[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Odpoczniji czuj się jak u siebie w domu.Pooglądaj sobietelewizję, jeśli masz ochotę.Zamiast iść na telewizję, kieruję się prosto dokropkowanego piekła.Mijam pokój Brandona.Dzieciak siedzi na podłodze, ubrany w piżamę wmałe piłeczki, rękawice i kije do bejsbola.Bawisię plastikowymi żołnierzykami.Wydaje się takiniewinny i szczęśliwy.To dla niego łatwizna nie zetknął się z realnym światem.Realny świat jest do bani.Na mój widok uśmiecha się szeroko. Hej, Carlos, pobawisz się żołnierzykami? Nie dziś. To może jutro?  pyta z nadzieją w głosie. Nie wiem. Co to znaczy? To znaczy, że masz mnie zapytać jutro imoże odpowiedz będzie inna. Po namyśledodaję:  Poproś siostrę, żeby się z tobą pobawiła. Już to zrobiła.Teraz twoja kolej.Moja kolej? Ten dzieciak karmi sięzłudzeniami, jeśli myśli, że w ogóle chcę się znim bawić. Wiesz co? Jutro po szkole pogram z tobą wnogę.Jak strzelisz mi chociaż jednego gola, topobawię się z tobą żołnierzykami.Dzieciak jest zaskoczony. Myślałem, że nie grasz w nogę. Skłamałem. Nie wolno kłamać. Tak, jasne.Jak podrośniesz, będziesz to robićna okrągło.Kręci głową. Raczej nie.Wybucham śmiechem. Zadzwoń, jak będziesz miał szesnaście lat.Daję słowo, że zmienisz zdanie  mówię i ruszamdo swojego pokoju.Na korytarzu spotykamKiarę.Koński ogon się poluzował i uciekła z niego większość włosów.Nie spotkałem do tejpory dziewczyny, która do tego stopnia nieprzejmuje się wyglądem. Gdzie idziesz taka wystrojona?  żartuję.Chrząka, jakby grała na zwłokę. Pobiegać. Po co? Dla ruchu.Możesz& też iść. O nie. Moja teoria mówi, że biegają tylkosztywniacy w białych kołnierzykach, którzywiększość czasu siedzą na tyłkach bez ruchu.Zaczyna odchodzić, ale wołam za nią:  Poczekaj,Kiara. Odwraca się do mnie. PowiedzTuckowi, żeby schodził mi z drogi.A tenharmonogram kąpieli&Chcę jej powiedzieć, jak się sprawy mają i ktotu rządzi.Jej ojciec może sobie narzucać zasady,których i tak nie mam zamiaru przestrzegać, alenikt, a zwłaszcza jakaś gringa, nie będzie mimówić, kiedy brać prysznic.Zakładam ręce napiersi i mówię prosto z mostu:  Nie przestrzegam harmonogramów. Ale ja prz-przestrzegam, więc się d-d-dostosuj.Odwraca się i idzie do schodów.Nie wychodzę z pokoju do samego rana, ażprofesor woła przez drzwi: Carlos, jeśli jeszcze nie wstałeś, to lepiej sięrusz.Wychodzimy za pół godziny.Gdy jego kroki się oddalają, wyczołguję się złóżka i idę do łazienki.Otwieram drzwi.Brandonszczotkuje zęby.Upaprał pastą całą  nasząumywalkę i buzię.Wygląda, jakby miałwściekliznę. Pośpiesz się, cachorro.Muszę się wysikać. Nie wiem, co to znaczy ka-ka-czo-ro-ro.Dzieciak nie zna hiszpańskiego, to pewne. To dobrze  mówię. I tak ma zostać.Opieram się o futrynę, a Brandon kończy.Słyszę, że Kiara otwiera drzwi.Wychodzi z pokoju kompletnie ubrana.O ile można tonazwać ubiorem.Włosy ma związane w końskiogon, a na sobie żółty T-shirt z napisem Adventureland , workowate brązowe spodnie itrapery.Jedno spojrzenie na mnie, a jej oczywychodzą z orbit i twarz robi się cała czerwona.Odwraca wzrok. Ha, ha, ha!  śmieje się Brandon, wskazującna moje bokserki.Opuszczam wzrok, żebysprawdzić, czy nie sterczy intymna część ciała.Kiara widziała twoje majty! Kiara widziała twojemajty!  woła śpiewnie.Kiara schodzi na dół i po kilku sekundachznika mi z oczu.Patrzę na Brandona zmrużonymi oczami. Czy ktoś ci kiedyś mówił, że czasami jesteśwkurzającym gówniarzem?Brandon zasłania usta dłonią i wciąga oddech. Powiedziałeś brzydkie słowo.W duchu przewracam oczami.Zdecydowanie muszę zacząć mówić przy tym dzieciaku pohiszpańsku.Albo pobić go jego własną bronią. Wcale nie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl