[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Widząc je teraz i pamiętając o tym, potrafiła może troszeczkę lepiej ją zrozumieć.Nie dziwota, że ta kobieta oczekiwała, iż cały świat ugnie przed nią kark, wychowano ją bowiem w taki sposób, w miejscu takim jak to.Elayne, która przez to, że używała ter'angreala, wyglądała niby blade odbicie samej siebie, zachowywała się dziwnie ci­cho, gdy znajdowały się w pałacu.Ale później Nynaeve także zamilkła, kiedy trafiły do Poła Emonda.Po pierwsze dlatego, że wioska była większa, niźli ją zapamiętała, więcej było do­mów krytych strzechą i, sądząc z wznoszących się wokół drew­nianych konstrukcji, stawiano kolejne.Tuż za wioską ktoś budował naprawdę wielki dom, z trzema szerokimi piętrami, a na Łące stał wysoki na pięć kroków cokół, którego całą powierz­chnię pokrywały imiona.Wiele rozpoznała: głównie były to imiona ludzi z Dwu Rzek.Po obu stronach cokołu stały maszty: na jednym wisiał sztandar z czerwonym łbem wilka, na drugim powiewał czerwony orzeł.Wyglądało, że wszystko ma się jak najlepiej, że wszyscy muszą wieść dostatnie, pełne zadowole­nia życie - przynajmniej tak myślała, choć wokół nie było widać ludzi - ale nie miało to najmniejszego sensu.Cóż, na Światłość, znaczą te sztandary? I kto może budować sobie taki wielki dom?Przeniosły się do Białej Wieży, do gabinetu Elaidy.Od czasu ich ostatniej wizyty nic się tutaj nie zmieniło, wyjąwszy to, że w półokręgu przed biurkiem stało obecnie tylko pół tuzina stoł­ków.I zniknął tryptyk przedstawiający losy Bonwhin.Wizeru­nek Randa pozostał, ale w poprzek jego twarzy biegła niezbyt dobrze zatarta smuga, jakby ktoś czymś w niego rzucił.Przejrzały dokumenty schowane w lakierowanej szkatułce z wiekiem zdobionym w złote jastrzębie oraz papiery znajdu­jące się na stole Opiekunki w przedpokoju.Dokumenty i listy zmieniały się na ich oczach, jednak trochę się z nich dowie­działy.Elaida wiedziała, że Rand przeszedł Mur Smoka i jest w Cairhien, ale na temat tego, co zamierza zrobić z całą sytu­acją, nie było żadnej wskazówki.Gniewne żądanie, by wszy­stkie Aes Sedai natychmiast wracały do Wieży, chyba że mają odrębne rozkazy własnoręcznie przez nią wydane.Elaida zda­wała się złościć mnóstwem rzeczy, tym, że tak niewiele sióstr wróciło po tym, jak ogłosiła amnestię, że siatki szpiegowskie w Tarabon w większej części wciąż milczą, że Pedron Niall dalej ściąga Białe Płaszcze z powrotem do Amadicii, ona zaś nie ma pojęcia dlaczego, że Davrama Bashere'a dalej nigdzie nie można znaleźć, pomimo iż towarzyszy mu armia.Wście­kłość przepełniała każdy z dokumentów, pod którym widniała jej pieczęć.Żaden jednak nie miał dla nich szczególnego zna­czenia i nie na wiele mógł się przydać, wyjąwszy być może ten dotyczący Białych Płaszczy.Chociaż, dopóki znajdowały się na "Rzecznym Wężu", nie powinny oczekiwać z ich strony żadnych kłopotów.Kiedy wróciły do swych ciał płynących wciąż na statku, Elayne w milczeniu wstała z krzesła i schowała krąg do szka­tułki.Nie zastanawiając się, Nynaeve wstała również i pomogła jej zdjąć sukienkę.Birgitte także podniosła się, kiedy razem wpełzły do łóżka w bieliźnie; zamierzała spać na pokładzie, tuż przy szczycie drabiny - tak im oznajmiła.Elayne przeniosła, by zgasić płomień lampy.Przez czas jakiś leżały w ciemnościach, po czym powiedziała:- Pałac wydawał się taki.pusty, Nynaeve.Czuło się w nim pustkę.Nynaeve nie miała pojęcia, jak niby inaczej miałoby wy­glądać dowolne miejsce w Tel'aran'rhiod.- To pewnie przez ten ter'angreal, którego używałaś.Tak wyglądałaś, jakbyś zaraz, miała się rozpłynąć w powietrzu.- Cóż, we własnych oczach wyglądałam zupełnie dobrze.- W głosie Elayne pobrzmiewał jednak jedynie leciutki ślad urazy, więc tylko ułożyły się wygodniej i postarały zasnąć.Nynaeve dokładnie pamiętała łokcie tamtej, ale nawet myśl o nich nie potrafiła zepsuć jej dobrego nastroju, tudzież ciche narzekania Elayne na jej rzekomo zimne stopy.Zrobiła to.Być może zapomnieć o swoim strachu nie oznacza tego samego, co nie bać się, ale wróciła jednak do Świata Snów.Może pew­nego dnia znowu na tyle odzyska spokój, by się w ogóle nie bać.Kiedy już zaczęła, łatwiej było ciągnąć to dalej, niż prze­stać.Każdej nocy, po tym jak pierwszy raz odwiedziły Tel'aran'rhiod, zawsze udawała-się do Wieży, by przekonać się, czy nie zdobędzie jakichś użytecznych informacji [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl