[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gabriel wysłuchał całej historii, z rozbawionym i niecopogardliwym wyrazem twarzy.- Jeżeli naprawdę chcecie tam jechać, to beze mnie - powiedział, gdy Robskończył.Jego usta wykrzywił grymas - Mam zamiar wydostać się tylko z Kalifornii.- W porządku.- Rob wzruszył ramionami.- Słuchajcie, chyba powinniśmyzrobić jakieś zapasy.Na czym stoimy?!Uśmiechnął się żałośnie.- Obawiam się, że ja mam przy sobie tylko portfel i te teczki.Dopiero teraz Kait zdała sobie sprawę, że ani Rob, ani Gabrel nie mieli swoichworków.Musieli je zgubić w trakcie walki z panem Zetesem.- Ja mam torbę - oznajmiła Kaitlyn.- Sto dolarów w kieszeni i.- Sprawdziła,żeby się upewnić.- Jakieś piętnaście w portmonetce.- Ja też mam swoją torbę - powiedział Lewis.- Ale obawiam się, że moje rzeczynie będą pasować na żadnego z was.Spojrzał sceptycznie na Roba i Gabriela, którzy byli odniego o parę centymetrów wyżsi.- I jakieś czterdzieści dolców.- Ja mam tylko kilka dolarów w drobnych - odezwała się Anna.- I moją torbęz ciuchami. - A ja mam.dwanaście pięćdziesiąt - odezwał się Rob, grzebiąc w portfelu.- Rany, mamy tylko sto pięćdziesiąt parę dolarów.Następnym razemprzypomnijcie mi, żebym nigdy więcej z wami nie uciekał - zakpił Lewis.- To nam nie wystarczy nawet na bilety autobusowe, a musimy jeszcze jeść- stwierdził Rob.- No i nie jedziemy przecież w jakieś konkretne miejsce, musimyje najpierw znalezć.Gabriel, ile.Gabriel cały czas się wiercił.Był wyraznie zniecierpliwiony.- Mam jakieś dziewięćdziesiąt dolarów - powiedział krótko, ani słowem niewspominając, że zabrał je z torebki Joyce, zaważyła Kait.- Ale nie potrzebujemy biletówautobusowych - dodał.- Zająłem się tym.Zorganizowałem dla nas transport.- Co takiego?Gabriel wzruszył ramionami i wstał, strzepując z ubrania piasek.- Zdobyłem dla nas samochód.Odpaliłem go z kabla i jest gotowy.Więcjeśli skończyliście.Kaitlyn oparła głowę na rękach.-O Boże.Poczuła obok złocistobiały płomień gniewu.Rob wstał i stanął naprzeciwko Gabriela.Był wściekły.- Co zrobiłeś? - zapytał.Rozdział 4Gabriel posłał mu szeroki uśmiech.- Ukradłem dla nas samochód.I co z tego?- Jak to co z tego? To nie w porządku i tyle.Nie będziemy przecież kraśćludziom samochodów.- Ukradliśmy samochód Joyce - powiedział Gabriel muzykalnym i szyderczymgłosem.- Joyce chciała nas zabić, to zupełnie coś innego.Może nie najlepszetłumaczenie, ale można to jakoś usprawiedliwić - Podszedł do Gabriela i powiedział,akcentując każde słowo - Nic nie usprawiedliwia okradania niewinnych ludzi.Gabriel najwyrazniej dobrze się bawił.Był rozluzniony, ale gotowy w każdej chwiliruszyć do ataku.Chciał się bić.Rwał się do bójki.Jakby czerpał energię, która promieniowałaod Roba.- A jaki masz pomysł, chłoptasiu? Jak chcesz się stąd wydostać?- Nie wiem, ale na pewno nie będziemy kraść.To nie w porządku.Towszystko.- Dla Roba sprawa była zamknięta.Kaitlyn zagryzła usta, zdając sobie sprawę, że dla niej nie było takie oczywiste.Wgłębi serca podziwiała Gabrielu to, że zdobył dla nich samochód, i miała dziwne przeczucie,że chętnie by wsiadła do tego auta, gdyby nie strach, że zostaną złapani. Ale Rob nigdy się na to nie zgodzi.Kochany Rob.Kochany, honorowy Rob, upartyjak osioł.Potrafił być najbardziej wkurzającym chłopakiem na świecie.Patrzył teraz naGabriela wyzywającym wzrokiem.W odpowiedzi Gabriel pokazał zęby.- A co ze staruszkiem? Chyba nie myślisz, że da sobie spokój, co? Naśle nanas policję, a może nie tylko.Ma sporo przyjaciół, szerokie kontakty.To prawda.Kaitlyn przypomniała sobie papiery, które widziała w sekretnym pokojupana Zetesa.Pisma od sędziów, dyrektorów dużych przedsiębiorstw, ludzi z rządu.Listy znazwiskami ważnych osób.- Musimy się stąd wynieść i to już - powiedział Gabriel.- To oznacza, że jestnam potrzebny środek transportu.- Nie spuszczał oczu z Roba.%7ładen z nich niezamierzał ustąpić.Będą się bić, pomyślała Kaitlyn, rzucając Annie rozpaczliwe spojrzenie.Annaprzestała czesać swoje lśniące kruczoczarne włosy i zmartwiona spojrzała na Kait.Musimy ich powstrzymać, szepnęła.Wiem, odpowiedziała Kait.Ale jak?Musimy coś wymyślić.Ale Kaitlyn nic nie przychodziło do głowy, aż nagle wpadła na pewien pomysł.Marisol, pomyślała.Marisol.Asystentka z Instytutu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl