[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Podniósł głowę znad trzymanej w ręku listy i wycelował swoje nozdrza prosto w Seana.“Będzie z nim kłopot” - pomyślał; kłopoty potrafił rozpoznawać bezbłędnie.“Złam go, zanim wymknie się spod kontroli.”- Ty, chłopcze, jak się nazywasz?Sean obejrzał się wystudiowanym ruchem przez ramię.Kiedy spojrzał znów przed siebie, policzki pana Clarka nieco się zaróżowiły.- Wstań.- Kto, ja?- Tak, ty.Sean wstał.- Jak się nazywasz?- Courteney.- Proszę pana.- Courteney, proszę pana.Zmierzyli się wzajemnie wzrokiem.Pan Clark na próżno czekał, aż Sean opuści oczy.“Będzie z nim duży kłopot, dużo większy, niż sądziłem” - pomyślał.- W porządku, siadaj - powiedział głośno.Przez klasę przeszło prawie słyszalne westchnienie ulgi.Sean czuł, że zdobył sobie respekt; wszyscy dumni byli z jego zachowania.Poczuł dotyk na ramieniu.To była Anna, która siedziała tuż za nim - najbliżej, jak mogła.Normalnie drażniły go jej zaloty, teraz jednak to lekkie dotknięcie ramienia sprawiło, że poczuł się jeszcze bardziej zadowolony z siebie.Seanowi wolno mijała godzina.Narysował strzelbę na marginesie swojego zeszytu do ćwiczeń, a potem starł ją starannie gumką.Przez chwilę przyglądał się Garrickowi; irytowała go pilność, z jaką brat wypełniał polecenia nauczyciela.- Kujon - szepnął, ale Garrick zignorował go.Sean nudził się.Uniósł się niespokojnie w ławce i jego uwagę przykuł kark Karla; widniał na nim dojrzały pryszcz.Sean wziął linijkę, żeby go wycisnąć, ale zanim zdążył to zrobić, Karl złapał się ręką za ramię, tak jakby chciał się podrapać.Między palcami trzymał zwiniętą kartkę.Sean odłożył linijkę i niepostrzeżenie odebrał liścik.Rozwinął go na kolanach.Na papierze znajdował się jeden wyraz: “Moskity”.Sean uśmiechnął się.Mistrzostwo, z jakim imitował brzęczenie moskita, było jedną z wielu przyczyn, które spowodowały rezygnację poprzedniego nauczyciela.Przez sześć miesięcy stary Jaszczur wierzył, że po klasie fruwają moskity; przez kolejnych sześć wiedział już, że ich nie ma.Próbował wszelkich forteli, jakie zdołał wymyślić, żeby wykryć sprawcę, ale w końcu dał za wygraną.Za każdym razem, kiedy zaczynało się monotonne brzęczenie, pojawiał się coraz wyraźniejszy tik w kąciku jego ust.Sean odchrząknął i zaczął brzęczeć.Cała klasa z trudem po­wstrzymywała się od śmiechu.Wszystkie głowy, łącznie z głową Seana, pochylone były pilnie nad książkami.Pan Clark pisał coś na tablicy; ręka, w której trzymał kredę, zawahała się, ale po chwili sunęła równo dalej.Była to sprytna imitacja; ściszając i wzmacniając głos Sean wywoływał wrażenie, że owad unosi się w powietrzu.Tylko lekkie drżenie grdyki wskazywało, że to jego sprawka.Pan Clark skończył pisać i odwrócił się twarzą do klasy.Sean nie był taki głupi, żeby natychmiast przestać; pozwolił moskitowi jeszcze trochę polatać, a potem umilkł.Pan Clark opuścił katedrę i ruszył wzdłuż rzędu ławek najbardziej oddalonych od Seana.Przystanął raz czy dwa, żeby sprawdzić pracę któregoś z uczniów.Doszedł do końca sali i zawrócił, idąc przejściem, przy którym siedział Sean.Zatrzymał się przy Annie.- Niepotrzebnie robisz takie zakrętasy przy “L” - powiedział.Wziął od niej ołówek i narysował prawidłowo literę.- Widzisz, o co mi chodzi.Popisywanie się przy pisaniu jest tak samo naganne jak popisywanie się w życiu codziennym.Oddał jej ołówek i okręcając się na pięcie, trzasnął z całej siły Seana w głowę otwartą dłonią.Głowa Seana odskoczyła w bok; odgłos uderzenia przetoczył się po zamarłej w osłupieniu klasie.- Moskit siedział ci na uchu - powiedział pan Clark.11.W ciągu dwu następnych lat Sean i Garrick z dzieci stali się młodzieńcami.Płynęli z silnym prądem, szybko posu­wając się z biegiem rzeki życia.W niektórych miejscach rzeka plynęła równomiernie.Tam można było odnaleźć Adę [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl