[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Proboszcz pobłogosławił go i pożegnał serdecznym uściskiem, a wycho-dząc ukląkł przy drzwiach i modląc się uczynił znak krzyża na progu.Potem cichorzekł do siebie:  Bóg jeden wie, czy tego człowieka da się uratować.Gdy tylko pastor opuścił dom, Mag-Loftur poczuł się lepiej.Pogoda była pięk-na, ogarnęła go przemożna ochota, by wyjść na dwór.Wszyscy mężczyzni znaj-dowali się wówczas na przystani, w obejściu zostały tylko kobiety i dzieci, niemające dość sił, by go powstrzymać.40 Mag-Loftur zmusił starego wieśniaka, by pożyczył mu łódz, którą mógłbywypłynąć na ryby.Chłop zgodził się, nie wiedział bowiem o obietnicy złożonejproboszczowi.Morze przez cały dzień pozostawało spokojne, ale łodzi nikt nigdy już więcejnie ujrzał.Dziwniejsze jeszcze się wydawało, że nawet wiosło nie wypłynęło na brzeg.Jakiś człowiek tylko twierdził, że z brzegu widział łódz akurat w momencie,gdy wypłynęła na otwarte morze.Opowiadał, że nagłe szare włochate ramię wyło-niło się z odmętów, złapało za rufę, na której siedział Mag-Loftur, i razem z łodziąwciągnęło go pod wodę.Młody diakon, który w tamtą straszliwą księżycową noc pomagał w kościele,wyszedł bez szwanku.Skończyło się jedynie na szoku.Z Mórim jednak sprawa przedstawiała się gorzej, niemal tak samo zle jakz Magiem- Lofturem, w jego sercu bowiem tęsknota za  Rdskinną płonęła rów-nie gorąco.Nocą dręczyły go koszmary, nie zawsze przy tym wiedział, czy śni,czy też nie, bo czasami budził się na pustkowiu, gdzie przypominająca mech tra-wa porastała pokryte lawą przestrzenie, nie pamiętając, jak się tam znalazł.Praw-dą było to, o czym mówił chłopiec: noc czarów naznaczyła twarz Móriego cier-pieniem.Był teraz blady jak cień, wychudzony i umęczony, tylko oczy płonęłyblaskiem szaleństwa.Nie mógł odpędzić od siebie straszliwych snów, w którychziemia usuwała mu się spod nóg i leciał w przepaść wraz z kościołem.Chwytałsię nie dających oparcia kępek trawy, widział rozpościerającą się pod nim otchłań,a w niej części chóru kościoła i świeczniki, gasnące w miarę jak przysypywała jeziemia.Z każdą nocą, z każdym takim snem, stawał się coraz słabszy, a prześladującego obrazy coraz wyrazniejsze.Tej nocy, kiedy Mag-Loftur został wciągnięty w morską toń, Móri kolejny razocknął się na płaskowyżu, nie mając pojęcia, jak tam trafił.Pokryte lawą prze-strzenie oświetlał księżyc.Móri zawisł na krawędzi krateru, w który z hukiemspadały kamienie przemieszane z ziemią.To była rzeczywistość, nie żaden sen!Dłonie Móriego z wysiłkiem szukały lepszego punktu zaczepienia.Od potuspływającego z czoła piekły oczy, jedna stopa znalazła maleńki występ, na którymmogła się oprzeć, lecz w jaki sposób miał wspiąć się do góry i wydostać z krateru?Wargi mu poszarzały, oślepł od sypiącego się z góry pyłu.Muszę wracać, szeptał do siebie, dręczony bolesnym uczuciem żalu.O,wszystkie moce w niebie i na ziemi, nigdy wcześniej się do was nie zwracałem!Wysłuchajcie moich modłów i wybaczcie bluznierstwo, jakiego dopuściłem sięw kościele w Holar! Ulitujcie się nade mną, przebaczcie żądzę zawładnięcia mo-41 cami, których nie mam prawa posiąść! Muszę wracać do Norwegii.Omyliłemsię, nie rozumiałem, co w życiu ma naprawdę wartość.Pozwólcie mi ujrzeć tę,za którą płacze moje serce, choć jeden jedyny raz! Tylko o to błagam! Pozwólcieprzesłać pozdrowienie.Z rozpaczą poczuł, że osypująca się ziemia i kamienie pokrywają już jegonogi i podnoszą się coraz wyżej.W tym momencie, kiedy wszelkie nadzieje gasły,uświadomił sobie, kto może przekazać wiadomość tej, która najbardziej cierpiałaprzez jego pragnienie osiągnięcia najwyższego stopnia wtajemniczenia. Rozdział 6Zima obfitowała w wydarzenia zarówno dla Erlinga, jak i Tiril.Zwłaszcza dladziewczyny okazały się one niesłychanie bulwersujące.Co prawda w ostatnich latach otwarta, kochająca bliznich dziewczyna sporosię dowiedziała o mrocznych stronach ludzkiej duszy, zachowała jednak dawneprzekonanie o dobru tkwiącym w człowieku.Niestety, owa wiara miała zostać poważnie zachwiana [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl