Pokrewne
- Strona Główna
- Roberts Nora Marzenia 01 Smiale marzenia
- Roberts Nora Marzenia 02 Odnalezione marzenia
- Robert Pozen Too Big to Save How to Fix the U.S. Financial System (2009)
- Nora Roberts Czas niepamięci [Księżniczka i tajny agent] DZIEDZICTWO 01
- Zen and the Heart of Psychotherapy by Robert Rosenbaum PhD 1st Edn
- Nora Roberts Gocinne występy [Ksišżę i artystka] DZIEDZICTWO 02
- Zelazny Roger & Sheckley Robert Przyniescie mi glowe ksiecia
- Robert Cialdini Wywieranie wplywu na ludzi. Teoria i praktyka
- Robert Dallek Lyndon B. Johnson, Portrait of a President (2004)
- Kiernan Caitlin R Tonaca dziewczyna
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- aniadka.keep
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Widząc je teraz i pamiętając o tym, potrafiła może troszeczkę lepiej ją zrozumieć.Nie dziwota, że ta kobieta oczekiwała, iż cały świat ugnie przed nią kark, wychowano ją bowiem w taki sposób, w miejscu takim jak to.Elayne, która przez to, że używała ter'angreala, wyglądała niby blade odbicie samej siebie, zachowywała się dziwnie cicho, gdy znajdowały się w pałacu.Ale później Nynaeve także zamilkła, kiedy trafiły do Poła Emonda.Po pierwsze dlatego, że wioska była większa, niźli ją zapamiętała, więcej było domów krytych strzechą i, sądząc z wznoszących się wokół drewnianych konstrukcji, stawiano kolejne.Tuż za wioską ktoś budował naprawdę wielki dom, z trzema szerokimi piętrami, a na Łące stał wysoki na pięć kroków cokół, którego całą powierzchnię pokrywały imiona.Wiele rozpoznała: głównie były to imiona ludzi z Dwu Rzek.Po obu stronach cokołu stały maszty: na jednym wisiał sztandar z czerwonym łbem wilka, na drugim powiewał czerwony orzeł.Wyglądało, że wszystko ma się jak najlepiej, że wszyscy muszą wieść dostatnie, pełne zadowolenia życie - przynajmniej tak myślała, choć wokół nie było widać ludzi - ale nie miało to najmniejszego sensu.Cóż, na Światłość, znaczą te sztandary? I kto może budować sobie taki wielki dom?Przeniosły się do Białej Wieży, do gabinetu Elaidy.Od czasu ich ostatniej wizyty nic się tutaj nie zmieniło, wyjąwszy to, że w półokręgu przed biurkiem stało obecnie tylko pół tuzina stołków.I zniknął tryptyk przedstawiający losy Bonwhin.Wizerunek Randa pozostał, ale w poprzek jego twarzy biegła niezbyt dobrze zatarta smuga, jakby ktoś czymś w niego rzucił.Przejrzały dokumenty schowane w lakierowanej szkatułce z wiekiem zdobionym w złote jastrzębie oraz papiery znajdujące się na stole Opiekunki w przedpokoju.Dokumenty i listy zmieniały się na ich oczach, jednak trochę się z nich dowiedziały.Elaida wiedziała, że Rand przeszedł Mur Smoka i jest w Cairhien, ale na temat tego, co zamierza zrobić z całą sytuacją, nie było żadnej wskazówki.Gniewne żądanie, by wszystkie Aes Sedai natychmiast wracały do Wieży, chyba że mają odrębne rozkazy własnoręcznie przez nią wydane.Elaida zdawała się złościć mnóstwem rzeczy, tym, że tak niewiele sióstr wróciło po tym, jak ogłosiła amnestię, że siatki szpiegowskie w Tarabon w większej części wciąż milczą, że Pedron Niall dalej ściąga Białe Płaszcze z powrotem do Amadicii, ona zaś nie ma pojęcia dlaczego, że Davrama Bashere'a dalej nigdzie nie można znaleźć, pomimo iż towarzyszy mu armia.Wściekłość przepełniała każdy z dokumentów, pod którym widniała jej pieczęć.Żaden jednak nie miał dla nich szczególnego znaczenia i nie na wiele mógł się przydać, wyjąwszy być może ten dotyczący Białych Płaszczy.Chociaż, dopóki znajdowały się na "Rzecznym Wężu", nie powinny oczekiwać z ich strony żadnych kłopotów.Kiedy wróciły do swych ciał płynących wciąż na statku, Elayne w milczeniu wstała z krzesła i schowała krąg do szkatułki.Nie zastanawiając się, Nynaeve wstała również i pomogła jej zdjąć sukienkę.Birgitte także podniosła się, kiedy razem wpełzły do łóżka w bieliźnie; zamierzała spać na pokładzie, tuż przy szczycie drabiny - tak im oznajmiła.Elayne przeniosła, by zgasić płomień lampy.Przez czas jakiś leżały w ciemnościach, po czym powiedziała:- Pałac wydawał się taki.pusty, Nynaeve.Czuło się w nim pustkę.Nynaeve nie miała pojęcia, jak niby inaczej miałoby wyglądać dowolne miejsce w Tel'aran'rhiod.- To pewnie przez ten ter'angreal, którego używałaś.Tak wyglądałaś, jakbyś zaraz, miała się rozpłynąć w powietrzu.- Cóż, we własnych oczach wyglądałam zupełnie dobrze.- W głosie Elayne pobrzmiewał jednak jedynie leciutki ślad urazy, więc tylko ułożyły się wygodniej i postarały zasnąć.Nynaeve dokładnie pamiętała łokcie tamtej, ale nawet myśl o nich nie potrafiła zepsuć jej dobrego nastroju, tudzież ciche narzekania Elayne na jej rzekomo zimne stopy.Zrobiła to.Być może zapomnieć o swoim strachu nie oznacza tego samego, co nie bać się, ale wróciła jednak do Świata Snów.Może pewnego dnia znowu na tyle odzyska spokój, by się w ogóle nie bać.Kiedy już zaczęła, łatwiej było ciągnąć to dalej, niż przestać.Każdej nocy, po tym jak pierwszy raz odwiedziły Tel'aran'rhiod, zawsze udawała-się do Wieży, by przekonać się, czy nie zdobędzie jakichś użytecznych informacji [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
.Widząc je teraz i pamiętając o tym, potrafiła może troszeczkę lepiej ją zrozumieć.Nie dziwota, że ta kobieta oczekiwała, iż cały świat ugnie przed nią kark, wychowano ją bowiem w taki sposób, w miejscu takim jak to.Elayne, która przez to, że używała ter'angreala, wyglądała niby blade odbicie samej siebie, zachowywała się dziwnie cicho, gdy znajdowały się w pałacu.Ale później Nynaeve także zamilkła, kiedy trafiły do Poła Emonda.Po pierwsze dlatego, że wioska była większa, niźli ją zapamiętała, więcej było domów krytych strzechą i, sądząc z wznoszących się wokół drewnianych konstrukcji, stawiano kolejne.Tuż za wioską ktoś budował naprawdę wielki dom, z trzema szerokimi piętrami, a na Łące stał wysoki na pięć kroków cokół, którego całą powierzchnię pokrywały imiona.Wiele rozpoznała: głównie były to imiona ludzi z Dwu Rzek.Po obu stronach cokołu stały maszty: na jednym wisiał sztandar z czerwonym łbem wilka, na drugim powiewał czerwony orzeł.Wyglądało, że wszystko ma się jak najlepiej, że wszyscy muszą wieść dostatnie, pełne zadowolenia życie - przynajmniej tak myślała, choć wokół nie było widać ludzi - ale nie miało to najmniejszego sensu.Cóż, na Światłość, znaczą te sztandary? I kto może budować sobie taki wielki dom?Przeniosły się do Białej Wieży, do gabinetu Elaidy.Od czasu ich ostatniej wizyty nic się tutaj nie zmieniło, wyjąwszy to, że w półokręgu przed biurkiem stało obecnie tylko pół tuzina stołków.I zniknął tryptyk przedstawiający losy Bonwhin.Wizerunek Randa pozostał, ale w poprzek jego twarzy biegła niezbyt dobrze zatarta smuga, jakby ktoś czymś w niego rzucił.Przejrzały dokumenty schowane w lakierowanej szkatułce z wiekiem zdobionym w złote jastrzębie oraz papiery znajdujące się na stole Opiekunki w przedpokoju.Dokumenty i listy zmieniały się na ich oczach, jednak trochę się z nich dowiedziały.Elaida wiedziała, że Rand przeszedł Mur Smoka i jest w Cairhien, ale na temat tego, co zamierza zrobić z całą sytuacją, nie było żadnej wskazówki.Gniewne żądanie, by wszystkie Aes Sedai natychmiast wracały do Wieży, chyba że mają odrębne rozkazy własnoręcznie przez nią wydane.Elaida zdawała się złościć mnóstwem rzeczy, tym, że tak niewiele sióstr wróciło po tym, jak ogłosiła amnestię, że siatki szpiegowskie w Tarabon w większej części wciąż milczą, że Pedron Niall dalej ściąga Białe Płaszcze z powrotem do Amadicii, ona zaś nie ma pojęcia dlaczego, że Davrama Bashere'a dalej nigdzie nie można znaleźć, pomimo iż towarzyszy mu armia.Wściekłość przepełniała każdy z dokumentów, pod którym widniała jej pieczęć.Żaden jednak nie miał dla nich szczególnego znaczenia i nie na wiele mógł się przydać, wyjąwszy być może ten dotyczący Białych Płaszczy.Chociaż, dopóki znajdowały się na "Rzecznym Wężu", nie powinny oczekiwać z ich strony żadnych kłopotów.Kiedy wróciły do swych ciał płynących wciąż na statku, Elayne w milczeniu wstała z krzesła i schowała krąg do szkatułki.Nie zastanawiając się, Nynaeve wstała również i pomogła jej zdjąć sukienkę.Birgitte także podniosła się, kiedy razem wpełzły do łóżka w bieliźnie; zamierzała spać na pokładzie, tuż przy szczycie drabiny - tak im oznajmiła.Elayne przeniosła, by zgasić płomień lampy.Przez czas jakiś leżały w ciemnościach, po czym powiedziała:- Pałac wydawał się taki.pusty, Nynaeve.Czuło się w nim pustkę.Nynaeve nie miała pojęcia, jak niby inaczej miałoby wyglądać dowolne miejsce w Tel'aran'rhiod.- To pewnie przez ten ter'angreal, którego używałaś.Tak wyglądałaś, jakbyś zaraz, miała się rozpłynąć w powietrzu.- Cóż, we własnych oczach wyglądałam zupełnie dobrze.- W głosie Elayne pobrzmiewał jednak jedynie leciutki ślad urazy, więc tylko ułożyły się wygodniej i postarały zasnąć.Nynaeve dokładnie pamiętała łokcie tamtej, ale nawet myśl o nich nie potrafiła zepsuć jej dobrego nastroju, tudzież ciche narzekania Elayne na jej rzekomo zimne stopy.Zrobiła to.Być może zapomnieć o swoim strachu nie oznacza tego samego, co nie bać się, ale wróciła jednak do Świata Snów.Może pewnego dnia znowu na tyle odzyska spokój, by się w ogóle nie bać.Kiedy już zaczęła, łatwiej było ciągnąć to dalej, niż przestać.Każdej nocy, po tym jak pierwszy raz odwiedziły Tel'aran'rhiod, zawsze udawała-się do Wieży, by przekonać się, czy nie zdobędzie jakichś użytecznych informacji [ Pobierz całość w formacie PDF ]