[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Poczułam ukłucie żalu, że zabiliśmy coś tak młodego i kruchego.309 Moment pózniej jednak zaburczało mi w brzuchu na myśl o takiejilości młodego I kruchego mięsa.Jeleń! Gale'owi i mnie udało się dotąd ubić tylko trzy.Pierwsza byłałania, która zraniła się w nogę, i właściwie trudno ją liczyć.Dziękiniej jednak przekonaliśmy się, że grubej zwierzyny nie należy ściągaćna wiek.Narobiliśmy straszliwego zamieszania, każdy upatrzyłsobie jakiś fragment i od razu się targował, a niektórzy sami zaczęlirozbierać dziczyznę.Do akcji wkroczyła wówczas Zliska Sae.Posłała nasz łanią do rzezniczki, ale zwierzę było już fatalnie pokaleczone, tu itam brakowało połci mięsa, skórę szpeciły liczne nakłucia.Choćwszyscy uczciwie zapłacili, wartość zwierzyny spadła.Tym razem zaczekaliśmy do zmroku i przekradliśmy się przez dziuręw ogrodzeniu nieopodal rzezni.Choć wszyscy wiedzieli, że jesteśmymyśliwymi, woleliśmy nie paradować zsiedemdziesięciokilogramowym jelonkiem po ulicach DwunastegoDystryktu w świetle dnia, aby nie kłuć władz w oczy.Zapukaliśmy do drzwi.Otworzyła nam Rooba, niska i pulchnarzezniczka.Z Roobą nikt się nie targuje.Podaje cenę, można sięzgodzić albo zrezygnować.Rooba dobrze płaci.Zgodziliśmy się na jejwarunki, a ona dorzuciła nam jeszcze parę steków z dziczyzny, któremieliśmy odebrać po tym, jak rozbierze jelonka.Zarobekpodzieliliśmy równo między siebie, lecz nawet wówczas to byłanajwiększa gotówka, jaką każde z nas kiedykolwiek miało przy sobie.310 Postanowiliśmy zachować całą sprawę w tajemnicy i na koniecnastępnego dnia zaskoczyć rodziny mięsem oraz pieniędzmi.W taki oto sposób uzyskałam fundusze na kupno kozy, ale Peeciemówię, że sprzedałam stary, srebrny medalion mamy.Nie chcęnikomu zaszkodzić.Potem relacjonuję najważniejszą część historii,która się rozegrała póznym popołudniem w dniu urodzin Prim.Wraz z Gałe'em udałam się na targowisko na placu, aby kupić tammateriał na sukienkę.Gdy gładziłam palcami grubą, niebieskąbawełnę, coś przykuło moją uwagę.Na bazarze zjawił się starzec,który na drugim krańcu Złożyska hoduje stadko kóz.Nie znam jegoprawdziwego imienia ani nazwiska, wszyscy mówią na niego Koziarz.Ma spuchnięte, obolałe stawy, powykręcane pod dziwnym kątem, a dotego dławi go suchy kaszel  pamiątka po długich latach spędzonychw kopalniach.Dopisuje mu jednak szczęście.Przez długie lata pracyudało mu się zaoszczędzić tyle, że kupił sobie kozy, i u schyłku życia,miał coś do roboty i nie umierał powoli z głodu.Koziarz to okropnybrudas i brak mu cierpliwości, ale Jego zwierzęta są czyste, a ichtłustym mlekiem może się nasycić każdy, kogo na to stać.Jedna z kóz, biała w czarne łaty, leżała na wózku.Od razu było widać,dlaczego.Jakieś zwierzę, zapewne pies, fatalnie rozszarpało jej bark iwdało się zakażenie.Koza miała się naprawdę zle, Koziarz musiał jątrzymać podczas dojenia.Pomyślałam wówczas, że wiem, ktozdołałby ją wyleczyć. Gale  wyszeptałam. Chcę mieć tę kozę dla Prim.311 Mleczna koza może odmienić życie mieszkańca DwunastegoDystryktu.Kozy żywią się byle czym, a łąka to dla nich idealnepastwisko.Właściciel kozy może liczyć na dwa litry mleka dziennie,doskonałego do wypicia, do wyrobu sera i na sprzedaż.Na dodatekwszystko absolutnie legalnie. Jest ciężko ranna  zauważył Gale. Przyjrzyjmy się jej lepiej.Podeszliśmy do wózka i kupiliśmy kubek mleka na spółkę.Potemstanęliśmy nad kozą, jakbyśmy chcieli zaspokoić pustą ciekawość. Dajcie jej spokój  burknął starzec. Tylko patrzymy  odparł Gale. Patrzcie szybciej, bo wkrótce trafi pod nóż.Nikt nie kupuje jejmleka, a jeśli już, to za pół ceny  poskarżył się Koziarz. Ile pan za nią wezmie od rzezniczki?  spytałam.Wzruszyłramionami. Zaczekajcie chwilę, to sami zobaczycie.Odwróciłam się i ujrzałamRoobę, która zmierzała przezplac prosto w naszą stronę. Dobrze, że pani jest  powitał rzezniczkę Koziarz [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl