmmunga.Byłoby końcem wszystkiego i końcem ich wszystkich.Sama świadomość istnienia Czarnej Katedry, jej widok, sprawiły, że poczuł tchnienie śmierci.Jego serce zlodowaciało.Bez ładu i składu zaczął kręcić reflektorem.Jakby bał się, że nie będzie potrafił odnaleźć powrotnej drogi.- Teraz już wiesz - powiedziała Mali - dlaczego chciałam wracać.- Wracam z tobą - oznajmił.Nie chciał zostać tu dłużej.Tak jak Mali, ciągnęło go na powierzchnię, do realnego świata nad wodą.W tamtym świecie nie było nic takiego jak tutaj.i nigdy nie powinno być, pomyślał.Nie tego przecież oczekiwał.- Ruszajmy - powiedział do Mali i popłynął w górę.Z każdą sekundą był coraz dalej od przerażających głębin i tego, co w sobie kryły.- Daj mi rękę.- Odwrócił się, wyciągnął dłoń.I wówczas to zobaczył.W promieniach swej latarki zobaczył dzban.- Czy coś się stało? - zaniepokoiła się Mali, gdy przestał płynąć do góry.- Muszę zawrócić - oznajmił.- Nie pozwól się wciągnąć.Tak właśnie działa to potworne otoczenie.Płyńmy ku górze.- Wyrwała swą rękę z jego dłoni i jak strzała pomknęła w kierunku powierzchni.Kopała nogami tak, jakby chciała z siebie strząsnąć jakąś substancję, która przywarła do niej tam na dole.- Płyń sama - oświadczył Joe i zaczął opuszczać się niżej, nie spuszczając wzroku z dzbana.Cały czas kierował nań światło latarki.Dzban obrosły już trochę korale, ale większość powierzchni pozostawała odkryta.Jakby czekał na mnie, pomyślał.Jakby próbowano mnie tu ściągnąć w najlepszy z możliwych sposobów.podsuwając na przynętę coś, co uwielbiam.Mali najwidoczniej zmieniła zdanie, bo powoli opuściła się za nim w dół.- Co.- zaczęła, ale zauważyła dzban i jedynie przełknęła ślinę.- To krater - powiedział Joe.- Bardzo wielki.Rozróżniał już bijące ku niemu kolory, które wiązały go z tym miejscem mocniej niż sznury czy oplatające go wodorosty.Tonął.Pogrążał się coraz bardziej.- Co możesz mi o nim powiedzieć? - zapytała Mali.Byli już niemal na miejscu.Ramiona Joego rozwarły się, jakby działały poza jego wolą - Czy to.- To nie jest zwykła porcelana - powiedział Joe.- Wypalano ją w temperaturze powyżej pięciusetstopni.Może nawet w temperaturze tysiąca dwustu pięćdziesięciu stopni.Na szkliwie jest wiele zanieczyszczeń.- Dotknął znaleziska.Opukał je, ale korale mocno się trzymały.- To kamionka, nie porcelana - zdecydował.- Jest nieprzezroczysta.Biel glazury sprawia wrażenie, że posłużono się tlenkami metali ciężkich.Jeśli tak, to mamy do czynienia z majoliką*.Takie szkliwo generalnie nazywa się emalią puszkową.Tak jak w przypadku ceramiki z Delft - potarł powierzchnię dzbana.- Z tego co czuję, możemy mieć do czynienia z fajansem pokrytym nieprzezroczystym szkliwem.Widzisz? Wzór został wygrawerowany, odsłaniając znajdujący się pod spodem kolor.Tak jak już mówiłem, jest to krater.ale możemy się tutaj spodziewać psykterów** i amfor.Trzeba tylko zdjąć warstwy korali i zobaczyć, co jest pod spodem.- Czy to dobry dzban? - zapytała Mali.- Mnie wydaje się on wyjątkowy.Myślę, że jest bardzo piękny.Ale w opinii eksperta.- Jest wspaniały - powiedział Joe.- Czerwoną glazurę uzyskano prawdopodobnie utlenioną miedzią, robiono to w specjalnych piecach.Mamy tu też żelazo.Spójrz na tę czerń.I oczywiście pochodząca od antymonu żółć.Wspaniała żółć.- Kolor glazury jest dla mnie niezwykle ważny, pomyślał.Te żółcie, błękity.Nigdy się nie zmienię.Zupełnie jakby ktoś chciał, bym to tutaj znalazł, zastanowił się.Wciąż pocierał dzban, podziwiając go bardziej dotykiem niż wzrokiem.Błękity z tlenków miedzi, powiedział do siebie.Tylko tego brakuje znalezionemu dzbanowi.Czy to Glimmung kazał go tu położyć?Do Mali zaś powiedział:- Czy ostatnio usuwano z tego korale? To dziwne, ale nie pokrywają całego dzbana.Przez moment Mali obmacywała dzban, badając jego powierzchnię oraz powierzchnię znajdujących się pod nim korali.Równocześnie Joe przypatrywał się wzornictwu naczynia.Była na nim przedstawiona złożona scena; scena o jeszcze większym stopniu złożoności niż w przypadku stylu istoriato z Urbino.Co pokazywała? Przypatrywał się i rozmyślał.Nie był w stanie obejrzeć całego wzoru.Ależ przecież miał wprawę w wypełnianiu luk.Co to może być, pytał samego siebie.Jakaś historia, ale czego?- Nie podoba mi się ilość czerni na tym dzbanie - powiedziała Mali.- Wszystko, co jest czarne, podważa tu na dole moje poczucie bezpieczeństwa.- Odpłynęła na pewną odległość.- Czy teraz możemy już wracać? - zapytała.Była coraz bardziej spięta.- Nie zamierzam pozostawać tu dłużej i ryzykować życia dla jakiegoś przeklętego dzbana.Te rzeczy nie są aż tak ważne.- A co wykazały twoje oględziny? - zapytał Joe.- Korale zostały usunięte z części powierzchni w ciągu ostatnich sześciu miesięcy.- Odłamała jeszcze kawałek koralu, odsłaniając kolejny fragment rysunku.- Będę mogła skończyć tę robotę w kilka minut, gdy zabiorę odpowiednie narzędzia.Teraz widział więcej.Pierwsza płytka pokazywała mężczyznę siedzącego w małym, pustym pomieszczeniu.Na następnej był statek międzygwiezdny.Na trzeciej płytce znajdował się ten sam mężczyzna wyciągający z wody wielką czarną rybę.To właśnie jej czerń tak przeraziła Mali.Reszta była zasłonięta.Korale przesłaniały wzór.Ale historia miała ciąg dalszy.Wyciągnięcie ryby to nie był koniec [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl