[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Widząc bowiem, co to za człowiek, zjeżdżali się zewsząd do niego, do Bizancjum, on zaś bez chwili wahania, ba, nie posiadając się z radości, jakby uważał za niezwykłe szczęście, że może rzymskie bogactwa rzucać na pożarcie barbarzyńcom i bałwanom morskim, odsyłał ich do domu obładowanych pieniędzmi.W ten sposób barbarzyńcy z całego świata stali się panami rzymskich bogactw czy to dzięki hojnym darom cesarskim, czy też dlatego, że grabili rzymskie terytoria, sprzedawali jeńców wojennych lub brali pieniądze w zamian za rozejm.Oto jak sprawdził się sen owego człowieka, o którym przed chwilą wspomniałem.Zresztą Justynian miał wiele innych jeszcze sposobów grabienia poddanych, sposobów, dzięki którym nie od razu, lecz stopniowo zdo-148łał wszystkich pozbawić majątku.O tym, w miarę mych możliwos'ci, postaram się teraz opowiedzieć.20.Po pierwsze, cesarz mianował zazwyczaj w Bizancjum prefekta miasta, który w zamian za część rocznych dochodów z tego źródła miał wydawać kupcom zezwolenia na sprzedaż towarów w dowolnym miejscu.Ludność miasta musiała więc płacić potrójne ceny za najpotrzebniejsze rzeczy i nie miała do kogo pójść na skargę.W ogóle wynikły z tego wielkie straty, bo skoro skarb państwa otrzymywał pewną część tych dochodów, urzędnik, który nimi zarządzał, chciał się na tym bogacić, podczas gdy jego pomocnicy, którzy chętnie uprawiali ten niecny proceder, a także kupcy, korzystali z możliwości łamania prawa i bardzo dawali się we znaki kupującym; nie tylko bowiem ściągali z nich wielokrotnie wyższe ceny, ale ponadto niemiłosiernie fałszowali towary.149Po drugie, Justynian wprowadził liczne tak zwane monopole, dobrobyt poddanych oddając w pacht ludziom, którzy chcieli się tym łajdactwem zajmować.Rezultat był taki, że pobierał za te transakcje opłaty i więcej się sprawą nie zajmował, a jednocześnie tym, z którymi zawarł umowę, zostawiał pełną swobodę działania, l w ten sam niecny sposób postępował zupełnie jawnie z wszystkimi innymi urzędami.Skoro bowiem cesarz zawsze zabierał jakąś, choćby niewielką, część kradzionych pieniędzy, urzędnicy oraz ci, którym powierzano przeróżne sprawy, z tym większą bezczelnością łupili ze skóry ludzi, którzy wpadali w ich szpony, l jak gdyby nie wystarczały mu do tego celu z dawna istniejące urzędy, wymyślił dwie nowe oficjalne funkcje, chociaż dawniej wszystkimi przestępstwami zajmował się prefekt miasta.Teraz jednak, chcąc mieć jeszcze więcej donosicieli i dzięki temu jeszcze łatwiej znęcać się nad niewinnymi, Justynian mianował tych nowych urzędników.Jeden z nich, którego nazwał “pretorem plebsu", miał się rzekomo zajmować złodziejami, drugiemu zaś, zwanemu quaesitor, cesarz powierzył ściganie pederastów, tych, którzy utrzymywali niedozwolone stosunki z kobietami, a także karanie przestępstw150przeciw religii.Otóż pretor, ilekroć wykrył jakąś poważną kradzież, oddawał skradzione pieniądze Justynianowi, twierdząc, iż nie potrafi znaleźć właściciela; w ten sposób cesarz uczestniczył zawsze w najcenniejszych łupach.Quaes/tor natomiast, ukarawszy przestępcę oddawał cesarzowi tyle, ile chciał, przy czym sam się niemniej bogacił bezprawnie grabiąc cudze mienie.Pomocnicy tych dygnitarzy nigdy nie sprowadzali oskarżycieli ani nie przedstawiali świadków; przez cały ten czas nieszczęśnicy, którzy wpadli w ich ręce, byli w największej tajemnicy, bez sądu i dowodów winy, zabijani i ograbiani z majątku.Później ten zbrodniarz zlecił obu nowym urzędnikom i prefektowi miasta, by zapoznawali się z wszystkimi bez różnicy oskarżeniami, przykazując im jednocześnie, aby jeden przez drugiego starali się pokazać, który z nich potrafi w jak najkrótszym czasie zgubić jak najwięcej ludzi.Podobno jeden z nich zapytał, co będzie, jeżeli wpłynie na kogoś skarga do wszystkich trzech naraz: który ma się wtedy zająć tą sprawą? A cesarz na to: “Ten, który ubiegnie innych."Równie bezdusznie traktował nawet godność tak zwanego kwestora, którą wszyscy niemal panujący otaczali szcze-151gólną troską pragnąc, aby sprawowali ją ludzie doświadczeni, doskonale znający prawo i powszechnie znani z uczciwości w sprawach pieniężnych; byłoby przecież zgubne dla państwa, gdyby piastujący ten urząd nie posiadali doświadczenia i folgowali chciwości.Ale ten cesarz mianował najprzód na owo stanowisko Tryboniana22 (którego obyczaje zostały wystarczająco dokładnie opisane w poprzednich księgach), a gdy ten umarł, zagarnął część jego majątku, chociaż pozostał po nim syn i liczne wnuki.Następnie powierzył urząd kwestora Libijczykowi Junilusowi, który prawa nie znał nawet ze słyszenia, bo nigdy nie był adwokatem; umiał co prawda czytać po łacinie, ale greckich słów nie potrafił nawet wymawiać, ponieważ nigdy nie chodził do szkoły; zdarzało się, że jego pomocnicy wyśmiewali się z niego, kiedy usiłował powiedzieć coś po grecku.Był także niezmiernie chciwy wszelkich niegodnych zysków i bez najmniejszego wstydu sprzedawał publicznie cesarskie dokumenty; ba, nie wahał się wyciągać rękę po jeden złoty stater.Ten to człowiek ośmieszał państwo przez całe siedem lat.A kiedy i Junilus dożył końca swych dni, cesarz powołał na ten urząd Kon-stantyna, który posiadał wprawdzie152pewną wiedzę prawniczą, był jednak człowiekiem bardzo młodym, nie nawykłym do zmagań w sali sądowej, a ponadto skończonym złodziejaszkiem i nieznośnym pyszałkiem [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl