[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tak, pamiętam cię.Widzę, że dopięłaś wreszcie swego celu, że nie na darmoprzez całe życie zżerała cię ambicja.Założę się, że masz harem, prawda, żemasz? l jakież to uczucie, madame, mieć prawdziwą stadninę po tym, gdy samejbyło się kiedyś klaczą? Gdyby też Lizzie mogła to widzieć, pękłaby chybaz zazdrości.Moje wyrazy uznania.Brahma, który już przedtem zerwał się z tronu z czerwonego marmuru, stałteraz w całej swej okazałości i piorunował go wzrokiem.Za plecami bogapojawiła się ściana ognia.Dźwięk veena umilkł, jak ucięty nożem.Brahmawzniósł berło i zaczął:- Bądź gotów przyjąć klątwę.- Za co? - przerwał mu Sam.- Za to, że przeniknąłem twą tajemnicę?Jeśli mam być bogiem, czy warto się tym przejmować? Przecież inni bogowie napewno o tym wiedzą.A może jesteś zły, że dałeś się mi zwodzić? Myślałem, żebardziej będziesz cenił mój spryt, gdy udowodnię ci, żem nie w ciemię bity.Jeśliuraziłem, przepraszam.- To nie dlatego, że odgadłeś mą tajemnicę.ani z powodu twegozachowania.Przeklinam cię za to, że ze mnie kpiłeś!- Kpiłem?.- zdziwił się Sam.- Nie rozumiem.Nie zamierzałem popełnićżadnego grubiaństwa, a w dawnych czasach zawsze utrzymywaliśmy dobrestosunki.Przypomnij sobie, a przekonasz się, że nie kłamię.Dlaczego więcmiałbym teraz tracić dobrą pozycję, pozwalając sobie na niewczesne docinki?- Ponieważ zdradziłeś mi, co naprawdę myślisz, nie zastanawiając się nadwagą własnych słów.- Nie jest tak.jak mówisz, Panie.Rozmawiałem z tobą jak mężczyznaz mężczyzną o rzeczach tego rodzaju.Przykro mi, jeśli wziąłeś to za obelgę.Zakładając się, że masz harem, czułem, jak ogarnia mnie zazdrość i mogę cięzapewnić, że jeszcze dziś w nocy spróbuję się tam wśliznąć.Jeśli więc nadalchcesz przeklinać mnie tylko dlatego, że poczułeś się znienacka zaskoczony,proszę bardzo, ale musisz wiedzieć, co robisz.- po czym podniósł fajkę doust.pociągnął parę razy i skrył twarz w obłokach gęstego dymu.Brahma dłuższy czas trwał w milczeniu, wreszcie chrząknął.- Przyznaję,żem w gorącej wodzie kąpany - powiedział mocno niepewnym głosem- Przyznaję też, że jestem przewrażliwiony na punkcie mej przeszłości.Oczywiście, niejednokrotnie żartowałem z innymi mężczyznami w ten samsposób, jak ty ze mną przed chwilą.Niech więc pójdą w zapomnieniegrubiaństwa, których się dopuściłeś.Odwołuję klątwę., - westchnął, prze*wracjąc oczami.- Jedno tylko chciałbym teraz wiedzieć.chyba miałeś dośćczasu, by przyjąć moją propozycję?- Oczywiście.- W porządku - westchnął bóg z wyraźną ulgą.- Zawsze żywiłemw stosunku do ciebie jak najbardziej braterskie uczucia, Idź więc teraz i powiedzkapłanowi, że ma tu przyjść, bo chcę mu przekazać instrukcje co do twejinkarnacji.Wkrótce znowu się zobaczymy.- Tak jest, Panie Brahmo! - kiwnął głową Sam.Wyjął fajkę z ust, zerwał sięz krzesła, szybkim krokiem podszedł do półki z książkami, uruchomił mecha-nizm obrotowy i wszedł do pokoju, sprawiającego wrażenie rupieciarni.Czekałtam najwyższy kapłan świątyni.Różne myśli kłębiły mu się po głowie, lecz tymrazem pozostawił je do własnej wiadomości.Tego samego wieczoru książę odbył naradę z tymi spośród swych towarzy-szy, którzy odwiedzili mieszkających w Maharatha jego krewnych i przyjaciół,by poznać ostatnie nowiny oraz plotki, kursujące po mieście.Z rozmów tychwynikało, że w Maharatha przebywało obecnie zaledwie dziesięciu MistrzówKarmy, zamieszkujących w pałacach na wzgórzach, na południowy wschód odmiasta.Mistrzowie odbywali rutynowe obchody w podlegających im klinikach,6061pojawiali się w czytelniach i, rzecz jasna, urzędowali w Świątyniach, gdziezgłaszali się obywatele pragnący dostąpić odrodzenia.Dwór Karmy bytmasywną czarną budowlą, której wewnętrzne podwórce otaczały liczne pałace;tam mieszkał i ci, którym sąd przyznał prawo do przybrania nowych ciał, czyi i dotransferu, jak powszechnie mawiano.Strake, wraz z dwoma dworzanami, choćwyruszył skoro świt, jeszcze nie wrócił - pozostał w Dworze, by sporządzićplany fortyfikacji.Dwóch innych posłano do Shana z Irabek, któremu mieliwręczyć zaproszenie na późną kolację, połączoną z nocna hulanką.Shanz Irabek był dalekim sąsiadem Sama, który stoczył z nim trzy krwawe potyczkigraniczne, a niekiedy ruszał razern ze starcem polować na tygrysy.Jeszcze innidworzanie zostali posłani na ulicę.Kowali, gdzie mieli dopilnować, by zamówio-ne przez księcia kopie jego odznak były gotowe dokładnie na jutro rano.Oczywiście, by praca szła nieco żwawiej, Sam nie pożałował brzęczącejmonety.Shan z Irabek przybył do oberży jak go o to proszono, późnym wieczorem.Towarzyszyło mu sześciu krewnych, którzy - choć z kasty kupieckiej - uzbroilisię od stóp do głów jak prawdziwi rycerze.Widząc jednak, że gospoda jestzupełnie spokojnym miejscem, a żaden z gości nie nosi broni, odłożyli cały swójrynsztunek w kąt i usiedli za stołem, po obu stronach księcia.Shan był człowiekiem szczupłym i wysmukłym, chodzjił jednak dziewnieprzygarbiony [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl