[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dziadek teżbędzie wcześniej  wyjaśniała, sznurując pospiesznie buty. Marcin, ale jak jesteś głodny, tomożesz zostać.Zjesz, odpoczniesz i przyjedziesz z rodzicami. W życiu, jadę z tobą.Mam jakieś kanapki.Pięknie wyglądasz. Odsunął Majęna długość ramion i patrzył na nią w zachwycie. Nie spinaj się aż tak, ślicznotko.Zobaczysz, żedasz sobie radę, bo jesteś najlepsza  zapewnił i jeszcze raz pocałował zestresowaną dziewczynę.Zdążył jeszcze przykucnąć przy Adasiu, nim Maja, złapawszy przygotowany oficjalnystrój do jazdy, czarny fraczek i białe bryczesy, wypchnęła biedaka przed sobą.Anna cofnęła siędo kuchni.Chciała przygotować uroczysty obiad, na którym wszyscy mieli się spotkać pozawodach.Patryk krzątał się obok niej, szykując kawę. Wiesz, całkiem fajny ten jej Marcin  stwierdził bez cienia niechęci, z jaką wcześniejtraktował chłopaka córki. Widać, że naprawdę ją kocha. Tak, masz rację. Jednak nie bardziej niż ja kocham ciebie.Mógłbym tu stać cały dzień i opowiadać, kimdla mnie jesteś i ile znaczysz. Odstawił filiżanki i odwrócił Annę do siebie. Patryk&  Nie chciała, nie mogła tego słuchać.Nie dziś, nie teraz, póki jeszcze jakotako się trzyma. Zaczekaj. Zauważył jej obronną reakcję. Ale jest jeszcze ktoś, kto kocha cię równiemocno jak ja.I chciałbym, abyś ten dzień, a właściwie popołudnie i wieczór, spędziła tylkoz nim. Z kim? Ze swoim ojcem.Zamówiłem wam stolik w restauracji.Może potem wybierzecie siędo kina albo na spacer? Widziałem, jaka byłaś niepocieszona, że Andrzej nas odprawił,i wpadłem na ten pomysł.Dlatego zostaw to gotowanie i idz zrobić się na bóstwo, choć dla mnienawet w tych dresach i tak jesteś bóstwem.Zatkało ją.Dosłownie nie mogła wydobyć z siebie głosu, słysząc tę jego nieoczekiwanąpropozycję.Kolejny raz zaskakiwał ją i fascynował zarazem tą swoją wrażliwością i empatią. Nie wiem, co powiedzieć  wydusiła. Nic.Zupełnie nic. Wsunął rękę w jej włosy.Znów poczuła się, jakby oblazły ją mrówki albo poraził prąd.Nie mogła siępowstrzymać, aby nie przytulić policzka do jego dłoni, choć tysiąc razy obiecywała sobie, że nieda mu najmniejszego cienia złudnych nadziei. Zajmij się teraz sobą, a ja jakoś ogarnę ten obiad i Adasia.Za dwie godziny musimy byćw stadninie. ROZDZIAA XXINiewielkie trybuny kortowskiej stadniny pękały w szwach.Ciasno było też przybarierkach wokół rozległego parkuru.Kto mógł, rozkładał się na trawie.Samochody i końskieprzyczepy parkowały, gdzie się dało.Zawodniczki rozgrzewały konie przed startem.Byłsłoneczny, prawie bezwietrzny dzień i spod końskich kopyt unosiły się tumany kurzu.Grałagłośna muzyka, głos z megafonu podawał kolejność startów i sposób liczenia punktów.Kilkanaście zawodniczek w różnym wieku ustawiło się po numery startowe.Maja była gdzieśw środku kolejki.Marcin jeszcze poprawiał coś przy siodle Jenny.Patryk drgnął, gdy podjechałakaretka, którą sprowadzono na wszelki wypadek.Wszyscy siedzieli w najwyższym rzędzie rodzice Patryka, Iwona, Patryk z Anną i Bendorf z wnukiem na kolanach obok córki,przyklejonej do jego ramienia. Andrzej, jesteś pewien, że Maja sobie poradzi?  dopytywał się niespokojnie Patryk. Poradzi  odrzekł zdecydowanie ojciec Anny. Tylko nie biegnij od razu na plac, jeślizsunie się z konia, bo to może się zdarzyć.Nauczyłem ją spadać. O Jezus Maria, co też pan mówi?!  