[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Drżącymi palcami odpinałpasek.Głęboki, zachrypły głos sprawił, że podskoczył. Aha, więc jednak jest w tobie jeszcze trochę życia. Cień  wykrztusił Dolg. Ale ty nie.Gdzie jest.? Nie, ja go nie wziąłem.Ja unieszkodliwiłem tamtych.Na zawsze.W głosie Cienia słychać było zmęczenie. Jak bym mógł odebrać coś małemu chłopcu, broniącemu skarbu, którymoże uratować życie jego ojcu, i gotów jest sam oddać za ten skarb życie?Dolg usiadł.Cień stał przed nim. Jesteś bardzo blady  rzekł chłopiec zdziwiony i trochę przestraszony.Jesteś zmęczony, a ubranie masz podarte.Czy sprawy poszły niezbyt dobrze?Cień roześmiał się gorzko. Niezbyt dobrze, a cóż to za wyrażenie! Ale masz rację, mój mały chłopcze.Pokonanie za jednym zamachem czterech złych duchów wymaga siły.Na szczę-ście ja jestem mocniejszy niż oni wszyscy, bo ja mam pierwotną siłę.Oni są tylkoepigonami. Co to znaczy? To tacy, którzy są tylko podobni do kogoś, kto był przed nimi.Naśladowcy.Ale wszyscy noszą znak Słońca i dlatego są niepokonani, w każdym razie dlawiększości.Niemniej jednak mój znak okazał się silniejszy, a moje umiejętnościwiększe. Co z nimi zrobiłeś? Zakląłem ich, kazałem im zniknąć w głębi ziemi.Wysłałem ich tam, gdziejest ich miejsce.Do ich grobów, do prochu, w który zmieniły się ich ciała.Jużnigdy więcej nie wrócą. Ale zmęczyło cię to bardzo  rzekł Dolg ze współczuciem. I oparłeśsię pokusie, by zabrać mi kamień, a zamiast tego uratowałeś mi życie.Należą cisię za to podziękowania.Nie pozwolę ci wziąć kamienia, na co z pewnością maszwielką ochotę, ale.Cień odwrócił się i spojrzał na niego pytająco. Tak? No nie wiem  zaczął Dolg zakłopotany. Przyszła mi do głowy takamyśl. Powiedz, jaka. Dobrze.Widziałem już, co kamień może zrobić.Ja sam otrzymałem od nie-go niewiarygodnie wielką siłę.Mimo to nie wiem jeszcze, co ta siła oznacza, doczego jest zdolna.Myślę sobie, że skoro na mnie spłynęła moc, kiedy trzymałem81 wielki szafir w ręce, to może mógłbym przynajmniej część tej mocy przekazaćtobie?Cień zastanawiał się długo, a potem rzekł bezbarwnym głosem: Spróbuj!Dolg podniósł się niepewnie i na chwiejnych nogach stanął przed Cieniem.Uniósł ręce i oparł je na szerokich ramionach towarzysza.Poczuł pod palcamiszorstki materiał opończy, zsunął dłonie w dół, a gdy dotknął rąk Cienia, tenchwycił Dolga rozpaczliwie, jakby chciał wyrazić tęsknotę za czymś nieskoń-czonym.Długo trzymał w uścisku ręce chłopca, w końcu jednak Dolg się uwolniłi pogłaskał głowę Cienia, przeciągnął dłonią po kapeluszu, lekko dotknął włosównad skroniami, delikatnie musnął czoło.Potem opuścił ręce.Skutek był wstrząsający.Cień ukazał się wyrazniej niż kiedykolwiek przedtem.Nadal pozostawał tylkocieniem, nie widać było rysów twarzy ani jej struktury, ale tak wyraznie, z takąostrością Dolg nigdy go nie widział. Dziękuję  szepnął Cień wzruszony. Teraz nie musisz robić już nicwięcej, bo wtedy stanę się całkiem wyrazny, a to by nie było dobrze.Chodz,musimy pospiesznie ruszać dalej!Teraz szło im się dużo lżej.Dolg odzyskał swego towarzysza i opiekuna.Czte-rej obudzeni wielcy mistrzowie zniknęli, a Dolga nie bolało już tak okropnie anigardło, ani płuca.Lekkim krokiem szli przez las i wkrótce znalezli się na wzgórzach, skąd roz-ciągał się widok na wielkie bagna.Mgła rozproszyła się i mokradła leżały przed nimi widoczne jak na dłoni.Zwiatło poranka było coraz silniejsze i błędne ogniki tliły się już tylko blado.Dolg stał bez słowa. Wciąż jeszcze bardzo wielu potrzebuje naszej pomocy  rzekł sucho. Tak.Ci czekają od dawna.Zrób, co możesz! Mam zacząć już tutaj? Nie.Zaczekaj, aż zejdziemy na dół! I.Nie pozwól mi być w pobliżu! W takim razie najlepiej, żebyś zaczekał tutaj. Wystarczy, jeśli zatrzymam się w pół drogi.Poszli w dół, omijając szerokie rozpadliny.W pewnym momencie Cień przy-stanął, chłopiec poszedł dalej sam.Tym razem Dolg już się nie bał.Był świt, a on wiedział, co powinien robić.I wiedział też, że to, co uczyni, przyniesie radość bardzo wielu błąkającym sięduszom.Czekały na niego.Stwierdził, że błędne ogniki zgromadziły się przy nim tak,że całe wielkie bagna były puste.Ogniki otaczały go teraz ze wszystkich stron.Prawdopodobnie mokradła po drugiej stronie wzgórz również były puste.82 A tu obok niego światełka elfów wyglądały jak mieniący się dywan rozpostar-ty na ziemi.Cóż za piękny widok! Dolg nie posiadał się z radości.I nagle jego droga została zamknięta.Nieoczekiwanie wyrósł przed nim piąty wielki mistrz.Wysoki i grozny, i ab-solutnie zdecydowany odebrać chłopcu święty kamień.Co takiego było w tym kamieniu, że nawet umarli pożądali go ponad wszelkiewyobrażenie? Rozdział 12Poranne słońce płonęło w oknach pięknego pałacyku Theresenhof.Księżna siedziała skulona na kanapie, otulona pledem.Nocne czuwanie zosta-wiło ślady na jej twarzy.Nie była już przecież taka młoda. Droga przyjaciółko, powinnaś się trochę przespać  powiedział Erlingz troską. Nie byłabym w stanie.Pomyśl, że oni mogliby nas potrzebować, a myoboje będziemy spać! A gdyby tak czuwać na zmiany?  zaproponował. Poza tym twoja pokojówka i reszta służby już wstała.Zbudzą nas w razieczego. No nie wiem  szepnęła, otulając się szczelniej.Erling westchnął. Bardzo dobrze cię rozumiem.Dla mnie oni też są prawie jak rodzina.Wszyscy.Tiril i Móri zawsze byli moimi najlepszymi przyjaciółmi, a dzieci sąjedynymi, o których mogę mówić  prawie jak moje.Tak mi żal małego Dolga.To naprawdę wyjątkowy chłopiec, nie tylko z powodu wyglądu.To takie dobredziecko.I te dwa łobuziaki! I wreszcie Nero.Stary towarzysz Nero.Zawsze taksamo wierny.Wiesz, jak bardzo się ucieszyłem, kiedy mnie tu powitał niby praw-dziwego przyjaciela? Oni wszyscy są po prostu wspaniali i nie zasłużyli, żebyznalezć się w takiej okropnej sytuacji.Theresa spoglądała na niego sponad pledu zakrywającego jej niemal całątwarz. To było z waszej strony dosyć głupie, żeby jechać do tej Szwajcarii i roz-grzebywać stare ruiny, kryjące to paskudztwo [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl