Pokrewne
- Strona Główna
- IGRZYSKA MIERCI 01 Igrzyska mierci
- Charles M. Robinson III The Diaries of John Gregory Bourke. Volume 4, July 3, 1880 May 22,1881 (2009)
- Michael Judith cieżki kłamstwa 01 cieżki kłamstwa
- Howatch Susan Bogaci sš różni 01 Bogaci sš różni
- Collins Suzanne Igrzyska mierci 01 Igrzyska mierci
- Chattam Maxime Otchłań zła 01 Otchłań zła
- CorelDRAW 11 and Corel RAVE 2 User Guide
- Brooks Terry Kapitan Hak (2)
- Terry Pratchett Johnny i Bomba (3)
- Sagan Carl Kontakt (SCAN dal 912)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- psmlw.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Mój ojciec też mi o nim opowiadał.Starsi ludzie mająskłonność do przesady. Jeśli Tobin będzie w domu, ja się tym zajmę stwierdziłaBeth, zmieniając temat. Proszę bardzo. Mówię serio.Tym razem rozegrasz to na mój sposób, John.Nie zrobimy niczego, co naraziłoby na szwank dobro śledztwa. Już to zrobiliśmy.I nie przejmuj się tak bardzo dobremśledztwa.Nic na to nie odpowiedziała.Próbowałem połączyć się z mojąautomatyczną sekretarką, ale telefon milczał. Nie ma u mnie prądu poinformowałem Beth.434 Prawdopodobnie nie ma go na całym obszarze. To niesamowite.Zaczynam lubić huragany. To tropikalna wichura. Racja.Ją też lubię.Uświadomiłem sobie, że nie wrócę już dziś wieczorem na Manhattan,nie stawię się na jutrzejsze spotkanie i znajdę się w związku z tym pouszy w gównie.Zdałem sobie sprawę, że wcale się tym nie przejmuję.Pomyślałem ponownie o Emmie i przyszło mi do głowy, że gdyby niezginęła, moje życie stałoby się szczęśliwsze.Mimo całego ględzeniao tym co lepsze życie na wsi czy w mieście naprawdę roiłem, żeosiądę tu z Emmą Whitestone i będę łowić ryby, pływać, kolekcjonowaćnocniki i robić inne rzeczy, którymi zajmują się tutejsi mieszkańcy.Uzmysłowiłem sobie też, że nic mnie już nie łączy z North Fork ciotka June umarła, wujek Harry wynajmował dom, Max i ja nigdy nienaprawimy tego, co się między nami popsuło, Gordonowie nie żyli,a teraz odeszła również Emma.W dodatku także na Manhattanie sprawynie przedstawiały się dla mnie zbyt różowo.Zerknąłem na Beth Penrose.Wyczuła to i spojrzała na mnie.Nasze oczy się spotkały. Niebo jest bardzo piękne po przejściu burzy powiedziała.Kiwnąłem głową. Dziękuję.Wokół Founders Landing rosło wiele starych drzew i niestetyduże ich fragmenty leżały teraz na drodze i polach.Objeżdżanie ichw drodze do posiadłości Tobina zajęło mi kolejny kwadrans.Brama z kutego żelaza była zamknięta. Sprawdzę, czy uda mi się ją otworzyć zasugerowała Beth,ale ze względu na brak czasu rozwaliłem bramę jeepem. Może postarałbyś się obniżyć trochę poziom adrenaliny skomentowała. Cały czas się staram.Jadąc długą aleją zobaczyłem, że na trawniku, gdzie nie takdawno odbywało się nasze przyjęcie, leżą połamane gałęzie, koszena śmieci, ogrodowe meble i wszelkiego rodzaju odpadki.Wody zatoki były wzburzone.Wielkie fale przewalały się przezkamienistą plażę, docierając aż do trawnika.Przystań Tobina jakośsię trzymała, ale ze ścian hangaru odpadło kilka desek. Ciekawe mruknąłem. Co takiego? Nie ma chris-crafta. Musi stać gdzieś w suchym doku stwierdziła Beth.Nikt nie wypływałby w taką pogodę.435 To prawda.Nie widziałem również żadnych samochodów na podjezdzie.Wdomu było kompletnie ciemno.Podjechałem do garażu, którymieścił się w oddzielnym budynku na tyłach rezydencji, po czymskręciłem ostro w prawo i rozwaliłem jego drzwi na kawałki.Przedsobą zobaczyłem przywalone fragmentem drzwi białe porsche, a wdrugiej części garażu forda bronco. Są tu dwa samochody poinformowałem Beth. Skurwielmoże być w domu. Pozwól, że ja się tym zajmę. Oczywiście.Wycofałem jeepa, objechałem dom od tyłu i zatrzymałem się napatio pomiędzy poprzewracanymi przez wiatr meblami.Wysiadłem, trzymając w ręku strażacki topór.Beth zadzwoniłado drzwi.Staliśmy przez jakiś czas pod markizą, ale nikt nie kwapiłsię nam otworzyć, w związku z czym zrobiłem to sam toporem. John, na litość boską, uspokój się powiedziała Beth.Weszliśmy do kuchni.Nie było prądu i wokół panowała ciszai ciemność. Kryj te drzwi poprosiłem Beth, po czym wyszedłem doholu. Panie Tobin! zawołałem w górę schodów.Nikt nieodpowiadał. Jesteś w domu, Fredric? Hej, przyjacielu! krzyknąłem. Mam zamiar odrąbać ci łeb.Nagle usłyszałem nad głową skrzypienie podłogi.Rzuciłem topór,wyciągnąłem trzydziestkęósemkę i pobiegłem na górę, przeskakującpo cztery stopnie naraz.Zawróciwszy przy słupku, skierowałem sięw stronę, skąd usłyszałem skrzypnięcie. Ręce do góry! krzyknąłem. Policja! Policja!Usłyszałem hałas dobiegający z jednej z sypialni i wpadłem tamakurat na czas, żeby zobaczyć zamykające się drzwi szafy.Ot-worzyłem je i stojąca w środku kobieta wrzasnęła ze strachu.Miałakoło pięćdziesiątki i była prawdopodobnie gosposią. Gdzie jest pan Tobin? zapytałem.Kobieta zakryła twarz rękoma.Do sypialni weszła tymczasem Beth.Minęła mnie i wzięłagosposię za ramię. Wszystko w porządku.Jesteśmy z policji wyjaśniła.Wyprowadziła ją z szafy i posadziła na łóżku.Po minucie miłej pogawędki dowiedzieliśmy się, że pani ma naimię Eva, nie mówi dobrze po angielsku i że pana Tobina nie maw domu.436 Jego samochody są w garażu powiedziała Beth. Pan przyjść do domu, a potem wyjść. Wyjść dokąd? Pan wziąć łódz. Aódz? Tak. Kiedy? Jak dawno temu? Niedawno odparła Eva. Jest pani pewna? zapytała Beth. Tak.Ja na niego patrzeć. Eva wskazała okno. Aódzodpłynąć tam. Był sam? Tak. Niech pani podejdzie do okna poleciłem.Eva wstała z łóżka i zbliżyła się do okna. Ta łódz.w jakim kierunku popłynęła? W którą stronę? zapytałem, zataczając krąg ręką.Eva wskazała na lewo. Tam.Spojrzałem na zatokę.Jacht popłynął na wschód, ale na wodziewidziałem tylko fale. Dlaczego wypłynął na morze? zapytała Beth. Może chce wyrzucić broń, z której zabił odparłem. Moim zdaniem mógł sobie wybrać lepszy dzień stwier-dziła. Kiedy wypłynął? zwróciła się do Evy. Dziesięćminut temu? Dwadzieścia? Może dziesięć.Może więcej. Dokąd popłynął?Eva wzruszyła ramionami. Pan mówić, że dziś wróci.Mówić, żeby tu zostać.%7łeby sięnie bać.Ale ja się bać. To tylko tropikalna wichura poinformowałem ją.Beth wzięła Evę za rękę, wyszła z nią z sypialni i zaprowadziłana dół, do kuchni.Ja ruszyłem za nimi. Musi pani zostać na parterze powiedziała Beth. Niechpani się trzyma z daleka od okien.Rozumie pani?Eva pokiwała głową. Niech pani poszuka świec, zapałek i latarki.Jeśli pani się boi,może pani zejść do piwnicy.Rozumie pani?Eva ponownie pokiwała głową i podeszła do kredensu, żebywyjąć świece.437 Dokąd on popłynął w taką pogodą? zapytała mnie Beth pokrótkim namyśle. Powinien być w winiarni i robić wszystko, żeby ratowaćswoją własność.Ale na pewno nie popłynął tam łodzią. Widziałapani, jak idzie do łodzi? zapytałem Evę. Rozumie pani? Tak.Ja widzieć, jak pan iść do łodzi [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
. Mój ojciec też mi o nim opowiadał.Starsi ludzie mająskłonność do przesady. Jeśli Tobin będzie w domu, ja się tym zajmę stwierdziłaBeth, zmieniając temat. Proszę bardzo. Mówię serio.Tym razem rozegrasz to na mój sposób, John.Nie zrobimy niczego, co naraziłoby na szwank dobro śledztwa. Już to zrobiliśmy.I nie przejmuj się tak bardzo dobremśledztwa.Nic na to nie odpowiedziała.Próbowałem połączyć się z mojąautomatyczną sekretarką, ale telefon milczał. Nie ma u mnie prądu poinformowałem Beth.434 Prawdopodobnie nie ma go na całym obszarze. To niesamowite.Zaczynam lubić huragany. To tropikalna wichura. Racja.Ją też lubię.Uświadomiłem sobie, że nie wrócę już dziś wieczorem na Manhattan,nie stawię się na jutrzejsze spotkanie i znajdę się w związku z tym pouszy w gównie.Zdałem sobie sprawę, że wcale się tym nie przejmuję.Pomyślałem ponownie o Emmie i przyszło mi do głowy, że gdyby niezginęła, moje życie stałoby się szczęśliwsze.Mimo całego ględzeniao tym co lepsze życie na wsi czy w mieście naprawdę roiłem, żeosiądę tu z Emmą Whitestone i będę łowić ryby, pływać, kolekcjonowaćnocniki i robić inne rzeczy, którymi zajmują się tutejsi mieszkańcy.Uzmysłowiłem sobie też, że nic mnie już nie łączy z North Fork ciotka June umarła, wujek Harry wynajmował dom, Max i ja nigdy nienaprawimy tego, co się między nami popsuło, Gordonowie nie żyli,a teraz odeszła również Emma.W dodatku także na Manhattanie sprawynie przedstawiały się dla mnie zbyt różowo.Zerknąłem na Beth Penrose.Wyczuła to i spojrzała na mnie.Nasze oczy się spotkały. Niebo jest bardzo piękne po przejściu burzy powiedziała.Kiwnąłem głową. Dziękuję.Wokół Founders Landing rosło wiele starych drzew i niestetyduże ich fragmenty leżały teraz na drodze i polach.Objeżdżanie ichw drodze do posiadłości Tobina zajęło mi kolejny kwadrans.Brama z kutego żelaza była zamknięta. Sprawdzę, czy uda mi się ją otworzyć zasugerowała Beth,ale ze względu na brak czasu rozwaliłem bramę jeepem. Może postarałbyś się obniżyć trochę poziom adrenaliny skomentowała. Cały czas się staram.Jadąc długą aleją zobaczyłem, że na trawniku, gdzie nie takdawno odbywało się nasze przyjęcie, leżą połamane gałęzie, koszena śmieci, ogrodowe meble i wszelkiego rodzaju odpadki.Wody zatoki były wzburzone.Wielkie fale przewalały się przezkamienistą plażę, docierając aż do trawnika.Przystań Tobina jakośsię trzymała, ale ze ścian hangaru odpadło kilka desek. Ciekawe mruknąłem. Co takiego? Nie ma chris-crafta. Musi stać gdzieś w suchym doku stwierdziła Beth.Nikt nie wypływałby w taką pogodę.435 To prawda.Nie widziałem również żadnych samochodów na podjezdzie.Wdomu było kompletnie ciemno.Podjechałem do garażu, którymieścił się w oddzielnym budynku na tyłach rezydencji, po czymskręciłem ostro w prawo i rozwaliłem jego drzwi na kawałki.Przedsobą zobaczyłem przywalone fragmentem drzwi białe porsche, a wdrugiej części garażu forda bronco. Są tu dwa samochody poinformowałem Beth. Skurwielmoże być w domu. Pozwól, że ja się tym zajmę. Oczywiście.Wycofałem jeepa, objechałem dom od tyłu i zatrzymałem się napatio pomiędzy poprzewracanymi przez wiatr meblami.Wysiadłem, trzymając w ręku strażacki topór.Beth zadzwoniłado drzwi.Staliśmy przez jakiś czas pod markizą, ale nikt nie kwapiłsię nam otworzyć, w związku z czym zrobiłem to sam toporem. John, na litość boską, uspokój się powiedziała Beth.Weszliśmy do kuchni.Nie było prądu i wokół panowała ciszai ciemność. Kryj te drzwi poprosiłem Beth, po czym wyszedłem doholu. Panie Tobin! zawołałem w górę schodów.Nikt nieodpowiadał. Jesteś w domu, Fredric? Hej, przyjacielu! krzyknąłem. Mam zamiar odrąbać ci łeb.Nagle usłyszałem nad głową skrzypienie podłogi.Rzuciłem topór,wyciągnąłem trzydziestkęósemkę i pobiegłem na górę, przeskakującpo cztery stopnie naraz.Zawróciwszy przy słupku, skierowałem sięw stronę, skąd usłyszałem skrzypnięcie. Ręce do góry! krzyknąłem. Policja! Policja!Usłyszałem hałas dobiegający z jednej z sypialni i wpadłem tamakurat na czas, żeby zobaczyć zamykające się drzwi szafy.Ot-worzyłem je i stojąca w środku kobieta wrzasnęła ze strachu.Miałakoło pięćdziesiątki i była prawdopodobnie gosposią. Gdzie jest pan Tobin? zapytałem.Kobieta zakryła twarz rękoma.Do sypialni weszła tymczasem Beth.Minęła mnie i wzięłagosposię za ramię. Wszystko w porządku.Jesteśmy z policji wyjaśniła.Wyprowadziła ją z szafy i posadziła na łóżku.Po minucie miłej pogawędki dowiedzieliśmy się, że pani ma naimię Eva, nie mówi dobrze po angielsku i że pana Tobina nie maw domu.436 Jego samochody są w garażu powiedziała Beth. Pan przyjść do domu, a potem wyjść. Wyjść dokąd? Pan wziąć łódz. Aódz? Tak. Kiedy? Jak dawno temu? Niedawno odparła Eva. Jest pani pewna? zapytała Beth. Tak.Ja na niego patrzeć. Eva wskazała okno. Aódzodpłynąć tam. Był sam? Tak. Niech pani podejdzie do okna poleciłem.Eva wstała z łóżka i zbliżyła się do okna. Ta łódz.w jakim kierunku popłynęła? W którą stronę? zapytałem, zataczając krąg ręką.Eva wskazała na lewo. Tam.Spojrzałem na zatokę.Jacht popłynął na wschód, ale na wodziewidziałem tylko fale. Dlaczego wypłynął na morze? zapytała Beth. Może chce wyrzucić broń, z której zabił odparłem. Moim zdaniem mógł sobie wybrać lepszy dzień stwier-dziła. Kiedy wypłynął? zwróciła się do Evy. Dziesięćminut temu? Dwadzieścia? Może dziesięć.Może więcej. Dokąd popłynął?Eva wzruszyła ramionami. Pan mówić, że dziś wróci.Mówić, żeby tu zostać.%7łeby sięnie bać.Ale ja się bać. To tylko tropikalna wichura poinformowałem ją.Beth wzięła Evę za rękę, wyszła z nią z sypialni i zaprowadziłana dół, do kuchni.Ja ruszyłem za nimi. Musi pani zostać na parterze powiedziała Beth. Niechpani się trzyma z daleka od okien.Rozumie pani?Eva pokiwała głową. Niech pani poszuka świec, zapałek i latarki.Jeśli pani się boi,może pani zejść do piwnicy.Rozumie pani?Eva ponownie pokiwała głową i podeszła do kredensu, żebywyjąć świece.437 Dokąd on popłynął w taką pogodą? zapytała mnie Beth pokrótkim namyśle. Powinien być w winiarni i robić wszystko, żeby ratowaćswoją własność.Ale na pewno nie popłynął tam łodzią. Widziałapani, jak idzie do łodzi? zapytałem Evę. Rozumie pani? Tak.Ja widzieć, jak pan iść do łodzi [ Pobierz całość w formacie PDF ]