Pokrewne
- Strona Główna
- Koontz Dean R Moonlight Bay T 1 Zabojca strachu
- Clancy Tom Suma wszystkich strachow t.2
- Tom Clancy Suma wszystkich strachow t.2
- Nienacki Zbigniew Pan Samochodzik i Ksiega Strachow
- Tom Clancy Suma wszystkich strachow t.1 (3
- Tom Clancy Suma wszystkich strachow t.2 (3
- Tom Clancy Suma wszystkich strachow t.1 (2
- Reichs Kathy Zapach smierci
- Lewis Susan Skradzione marzenia 2
- Chmielewska Joanna Dwie glowy i jedna noga (2)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- lala1605.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Robieniu „zielonej” kasy, dokładnie rzecz ujmując.Pewni ludzie uważają, żewszystko, za czym optuje lobby obrońców środowiska przeżarte jest korupcją.– Za to inni uważają, że to naturalna kolej ewolucji – przerwał Müller-Voigt.– Wiara lub systemwartości, które wcześniej były zarezerwowane dla mniejszości, powoli stają się prawdąakceptowaną przez większość społeczeństwa.Jednak muszę nadmienić, że z doświadczenia wiem, iżw każdym systemie politycznym zawsze znajdą się tacy, którzy do tego stopnia uwielbiają byćprozelitami, że nie podoba im się, kiedy ich przekonania w końcu stają się możliwe do przyjęcia dlaogółu.To pozbawia ich poczucia moralnej wyższości i odbiera prawa do wyłączności, a nie ma nicbardziej gorzkiego niż bojownik pozbawiony sprawy, o którą musi walczyć.– Poza tym są dowody rosnącej jednomyślności między skrajną lewicą, ekstremalnymi obrońcamiśrodowiska oraz przeciwnikami globalizacji.Zaś GlobalConcern Hamburg na wielu płaszczyznachreprezentuje to wszystko, czego tamci nienawidzą.– Czy pojawiły się jakieś doniesienia, że ktoś konkretny może stać się celem zamachu? – spytałFabel.– Na szczęście zagrożenie to nie dotyczy żadnej ściśle określonej osoby, lecz z pewnościąmożemy oczekiwać zagorzałych protestów i zorganizowanych ulicznych aktów przemocy.Dotarła donas także wieść o planowaniu czegoś w rodzaju jednorazowej, pokazowej akcji.– Sądzi pan, że chodzi o zamach?– To całkiem możliwe – odparł Menke.– Co prawda BfV i Wydział Antyterrorystyczny PolicjiHamburga wspólnie nad tym pracują, ale pojawiła się sugestia, że powinniśmy zapoznać panaz sytuacją.Pańskie doświadczenie i subiektywna ocena mogą okazać się wielce przydatne.– Och, kto to zasugerował? – Fabel obrzucił van Heidena wymownym spojrzeniem.W tej chwilimiał wystarczająco dużo roboty na własnym podwórku i zdziwił się, że szef tego nie możezrozumieć.– Ja – odezwał się Müller-Voigt.Najwyraźniej dobrze odczytał wyraz twarzy Fabla.– Tosprawa sprzed kilku lat.Chodzi o tę historię z Mühlhausem.Byłem pod wielkim wrażeniem, w jakisposób poradził pan sobie z.– przez moment szukał w myślach właściwego słowa –.z tamtąsytuacją.Był pan bardzo skuteczny, lecz jednocześnie wykazał pan ogromną wrażliwość.Fabel podziękował skinieniem głowy.Tknęło go, że Müller-Voigt, który zwykle był idealnieopanowany, tym razem wydawał się mniej pewny siebie.– Już wyjaśniłem panu senatorowi, że obecnie ma pan na głowie niecierpiące zwłoki śledztwo,o czym zresztą sam pan wcześniej wspomniał.Utworzyliśmy więc grupę zadaniową, złożonąz oficerów naszej własnej jednostki antyterrorystycznej, Federalnego Biura Kryminalnego orazagentów BfV.Na razie chcielibyśmy, żeby jedynie zapoznał się pan z zawartością akt.Być możew późniejszym terminie będziemy chcieli poprosić o pomoc.No, to wieczór mam z głowy, pomyślał Fabel, przyglądając się opasłej teczce.– Nie musi pan tego taszczyć – wyjaśnił Menke.– Wszystko mogę przesłać mailem.– Mailem? Czy to bezpieczne?Menke roześmiał się protekcjonalnie, natychmiast zarabiając na dezaprobatę Fabla.Człowiekz BfV został umieszczony w tym samym mentalnym segregatorze, co Kröger, cybergliniarz.– Tak, panie nadkomisarzu, to całkiem bezpieczne.Wykorzystujemy jedynie zabezpieczoneserwery i systemy.Podobnie jak Policja Hamburga.Fabel wzruszył ramionami.– No cóż, system mailowy rządu stanowego także był uważany za dobrze chroniony, lecz niezabezpieczyło go to przed zainfekowaniem wirusem „Klabautermann”.Jeśli nie ma pan nicprzeciwko, wolałbym wziąć tę drukowaną kopię.Miałem na myśli to, że w tej sprawie szybciej damradę ją przeczytać.Przez kilka następnych minut debatowali nad logistyką zabezpieczenia szczytu.Oprócz czołowychpostaci biznesu, w Kongresie Klimatycznym miało wziąć udział także kilkoro starszych politykówz Republiki Federalnej oraz z zagranicy, włączając w to oczywiście Müllera-Voigta, który pełnił rolęprzewodniczącego całej konferencji.Fabel mógł zrozumieć, że władze miasta mają powód doniepokoju, tak samo zresztą jak działo się to w wypadku każdego większego szczytu odbywającegosię na terenie Hamburga, lecz nie pojmował, czemu tak stanowczo domagają się jego obecności.Ostatecznie był oficerem śledczym.Detektywem tropiącym morderców.Zaczynał pracę dopiero pofakcie i nigdy nie zajmował się prewencją.Jeszcze dziwniejsze było to, że sam Müller-Voigt zażądałzaangażowania go w tę sprawę.Fabel złapał się na tym, że spogląda na zegarek.Van Heiden też tozauważył, lecz jako że sprawdzanie godziny należało do codziennych zwyczajów dyrektoraWydziału Kryminalnego, nie budziło to w nim najmniejszej irytacji.– Posłuchaj, Janie – powiedział van Heiden.– Myślę, że przekazaliśmy ci tyle informacji, iletrzeba.Nie chcę cię dłużej zatrzymywać.Masz wystarczająco wiele na głowie.– Dzięki – odparł Fabel.Podniósł akta i przez moment ważył na dłoni, jakby chciał ocenić ichobjętość.Powinienem przez noc to przejrzeć, pomyślał.Potem wstał, uścisnął dłonie po kolei wszystkimtrzem mężczyznom i ruszył do wyjścia.– Prawdę powiedziawszy.– Müller-Voigt spojrzał na zegarek i zmarszczył brwi.– Obawiamsię, że jestem spóźniony na następne spotkanie.Chyba też muszę już zmykać.– Doskonale, panie senatorze.– Van Heiden także zmarszczył brwi: sama myśl, że ktoś mógłbyspóźnić się na spotkanie była mocno niepokojąca.– Mam nadzieję, że nie przetrzymaliśmy pana.– Nie, ależ skąd.Absolutnie nie.Wszystko w porządku [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
.Robieniu „zielonej” kasy, dokładnie rzecz ujmując.Pewni ludzie uważają, żewszystko, za czym optuje lobby obrońców środowiska przeżarte jest korupcją.– Za to inni uważają, że to naturalna kolej ewolucji – przerwał Müller-Voigt.– Wiara lub systemwartości, które wcześniej były zarezerwowane dla mniejszości, powoli stają się prawdąakceptowaną przez większość społeczeństwa.Jednak muszę nadmienić, że z doświadczenia wiem, iżw każdym systemie politycznym zawsze znajdą się tacy, którzy do tego stopnia uwielbiają byćprozelitami, że nie podoba im się, kiedy ich przekonania w końcu stają się możliwe do przyjęcia dlaogółu.To pozbawia ich poczucia moralnej wyższości i odbiera prawa do wyłączności, a nie ma nicbardziej gorzkiego niż bojownik pozbawiony sprawy, o którą musi walczyć.– Poza tym są dowody rosnącej jednomyślności między skrajną lewicą, ekstremalnymi obrońcamiśrodowiska oraz przeciwnikami globalizacji.Zaś GlobalConcern Hamburg na wielu płaszczyznachreprezentuje to wszystko, czego tamci nienawidzą.– Czy pojawiły się jakieś doniesienia, że ktoś konkretny może stać się celem zamachu? – spytałFabel.– Na szczęście zagrożenie to nie dotyczy żadnej ściśle określonej osoby, lecz z pewnościąmożemy oczekiwać zagorzałych protestów i zorganizowanych ulicznych aktów przemocy.Dotarła donas także wieść o planowaniu czegoś w rodzaju jednorazowej, pokazowej akcji.– Sądzi pan, że chodzi o zamach?– To całkiem możliwe – odparł Menke.– Co prawda BfV i Wydział Antyterrorystyczny PolicjiHamburga wspólnie nad tym pracują, ale pojawiła się sugestia, że powinniśmy zapoznać panaz sytuacją.Pańskie doświadczenie i subiektywna ocena mogą okazać się wielce przydatne.– Och, kto to zasugerował? – Fabel obrzucił van Heidena wymownym spojrzeniem.W tej chwilimiał wystarczająco dużo roboty na własnym podwórku i zdziwił się, że szef tego nie możezrozumieć.– Ja – odezwał się Müller-Voigt.Najwyraźniej dobrze odczytał wyraz twarzy Fabla.– Tosprawa sprzed kilku lat.Chodzi o tę historię z Mühlhausem.Byłem pod wielkim wrażeniem, w jakisposób poradził pan sobie z.– przez moment szukał w myślach właściwego słowa –.z tamtąsytuacją.Był pan bardzo skuteczny, lecz jednocześnie wykazał pan ogromną wrażliwość.Fabel podziękował skinieniem głowy.Tknęło go, że Müller-Voigt, który zwykle był idealnieopanowany, tym razem wydawał się mniej pewny siebie.– Już wyjaśniłem panu senatorowi, że obecnie ma pan na głowie niecierpiące zwłoki śledztwo,o czym zresztą sam pan wcześniej wspomniał.Utworzyliśmy więc grupę zadaniową, złożonąz oficerów naszej własnej jednostki antyterrorystycznej, Federalnego Biura Kryminalnego orazagentów BfV.Na razie chcielibyśmy, żeby jedynie zapoznał się pan z zawartością akt.Być możew późniejszym terminie będziemy chcieli poprosić o pomoc.No, to wieczór mam z głowy, pomyślał Fabel, przyglądając się opasłej teczce.– Nie musi pan tego taszczyć – wyjaśnił Menke.– Wszystko mogę przesłać mailem.– Mailem? Czy to bezpieczne?Menke roześmiał się protekcjonalnie, natychmiast zarabiając na dezaprobatę Fabla.Człowiekz BfV został umieszczony w tym samym mentalnym segregatorze, co Kröger, cybergliniarz.– Tak, panie nadkomisarzu, to całkiem bezpieczne.Wykorzystujemy jedynie zabezpieczoneserwery i systemy.Podobnie jak Policja Hamburga.Fabel wzruszył ramionami.– No cóż, system mailowy rządu stanowego także był uważany za dobrze chroniony, lecz niezabezpieczyło go to przed zainfekowaniem wirusem „Klabautermann”.Jeśli nie ma pan nicprzeciwko, wolałbym wziąć tę drukowaną kopię.Miałem na myśli to, że w tej sprawie szybciej damradę ją przeczytać.Przez kilka następnych minut debatowali nad logistyką zabezpieczenia szczytu.Oprócz czołowychpostaci biznesu, w Kongresie Klimatycznym miało wziąć udział także kilkoro starszych politykówz Republiki Federalnej oraz z zagranicy, włączając w to oczywiście Müllera-Voigta, który pełnił rolęprzewodniczącego całej konferencji.Fabel mógł zrozumieć, że władze miasta mają powód doniepokoju, tak samo zresztą jak działo się to w wypadku każdego większego szczytu odbywającegosię na terenie Hamburga, lecz nie pojmował, czemu tak stanowczo domagają się jego obecności.Ostatecznie był oficerem śledczym.Detektywem tropiącym morderców.Zaczynał pracę dopiero pofakcie i nigdy nie zajmował się prewencją.Jeszcze dziwniejsze było to, że sam Müller-Voigt zażądałzaangażowania go w tę sprawę.Fabel złapał się na tym, że spogląda na zegarek.Van Heiden też tozauważył, lecz jako że sprawdzanie godziny należało do codziennych zwyczajów dyrektoraWydziału Kryminalnego, nie budziło to w nim najmniejszej irytacji.– Posłuchaj, Janie – powiedział van Heiden.– Myślę, że przekazaliśmy ci tyle informacji, iletrzeba.Nie chcę cię dłużej zatrzymywać.Masz wystarczająco wiele na głowie.– Dzięki – odparł Fabel.Podniósł akta i przez moment ważył na dłoni, jakby chciał ocenić ichobjętość.Powinienem przez noc to przejrzeć, pomyślał.Potem wstał, uścisnął dłonie po kolei wszystkimtrzem mężczyznom i ruszył do wyjścia.– Prawdę powiedziawszy.– Müller-Voigt spojrzał na zegarek i zmarszczył brwi.– Obawiamsię, że jestem spóźniony na następne spotkanie.Chyba też muszę już zmykać.– Doskonale, panie senatorze.– Van Heiden także zmarszczył brwi: sama myśl, że ktoś mógłbyspóźnić się na spotkanie była mocno niepokojąca.– Mam nadzieję, że nie przetrzymaliśmy pana.– Nie, ależ skąd.Absolutnie nie.Wszystko w porządku [ Pobierz całość w formacie PDF ]