Pokrewne
- Strona Główna
- Simak Clifford D Dzieci naszych dzieci (SCAN dal
- Bulyczow Kiryl Ludzie jak ludzie (SCAN dal 756
- Heyerdahl Thor Aku Aku (SCAN dal 921)
- Moorcock Michael Zwiastun Bur Sagi o Elryku Tom VIII (SCAN da
- McCaffrey Anne Lackey Mercedes Statek ktory poszukiwal (SCAN d
- Moorcock Michael Znikajaca Wi Sagi o Elryku Tom V (SCAN dal 8
- Kaye Marvin Godwin Parke Wladcy Samotnosci (SCAN dal 108
- Norton Andre Lackey Mercedes Elfia Krew (SCAN dal 996)
- Zajdel Janusz A. Lalande 21185
- Configuring And Troubleshooting Windows XP Professional
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- okiemkrytyka.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jechała na lotnisko.Dalsze szczegóły operacji zaplanowane były z dokładnością co do ułamka sekundy.Kontener z Tracy dojedzie do miejsca załadunku za kilka minut, a zaraz po nim dostarczony zostanie kontener De Beers.Kierowca ciężarówki wiozącej Tracy otrzymał ścisłe instrukcje: utrzymać stałą prędkość 80 kilometrów na godzinę.Na ulicach prowadzących na lotnisko ruch był nieco bardziej ożywiony niż zwykle, ale nie martwiło to kierowcy.Ładunek na czas dojedzie do samolotu, a on otrzyma gratyfikację w wysokości pięćdziesięciu tysięcy franków, które pozwolą mu zabrać żonę i dwoje dzieci na wspaniałe wakacje.„Ameryka - pomyślał.- Pojedziemy do Disneylandu”.Spojrzał na zegar na desce rozdzielczej i uśmiechnął się do siebie.Żadnych kłopotów.Do lotniska pozostało zaledwie pięć kilometrów, które pokona w ciągu dziesięciu minut.Dokładnie według planu minął rozjazd przy reklamie przedsiębiorstwa Fertnord, w chwilę później - niski, szary budynek zarządu portu lotniczego Roissy-Charles de Gaulle, tam, gdzie drut kolczasty odgradza rejony załadunkowe.Zbliżał się już do ogromnego kompleksu magazynów, przeciętego dwoma przecznicami, z barakami pełnymi skrzyń, paczek i kontenerów poukładanych na wózkach transportowych, gdy nagle rozległ się głuchy trzask i kierownica wyślizgnęła mu się z rąk.Ciężarówka zatrzęsła się.„Foutre! - pomyślał.- Złapałem gumę”.Wnętrze ogromnego Boeinga 747 linii Air France powoli napełniało się ładunkami.Jego dziób zadarty był wysoko w górę, odsłaniając kilka rzędów prowadnic, służących do przesuwania skrzyń w głąb ładowni.Kontenery stały jeden przy drugim na znajdującej się na wysokości otworu platformie.Dwadzieścia osiem spośród nich miało być umieszczonych na głównym pokładzie, a dziesięć - w tylnych pomieszczeniach.Wzdłuż sufitu ładowni przebiegała rura ogrzewcza, podobnie jak kable zasilające i przewody doprowadzające światło.Wszystkie przedmioty w ładowni miały swoje konkretne przeznaczenie.Załadunek dobiegał końca.Ramon Vauban jeszcze raz spojrzał na zegarek i zaklął.Ciężarówka spóźniała się.Przesyłkę De Beers umieszczono już w kontenerze, a stronę zasłoniętą płótnem obwiązano sznurkiem.Vauban oznaczył ten kontener czerwoną farbą tak, aby Tracy nie miała kłopotów z jego odnalezieniem.Patrzył teraz jak skrzynia przesuwała się po prowadnicach w głąb samolotu.Zaraz potem dotarła na swoje miejsce i zatrzymała się unieruchomiona zatrzaskami.Obok niej została jeszcze wolna przestrzeń dla podobnej skrzyni.Jeśli ciężarówka z Tracy nie dotrze w porę, trzeba będzie wstawić tam jeden z trzech kontenerów, które pozostały do załadowania.„Gdzie ona się, na litość boską, podziewa?”Pracownik rozmieszczający ładunki wewnątrz samolotu krzyknął:- Jedziemy, Ramon! Na co jeszcze czekasz?- Za chwilę - odpowiedział mu Vauban.Pobiegł do bramy wjazdowej.Ani śladu ciężarówki.- Vauban! O co chodzi? - odwrócił się.Zbliżał się kierownik nadzoru.- Skończ załadunek i niech samolot startuje!- W tej chwili, proszę pana.Czekałem tylko na.Urwał nagle, gdyż ciężarówka „Brucere et Cie” wjechała właśnie na teren zakładu.Rozległ się pisk opon i wóz zatrzymał się przed Vaubanem.- To już ostatni transport - oznajmił Vauban.- Dobrze, ładujcie go! - warknął kierownik.Pod nadzorem Vaubana kontener wyniesiono z ciężarówki, po czym on sam umieścił go na pochylni prowadzącej w głąb samolotu.Dał znak pracownikowi czekającemu wewnątrz ładowni.- Puszczam ostatni!Po chwili załadunek zakończono i dziób samolotu powrócił na swoje miejsce.Vauban spoglądał na silniki Boeinga, które zaczęłypracować.Gigantyczny samolot zadrżał i wolno potoczył się w kierunku pasa startowego.Pomyślał: „Teraz wszystko zależy od tej kobiety”.Była straszliwa burza.Ogromne fale biły o burty statku, przewracając go i zatapiając.„Zaraz utonę - pomyślała Tracy.- Muszę się stąd wydostać”.Spróbowała wyprostować ramiona i uderzyła o coś twardego.Była to burta szalupy ratunkowej, która to zbliżała się do niej, to oddalała, podrzucana przez fale.Spróbowała wstać i uderzyła głową o nogę stołu.W tej chwili przypomniała sobie, gdzie właściwie się znajduje.Jej twarz i włosy ociekały potem.Miała zawroty głowy, a jej ciało płonęło.Jak długo była nieprzytomna? Lot trwał tylko godzinę.Czy samolot za chwilę wyląduje? „Nie - pomyślała.- Wszystko w porządku.To tylko zły sen.Jestem w swoim domu w Londynie, ale zaraz trzeba wstać i zadzwonić po lekarza”.Dusiła się.Próbowała sięgnąć ręką po słuchawkę, ale natychmiast opadła z powrotem.Jej ciało było jak z ołowiu.Samolot dostał się w obszar zaburzeń atmosferycznych i nagły wstrząs rzucił Tracy na ścianę kontenera.Leżała tam, oszołomiona, desperacko próbując zebrać myśli: „Ile zostało mi czasu?” Miotała się na granicy piekielnego snu i okrutnej rzeczywistości.„Diamenty”.Należało jakimś sposobem dostać się do diamentów.Ale najpierw.najpierw trzeba przeciąć linki i wyjść z kontenera.Namacała nóż w kieszeni płaszcza.Jego chwycenie i podniesienie wymagało wielkiego wysiłku.„Powietrza - pomyślała - muszę oddychać”.Sięgnęła do skraju płótna, po omacku poszukała jednej z przytrzymujących go linek, znalazła ją i przecięła.Trwało to całe godziny.Płótno odchyliło się od ściany skrzyni.Przecięła inną linkę.Teraz już mogła wyślizgnąć się z kontenera do wnętrza ładowni.Na zewnątrz przeniknął ją chłód.Drżała na całym ciele, a monotonne kołysanie samolotu wywoływało mdłości.„Nie mogę zemdleć ‘ - myślała.Nadludzkim wysiłkiem wzięła się w garść.„Co ja tu robię? Coś ważnego.Tak.Diamenty”.Przed jej oczami rozpościerała się mgła, przedmioty rozpływały się w niej, dwoiły i troiły.„Nie zrobię tego”.Nagle samolot zanurkował i Tracy przewróciła się na podłogę.Pokaleczyła palce na ostrych metalowych krawędziach skrzyń.Leżała na podłodze, a samolotem miotało na wszystkie strony.Kiedy wreszcie wstrząsy ustały, Tracy spróbowała wstać.Szum pracujących silników mieszał się z szumem w jej głowie.„Tak.Diamenty.Muszę znaleźć diamenty”.Poszła chwiejnym krokiem wzdłuż kontenerów, przyglądając się każdemu z osobna, w poszukiwaniu oznaczonego czerwoną farbą [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
.Jechała na lotnisko.Dalsze szczegóły operacji zaplanowane były z dokładnością co do ułamka sekundy.Kontener z Tracy dojedzie do miejsca załadunku za kilka minut, a zaraz po nim dostarczony zostanie kontener De Beers.Kierowca ciężarówki wiozącej Tracy otrzymał ścisłe instrukcje: utrzymać stałą prędkość 80 kilometrów na godzinę.Na ulicach prowadzących na lotnisko ruch był nieco bardziej ożywiony niż zwykle, ale nie martwiło to kierowcy.Ładunek na czas dojedzie do samolotu, a on otrzyma gratyfikację w wysokości pięćdziesięciu tysięcy franków, które pozwolą mu zabrać żonę i dwoje dzieci na wspaniałe wakacje.„Ameryka - pomyślał.- Pojedziemy do Disneylandu”.Spojrzał na zegar na desce rozdzielczej i uśmiechnął się do siebie.Żadnych kłopotów.Do lotniska pozostało zaledwie pięć kilometrów, które pokona w ciągu dziesięciu minut.Dokładnie według planu minął rozjazd przy reklamie przedsiębiorstwa Fertnord, w chwilę później - niski, szary budynek zarządu portu lotniczego Roissy-Charles de Gaulle, tam, gdzie drut kolczasty odgradza rejony załadunkowe.Zbliżał się już do ogromnego kompleksu magazynów, przeciętego dwoma przecznicami, z barakami pełnymi skrzyń, paczek i kontenerów poukładanych na wózkach transportowych, gdy nagle rozległ się głuchy trzask i kierownica wyślizgnęła mu się z rąk.Ciężarówka zatrzęsła się.„Foutre! - pomyślał.- Złapałem gumę”.Wnętrze ogromnego Boeinga 747 linii Air France powoli napełniało się ładunkami.Jego dziób zadarty był wysoko w górę, odsłaniając kilka rzędów prowadnic, służących do przesuwania skrzyń w głąb ładowni.Kontenery stały jeden przy drugim na znajdującej się na wysokości otworu platformie.Dwadzieścia osiem spośród nich miało być umieszczonych na głównym pokładzie, a dziesięć - w tylnych pomieszczeniach.Wzdłuż sufitu ładowni przebiegała rura ogrzewcza, podobnie jak kable zasilające i przewody doprowadzające światło.Wszystkie przedmioty w ładowni miały swoje konkretne przeznaczenie.Załadunek dobiegał końca.Ramon Vauban jeszcze raz spojrzał na zegarek i zaklął.Ciężarówka spóźniała się.Przesyłkę De Beers umieszczono już w kontenerze, a stronę zasłoniętą płótnem obwiązano sznurkiem.Vauban oznaczył ten kontener czerwoną farbą tak, aby Tracy nie miała kłopotów z jego odnalezieniem.Patrzył teraz jak skrzynia przesuwała się po prowadnicach w głąb samolotu.Zaraz potem dotarła na swoje miejsce i zatrzymała się unieruchomiona zatrzaskami.Obok niej została jeszcze wolna przestrzeń dla podobnej skrzyni.Jeśli ciężarówka z Tracy nie dotrze w porę, trzeba będzie wstawić tam jeden z trzech kontenerów, które pozostały do załadowania.„Gdzie ona się, na litość boską, podziewa?”Pracownik rozmieszczający ładunki wewnątrz samolotu krzyknął:- Jedziemy, Ramon! Na co jeszcze czekasz?- Za chwilę - odpowiedział mu Vauban.Pobiegł do bramy wjazdowej.Ani śladu ciężarówki.- Vauban! O co chodzi? - odwrócił się.Zbliżał się kierownik nadzoru.- Skończ załadunek i niech samolot startuje!- W tej chwili, proszę pana.Czekałem tylko na.Urwał nagle, gdyż ciężarówka „Brucere et Cie” wjechała właśnie na teren zakładu.Rozległ się pisk opon i wóz zatrzymał się przed Vaubanem.- To już ostatni transport - oznajmił Vauban.- Dobrze, ładujcie go! - warknął kierownik.Pod nadzorem Vaubana kontener wyniesiono z ciężarówki, po czym on sam umieścił go na pochylni prowadzącej w głąb samolotu.Dał znak pracownikowi czekającemu wewnątrz ładowni.- Puszczam ostatni!Po chwili załadunek zakończono i dziób samolotu powrócił na swoje miejsce.Vauban spoglądał na silniki Boeinga, które zaczęłypracować.Gigantyczny samolot zadrżał i wolno potoczył się w kierunku pasa startowego.Pomyślał: „Teraz wszystko zależy od tej kobiety”.Była straszliwa burza.Ogromne fale biły o burty statku, przewracając go i zatapiając.„Zaraz utonę - pomyślała Tracy.- Muszę się stąd wydostać”.Spróbowała wyprostować ramiona i uderzyła o coś twardego.Była to burta szalupy ratunkowej, która to zbliżała się do niej, to oddalała, podrzucana przez fale.Spróbowała wstać i uderzyła głową o nogę stołu.W tej chwili przypomniała sobie, gdzie właściwie się znajduje.Jej twarz i włosy ociekały potem.Miała zawroty głowy, a jej ciało płonęło.Jak długo była nieprzytomna? Lot trwał tylko godzinę.Czy samolot za chwilę wyląduje? „Nie - pomyślała.- Wszystko w porządku.To tylko zły sen.Jestem w swoim domu w Londynie, ale zaraz trzeba wstać i zadzwonić po lekarza”.Dusiła się.Próbowała sięgnąć ręką po słuchawkę, ale natychmiast opadła z powrotem.Jej ciało było jak z ołowiu.Samolot dostał się w obszar zaburzeń atmosferycznych i nagły wstrząs rzucił Tracy na ścianę kontenera.Leżała tam, oszołomiona, desperacko próbując zebrać myśli: „Ile zostało mi czasu?” Miotała się na granicy piekielnego snu i okrutnej rzeczywistości.„Diamenty”.Należało jakimś sposobem dostać się do diamentów.Ale najpierw.najpierw trzeba przeciąć linki i wyjść z kontenera.Namacała nóż w kieszeni płaszcza.Jego chwycenie i podniesienie wymagało wielkiego wysiłku.„Powietrza - pomyślała - muszę oddychać”.Sięgnęła do skraju płótna, po omacku poszukała jednej z przytrzymujących go linek, znalazła ją i przecięła.Trwało to całe godziny.Płótno odchyliło się od ściany skrzyni.Przecięła inną linkę.Teraz już mogła wyślizgnąć się z kontenera do wnętrza ładowni.Na zewnątrz przeniknął ją chłód.Drżała na całym ciele, a monotonne kołysanie samolotu wywoływało mdłości.„Nie mogę zemdleć ‘ - myślała.Nadludzkim wysiłkiem wzięła się w garść.„Co ja tu robię? Coś ważnego.Tak.Diamenty”.Przed jej oczami rozpościerała się mgła, przedmioty rozpływały się w niej, dwoiły i troiły.„Nie zrobię tego”.Nagle samolot zanurkował i Tracy przewróciła się na podłogę.Pokaleczyła palce na ostrych metalowych krawędziach skrzyń.Leżała na podłodze, a samolotem miotało na wszystkie strony.Kiedy wreszcie wstrząsy ustały, Tracy spróbowała wstać.Szum pracujących silników mieszał się z szumem w jej głowie.„Tak.Diamenty.Muszę znaleźć diamenty”.Poszła chwiejnym krokiem wzdłuż kontenerów, przyglądając się każdemu z osobna, w poszukiwaniu oznaczonego czerwoną farbą [ Pobierz całość w formacie PDF ]