Przestraszona Mira zamaszystym ruchemprzytknęła rękę do piersi. Przecież ona może się zabić! Mamo!  żachnął się Patryk. Mira, czyś ty rozum postradała?  Profesor Terliński też popatrzył karcącym wzrokiemna żonę. Cóż ty za brednie opowiadasz? Jakie zabić? Doprawdy zdumiewasz mnie tymczarnowidztwem. Bo jestem cała w nerwach i jeszcze ta karetka. Wskazała na biały ambulans. Po cotu stoi, skoro to taki bezpieczny sport? Mira, mogłabyś już przestać krakać  rzuciła matka Anny, szarpiąc nerwowo paczkępapierosów. No chyba nie będziesz przy nas palić?  skrzywiła się profesorowa. I nie rozumiem,dlaczego wszyscy tak mnie atakujecie? Chyba mam prawo denerwować się o bezpieczeństwownuczki.Przecież te płoty na piachu są takie wysokie! To są przeszkody, droga pani  poprawił ją ojciec Anny. A osoby o słabych nerwachprosimy o niezwłoczne opuszczenie trybun.Nie psujmy dziewczynie tego dnia.Długo na niegoczekała.Patrzcie, macha do nas.Rzeczywiście, Maja pomachała do nich ręką w białej rękawiczce, siedząc na grzbiecieJenny.Marcin jeszcze raz sprawdził coś przy siodle i strzemionach.W końcu się zaczęło.Annanie rozumiała wiele z podawanej punktacji i sposobu najazdu na niesymetrycznie ustawioneprzeszkody, ale ojciec tłumaczył jej pokrótce co i jak.Było to jednak tak emocjonującewidowisko, że niewiele należało rozumieć, wystarczyło patrzeć.A kiedy przyszła kolej na Maję,Anna nie mogła oderwać od niej oczu.Wyglądała przepięknie, doskonale zgrana z koniem.Pochylona nisko nad szyją Jenny, tworzyła z nią jedną linię.A gdy unosiła się nad przeszkodami,Patryk z emocji tak ściskał rękę Anny, że ta nie czuła dopływu krwi do palców.Obie babciewydawały jakieś okrzyki, profesor klaskał i śmiesznie podskakiwał na wąskim krzesełku, tylkoAndrzej Bendorf zachowywał spokój. Dobrze sobie radzi  stwierdził nie bez dumy. Już mogłaby dosiąść mojego Smolucha.Ajjjj!  jęknął przeciągle, gdy Majka strąciła poprzeczkę i straciła cenny czas. Odejmą jej za topunkty, ale i tak jest niezła.Pamiętasz, Anulka, jak mówiliśmy, że jedną z trzech najpiękniejszych rzeczy na świecie jest koń w galopie? Spójrz na swoją córkę. Pamiętam i nie mogę się na nią napatrzeć.A jak ty się czujesz? Nie jesteś zmęczony?Może chcesz pić, to ci przyniosę.Mam wodę w samochodzie. Niczego mi nie trzeba i nigdy nie czułem się lepiej, moja kochana. Pocałował jąw głowę.Zawody trwały jeszcze jakiś czas.Ostatecznie Maja ich nie wygrała, zajęła drugiemiejsce.Niby się cieszyła, odbierając na podium puchar po rundzie honorowej wokół parkuru,ale na jej twarzy widać było zawód.Nawet gratulacje i uściski od najbliższych jej nierozchmurzyły. A tak chciałam wygrać  mruknęła smętnie. To dobrze, że jesteś ambitna. Bendorf objął ją ramieniem. Nieważne, które miejscezajmiesz, liczy się walka, jaką podejmiesz, by osiągnąć cel.A dziś postarałaś się na sto procent.Zabrakło ci tylko czasu na więcej treningów. Zwięte słowa, Andrzeju, święte słowa  profesor dołączył się do gratulacji. Byłaśdoskonała, Majeczko, i koniecznie musimy uczcić twój sukces. Naprawdę myślicie, że nie dałam ciała?  spytała niepewnie. Kochanie  Anna pogładziła ją po policzku  wszyscy pękaliśmy z dumy.Nie słyszałaśnaszych wrzasków? Niemal zdarłam sobie gardło. A ja mało nie połamałem mamie palców z emocji  dodał ze śmiechem Patryk. Ja tam swoje poobgryzałem. Marcin wyciągnął przed siebie dłonie, rzeczywiściez poszarpanymi paznokciami [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl