[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gaba nabiera duży haust powietrza.Uspokaja się. Dam radę.Ale stopuj mnie, gdybym znowu zaczęła przyspieszać. Rusza truchtem. Naczym skończyłam? Kalina i Maciek zostali we Francji. A tak& wyjechała z nowym mężem i tyle ją widziałam.Jakież wszystko byłoby proste, gdyby tak w istocie wyglądało.Janek zastanawia się nad czymś. Ale przecież Warecki miał tutaj przed sobą wielką karierę.Kto wie, czy nie on kilka latpózniej dokonywałby pierwszych zimowych wejść na ośmiotysięczniki.Czytałem kiedyś takąopinię w starym wydaniu  Taternika.W środowisku naprawdę uważano, że miał ogromnytalent, świetne warunki fizyczne, był odporny psychicznie i dobrze znosił wysokość.Wszystkozaprzepaścił tą ucieczką.Zmarnował talent.Nie rozumiem po co? yle mu tutaj było? Miałjakiś zatarg z władzą? Nie.Chyba nie. To o co chodziło? Biedę klepał w Polsce Ludowej, czy jak? Wydaje mi się, że jak na tamte warunki całkiem niezle zarabiał.Był z wykształceniaarchitektem.Dla takich jak on pracy wtedy nie brakowało. Więc dlaczego to zrobił?Dlaczego?Gaba przełyka ślinę.Wie, że syn nie odpuści, że będzie drążył temat.I że nie zadowoli siękolejną półprawdą. Wyjechał z Polski ze względu na Kalinę.Janek wbija zaskoczone spojrzenie w matkę.Gaba kapituluje.Alea iacta est. Warecki uważał, że Kalina pod opieką francuskich lekarzy zacznie lepiej funkcjonować.%7łe za granicą są większe możliwości.Dostęp do nowych metod.A ona wymagała leczenia.Znalazł więc kogoś, kto zechciał się podjąć bardzo skomplikowanej operacji. Nie rozumiem.Jakiej operacji? Była chora? Te kilka lat, które przemilczałam w mojej opowieści&  Słowa przychodzą z trudem. Podczas tamtych wakacji w Zakopanem, kiedy się poznali, Kalina miała wypadek. Jaki znowu wypadek?!Gaba zbiera myśli.Układa sobie na nowo chronologię zdarzeń. Gabi, jaki wypadek?  Janek traci cierpliwość. W górach? Nie. Głos Gaby, poszatkowany przez przyspieszony oddech, wydaje się przytłumiony,niewyrazny. Potrącił ją samochód.Prawie dwa miesiące włóczyła się po Tatrach, a uległawypadkowi na zakopiańskiej ulicy.Paradoks, prawda? Dlaczego nigdy dotąd o tym nie wspomniałaś? Uważałam, że nie ma takiej potrzeby.Po co miałabym ci zaśmiecać tym głowę.Toprzecież stare dzieje.Przez kilka kolejnych metrów żadne z nich się nie odzywa. Bardzo w nim ucierpiała? W wypadku? Właściwie cudem uszła z życiem.Miała pękniętą czaszkę.Kości nóg takpokiereszowane, że nie bardzo było co zbierać.Miednica także popękała.Trzy lata zajęłolekarzom z Zakopanego doprowadzenie Kaliny do jako takiej formy.Na początku istniałanawet grozba amputacji, ale jakoś jej te nogi uratowali.Całą ją poskręcali śrubami, niczymmechaniczną lalkę.Pozrastała się, ale z chodzeniem nadal miała problem, poruszała sięz trudem, o kulach.Myślę, że przy każdym ruchu odczuwała ból.Janek przystaje.Gaba zauważa jego nieobecność obok siebie dopiero po chwili.Także sięzatrzymuje, odwraca.Wpatruje się w chłopaka. Coś nie tak? yle się poczułeś?  pyta zaniepokojona. Gabi! Do diabła.Dlaczego mówisz to dopiero teraz?! Nie rozumiem& ? Naprawdę uważasz, że ta informacja nie ma znaczenia? A ma? Przecież ty Kaliny nigdy nie poznałeś.Co może dla ciebie znaczyć jakiś wypadeksprzed czterdziestu pięciu lat? Ależ oczywiście, że znaczy.To, co mówisz, całkowicie zmienia optykę tamtychwydarzeń.Wszystko zmienia!  unosi się. Zawsze sądziłem, że Kalina była po prostupaskudną egoistką, która porzuciła rodzinę, porzuciła dziecko dla faceta.Wyjechała zalżejszym, przyjemniejszym życiem.Tymczasem ona wcale nie uciekła przez swoje widzimisię,ale dlatego, że chciała się leczyć.Tak było, prawda?! Nie zostawiła cię u Gabrieli, gdyż niemiała ochoty się tobą zająć, tylko dlatego, że nie mogła.Dlatego dziadek bez problemu mógłjej ciebie odebrać.Była niepełnosprawna, więc sąd pewnie uznał, że będzie lepiej, jeżeli tobązaopiekuje się sprawny fizycznie ojciec, tak?! Nawet jego kontakty z bezpieką nie były pewniepotrzebne& Oszukałaś mnie!  Dyszy ciężko. To, co dotąd wiedziałem, to nie żadnapółprawda.To gówno prawda!Chłopak, pchany złością, rusza z miejsca.Mknie na oślep.Gaba ledwo go dogania.Niewie, co może teraz powiedzieć, więc nie mówi nic.Poza tym właśnie wbiegają do Ublika.Miękkość traw i zapach jeziora zastępuje rozgrzany asfalt, świergot ptaków zagłuszająodgłosy samochodów.Latem tę uroczą mazurską osadę nawiedzają tłumy turystów.Wszędziekręcą się obcy ludzie.Na spacerze, na rowerze.Pod miejscowym sklepem ruch jakw warszawskim centrum handlowym.Na półkach piwo, wódka, karkówka i kiełbasa na grilla.Chłodnie dymią lodami na patyku.Na parkingu wyłożonym kostką brukową oprócz kilku stałych pijaczków królują drogie auta na obcych rejestracjach.Miejscowi już z dalekarozpoznają Gabę.Wiedzą, że to ta pisarka z Warszawy, co niedaleko dom kupiła.Porządnaz niej babka  nie puszy się, nie snobuje jak inne miastowe  więc kłaniają się jej z daleka,wołając na pół wsi:  Dzień dobry, pani Gabrielo.Ona także kiwa głową na widok znajomychtwarzy.A potem jeszcze bardziej przyspiesza.Chociaż coraz trudniej złapać jej oddech  ze zmęczenia, ze zdenerwowania  biegnierówno z Jankiem.Równie szybko.Chce czym prędzej opuścić to miejsce, umknąć przedzgiełkiem, przed spojrzeniami ludzi.I dokończyć, co zaczęła, wszystko z siebie wyrzucić.Musi dopowiedzieć synowi swoją historię.Nawet jeśli nie do końca spodoba mu się to, cousłyszy.Kiedy zostawiają za sobą ostatnie wiejskie zabudowania, Gaba wreszcie zerka kątem okana syna.Chłopak ma zaciśnięte usta i nadal wygląda na wzburzonego. Chcesz prawdy? Proszę bardzo, oto prawda. Janek nie reaguje, ale Gaba wie, że jejsłucha. Kalina, zaraz po tym, jak wpadła pod samochód, przez kilka tygodni byław śpiączce, a pózniej przez niemal trzy lata wracała do życia.Na nowo uczyła się oddychać,mówić, chodzić.Nie wiem, co zaszło między nią a ojcem przed wypadkiem, ale nie on,a Maciek był przy niej przez cały długi okres rehabilitacji.To właśnie Warecki odwiedzał jąw Zakopanem, rozmawiał z lekarzami, załatwił dodatkową opiekunkę.On nam przywoził doKamieńczyka wieści o postępach w leczeniu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl