Pokrewne
- Strona Główna
- Anne McCaffrey Jezdzcy Smokow Narodziny Smokow
- Warren Tracy Anne Miłosna pułapka 02 Miłosny fortel
- Anne McCaffrey Jezdzcy Smokow Moreta Pani Smokow z Pern
- McCaffrey Anne Lackey Mercedes Statek ktory poszukiwal (SCAN d
- Long Julie Anne Siostry Holt 02 Urocza i nieznona
- Long Julie Anne Siostry Holt 01 Piękna i szpieg
- Long Julie Anne Siostry Holt 03 Sekret uwodzenia
- Anne McCaffrey Jezdzcy Smokow Mistrz Harfiarzy z Pern
- Kesey Ken Lot nad kukulczym gniazdem
- Lincoln Child Eden
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- pozycb.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Natknąłem się na przykład na osobliwy zbiegokoliczności, związany z nazwiskiem Nideck.Próbuję rozgryzć, o cow tym chodzi.Niestetyjeszcze do niczego nie doszedłem, ale tak, tak, ty oczywiście teżmożesz spróbować.- Dziękuję.Chcę cię jeszcze o coś poprosić, Reuben: bądz ze mną wkontakcie, dobrze?- Będę, Jim.Reuben sięgnął ręką do zasłony.- Zaczekaj - zatrzymał go Jim.- Musisz jeszcze okazać skruchę.Szczerze, z głębi serca - dodał łamiącym się głosem.- Tylko wtedybędę mógł udzielić ci rozgrzeszenia.Ton głosu Jima ścisnął Reubena za serce.Pochyliwszy głowę,wyszeptał:- Boże, wybacz mi.Wybacz mi moje zbrodnicze serce, którerozkoszuje się tym wszystkim, które nie chce z tego zrezygnować i niezrezygnuje, które chce zatrzymać tę moc, a jednocześnie pozostaćdobre.- Westchnął, a potem zacytował świętego Augustyna: - Boże,uczyń mnie czystym, ale jeszcze nie dziś.Jim pogrążył się w modlitwie, być może udzielając murozgrzeszenia - Reuben nie był pewny.- Niech cię Bóg strzeże.- Dlaczego miałby to robić? spytał Reuben.- Dlatego, że cię stworzył.- W głosie Jima zabrzmiała dziecinnaszczerość. Czymkolwiek jesteś, to On cię stworzył.I tylko On wie,dlaczego i w jakim celu.14Skacząc po dachach budynków, Reuben wrócił do motelu izamknął drzwi na klucz.Przez resztę nocy starał się siłą woli odwrócićtransformację.Z tymi ogromnymi pazurami nie mógł nawet skorzystaćz komputera.Nie mógł czytać książek, które zamówił.Irytowały go.Co miał wspólnego z legendarnymi wilkołakami?Nie ośmielił się wsiąść do samochodu - zbyt dobrze pamiętał, jaktrudno było mu prowadzić, gdy podążał za porywaczami.Zresztąnawet gdyby sobie poradził, nie mógł ryzykować, że zostaniezauważony albo, co gorsza, zattzymany we własnym wozie.Bał sięnawet wyjść z pokoju.Lecz bez względu na to, jak bardzo tego pragnął, nie umiał cofnąćprzemiany.A przynajmniej nie od razu.W mroku nocy słyszał wokół siebie głosy.Słyszał je zresztą iwcześniej, podczas rozmowy z Jimem.Nie odważył się jednak skupićna żadnym z nich.Gdyby się wsłuchał, zapewne dałby się ponieść,odpowiedziałby na wołanie o pomoc.I czuł się z tym fatalnie: mógł ptzecież w tej chwili nieść komuśwybawienie od cietpienia, a może i śmierci.Przykucnął w kącie pokojui spróbował zasnąć, ale i to okazało się niemożliwe.Wreszcie, mniej więcej o trzeciej nad ranem - znacznie wcześniejniż zwykle - zaczął się zmieniać.Znów ogarnęła go fala doznańpodobnych do orgazmu, odbierająca siły i pozbawiająca zmysłów.Przyglądał się w lustrze, jak zmienia się na powrót z bestii wczłowieka, i robił zdjęcia swym iPhone em.Wreszcie miał przed sobą dawnego Reubena Goldinga, którego -jak mu się zdawało - tak dobrze znał.Nie miał mu nic do powiedzenia.Spojrzał na swoje dłonie, delikatne i ludzkie, ale o dziwo, wcale nieczuł się bezbronny.Czuł w sobie siłę i gotowość stawiania czołakażdemu zagrożeniu, bez względu na to, jaką formę przyjmowało jegociało.Nie czuł nawet wielkiego zmęczenia.Wziął prysznic i postanowił,że zdrzemnie się trochę, zanim ruszy w drogę.Minęły dwa dni, odkąd rozmawiał z kimś w domu, a Jim, zgodnie zzasadami sakramentu pokuty, których surowo przestrzegał, nie mógłnawet powiadomić najbliższych, że widział się z Reubenem.W telefonie i skrzynce e-mailowej miał wiadomości dosłownie odwszystkich, włącznie z Galtonem, który pochwalił się, że zgodnie zżyczeniem Reubena zainstalował już nowe telewizory.Donosił też oinnej sprawie: do domu przywieziono dwa potężne drzewaorchideowe, przesyłkę ekspresową prosto z Florydy, podobnozamówioną przez Marchent Nideck tej nocy, kiedy zginęła.CzyReuben chciałby je zatrzymać?Wzruszenie ścisnęło go za gardło i po raz pierwszy uświadomiłsobie, co znaczy ten wyświechtany zwrot.Tak, chciał je zatrzymać.Wspaniale, że je dostarczono.Czy Galton zechciałby zamówić więcejroślin?Rozesłał kilka e-maili, przekonany, że o tak wczesnej porze nikt ichnie odbierze i nie zechce odpowiedzieć.Zawiadomił Grace, że jest całyi zdrowy, że musi załatwić parę spraw i zająć się czymś w NideckPoint.Philowi wysłał niemal identyczną wiadomość.Billiepoinformował, że pracuje nad dłuższym tekstem poświęconymsposobowi działania Człowieka Wilka.Celeste postanowiłpowiadomić, że musi przez jakiś czas pobyć sam i ma nadzieję, że onato zrozumie.Musiał pozwolić jej odejść.Rozpaczliwie potrzebował jejprzyjazni, ale wszystkie inne aspekty tego związku nabrałyupiornego kolorytu - i nie była to jej wina.Absolutnie nie.Reubengłowił się przez chwilę, szukając sposobu na w miarę dżentelmeńskie iłagodne zakończenie romantycznej relacji z Celeste. Mam nadzieję, że dobrze się bawisz z Mortem", dopisał w końcu. Wiem, jak bardzo go lubisz".Czy dyskretnie popychał ją w stronę Morta, czy może brzmiało tojak bierno-agresywna zaczepka, jak wyrzut za ich częste ostatniokontakty? Nie umiał osądzić; nie w tym stanie ducha. Zawsze dobrzesię dogadywaliście", dodał. A ja ja się zmieniłem.Oboje wiemy, żetak się stało.Pora, żebym przestał się tego wypierać.Nie jestem już tąsamą osobą co dawniej" [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
.Natknąłem się na przykład na osobliwy zbiegokoliczności, związany z nazwiskiem Nideck.Próbuję rozgryzć, o cow tym chodzi.Niestetyjeszcze do niczego nie doszedłem, ale tak, tak, ty oczywiście teżmożesz spróbować.- Dziękuję.Chcę cię jeszcze o coś poprosić, Reuben: bądz ze mną wkontakcie, dobrze?- Będę, Jim.Reuben sięgnął ręką do zasłony.- Zaczekaj - zatrzymał go Jim.- Musisz jeszcze okazać skruchę.Szczerze, z głębi serca - dodał łamiącym się głosem.- Tylko wtedybędę mógł udzielić ci rozgrzeszenia.Ton głosu Jima ścisnął Reubena za serce.Pochyliwszy głowę,wyszeptał:- Boże, wybacz mi.Wybacz mi moje zbrodnicze serce, którerozkoszuje się tym wszystkim, które nie chce z tego zrezygnować i niezrezygnuje, które chce zatrzymać tę moc, a jednocześnie pozostaćdobre.- Westchnął, a potem zacytował świętego Augustyna: - Boże,uczyń mnie czystym, ale jeszcze nie dziś.Jim pogrążył się w modlitwie, być może udzielając murozgrzeszenia - Reuben nie był pewny.- Niech cię Bóg strzeże.- Dlaczego miałby to robić? spytał Reuben.- Dlatego, że cię stworzył.- W głosie Jima zabrzmiała dziecinnaszczerość. Czymkolwiek jesteś, to On cię stworzył.I tylko On wie,dlaczego i w jakim celu.14Skacząc po dachach budynków, Reuben wrócił do motelu izamknął drzwi na klucz.Przez resztę nocy starał się siłą woli odwrócićtransformację.Z tymi ogromnymi pazurami nie mógł nawet skorzystaćz komputera.Nie mógł czytać książek, które zamówił.Irytowały go.Co miał wspólnego z legendarnymi wilkołakami?Nie ośmielił się wsiąść do samochodu - zbyt dobrze pamiętał, jaktrudno było mu prowadzić, gdy podążał za porywaczami.Zresztąnawet gdyby sobie poradził, nie mógł ryzykować, że zostaniezauważony albo, co gorsza, zattzymany we własnym wozie.Bał sięnawet wyjść z pokoju.Lecz bez względu na to, jak bardzo tego pragnął, nie umiał cofnąćprzemiany.A przynajmniej nie od razu.W mroku nocy słyszał wokół siebie głosy.Słyszał je zresztą iwcześniej, podczas rozmowy z Jimem.Nie odważył się jednak skupićna żadnym z nich.Gdyby się wsłuchał, zapewne dałby się ponieść,odpowiedziałby na wołanie o pomoc.I czuł się z tym fatalnie: mógł ptzecież w tej chwili nieść komuśwybawienie od cietpienia, a może i śmierci.Przykucnął w kącie pokojui spróbował zasnąć, ale i to okazało się niemożliwe.Wreszcie, mniej więcej o trzeciej nad ranem - znacznie wcześniejniż zwykle - zaczął się zmieniać.Znów ogarnęła go fala doznańpodobnych do orgazmu, odbierająca siły i pozbawiająca zmysłów.Przyglądał się w lustrze, jak zmienia się na powrót z bestii wczłowieka, i robił zdjęcia swym iPhone em.Wreszcie miał przed sobą dawnego Reubena Goldinga, którego -jak mu się zdawało - tak dobrze znał.Nie miał mu nic do powiedzenia.Spojrzał na swoje dłonie, delikatne i ludzkie, ale o dziwo, wcale nieczuł się bezbronny.Czuł w sobie siłę i gotowość stawiania czołakażdemu zagrożeniu, bez względu na to, jaką formę przyjmowało jegociało.Nie czuł nawet wielkiego zmęczenia.Wziął prysznic i postanowił,że zdrzemnie się trochę, zanim ruszy w drogę.Minęły dwa dni, odkąd rozmawiał z kimś w domu, a Jim, zgodnie zzasadami sakramentu pokuty, których surowo przestrzegał, nie mógłnawet powiadomić najbliższych, że widział się z Reubenem.W telefonie i skrzynce e-mailowej miał wiadomości dosłownie odwszystkich, włącznie z Galtonem, który pochwalił się, że zgodnie zżyczeniem Reubena zainstalował już nowe telewizory.Donosił też oinnej sprawie: do domu przywieziono dwa potężne drzewaorchideowe, przesyłkę ekspresową prosto z Florydy, podobnozamówioną przez Marchent Nideck tej nocy, kiedy zginęła.CzyReuben chciałby je zatrzymać?Wzruszenie ścisnęło go za gardło i po raz pierwszy uświadomiłsobie, co znaczy ten wyświechtany zwrot.Tak, chciał je zatrzymać.Wspaniale, że je dostarczono.Czy Galton zechciałby zamówić więcejroślin?Rozesłał kilka e-maili, przekonany, że o tak wczesnej porze nikt ichnie odbierze i nie zechce odpowiedzieć.Zawiadomił Grace, że jest całyi zdrowy, że musi załatwić parę spraw i zająć się czymś w NideckPoint.Philowi wysłał niemal identyczną wiadomość.Billiepoinformował, że pracuje nad dłuższym tekstem poświęconymsposobowi działania Człowieka Wilka.Celeste postanowiłpowiadomić, że musi przez jakiś czas pobyć sam i ma nadzieję, że onato zrozumie.Musiał pozwolić jej odejść.Rozpaczliwie potrzebował jejprzyjazni, ale wszystkie inne aspekty tego związku nabrałyupiornego kolorytu - i nie była to jej wina.Absolutnie nie.Reubengłowił się przez chwilę, szukając sposobu na w miarę dżentelmeńskie iłagodne zakończenie romantycznej relacji z Celeste. Mam nadzieję, że dobrze się bawisz z Mortem", dopisał w końcu. Wiem, jak bardzo go lubisz".Czy dyskretnie popychał ją w stronę Morta, czy może brzmiało tojak bierno-agresywna zaczepka, jak wyrzut za ich częste ostatniokontakty? Nie umiał osądzić; nie w tym stanie ducha. Zawsze dobrzesię dogadywaliście", dodał. A ja ja się zmieniłem.Oboje wiemy, żetak się stało.Pora, żebym przestał się tego wypierać.Nie jestem już tąsamą osobą co dawniej" [ Pobierz całość w formacie PDF ]