[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jestem wujkiem pięciorga dzieci mojej siostry, czterech chłopców i dziewczynki.Mają dziś od trzydziestu pięciu do czterdziestu pięciu lat.Dobrze żyję ze wszystkimi, głównie jako rodzinny klaun; jako ich zwariowany wujaszek.Mój sposób życia uważają za śmieszny.Wydaje im się niepojęte, że od trzydziestu pięciu lat „nie chodzę do pracy”; że nie mam regularnie płatnej posady i że już tyle czasu żyjemy z dala od Ameryki, pozbawieni jej dobrodziejstw - telewizji, McDonald'sa i te pe.Mimo to czas spędzamy przeważnie na zabawie, żar­tach i przekomarzaniu.Ich matka, a moja siostra, zawsze wdaje się w te dzie­cinady.Pisałem już kiedyś, w innej książce, że spośród kobiet, które znam, tylko Jeanne rzeczywiście umie się bawić ze swymi dziećmi.Z każdym inaczej.Tak było za­wsze, ledwie zaczęły odrastać od ziemi.Moja żona - podobnie jak mama - nie lubi docinków ani żartowania jej kosztem.Zazwyczaj udaje, że nie widzi naszych wy­głupów.Podobnie szwagier Leo.Komentarz wygłaszany przez niego zza gazety brzmi:Macie, ludzie, źle w głowie.Wujek Leo (wszyscy, nawet moja żona, nazywamy go wujkiem od niepamiętnych kawalerskich czasów, jego i moich) był kiedyś asem sportu.Trafił do Kalifornii dzię­ki stypendium, które otrzymał jako baseballista i footballista.W football grał na środku obrony.Kariera wuj­ka nie trwała długo.Nabawił się tak ciężkich kontuzji, że w końcu doczekał się -jak twierdził - kolan na łoży­skach kulkowych.Był to, zdaje się, jedyny pozytywny rezultat licznych operacji.Mimo to skończył studia wychowania fizycznego, a dzięki staraniom mojej siostry przebrnął przez nieła­twe kursy na UCLA, uprawniające do uczenia „wuefu”.Pozostał nauczycielem do emerytury.Miał dużą rodzi­nę, dlatego pracował też jako instruktor na obozach let­nich i na obozach dziennych, przeznaczonych dla uprzy­wilejowanych dzieci, których rodzice są zbyt zajęci lub wolni od takiej słabostki jak chęć zabawy z własnym potomstwem.Od pierwszej ciąży przyjęło się, że moja siostra nie pracuje, kiedy w domu są małe dzieci.Urodziły się, wszy­stkie co do jednego, przez cesarskie cięcie, zabieg swego czasu mało popularny.Wujek Leo musiał sam utrzymywać rodzinę z kiepskich nauczycielskich czy instruktor­skich wynagrodzeń.Zaciągnął kredyt hipoteczny na kupno domu w San Fernando Valley.Ów dom przera­biał w miarę rozrastania się rodziny.Dwie prace uzu­pełniał funkcją organizatorską na meczach footballowych w Los Angeles Coliseum, później w UCLA Roseball, a kiedy w uniwersyteckim campusie zbudowano Pauley Pavilion, doglądał meczów koszykówki.Był rów­nież gospodarzem bieżni i płyty boiska i wkrótce anga­żowano go jako kierownika licznych zawodów w okoli­cach Los Angeles.Wspominam o tym, żeby wykazać, że ojciec moich siostrzeńców i siostrzenicy tkwił w spra­wach sportu po uszy, a tę pasję umiał zaszczepić dzie­ciom.Wokół domu wujka Leo pełno było zawsze sprzę­tu, na drzwiach garażu wisiał kosz opatrzony siatką.Leo dopiął tego, że cała piątka skończyła przyzwoite uniwersytety.Moi siostrzeńcy i siostrzenica skorzystali ze stypendiów, pełnych i częściowych, przyznawanych z racji sportowych uzdolnień, chociaż doskonale radzili sobie jako zwykli studenci.Jedyna córka Jeanne i Leo stała na czele dziewczęcej grupy dopingującej (co przy­płaciła złamaniem ręki i nogi, kiedy zawaliła się pod nią żywa piramida, wzniesiona ku pokrzepieniu serc spor­towców i rozrywce widzów).W tym samym domu przemieszkali ponad trzydzieści pięć lat; ostatnią ratę spłacili niedługo przed emerytu­rą.Cała rodzina zapracowała na ten sukces.Byli zgraną drużyną.Czy miałem szansę wpasować się w nią jako „wujek”?A jednak od czasu do czasu i ja bywałem dla nich swe­go rodzaju rezerwowym.A wtedy to moje „wujowanie” sprawiało mi radość.Jeanne i Leo w roli rodziców stano­wili błyskotliwy zespół, każde dysponowało innymi ta­lentami, a ich wzajemne stosunki cechowała tolerancja.Stali się zaangażowanymi członkami miejscowej spo­łeczności katolickiej.Poranna msza była wydarzeniem o wadze meczu z cyklu Super Bowl czy World Series.Moją siostrę Jeanne dopuszczono do udzielania komunii jako jedną z pierwszych świeckich kobiet w regionie Los Angeles.Leo jest diakonem.Na pewno życie rodziny, którą założyliśmy z moją żo­ną, toczy się inaczej.Swego czasu Leo i ja uczyliśmy w tej samej szkole; lecz jako malarz czułem, że uczenie (skąd­inąd ważne) ogranicza mnie.Powtórzę: życie mojej ro­dziny może się wydawać całkiem inne niż życie rodziny mojej siostry.Lecz na poziomie głębszym, skąd niedale­ko do podświadomości, przeważają podobieństwa.Widać to nawet po dzieciach, które tak dobrze sobie radzą.W 1960 roku wyjechaliśmy z Ameryki, by osiedlić się w Europie.Wiedziałem, że przede wszystkim będę tęsk­nił za siostrą i jej rodziną.Ale regularnie powracaliśmy, dzięki czemu mogłem nie tylko grać przed siostrą „wiel­kiego brata”, lecz także być wujkiem dla siostrzeńców i siostrzenicy.Przyjemność czerpałem z obu ról.A moja żona sprawdzała się w roli dobrej cioci.I wzajemnie - Leo jest dobrym wujkiem dla naszych dzieci.Szorstkość nie przeszkadza mu być miłym i wraż­liwym.Nasza dzieciarnia podziwia, jak wujek odnosi się do Jeanne.Trudno o lepszy przykład.A Jeanne zapewnia, że przynoszę podobne pożytki jej dzieciom.Szeroki geograficznie i zawodowo pokrój na­szego życia - tak to nazwijmy - sprawia, że siostrzeńcy i siostrzenica widzą jakąś alternatywę.Wróćmy do podświadomych powodów, dzięki którym zaskoczyła mnie ta książka.Przemyślałem, co mi umknęło.Otóż na życiu moich wujów i stryjów kobiety zaważyły w sensie dodatnim i ujemnym.Ścieżki życio­we tych mężczyzn rozbiegały się, ale krócej lub dłużej wszyscy byli żonaci.Dwaj aż dwukrotnie.Przeważnie mieli dzieci i raczej nie zawodzili jako ojcowie.Zdarzało im się wybierać kobiety nieodpowiedzialne, a nawet szalone, mimo to małżeństwa bywały (na ogół) trwałe i na swą miarę (na ogół) udane.Zadziwił mnie wpływ kobiet na ich życie.Wujka Billa porzuciła żona i wujek raz na zawsze pogrążył się w smutku.Zniknęła mu sprzed oczu oś świata.Wujek Harry rozpił się i rozhulał po ucieczce ciotki Effie.Ustatkował się dopiero po ślubie z ciotką Sally.Większość stryjów i wujów odnosiła się do kobiet z respektem.Wy­jątkiem był wujek Charley.Inni nie skąpili żonom po­mocy.I wzajemnie.Pełnymi istotami ludzkimi są dla mnie kobieta i męż­czyzna we wspólnocie, w której szanują się i podziwiają.Trudno i darmo, tylko tak to widzę.Nie ma powodu to­czyć walki o dominację.Licho wie czemu wymyślono, że kobieta jest kimś niższym albo wyższym.Tego rodzaju kuriozami częstuje nas społeczeństwo współzawodniczą­ce, sączy truciznę w osobiste stosunki.Jestem przeko­nany, że najważniejszą decyzją, jaką podejmuje istota ludzka, jest wybór, z kim spędzi życie, może już do koń­ca.Decyzja może dotyczyć nawet osoby tej samej płci (i wielu musi ją podjąć), ale zazwyczaj chodzi o kobietę i mężczyznę.Dzięki Bogu.W przeciwnym razie szybko by nas zabrakło na Ziemi.Wiem, to nie jest nadmiernie PP, czyli poprawne poli­tycznie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl