Pokrewne
- Strona Główna
- Roberts Nora Marzenia 01 Smiale marzenia
- Roberts Nora Marzenia 02 Odnalezione marzenia
- Robert Pozen Too Big to Save How to Fix the U.S. Financial System (2009)
- Nora Roberts Czas niepamięci [Księżniczka i tajny agent] DZIEDZICTWO 01
- Zen and the Heart of Psychotherapy by Robert Rosenbaum PhD 1st Edn
- Nora Roberts Gocinne występy [Ksišżę i artystka] DZIEDZICTWO 02
- Zelazny Roger & Sheckley Robert Przyniescie mi glowe ksiecia
- Robert Cialdini Wywieranie wplywu na ludzi. Teoria i praktyka
- Robert Dallek Lyndon B. Johnson, Portrait of a President (2004)
- Stephen King Mroczna Wieza t3 Ziemie jalowe (rtf)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- wpserwis.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.co mieszka przy jeziorze.Trzeba dowiedzieć się, czy oni także mają problemy z niykami.Czy to zaraza? Nie wiem.Lecz niyki nie chorują.Nieznana zaraza, Simooście? Spadła na nas jak przesłanie od Króla Snów.- Fioletowy deszcz, panie.- Odrobina barwnego piasku? Jak mogłaby czemukolwiek zaszkodzić? Po drugiej stronie Rozpadliny fioletowe deszcze padają kilkanaście razy w roku i nie ma to żadnego wpływu na ich zbiory.Och, Simooście, moje niyki, moje niyki.- To przez fioletowy deszcz - stwierdził z przekonaniem Simoost.- Nie był naturalny, tu, na wschodzie.Zdarzyło się coś nowego, panie; deszcz przyniósł truciznę, która zniszczyła niyki!- A także sensitiwy, trzy dni przedtem, nim w ogóle spadł?- Senistiwy są bardzo delikatne, panie.Być może wyczuły truciznę w powietrzu? Deszcz zbliżał się wtedy w naszym kierunku.Etowan Elacca wzruszył ramionami.Być może.A może Zmiennokształtni przylecieli nocą z Piurifayne, na miotłach lub magicznych latających maszynach, i rzucili na ziemię złowrogi czar.Może na świecie wszystko jest możliwe.- Po co tracić czas na zastanawianie się? - spytał gorzko.- Nie wiemy nic.Tylko tyle, że sensitiwy zginęły, że zgięły niyki.Co się jeszcze stanie, Simooście? Co się jeszcze stanie!?12Carabella, która przez cały dzień wyglądała przez okno ślizgacza, jakby siłą spojrzenia chciała przyspieszyć podróż przez to ponure pustkowie, wykrzyknęła z nagłą radością:- Spójrz, Valentinie! Chyba rzeczywiście opuszczamy już pustynię.- Niemożliwe.Może za trzy lub cztery dni.Albo za pięć, albo za sześć, albo za siedem.- Może raczysz spojrzeć!Valentine odłożył plik karteczek z najnowszymi wiadomościami, które przeglądał, wyprostował się i popatrzył ponad jej ramieniem.Tak! Na Boginię, widział zieleń! I to nie szarą zieleń jakichś pokręconych, kruchych, uparcie żywotnych, żałosnych pustynnych roślin, lecz głęboką, pulsującą życiem zieleń prawdziwej szaty roślinnej Majipooru, świadczącą o wzroście, o żywotności.A więc wydostał się nareszcie z zaklętego kręgu Labiryntu, nareszcie królewska karawana opuszczała wyschniętą równinę, na której wybudowano podziemną stolicę świata.Zbliżali się do prowincji diuka Nascimonte'a: Jezioro Kości Słoniowej, góra Ebersinul, pola thuyolu i milailów, wielka rezydencja, o której tyle opowiadano.Delikatnie oparł rękę na karku Carabelli, zacisnął dłoń na jej szyi, czując pod palcami twarde mięśnie - po części był to masaż, po części pieszczota.Jak dobrze, że znów jest przy nim! Dołączyła do grupy dokonującej objazdu przed tygodniem, w rumach Velalisier, i już razem wizytowali wykopaliska archeologiczne w wielkim kamiennym mieście, które Metamorfowie opuścili piętnaście, dwadzieścia tysięcy lat temu.Pojawienie się Carabelli natychmiast poprawiło jego ponury nastrój.- Pani, tak strasznie samotny byłem bez ciebie w Labiryncie - powiedział cicho.- Żałuję, że nie mogłam ci towarzyszyć.Wiem, jak nienawidzisz tego miejsca.A kiedy mi jeszcze powiedzieli, że zasłabłeś, czułam się taka winna, tak się wstydziłam, że jestem daleko, gdy ty.gdy ty.- Carabella potrząsnęła głową.- Byłabym przy tobie, gdybym tylko mogła.Przecież wiesz, Valentinie.Ale obiecałam obywatelom Stee, że wezmę udział w otwarciu ich nowego muzeum.- Tak, oczywiście.Małżonka Koronala również ma obowiązki.- Nadal wydaje mi się to takie dziwne.“Małżonka Koronala".Mała cyrkówka z Tilomon mieszka na Górze Zamkowej, przemawia, otwiera muzea.- Nadal “cyrkówka z Tilomon?" Po tylu latach? Wzruszyła ramionami i przeciągnęła dłonią po pięknych, ciemnych, krótko przystrzyżonych włosach.- Moje życie to łańcuch dziwnych zdarzeń.Jakże mogłabym o tym zapomnieć? Gdybym nie zamieszkała w tej gospodzie wraz z trupą żonglerów Zalzana Kavola akurat wtedy, kiedy się pojawiłeś.gdyby nie okradziono cię z pamięci i nie zostawiono w Pidruid, takiego niewinnego jak czarnonosy blave.- Lub gdybyś urodziła się w czasach Lorda Havilbove'a albo na jakiejś innej planecie.- Nie kpij ze mnie, Valentinie.- Przepraszani, kochanie.- Ujął jej małą rękę w swe wielkie dłonie.- Tylko jak długo jeszcze będziesz oglądała się za siebie - na to, kim byłaś? Kiedy wreszcie w pełni zaakceptujesz życie, które prowadzisz teraz?- Chyba nigdy naprawdę go nie zaakceptuję - odparła z namysłem.- Pani moja, jak możesz tak mówić.?- Wiesz, dlaczego tak mówię, Valentinie.Valentine na moment przymknął oczy.- Jeszcze raz powtarzam ci, Carabello: kochają cię wszyscy rycerze z Góry, wszyscy książęta, wszyscy panowie.Są ci oddani, podziwiają cię, szanują i.- Elidath, owszem.I Tunigorn, i Stasilane, i inni im podobni.Ci, którzy naprawdę cię kochają, kochają także i mnie.Lecz dla wielu pozostaję parweniuszką, prostaczką, intruzem, czymś, co zdarzyło ci się przypadkiem.królewską nałożnicą.- Jakich innych?- Dla Diwisa - odparła po chwili wahania.- I dla tych paniąt i rycerzyków z jego frakcji.I nie tylko.Książę Halanx kpił sobie ze mnie w obecności mych dworek! Książę Halanx, Valentinie, twego rodzinnego miasta! A książę Manganot z Banglecode? Jest ich o wiele więcej [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
.co mieszka przy jeziorze.Trzeba dowiedzieć się, czy oni także mają problemy z niykami.Czy to zaraza? Nie wiem.Lecz niyki nie chorują.Nieznana zaraza, Simooście? Spadła na nas jak przesłanie od Króla Snów.- Fioletowy deszcz, panie.- Odrobina barwnego piasku? Jak mogłaby czemukolwiek zaszkodzić? Po drugiej stronie Rozpadliny fioletowe deszcze padają kilkanaście razy w roku i nie ma to żadnego wpływu na ich zbiory.Och, Simooście, moje niyki, moje niyki.- To przez fioletowy deszcz - stwierdził z przekonaniem Simoost.- Nie był naturalny, tu, na wschodzie.Zdarzyło się coś nowego, panie; deszcz przyniósł truciznę, która zniszczyła niyki!- A także sensitiwy, trzy dni przedtem, nim w ogóle spadł?- Senistiwy są bardzo delikatne, panie.Być może wyczuły truciznę w powietrzu? Deszcz zbliżał się wtedy w naszym kierunku.Etowan Elacca wzruszył ramionami.Być może.A może Zmiennokształtni przylecieli nocą z Piurifayne, na miotłach lub magicznych latających maszynach, i rzucili na ziemię złowrogi czar.Może na świecie wszystko jest możliwe.- Po co tracić czas na zastanawianie się? - spytał gorzko.- Nie wiemy nic.Tylko tyle, że sensitiwy zginęły, że zgięły niyki.Co się jeszcze stanie, Simooście? Co się jeszcze stanie!?12Carabella, która przez cały dzień wyglądała przez okno ślizgacza, jakby siłą spojrzenia chciała przyspieszyć podróż przez to ponure pustkowie, wykrzyknęła z nagłą radością:- Spójrz, Valentinie! Chyba rzeczywiście opuszczamy już pustynię.- Niemożliwe.Może za trzy lub cztery dni.Albo za pięć, albo za sześć, albo za siedem.- Może raczysz spojrzeć!Valentine odłożył plik karteczek z najnowszymi wiadomościami, które przeglądał, wyprostował się i popatrzył ponad jej ramieniem.Tak! Na Boginię, widział zieleń! I to nie szarą zieleń jakichś pokręconych, kruchych, uparcie żywotnych, żałosnych pustynnych roślin, lecz głęboką, pulsującą życiem zieleń prawdziwej szaty roślinnej Majipooru, świadczącą o wzroście, o żywotności.A więc wydostał się nareszcie z zaklętego kręgu Labiryntu, nareszcie królewska karawana opuszczała wyschniętą równinę, na której wybudowano podziemną stolicę świata.Zbliżali się do prowincji diuka Nascimonte'a: Jezioro Kości Słoniowej, góra Ebersinul, pola thuyolu i milailów, wielka rezydencja, o której tyle opowiadano.Delikatnie oparł rękę na karku Carabelli, zacisnął dłoń na jej szyi, czując pod palcami twarde mięśnie - po części był to masaż, po części pieszczota.Jak dobrze, że znów jest przy nim! Dołączyła do grupy dokonującej objazdu przed tygodniem, w rumach Velalisier, i już razem wizytowali wykopaliska archeologiczne w wielkim kamiennym mieście, które Metamorfowie opuścili piętnaście, dwadzieścia tysięcy lat temu.Pojawienie się Carabelli natychmiast poprawiło jego ponury nastrój.- Pani, tak strasznie samotny byłem bez ciebie w Labiryncie - powiedział cicho.- Żałuję, że nie mogłam ci towarzyszyć.Wiem, jak nienawidzisz tego miejsca.A kiedy mi jeszcze powiedzieli, że zasłabłeś, czułam się taka winna, tak się wstydziłam, że jestem daleko, gdy ty.gdy ty.- Carabella potrząsnęła głową.- Byłabym przy tobie, gdybym tylko mogła.Przecież wiesz, Valentinie.Ale obiecałam obywatelom Stee, że wezmę udział w otwarciu ich nowego muzeum.- Tak, oczywiście.Małżonka Koronala również ma obowiązki.- Nadal wydaje mi się to takie dziwne.“Małżonka Koronala".Mała cyrkówka z Tilomon mieszka na Górze Zamkowej, przemawia, otwiera muzea.- Nadal “cyrkówka z Tilomon?" Po tylu latach? Wzruszyła ramionami i przeciągnęła dłonią po pięknych, ciemnych, krótko przystrzyżonych włosach.- Moje życie to łańcuch dziwnych zdarzeń.Jakże mogłabym o tym zapomnieć? Gdybym nie zamieszkała w tej gospodzie wraz z trupą żonglerów Zalzana Kavola akurat wtedy, kiedy się pojawiłeś.gdyby nie okradziono cię z pamięci i nie zostawiono w Pidruid, takiego niewinnego jak czarnonosy blave.- Lub gdybyś urodziła się w czasach Lorda Havilbove'a albo na jakiejś innej planecie.- Nie kpij ze mnie, Valentinie.- Przepraszani, kochanie.- Ujął jej małą rękę w swe wielkie dłonie.- Tylko jak długo jeszcze będziesz oglądała się za siebie - na to, kim byłaś? Kiedy wreszcie w pełni zaakceptujesz życie, które prowadzisz teraz?- Chyba nigdy naprawdę go nie zaakceptuję - odparła z namysłem.- Pani moja, jak możesz tak mówić.?- Wiesz, dlaczego tak mówię, Valentinie.Valentine na moment przymknął oczy.- Jeszcze raz powtarzam ci, Carabello: kochają cię wszyscy rycerze z Góry, wszyscy książęta, wszyscy panowie.Są ci oddani, podziwiają cię, szanują i.- Elidath, owszem.I Tunigorn, i Stasilane, i inni im podobni.Ci, którzy naprawdę cię kochają, kochają także i mnie.Lecz dla wielu pozostaję parweniuszką, prostaczką, intruzem, czymś, co zdarzyło ci się przypadkiem.królewską nałożnicą.- Jakich innych?- Dla Diwisa - odparła po chwili wahania.- I dla tych paniąt i rycerzyków z jego frakcji.I nie tylko.Książę Halanx kpił sobie ze mnie w obecności mych dworek! Książę Halanx, Valentinie, twego rodzinnego miasta! A książę Manganot z Banglecode? Jest ich o wiele więcej [ Pobierz całość w formacie PDF ]