Pokrewne
- Strona Główna
- Faraon tom2 B.Prus
- Faraon tom3 B.Prus
- Faraon tom1 B.Prus
- Prus Boleslaw Lalka 9789185805365 (2)
- Prus Boleslaw Lalka 9789185805365
- Gottfried A Burger Przygody Munchausena
- Asimov Isaac Fundacja
- Chalker Jack L Swiaty Rombu Meduza Tygrys w opalach
- eBook Dictionary Of Networking ShareReactor
- Eddings Dav
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- streamer.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tylko majętne sieroty znajdują opiekunów.Panna Izabela spostrzegłszy, że ojciec stopniowo odzyskuje siły i władzę nad sobą, powstała z klęczek iusiadła na szezlongu.- Zatem, ojcze, jakąż rolę przeznaczasz temu panu? - spytała chłodno.- Rolę? powtórzył przypatrując się jej uważnie.- Rolę.doradcy.przyjaciela domu.opiekuna.Opiekuna tego mająteczku, jaki by ci pozostał.- O, pod tym względem ja go już dawniej oceniłam.Jest to człowiek energiczny i przywiązany do nas.Zresztą mniejsza z tym - dodała po chwili.- Jakże papo skończył z kamienicą?- Mówię ci jak.Aotr %7łyd dał dziewięćdziesiąt tysięcy, więc nam zostało trzydzieści.A że poczciwyWokulski będzie mi płacił od tej sumy dziesięć tysięcy.Trzydzieści trzy procent, wyobraz sobie.- Jakto trzydzieści trzy? - przerwała panna Izabela.- Dziesięć tysięcy to dziesięć procent.- Ale gdzież znowu! Dziesięć od trzydziestu to znaczy trzydzieści trzy procent.Wszakże procent znaczy:pro centum - "za sto", rozumiesz?- Nie rozumiem - odpowiedziała panna Izabela potrząsając głową.- Rozumiem, że dziesięć to znaczy dziesięć; ale.jeżeli w języku kupieckim dziesięć nazywa siętrzydzieści trzy, to niech i tak będzie.- Widzisz, że nie rozumiesz.Zaraz wyjaśniłbym ci to, ale - takim znużony, że się trochę prześpię.- Może posłać po doktora? - spytała panna Izabela podnosząc się z siedzenia.- Boże uchowaj!.-zawołał pan Tomasz i zatrząsł rękoma.- Niechbym się tylko wdał w doktorów, a z pewnością bym nieżył.Panna Izabela nie nalegała dłużej; ucałowała ojca w rękę i w czoło i poszła do swego buduaru, głębokozadumana.Niepokój trapiący ją od kilku dni: jak się skończy licytacja? opuścił ją tak, że śladu nie zostało po nim.Więc mają jeszcze dziesięć tysięcy rubli rocznie i trzydzieści tysięcy rubli gotówką?.Zatem pojadą nawystawę paryską, potem może do Szwajcarii, a na zimę znowu do Paryża.Nie!.Na zimę wrócą doWarszawy, ażeby znowu otworzyć dom.I jeżeli znajdzie się jaki majętny człowiek, niestary i niebrzydki(jak na przykład baron albo marszałek.br!.), wreszcie nie parweniusz i niegłupi.(No, głupi możesobie być; w ich towarzystwie mądrym jest tylko Ochocki, a i to dziwak!) Jeżeli znajdzie się taki epuzer- panna Izabela zdecyduje się ostatecznie."Wyborny jest papa z tym Wokulskim!" - myślała panna Izabela chodząc tam i na powrót po swoimgabinecie.Wokulski moim opiekunem!.Wokulski może być bardzo dobrym doradcą, plenipotentem, zresztąopiekunem majątku.Ale tytuł opiekuna może nosić tylko książę, zresztą nasz kuzyn i dawnyprzyjaciel rodziny."Wciąż chodziła po pokoju tam i na powrót ze skrzyżowanymi na piersiach rękoma i nagle przyszło jejna myśl: skąd ojciec tak dziś rozczulił się nad Wokulskim?.Jaką czarodziejską siłą ten człowiekpozyskawszy całe jej otoczenie obecnie zdobył już ostatnią pozycję, ojca!.Ojciec, pan Tomasz Aęcki,płakał.On, z którego oczu od śmierci matki nie stoczyła się ani jedna łza."Muszę jednak przyznać, że jest to bardzo dobry człowiek - rzekła w sobie.- Rossi nie byłby takzadowolony z Warszawy, gdyby nie troskliwość Wokulskiego.No, ależ moim opiekunem, nawet w razienieszczęścia, nie będzie.Co do majątku, owszem, niech nim rządzi; ale opiekunem!.Ojciec musi byćogromnie osłabiony, jeżeli wpadł na podobną kombinację." Około szóstej wieczorem panna Izabelabędąc w salonie usłyszała dzwonek w przedpokoju, a potem niecierpliwy głos Mikołaja:- Mówiłem: jutro przyjść, bo dziś pan chory.- Co ja zrobię, kiedy pan jak ma pieniądze, to jest chory, a jak jest zdrów, to nie ma pieniędzy?.-odpowiedział inny głos nieco zacinający z żydowska.W tej chwili rozległ się w przedpokoju szelest kobiecej sukni i wbiegła panna Florentyna mówiąc:- Cicho!.na Boga, cicho!.Niech pan Szpigelman przyjdzie jutro.Przecież pan Szpigelman wie, że sąpieniądze.- Właśnie ja dlatego dzisiaj przychodzę już trzeci raz.A jutro przyjdą inni i ja znów będę czekał.Krewuderzyła do głowy pannie Izabeli, która nie zdając sobie sprawy z tego, co robi, nagle weszła doprzedpokoju.- Co to jest?.- zapytała panny Florentyny.Mikołaj wzruszył ramionami i na palcach wyszedł do kuchni.- To ja jestem, panno hrabianko.Dawid Szpigelman - odpowiedział niewielki człowiek z czarnymzarostem i w czarnych okularach.- Ja do pana hrabiego przyszedłem na mały interes.- KochanaBelu.- odezwała się panna Florentyna chcąc wyprowadzić kuzynkę.Ale panna Izabela wyrwała się jej z rąk i zobaczywszy, że gabinet ojca jest wolny, kazała tam wejśćSzpigelmanowi.- Zastanów się, Belu, co robisz?.- upominała ją panna Florentyna.- Chcę raz dowiedzieć się prawdy - rzekła panna Izabela.Zamknęła drzwi gabinetu, siadła na fotelu i patrząc w okulary Szpigelmanowi zapytała:- Jaki interes ma pan do mego ojca?- Przepraszam pannę hrabiankę - odpowiedział przybysz kłaniając się - to jest bardzo mały interes.Jatylko chcę odebrać moje pieniądze.- Ile?- Zbierze się może z osiemset rubli.- Dostanie pan jutro.- Przepraszam pannę hrabiankę, ale ja już od pół roku co tydzień dostaję same tylko jutro, a nie widzęani procentu, ani kapitału.Panna Izabela poczuła brak oddechu i ściskanie serca.Wnet jednakże zapanowała nad sobą.- Pan wiesz, że ojciec mój odbiera trzydzieści tysięcy rubli.Prócz tego (mówiła, sama nie wiedzącdlaczego!) będziemy mieli dziesięć tysięcy rocznie.Pańska sumka przepaść nie może, chyba panrozumie.- Skąd dziesięć?.- spytał %7łyd i zuchwale podniósł głowę- Jak to skąd? - odparła oburzona.- Procent od naszego majątku.- Od trzydziestu tysięcy?.- wtrącił %7łyd z uśmiechem, myśląc, że chcą go wyprowadzić w pole.- Tak.- Przepraszam pannę hrabiankę - ironicznie odparł Szpigelman - ja dawno robię pieniędzmi, ale takiegoprocentu nigdy nie widziałem.Od trzydziestu tysięcy pan hrabia może mieć trzy tysiące, i jeszcze nabardzo niepewnej hipotece.Ale co mnie do tego.Mój interes jest, żebym ja odebrał moje pieniądze.Bo jak jutro przyjdą inni, to oni znowu będą lepsi od Dawida Szpigelmana, a jak pan hrabia resztę oddana procent, to ja będę musiał czekać rok.Panna Izabela zerwała się z fotelu.- Więc ja pana zapewniam, że jutro dostaniesz pieniądze! - zawołała patrząc na niego z pogardą.- Słowo? - spytał %7łyd delektując się w duszy jej pięknością.- Słowo daję, że jutro będziecie wszyscy spłaceni.Wszyscy, i to co do grosza!.%7łyd ukłonił się do ziemi i cofając się tyłem, opuścił gabinet.- Zobaczę, jak panna hrabianka dotrzyma słowa.- rzekł na odchodnym.Stary Mikołaj znowu był w przedpokoju i z taką gracją otworzył drzwi Szpigelmanowi, że ten już z sienizawołał:- Co się pan tak rozbijasz, panie kamerdyner?.Blada z gniewu panna Izabela biegła do sypialni ojca.Zastąpiła jej drogę panna Florentyna.- Dajże spokój, Belciu - mówiła składając ręce - ojciec taki chory.- Zapewniłam tego człowieka, że wszystkie długi będą spłacone, i muszą być spłacone [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
.Tylko majętne sieroty znajdują opiekunów.Panna Izabela spostrzegłszy, że ojciec stopniowo odzyskuje siły i władzę nad sobą, powstała z klęczek iusiadła na szezlongu.- Zatem, ojcze, jakąż rolę przeznaczasz temu panu? - spytała chłodno.- Rolę? powtórzył przypatrując się jej uważnie.- Rolę.doradcy.przyjaciela domu.opiekuna.Opiekuna tego mająteczku, jaki by ci pozostał.- O, pod tym względem ja go już dawniej oceniłam.Jest to człowiek energiczny i przywiązany do nas.Zresztą mniejsza z tym - dodała po chwili.- Jakże papo skończył z kamienicą?- Mówię ci jak.Aotr %7łyd dał dziewięćdziesiąt tysięcy, więc nam zostało trzydzieści.A że poczciwyWokulski będzie mi płacił od tej sumy dziesięć tysięcy.Trzydzieści trzy procent, wyobraz sobie.- Jakto trzydzieści trzy? - przerwała panna Izabela.- Dziesięć tysięcy to dziesięć procent.- Ale gdzież znowu! Dziesięć od trzydziestu to znaczy trzydzieści trzy procent.Wszakże procent znaczy:pro centum - "za sto", rozumiesz?- Nie rozumiem - odpowiedziała panna Izabela potrząsając głową.- Rozumiem, że dziesięć to znaczy dziesięć; ale.jeżeli w języku kupieckim dziesięć nazywa siętrzydzieści trzy, to niech i tak będzie.- Widzisz, że nie rozumiesz.Zaraz wyjaśniłbym ci to, ale - takim znużony, że się trochę prześpię.- Może posłać po doktora? - spytała panna Izabela podnosząc się z siedzenia.- Boże uchowaj!.-zawołał pan Tomasz i zatrząsł rękoma.- Niechbym się tylko wdał w doktorów, a z pewnością bym nieżył.Panna Izabela nie nalegała dłużej; ucałowała ojca w rękę i w czoło i poszła do swego buduaru, głębokozadumana.Niepokój trapiący ją od kilku dni: jak się skończy licytacja? opuścił ją tak, że śladu nie zostało po nim.Więc mają jeszcze dziesięć tysięcy rubli rocznie i trzydzieści tysięcy rubli gotówką?.Zatem pojadą nawystawę paryską, potem może do Szwajcarii, a na zimę znowu do Paryża.Nie!.Na zimę wrócą doWarszawy, ażeby znowu otworzyć dom.I jeżeli znajdzie się jaki majętny człowiek, niestary i niebrzydki(jak na przykład baron albo marszałek.br!.), wreszcie nie parweniusz i niegłupi.(No, głupi możesobie być; w ich towarzystwie mądrym jest tylko Ochocki, a i to dziwak!) Jeżeli znajdzie się taki epuzer- panna Izabela zdecyduje się ostatecznie."Wyborny jest papa z tym Wokulskim!" - myślała panna Izabela chodząc tam i na powrót po swoimgabinecie.Wokulski moim opiekunem!.Wokulski może być bardzo dobrym doradcą, plenipotentem, zresztąopiekunem majątku.Ale tytuł opiekuna może nosić tylko książę, zresztą nasz kuzyn i dawnyprzyjaciel rodziny."Wciąż chodziła po pokoju tam i na powrót ze skrzyżowanymi na piersiach rękoma i nagle przyszło jejna myśl: skąd ojciec tak dziś rozczulił się nad Wokulskim?.Jaką czarodziejską siłą ten człowiekpozyskawszy całe jej otoczenie obecnie zdobył już ostatnią pozycję, ojca!.Ojciec, pan Tomasz Aęcki,płakał.On, z którego oczu od śmierci matki nie stoczyła się ani jedna łza."Muszę jednak przyznać, że jest to bardzo dobry człowiek - rzekła w sobie.- Rossi nie byłby takzadowolony z Warszawy, gdyby nie troskliwość Wokulskiego.No, ależ moim opiekunem, nawet w razienieszczęścia, nie będzie.Co do majątku, owszem, niech nim rządzi; ale opiekunem!.Ojciec musi byćogromnie osłabiony, jeżeli wpadł na podobną kombinację." Około szóstej wieczorem panna Izabelabędąc w salonie usłyszała dzwonek w przedpokoju, a potem niecierpliwy głos Mikołaja:- Mówiłem: jutro przyjść, bo dziś pan chory.- Co ja zrobię, kiedy pan jak ma pieniądze, to jest chory, a jak jest zdrów, to nie ma pieniędzy?.-odpowiedział inny głos nieco zacinający z żydowska.W tej chwili rozległ się w przedpokoju szelest kobiecej sukni i wbiegła panna Florentyna mówiąc:- Cicho!.na Boga, cicho!.Niech pan Szpigelman przyjdzie jutro.Przecież pan Szpigelman wie, że sąpieniądze.- Właśnie ja dlatego dzisiaj przychodzę już trzeci raz.A jutro przyjdą inni i ja znów będę czekał.Krewuderzyła do głowy pannie Izabeli, która nie zdając sobie sprawy z tego, co robi, nagle weszła doprzedpokoju.- Co to jest?.- zapytała panny Florentyny.Mikołaj wzruszył ramionami i na palcach wyszedł do kuchni.- To ja jestem, panno hrabianko.Dawid Szpigelman - odpowiedział niewielki człowiek z czarnymzarostem i w czarnych okularach.- Ja do pana hrabiego przyszedłem na mały interes.- KochanaBelu.- odezwała się panna Florentyna chcąc wyprowadzić kuzynkę.Ale panna Izabela wyrwała się jej z rąk i zobaczywszy, że gabinet ojca jest wolny, kazała tam wejśćSzpigelmanowi.- Zastanów się, Belu, co robisz?.- upominała ją panna Florentyna.- Chcę raz dowiedzieć się prawdy - rzekła panna Izabela.Zamknęła drzwi gabinetu, siadła na fotelu i patrząc w okulary Szpigelmanowi zapytała:- Jaki interes ma pan do mego ojca?- Przepraszam pannę hrabiankę - odpowiedział przybysz kłaniając się - to jest bardzo mały interes.Jatylko chcę odebrać moje pieniądze.- Ile?- Zbierze się może z osiemset rubli.- Dostanie pan jutro.- Przepraszam pannę hrabiankę, ale ja już od pół roku co tydzień dostaję same tylko jutro, a nie widzęani procentu, ani kapitału.Panna Izabela poczuła brak oddechu i ściskanie serca.Wnet jednakże zapanowała nad sobą.- Pan wiesz, że ojciec mój odbiera trzydzieści tysięcy rubli.Prócz tego (mówiła, sama nie wiedzącdlaczego!) będziemy mieli dziesięć tysięcy rocznie.Pańska sumka przepaść nie może, chyba panrozumie.- Skąd dziesięć?.- spytał %7łyd i zuchwale podniósł głowę- Jak to skąd? - odparła oburzona.- Procent od naszego majątku.- Od trzydziestu tysięcy?.- wtrącił %7łyd z uśmiechem, myśląc, że chcą go wyprowadzić w pole.- Tak.- Przepraszam pannę hrabiankę - ironicznie odparł Szpigelman - ja dawno robię pieniędzmi, ale takiegoprocentu nigdy nie widziałem.Od trzydziestu tysięcy pan hrabia może mieć trzy tysiące, i jeszcze nabardzo niepewnej hipotece.Ale co mnie do tego.Mój interes jest, żebym ja odebrał moje pieniądze.Bo jak jutro przyjdą inni, to oni znowu będą lepsi od Dawida Szpigelmana, a jak pan hrabia resztę oddana procent, to ja będę musiał czekać rok.Panna Izabela zerwała się z fotelu.- Więc ja pana zapewniam, że jutro dostaniesz pieniądze! - zawołała patrząc na niego z pogardą.- Słowo? - spytał %7łyd delektując się w duszy jej pięknością.- Słowo daję, że jutro będziecie wszyscy spłaceni.Wszyscy, i to co do grosza!.%7łyd ukłonił się do ziemi i cofając się tyłem, opuścił gabinet.- Zobaczę, jak panna hrabianka dotrzyma słowa.- rzekł na odchodnym.Stary Mikołaj znowu był w przedpokoju i z taką gracją otworzył drzwi Szpigelmanowi, że ten już z sienizawołał:- Co się pan tak rozbijasz, panie kamerdyner?.Blada z gniewu panna Izabela biegła do sypialni ojca.Zastąpiła jej drogę panna Florentyna.- Dajże spokój, Belciu - mówiła składając ręce - ojciec taki chory.- Zapewniłam tego człowieka, że wszystkie długi będą spłacone, i muszą być spłacone [ Pobierz całość w formacie PDF ]