[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Powiedz mi, Belbonie, dlaczego okoliczności tego porwania czymś mi śmierdzą?– A śmierdzą?– Jak zdechła ryba.– W końcu jesteśmy nad morzem.– Niewolnik wzruszył ramionami.Klasnąłem w dłonie.– Oto promień światła zesłany z niebios przebija szarą mgłę!Belbo spojrzał na lazurowe, bezchmurne niebo i zmarszczył brwi, nie rozumiejąc.– Chcę powiedzieć, Belbonie, że nagle pojąłem prawdę.jak mi się zdaje.Ale nie mogę się pozbyć bardzo niedobrych przeczuć.– Rozumiesz, co do ciebie mówię? To strasznie ważne, żebyś ze swymi ludźmi nie próbował iść za Kleonem, kiedy odjedzie ze złotem!Centurion Marek patrzył na mnie sceptycznie.– A ty z nim? Co miałoby cię wtedy powstrzymać przed ucieczką z piratami i z okupem?– Kwintus Fabiusz obdarzył mnie zaufaniem, powierzając mi przekazanie pieniędzy.To ci powinno wystarczyć.– Mnie zaś powierzył wykonanie pewnych rozkazów.– Marek założył na piersi muskularne ręce, pokryte puklami czarnych i siwych włosków.– Posłuchaj mnie, Marku.Myślę, że znam zamiary tych ludzi.Jeśli mam rację, chłopiec jest zupełnie bezpieczny.– Ha! Honor pirata, co? – Najemnik prychnął pogardliwie.– Zupełnie bezpieczny, dopóki wszystko będzie szło po ich myśli.Poza tym, jeśli się nie mylę, będziesz mógł z łatwością odzyskać okup nieco później.Próbując nas śledzić albo przeszkodzić w przekazaniu złota, to ty wystawisz życie Spuriusza na niebezpieczeństwo, a i moje przy okazji.Marek zagryzł wargi i zmarszczył nos.– Jeśli nie zastosujesz się do mojego żądania i coś się stanie chłopcu, zastanów się, jaka będzie reakcja Kwintusa Fabiusza.No, to jak będzie? Kleon i jego ludzie zjawią się lada chwila.Wymamrotał coś, co przyjąłem za zgodę, po czym odwrócił się, usłyszawszy kroki biegnącego ku nam jednego ze swoich gladiatorów.– Centurionie, czterech ludzi z wozem zmierza w naszą stronę!Marek uniósł rękę i jego podkomendni zniknęli w cieniu magazynu.Ktoś stuknął mnie w ramię.– A co ze mną? – spytał Belbo.– Mam próbować ich śledzić, jak rano?Pokręciłem głową i zerknąłem nerwowo ku drzwiom magazynu.– Ale będziesz w niebezpieczeństwie, panie – nalegał niewolnik.– Potrzebny ci będzie ochroniarz.Zmuś tych piratów, żeby zabrali nas obu.– Cicho, Belbonie! Idź się ukryć z innymi.No, już! – Popchnąłem go obiema rękami, ale szybko zdałem sobie sprawę, że łatwiej przyszłoby mi przesunąć drzewo.W końcu Belbo dał za wygraną i potruchtał na miejsce, choć z nieszczęśliwą miną.W chwilę potem w otwartych drzwiach magazynu zjawił się Kleon, a za nim wóz z woźnicą i dwoma innymi młodymi ludźmi.Wszyscy wyglądali na Greków.Pokazałem Kleonowi skrzynki ze złotem i kolejno otwierałem ich wieka.Nawet w półmroku panującym w pomieszczeniu blask złota zdawał się go olśniewać.Uśmiechnął się i.zrobił zakłopotaną minę.– Tyle tego! Zastanawiałem się, jak to będzie wyglądać, ale nie mogłem sobie wyobrazić.Przychodziło mi tylko na myśl dziesięć tysięcy złotych rybek.Potrząsnął głową i wraz z towarzyszami zabrali się do ładowania skrzynek na wóz.Można by sądzić, że grupa krwiożerczych piratów odtańczy triumfalny taniec, widząc tak wielki łup, ale oni tylko pracowali z powagą, a nawet rzekłbym, że z niepokojem.Po zakończeniu załadunku Kleon otarł z czoła strużkę potu i wskazał mi wolne miejsce na wozie między rzędami skrzynek.– Zmieścisz się tam, jak się położysz.– Rozejrzał się niespokojnie po magazynie i podnosząc głos, dodał: – I powtarzam raz jeszcze, lepiej, żeby nikt nas nie próbował śledzić.Nasi ludzie obserwują całą trasę i zorientują się, jeśli ktokolwiek pójdzie za nami.Gdy tylko coś wzbudzi nasze podejrzenia, cokolwiek by to było, nie odpowiadam za następstwa! Zrozumiano? – Pytanie skierował właściwie w przestrzeń.– Zrozumiano – potwierdziłem.Wchodząc na wóz, złapałem go za ramię, niby dla odzyskania równowagi, i szepnąłem mu do ucha: – Kleonie, chyba naprawdę nie skrzywdziłbyś tego chłopca, co?Rzucił mi dziwnie żałosne spojrzenie, jak człowiek od dawna przez nikogo nie rozumiany, który nagle znalazł życzliwego słuchacza.Po chwili jednak przełknął głośno ślinę i znów przybrał swą hardą minę.– Nic mu się nie stanie, jeśli wszystko pójdzie dobrze – rzekł ochrypłym głosem.Ułożyłem się między skrzynkami jak najwygodniej.Wóz okryto kawałem żaglowego płótna i po chwili ruszyliśmy w drogę.Od tej chwili, pomyślałem, wszystko powinno pójść gładko.Marek zgodził się nie iść za nami.Kleon ma złoto, a niedługo ja będę miał Spuriusza.Nawet jeśli moje podejrzenia są błędne, porywacze nie mają powodu, aby cokolwiek zrobić chłopcu albo mnie; niczego by nie zyskali na naszej śmierci.Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem.Być może to ciasnota w wozie i ciemność wywołały u mnie gonitwę coraz czarniejszych myśli.Wziąłem niewyraźne mruknięcie Marka za wyraz zgody na zaniechanie pościgu, ale czy dobrze go zrozumiałem? Kto wie, czy jego ludzie już nas nie śledzą, nieudolnie i w widoczny sposób? Obserwatorzy ich spostrzegą i podniosą alarm; tamci zaatakują wóz.zaraz rozlegną się krzyki, szczęk mieczy.ostrze przebije żaglowe płótno i trafi mnie prosto w serce.Ta wizja była tak realna, że aż podskoczyłem, jak człowiek budzący się z koszmaru.Oczy miałem jednak szeroko otwarte.Wziąłem głęboki oddech, żeby się uspokoić, ale moje myśli dalej mknęły jak oszalałe.A jeśli błędnie oceniłem Kleona? Być może jego smutne zielone oczy są tylko maską, sprytnym przebraniem zatwardziałego zabójcy? Nadąsany piękny chłopiec, którego rano widziałem, być może już nie żyje; piraci, mimo jego buńczucznego zachowania, podcięli mu gardło w tej samej stajni, do której wkrótce wjedziemy.Gdy tylko się upewnią, że nikt nas nie śledził, wyciągną mnie, zwiążą i zakneblują, po czym zataszczą na swój statek, rechocząc wniebogłosy, wirując i podskakując w triumfalnym tańcu, od którego się powstrzymywali podczas załadunku łupu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl