Pokrewne
- Strona Główna
- Roberts Nora Marzenia 01 Smiale marzenia
- Roberts Nora Marzenia 02 Odnalezione marzenia
- Robert Pozen Too Big to Save How to Fix the U.S. Financial System (2009)
- Nora Roberts Czas niepamięci [Księżniczka i tajny agent] DZIEDZICTWO 01
- Zen and the Heart of Psychotherapy by Robert Rosenbaum PhD 1st Edn
- Nora Roberts Goœcinne występy [Ksišżę i artystka] DZIEDZICTWO 02
- Zelazny Roger & Sheckley Robert Przyniescie mi glowe ksiecia
- Robert Cialdini Wywieranie wplywu na ludzi. Teoria i praktyka
- Robert Dallek Lyndon B. Johnson, Portrait of a President (2004)
- Robert A. Heinlein Daleki Patrol
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- oh-seriously.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To wÅ‚aÅ›nie pró-bowaÅ‚ zrobić, kiedyÅ›my odpÅ‚ynÄ™li z Markizów, i dopiero podejrzeniageneraÅ‚a zmusiÅ‚y go do skrÄ™cenia z powrotem na poÅ‚udnie; dlatego teżupÅ‚ynÄ™liÅ›my Wyspy Salomona caÅ‚kiem dookoÅ‚a i zamiast trafić na nie,trafiliÅ›my tutaj.NapeÅ‚niÅ‚em mu znowu kubek, choć żal mi byÅ‚o zmarnowanegotrunku.- Ależ, don Tomasie - zaprotestowaÅ‚em Å‚agodnie - nie zapominaj, żenasze przybycie tu ma na celu dobro krajowców.Król kazaÅ‚ nam spacy-fikować ich i nawrócić, i wydaje mi siÄ™, że powinniÅ›my go usÅ‚uchać.Jeżeli nie odeÅ›le siÄ™ Pedra Fernandeza - a jest to jedyny czÅ‚owiek zdol-ny do wypeÅ‚nienia tej misji - jakże siÄ™ wicekról kiedykolwiek dowie onaszym ciężkim poÅ‚ożeniu i jak nam pomoże wykonywać dalej naszezadanie?Twarz mu poczerwieniaÅ‚a jak rozżarzony wÄ™giel.- Dobro krajowców! - wykrztusiÅ‚.- Tych goÅ‚ych czarnych półgłów-ków! Jakże ich można nawrócić? Sam siebie oszukujesz.Ludzie, którzyraz jedli czÅ‚owiecze miÄ™so, sÄ… po trzykroć potÄ™pieni i na wieki odciÄ™ciod Eucharystii; wynaturzony gust pozostaje im na zawsze.Jak w pieÅ›nio Å›wiÄ™tym Jerzym: Tacy byli, tacy sÄ…, tacy zawsze muszÄ… być! Anawet gdyby tak nie byÅ‚o, dlaczego, na Chrystusa, mielibyÅ›my skazy-wać siÄ™ na Å›mierć dla ich zbawienia?- Miarkuj siÄ™, przyjacielu - powiedziaÅ‚em trochÄ™ ostro.-KażdychrzeÅ›cijanin, który przywiedzie choćby jednÄ… duszÄ™ do chrzcielnicy,powinien uważać siÄ™ za szczęśliwego; a wielu spoÅ›ród tych Indian274objawia silnÄ… skÅ‚onność do cnoty.choćby stary Malope.- Co, Malope? Malope? ChciaÅ‚bym napakować sobie do brzucha ty-le dobrych befsztyków, ile ten chytry stary wilk nażarÅ‚ siÄ™ caÅ‚ych ludzi!PrzyÅ‚ożyÅ‚ sobie flaszkÄ™ do ust nie pytajÄ…c nawet o pozwolenie iopróżniÅ‚ jÄ… do dna.Po jego wyjÅ›ciu siedziaÅ‚em i namyÅ›laÅ‚em siÄ™, czypowtórzyć jego sÅ‚owa generaÅ‚owi.ZastosowaÅ‚em siÄ™ Å›ciÅ›le do otrzyma-nych instrukcji i straciÅ‚em na tym prawie kwartÄ™ okowity.Postanowi-Å‚em powiedzieć o tym tylko Pedrowi Fernandezowi, który wÅ‚aÅ›niewszedÅ‚ do kajuty.WysÅ‚uchaÅ‚ mnie spokojnie, lecz zdziwiÅ‚ siÄ™ zarówno tym, że generaÅ‚nie powiadomiÅ‚ go dotÄ…d o swych zamiarach, jak również tym, że by-Å‚em na tyle niedyskretny, by wyjawić je olbrzymiemu chorążemu, zna-nemu z gadatliwoÅ›ci.- Podejrzewasz mnie o niedyskrecjÄ™? - spytaÅ‚em dotkniÄ™ty w swojejdumie.- Daruj, nie zrozumiaÅ‚em.Ale jaki cel może mieć generaÅ‚ w rozpo-wszechnianiu tej wiadomoÅ›ci? Nie moglibyÅ›my w żaden sposób odbyćtej podróży, wie o tym doskonale.- UmysÅ‚ don Alwara to istny labirynt - powiedziaÅ‚em - i czasem,skrÄ™ciwszy o jeden raz za dużo w prawo lub w lewo, generaÅ‚ gubi siÄ™ wjego mrocznych korytarzach i dochodzi do dziwnych decyzji.KiwnÄ…Å‚ gÅ‚owÄ… potakujÄ…co.- Paskudna sprawa, Andresie Serrano, i Bóg jeden wie, czym siÄ™skoÅ„czy.Ale skoro daÅ‚em siÄ™ zachwiać w swoim postanowieniu wtedyw Paicie, kiedy już siÄ™ pożegnaÅ‚em, muszÄ™ teraz ponosić konsekwencje.Przyznam jednak, że gdyby tÄ… scena miaÅ‚a siÄ™ rozegrać na nowo i gdy-bym wiedziaÅ‚ naprzód o wszystkim, co siÄ™ zdarzyÅ‚o od tej pory, wahaÅ‚-bym siÄ™ dalej, czy powtórzyć swój bÅ‚Ä…d, czy nie.Ostatnio doña Izabelatak Å‚agodnie i miÅ‚oÅ›ciwie speÅ‚nia rolÄ™ mego anioÅ‚a-stróża, że byÅ‚oby zmojej strony podÅ‚Ä… niewdziÄ™cznoÅ›ciÄ… żaÅ‚ować, iż jestem tutaj, aby jejsÅ‚użyć.275Zlepy byÅ‚ na wszystkie jej wady i knowania, a ja nie miaÅ‚em sercarozwiać jego zÅ‚udzeÅ„.Pózniej tegoż wieczoru don Alwar powiedziaÅ‚ Pedrowi Fernan-dezowi o ostrzeżeniu, które, jak twierdziÅ‚, dopiero co otrzymaÅ‚ od ko-goÅ› życzliwego: że kapitan pewnego okrÄ™tu - nie może wyjawić, które-go - zamyÅ›la pewnej ciemnej nocy rozwinąć żagle i chce nas opuÅ›cić.Aby jednak nikt nie mógÅ‚ pomyÅ›leć, że podejrzewa siÄ™ kogoÅ› szczegól-nego, należy zdjąć wszystkie żagle, tak z okrÄ™tu flagowego, jak zmniejszych statków, przewiezć je na brzeg i umieÅ›cić w wartowni.Ponieważ don Alwar nie wspomniaÅ‚ o piÅ›mie do wicekróla, PedroFernandez wywnioskowaÅ‚, że ktoÅ› podsÅ‚uchaÅ‚, co mówiÅ‚ po pijanemuchorąży, i doniósÅ‚ o tym generaÅ‚owi, i że teraz on, główny nawigator, anie kapitan Corzo ani kapitan Leyva, jest przedmiotem podejrzeÅ„.- Wedle rozkazu, ekscelencjo - odrzekÅ‚ i spojrzaÅ‚ na doniÄ™ IzabelÄ™,która posÅ‚aÅ‚a mu ukradkiem uÅ›miech peÅ‚en współczucia.Prawda zaÅ›byÅ‚a taka, że ponieważ mąż nie zasiÄ™gnÄ…Å‚ byÅ‚ jej rady w sprawie pismado wicekróla, doña Izabela udaÅ‚a teraz przed nim, że powÄ…tpiewa olojalnoÅ›ci Pedra Fernandeza.Przez ten podstÄ™p chciaÅ‚a osiÄ…gnąć po-dwójny cel: zamaskować swojÄ… namiÄ™tność do głównego nawigatora izatrzymać go przy sobie.Nie wiem, co jeszcze powiedziaÅ‚a; teraz, gdyw dążeniach do uÅ›miercenia puÅ‚kownika hamowaÅ‚a jÄ… obawa przedutratÄ… dobrej opinii w oczach Pedra Fernandeza, nikt już poÅ‚apać siÄ™ niemógÅ‚ w jej kÅ‚amstwach, tak byÅ‚y liczne i krÄ™te.Ona to jednak ukarto-waÅ‚a scenÄ™ w obozowisku, która miaÅ‚a wstrzÄ…snąć don Alwarem i prze-razić go tak, aby na koniec wywarÅ‚ doraznÄ… zemstÄ™ na jej wrogu.Na skutek jej nalegaÅ„ udaÅ‚ siÄ™ nastÄ™pnego ranka na brzeg, aby przy-wrócić porzÄ…dek.Ledwie wszedÅ‚ w bramÄ™ obozowÄ…, wszyscy trzej Bar-retowie wybiegli na jego spotkanie ze szpadami w rÄ™ku.- Cóż to znaczy, bracia? - spytaÅ‚ zatrwożony.276- Cóż by, jeÅ›li nie wojnÄ™? - odpowiedziaÅ‚ don Lorenzo.- Przecież zapewniano mnie, że krajowcy sÄ… już na najlepszej dro-dze do spacyfikowania.- I owszem; te czarne kudÅ‚ate jagniÄ™ta bojÄ… siÄ™ teraz nawet beknąć,ale wojna toczy siÄ™ po naszej stronie palisady.Nasze życie jest w nie-bezpieczeÅ„stwie.- WytÅ‚umacz siÄ™ jaÅ›niej, proszÄ™!- Nie tu, gdzie mogÄ… mnie usÅ‚yszeć żoÅ‚nierze.Wypytaj puÅ‚kownika,nie mnie; wÅ‚aÅ›nie tu idzie.On nigdy nie dba o to, co mówi, do kogomówi ani przy kim mówi.NadszedÅ‚ wolnym kroczkiem puÅ‚kownik i pozdrawiajÄ…c serdeczniedon Alwara, wspaniaÅ‚ym gestem zamiótÅ‚ przed nim kapeluszem.- Witaj, ekscelencjo! - powiedziaÅ‚.- Dobrze, że raczyÅ‚eÅ› wreszcieodwiedzić swoje miasto-niemowlÄ™, które, choć roÅ›nie szybko i zdrowo,ma nieskoÅ„czone kÅ‚opoty z zÄ…bkowaniem.- Jak sÅ‚yszÄ™, twoi dowódcy kompanii mówiÄ… nawet o wojnie do-mowej.- Aha! To tak siÄ™ rzeczy majÄ…? - RÄ™ka jego pomknęła do rÄ™kojeÅ›ciszpady, gotowa dobyć jej w mgnieniu oka.- A wiÄ™c wiedz, że znamtrzech Å‚otrów, trzech przeklÄ™tych donosicieli i Å‚garzy, którzy chcÄ… zmu-sić mnie do pokłócenia siÄ™ z tobÄ…; i na rany Boga, nie Å›cierpiÄ™ ich dÅ‚u-żej! ProszÄ™ ciÄ™, ekscelencjo, pozwól siÄ™ ostrzec, że jeÅ›li nie zdoÅ‚aszalbo nie zechcesz ich ukrócić, pewnego piÄ™knego dnia znajdzie ich ktoÅ›wiszÄ…cych rzÄ™dem na gaÅ‚Ä™zi, z sinymi twarzami i wywalonymi jÄ™zyka-mi.- O kimże mówisz, przyjacielu? - spytaÅ‚ don Alwar udajÄ…c zdziwie-nie [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
.To wÅ‚aÅ›nie pró-bowaÅ‚ zrobić, kiedyÅ›my odpÅ‚ynÄ™li z Markizów, i dopiero podejrzeniageneraÅ‚a zmusiÅ‚y go do skrÄ™cenia z powrotem na poÅ‚udnie; dlatego teżupÅ‚ynÄ™liÅ›my Wyspy Salomona caÅ‚kiem dookoÅ‚a i zamiast trafić na nie,trafiliÅ›my tutaj.NapeÅ‚niÅ‚em mu znowu kubek, choć żal mi byÅ‚o zmarnowanegotrunku.- Ależ, don Tomasie - zaprotestowaÅ‚em Å‚agodnie - nie zapominaj, żenasze przybycie tu ma na celu dobro krajowców.Król kazaÅ‚ nam spacy-fikować ich i nawrócić, i wydaje mi siÄ™, że powinniÅ›my go usÅ‚uchać.Jeżeli nie odeÅ›le siÄ™ Pedra Fernandeza - a jest to jedyny czÅ‚owiek zdol-ny do wypeÅ‚nienia tej misji - jakże siÄ™ wicekról kiedykolwiek dowie onaszym ciężkim poÅ‚ożeniu i jak nam pomoże wykonywać dalej naszezadanie?Twarz mu poczerwieniaÅ‚a jak rozżarzony wÄ™giel.- Dobro krajowców! - wykrztusiÅ‚.- Tych goÅ‚ych czarnych półgłów-ków! Jakże ich można nawrócić? Sam siebie oszukujesz.Ludzie, którzyraz jedli czÅ‚owiecze miÄ™so, sÄ… po trzykroć potÄ™pieni i na wieki odciÄ™ciod Eucharystii; wynaturzony gust pozostaje im na zawsze.Jak w pieÅ›nio Å›wiÄ™tym Jerzym: Tacy byli, tacy sÄ…, tacy zawsze muszÄ… być! Anawet gdyby tak nie byÅ‚o, dlaczego, na Chrystusa, mielibyÅ›my skazy-wać siÄ™ na Å›mierć dla ich zbawienia?- Miarkuj siÄ™, przyjacielu - powiedziaÅ‚em trochÄ™ ostro.-KażdychrzeÅ›cijanin, który przywiedzie choćby jednÄ… duszÄ™ do chrzcielnicy,powinien uważać siÄ™ za szczęśliwego; a wielu spoÅ›ród tych Indian274objawia silnÄ… skÅ‚onność do cnoty.choćby stary Malope.- Co, Malope? Malope? ChciaÅ‚bym napakować sobie do brzucha ty-le dobrych befsztyków, ile ten chytry stary wilk nażarÅ‚ siÄ™ caÅ‚ych ludzi!PrzyÅ‚ożyÅ‚ sobie flaszkÄ™ do ust nie pytajÄ…c nawet o pozwolenie iopróżniÅ‚ jÄ… do dna.Po jego wyjÅ›ciu siedziaÅ‚em i namyÅ›laÅ‚em siÄ™, czypowtórzyć jego sÅ‚owa generaÅ‚owi.ZastosowaÅ‚em siÄ™ Å›ciÅ›le do otrzyma-nych instrukcji i straciÅ‚em na tym prawie kwartÄ™ okowity.Postanowi-Å‚em powiedzieć o tym tylko Pedrowi Fernandezowi, który wÅ‚aÅ›niewszedÅ‚ do kajuty.WysÅ‚uchaÅ‚ mnie spokojnie, lecz zdziwiÅ‚ siÄ™ zarówno tym, że generaÅ‚nie powiadomiÅ‚ go dotÄ…d o swych zamiarach, jak również tym, że by-Å‚em na tyle niedyskretny, by wyjawić je olbrzymiemu chorążemu, zna-nemu z gadatliwoÅ›ci.- Podejrzewasz mnie o niedyskrecjÄ™? - spytaÅ‚em dotkniÄ™ty w swojejdumie.- Daruj, nie zrozumiaÅ‚em.Ale jaki cel może mieć generaÅ‚ w rozpo-wszechnianiu tej wiadomoÅ›ci? Nie moglibyÅ›my w żaden sposób odbyćtej podróży, wie o tym doskonale.- UmysÅ‚ don Alwara to istny labirynt - powiedziaÅ‚em - i czasem,skrÄ™ciwszy o jeden raz za dużo w prawo lub w lewo, generaÅ‚ gubi siÄ™ wjego mrocznych korytarzach i dochodzi do dziwnych decyzji.KiwnÄ…Å‚ gÅ‚owÄ… potakujÄ…co.- Paskudna sprawa, Andresie Serrano, i Bóg jeden wie, czym siÄ™skoÅ„czy.Ale skoro daÅ‚em siÄ™ zachwiać w swoim postanowieniu wtedyw Paicie, kiedy już siÄ™ pożegnaÅ‚em, muszÄ™ teraz ponosić konsekwencje.Przyznam jednak, że gdyby tÄ… scena miaÅ‚a siÄ™ rozegrać na nowo i gdy-bym wiedziaÅ‚ naprzód o wszystkim, co siÄ™ zdarzyÅ‚o od tej pory, wahaÅ‚-bym siÄ™ dalej, czy powtórzyć swój bÅ‚Ä…d, czy nie.Ostatnio doña Izabelatak Å‚agodnie i miÅ‚oÅ›ciwie speÅ‚nia rolÄ™ mego anioÅ‚a-stróża, że byÅ‚oby zmojej strony podÅ‚Ä… niewdziÄ™cznoÅ›ciÄ… żaÅ‚ować, iż jestem tutaj, aby jejsÅ‚użyć.275Zlepy byÅ‚ na wszystkie jej wady i knowania, a ja nie miaÅ‚em sercarozwiać jego zÅ‚udzeÅ„.Pózniej tegoż wieczoru don Alwar powiedziaÅ‚ Pedrowi Fernan-dezowi o ostrzeżeniu, które, jak twierdziÅ‚, dopiero co otrzymaÅ‚ od ko-goÅ› życzliwego: że kapitan pewnego okrÄ™tu - nie może wyjawić, które-go - zamyÅ›la pewnej ciemnej nocy rozwinąć żagle i chce nas opuÅ›cić.Aby jednak nikt nie mógÅ‚ pomyÅ›leć, że podejrzewa siÄ™ kogoÅ› szczegól-nego, należy zdjąć wszystkie żagle, tak z okrÄ™tu flagowego, jak zmniejszych statków, przewiezć je na brzeg i umieÅ›cić w wartowni.Ponieważ don Alwar nie wspomniaÅ‚ o piÅ›mie do wicekróla, PedroFernandez wywnioskowaÅ‚, że ktoÅ› podsÅ‚uchaÅ‚, co mówiÅ‚ po pijanemuchorąży, i doniósÅ‚ o tym generaÅ‚owi, i że teraz on, główny nawigator, anie kapitan Corzo ani kapitan Leyva, jest przedmiotem podejrzeÅ„.- Wedle rozkazu, ekscelencjo - odrzekÅ‚ i spojrzaÅ‚ na doniÄ™ IzabelÄ™,która posÅ‚aÅ‚a mu ukradkiem uÅ›miech peÅ‚en współczucia.Prawda zaÅ›byÅ‚a taka, że ponieważ mąż nie zasiÄ™gnÄ…Å‚ byÅ‚ jej rady w sprawie pismado wicekróla, doña Izabela udaÅ‚a teraz przed nim, że powÄ…tpiewa olojalnoÅ›ci Pedra Fernandeza.Przez ten podstÄ™p chciaÅ‚a osiÄ…gnąć po-dwójny cel: zamaskować swojÄ… namiÄ™tność do głównego nawigatora izatrzymać go przy sobie.Nie wiem, co jeszcze powiedziaÅ‚a; teraz, gdyw dążeniach do uÅ›miercenia puÅ‚kownika hamowaÅ‚a jÄ… obawa przedutratÄ… dobrej opinii w oczach Pedra Fernandeza, nikt już poÅ‚apać siÄ™ niemógÅ‚ w jej kÅ‚amstwach, tak byÅ‚y liczne i krÄ™te.Ona to jednak ukarto-waÅ‚a scenÄ™ w obozowisku, która miaÅ‚a wstrzÄ…snąć don Alwarem i prze-razić go tak, aby na koniec wywarÅ‚ doraznÄ… zemstÄ™ na jej wrogu.Na skutek jej nalegaÅ„ udaÅ‚ siÄ™ nastÄ™pnego ranka na brzeg, aby przy-wrócić porzÄ…dek.Ledwie wszedÅ‚ w bramÄ™ obozowÄ…, wszyscy trzej Bar-retowie wybiegli na jego spotkanie ze szpadami w rÄ™ku.- Cóż to znaczy, bracia? - spytaÅ‚ zatrwożony.276- Cóż by, jeÅ›li nie wojnÄ™? - odpowiedziaÅ‚ don Lorenzo.- Przecież zapewniano mnie, że krajowcy sÄ… już na najlepszej dro-dze do spacyfikowania.- I owszem; te czarne kudÅ‚ate jagniÄ™ta bojÄ… siÄ™ teraz nawet beknąć,ale wojna toczy siÄ™ po naszej stronie palisady.Nasze życie jest w nie-bezpieczeÅ„stwie.- WytÅ‚umacz siÄ™ jaÅ›niej, proszÄ™!- Nie tu, gdzie mogÄ… mnie usÅ‚yszeć żoÅ‚nierze.Wypytaj puÅ‚kownika,nie mnie; wÅ‚aÅ›nie tu idzie.On nigdy nie dba o to, co mówi, do kogomówi ani przy kim mówi.NadszedÅ‚ wolnym kroczkiem puÅ‚kownik i pozdrawiajÄ…c serdeczniedon Alwara, wspaniaÅ‚ym gestem zamiótÅ‚ przed nim kapeluszem.- Witaj, ekscelencjo! - powiedziaÅ‚.- Dobrze, że raczyÅ‚eÅ› wreszcieodwiedzić swoje miasto-niemowlÄ™, które, choć roÅ›nie szybko i zdrowo,ma nieskoÅ„czone kÅ‚opoty z zÄ…bkowaniem.- Jak sÅ‚yszÄ™, twoi dowódcy kompanii mówiÄ… nawet o wojnie do-mowej.- Aha! To tak siÄ™ rzeczy majÄ…? - RÄ™ka jego pomknęła do rÄ™kojeÅ›ciszpady, gotowa dobyć jej w mgnieniu oka.- A wiÄ™c wiedz, że znamtrzech Å‚otrów, trzech przeklÄ™tych donosicieli i Å‚garzy, którzy chcÄ… zmu-sić mnie do pokłócenia siÄ™ z tobÄ…; i na rany Boga, nie Å›cierpiÄ™ ich dÅ‚u-żej! ProszÄ™ ciÄ™, ekscelencjo, pozwól siÄ™ ostrzec, że jeÅ›li nie zdoÅ‚aszalbo nie zechcesz ich ukrócić, pewnego piÄ™knego dnia znajdzie ich ktoÅ›wiszÄ…cych rzÄ™dem na gaÅ‚Ä™zi, z sinymi twarzami i wywalonymi jÄ™zyka-mi.- O kimże mówisz, przyjacielu? - spytaÅ‚ don Alwar udajÄ…c zdziwie-nie [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]