[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jeśli im się nie uda, kopalnia stanie się ich domem na wieki.Jak stała się domem Sorena.Biedny Soren, myślał Mattias.To się przecież mogło równie dobrze przytrafić każdemu z nas.Jeszcze jedno podciągnięcie i znowu byli na górze.Mattias i Knut usadowili się jak najwygodniej, czy raczej - jak najmniej niewygodnie, Kaleb natomiast zabrał się za kratę.Słyszeli, jak szarpie ją z całych sił.Mattias chętnie by mu pomógł, ale to niemożliwe.Jego miejsce było przy Knucie.- No i jak? - pytał co chwila.- Żebym miał chociaż najprostsze narzędzie, to.- Ja wziąłem ten mały łom - powiedział Knut.- Żebyśmy się mieli czym bronić w razie potrzeby.- Knut, jesteś aniołem - oświadczył Kaleb.- Nie, ale jestem chyba na najlepszej drodze, żeby nim zostać - szepnął Knut, podając przyjacielowi narzędzie.- Co robisz, Kaleb? - pytał Mattias.- Chcę zeskrobać zaprawę.Chłopcy, myślę, że się uda! Uważajcie, upadł mi kawałek gruzu!Gruz trafił Knuta w ramię, ale on tylko jęknął.Mattias zdążył się uchylić.A potem długo nasłuchiwali wszyscy trzej, jak gruz, obijając się o ściany, spadał i spadał, zanim nie wylądował z głuchym pacnięciem na samym dole.Niepewnie spoglądali na siebie w mroku.I nagle myśl, że oto tam na dole, gdzie spadł kamień, żyli przez tyle lat, wydała im się niepojęta.Marzli, głodowali, cierpieli od ran, płakali z rozpaczy.Ale też i znaleźli piękną przyjaźń.Kaleb znowu chwycił metalowe pręty.Całą wieczność później, gdy niebo zaczynało już tracić tę nocną soczystą granatową barwę, pchnął kratę szczególnie mocno.Usłyszeli ostry chrzęst, a chmura pyłu posypała im się na głowy.- Droga wolna! - oświadczył Kaleb pełnym wzruszenia drżącym głosem.Mało brakowało, a Mattias byłby wybuchnął płaczem z radości, że się udało.- Jak jest na zewnątrz? - zapytał.- Komin nie wydaje się specjalnie wysoki.W każdym razie możemy zeskoczyć.Chodź, Knut!Kaleb wdrapał się na krawędź muru i wyciągnął rękę po towarzysza.Knut zniknął Mattiasowi z oczu.Ostatnie, co zobaczył, to palce, wpijające się kurczowo w mur.Po czym Knut rozluźnił chwyt i już go nie było.Znalazł się w świecie poza kominem!Mały Mattias poczuł się tak rozpaczliwie zagubiony i porzucony w tym okropnym kominie, że o mało nie zaczął głośno krzyczeć ze strachu.Kaleb znowu wyciągnął rękę.- Prosimy do nas, Mattias.Błogosławione słowa! Skierował rękę w stronę światła i z pomocą Kaleba podciągnął się w górę.Poczuł rześkie nocne powietrze i wciągał je łapczywie, głęboko.Przeraził się, jak daleko mają do ziemi, ale za przykładem Knuta chwycił rękami krawędź komina i zawisł na murze.- A teraz się puść - powiedział Kaleb.Mattias zamknął oczy i spadł.Było wysoko, to prawda, ale potoczył się miękko po skłonie zbocza.Kaleb na wszelki wypadek położył kratę na dawnym miejscu i skoczył za nim.Teraz wszyscy trzej stali znowu na twardej, dobrej ziemi.To znaczy Knut leżał, wdychając te wszystkie zapachy, których tak długo był pozbawiony.Płakał tak, że szloch omal nie rozerwał jego nieszczęsnej piersi.- Chodźmy - przynaglał Kaleb.- Musimy stąd uciekać.Jak najdalej od Kongsberg.- Ale dokąd? - zapytał Knut.- Ja przecież nie mam domu.- Do mnie - zawołał Mattias pospiesznie.- Musicie iść ze mną, obaj.- Tak - zgodził się Kaleb z wahaniem.- Bo ja też nie mam gdzie się podziać.W mojej rodzinie wypycha się pisklęta z gniazda, gdy tylko są w stanie samodzielnie rozwinąć skrzydła.A poza tym to dosyć daleko stąd.Tak, myślę, że teraz najważniejsze to odprowadzić Mattiasa do domu.Żałoba musi tam być wielka.- I Knut otrzyma tam pomoc - dodał Mattias przejęty.- O, jak ja was lubię.Obu.Jesteście wspaniali, najlepsi przyjaciele, jakich kiedykolwiek miałem!Kaleb położył mu rękę na ramieniu i przytulił tak mocno, że aż zabolało.- Posłuchaj, Mattias, co ci powiem.Knut i ja jesteśmy zwykłymi chłopcami, niczym specjalnym się nie wyróżniamy.Ale braliśmy z ciebie przykład, nie zauważyłeś tego? Nawet nasz język się zmienił.Ty masz taką niezwykłą zdolność, że ludzie przy tobie stają się lepsi.- Naprawdę? - pytał chłopiec z zakłopotaniem.- Tak, ja też tak uważam - potwierdził Knut.- Nawet Seren stał się lepszy, od kiedy do nas przyszedłeś.Przedtem wciąż sobie ze mnie kpił, że nie jestem taki silny jak inni.Wszyscy górnicy w kopalni też tak o tobie mówili.- Ale Hauber nie.- Nie, Hauber nie.Ale on był dzielny tylko z batem w ręce.Chociaż i u niego parę razy zauważyłem oznaki słabości.- Ja także - przyznał Kaleb.- I to była twoja zasługa Mattias.Tak, chętnie pójdziemy z tobą do twojego domu i może odpoczniemy tam parę dni.- Musicie zostać! Jak najdłużej! A nawet na zawsze, gdybyście chcieli.Kaleb uśmiechnął się.- Zobaczymy później.Nie chcielibyśmy być dla nikogo ciężarem.Teraz jednak musimy się spieszyć.- Tak - zawołał Mattias.- Do domu! Do Grastenholm! O, jak się cieszę, że będziecie tam ze mną.Sad.wspaniałe pokoje.I pyszne jedzenie!- Och, nie mów o jedzeniu - westchnął Knut tęsknie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl