[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Podczas ofensywy bolszewickiej ocalił ją dowódca oddziału.Była jego zdobyczą wojenną.Na swój sposób fascynowała go.Gdy został ranny, razem z nim odesłano ją na tyły.W rodzinnej wsi „wyzwoliciela" poznała Igora, jego brata, a gdy komandir zmarł, została żoną swego nowego opiekuna.Był to uczciwy, prosty człowiek nie mieszający się do polityki.Całe życie przeżył w syberyjskiej głuszy.Nie zamierzał ani awansować, ani walczyć z systemem.W latach czterdziestych przenieśli się do Kazachstanu.Zofia rodziła mu dzieci, patrzyła, jak rosną i jak są wchłaniane przez system.Ale milczała.Przeżycia, które przeorały jej duszę wiosną 1920 roku, opancerzyły ją i nauczyły ostrożności.Dopiero wnuczek Piotruś.Kiedy matka zmarła, mały Lebiediew trafił do internatu.Babcię widywał tylko podczas wakacji.Swoje pochodzenie i wiarę, która tliła się w jego sercu bardzo słabym płomyczkiem, starannie ukrywał.Kolejnym ważnym momentem w życiu obecnego starszego lejtnanta był okres tuż po studiach.Po praktyce w Lipsku miał do wyboru roczny staż w Budapeszcie lub Wrocławiu.Wybrał Wrocław.I tak odkrył Polskę, wesołą Polskę wczesnych lat siedemdziesiątych.Pełną radosnych studentów i dorabiających się obywateli.Piotr studiował, uczył się języka.Choć kontrolowany, potrafił zawierać znajomości, nie narażając się na podejrzenia.Polacy, nawet ci, którzy deklarowali się jako komuniści, byli zupełnie inni, niż znani mu ludzie radzieccy.Traktowali system jako zło konieczne i jeśli dostosowywali się do niego, to nie robili tego ani z przekonaniem, ani z przyjemnością.Lebiediew każdą wolną chwilę wykorzystywał, aby zwiedzać Polskę.Był przez parę dni na „Famie", studenckim festiwalu w Świnoujściu, gdzie ze zdumieniem słuchał tekstów studenckich teatrzyków kpiących z cenzury i partyjnych autorytetów.Szczególnie zapamiętał jedną pieśń.Szczupła dziewczyna śpiewała dramatycznie Cichy przebój:Nie pieśni ku czci śmiałych, nie strofek o miłości, nauczmy się kochani, pieśni milczącej większości.Co rozbrzmiewała na placach, gdzie krzyżowano proroków,pieśni pięknej jak praca, świętej, jak święty spokój.Pieśni, która ma canto oraz refren z milczenia,Pieśni, która jest prawdą, co bardzo rzadko się zmienia (.).Milczenie wspiera imperia, bardziej twórczo niż pean,milczenie jakże jest wierne, gdy przyjdą czasy mówienia (.).To był inny kraj, inny świat.Świat jego przodków, o których opowiadała babcia - rycerzy z kresowych stanic, pogromców napastników ze wschodu, zachodu i południa, obrońców cywilizacji łacińskiej i europejskiego indywidualizmu.Niezwykłych wzruszeń doznał w Częstochowie.Jego koledzy nazwaliby te tłumy nie domytych pątników średniowieczną dziczą, a on? Przy dźwiękach trąb odsłaniał się obraz Dobrej Pani, tak podobny do bizantyjskich ikon i tak odmienny.A katedra na Wawelu? W mroźny zimowy dzień krążył prawie pustych nawach, między królewskimi grobami, kaplicami.I pytał siebie: kim jesteś? Co tu robisz, rosyjski wędrowcze?Jesienią 1972 roku przeczytał Konrada Wallenroda.Bohater mu się spodobał, ale nie zamierzał go naśladować.Teraz fascynowały go komputery.Przyjął pracę w MSW, ponieważ takim komputerowym zapaleńcom, jak on, zapewniano tam święty spokój, płacono dobrze, a generał Smirnow był przyjacielem (a może kiedyś nawet kochankiem) jego matki i nie wypadało mu odmówić.W tym czasie umarła babcia.Marzenia o konwergencji, o normalnym świecie wolnych ludzi i codzienna służba dla Imperium funkcjonowały w umyśle Piotra dwutorowo.Przecież nie mógł nic zrobić.A więc marzył nocami, a w ciągu dnia programował.I bawił się pracą.Dzień, w którym zaczęła kształtować się prognoza Liwszyca, stał się kolejnym przełomowym dniem w jego życiu.Pojawiła się szansa.Z wydruków wynikało jasno, że czas pogrzebu Imperium Zła nadchodzi i wystarczy tylko temu nieuchronnemu procesowi nie przeszkadzać.I dlatego do strzału w tył głowy można porównać moment, w którym rozentuzjazmowany Liwszyc poinformował asystenta o podjęciu programu o kryptonimie „Korektura".- Czy towarzysz profesor nie żąda zbyt wiele? - Andropow skrzywił się tak, jakby musiał pocałować szefa CIA.- Pracujemy na najczulszej materii, jaka istnieje, na historii - odparował Liwszyc.- Jeden mały błąd, niezgodność w terminach, a rezultaty mogą być odwrotne do zamierzonych.- A więc życzycie sobie nie tylko informacji o terminach akcji, ale i o sposobie likwidacji tych waszych.zworników?- Tylko tak ustalimy najbardziej korzystne sytuacje i wyeliminujemy skutki uboczne.Wyobraźcie sobie, że eliminując profesora Brzezińskiego, sprzątniecie przy okazji kogoś, kto po Carterze ma zostać następnym, życzliwym naszym planom prezydentem USA.Takich przykładów jest wiele.Nasz zabieg można porównać do bardzo precyzyjnej operacji chirurgicznej.Nie uszkadzając organizmu, delikatnie eliminujemy zrakowaciale tkaniu, by nastąpiło ozdrowienie.- Piękna metafora.Dobrze, porozmawiam z.wykonawcą.- Z Wasylem Łunienką? - uśmiechnął się Liwszyc.- Skąd znacie to nazwisko? - poderwał się oberżandarm.- Ten zasłużony towarzysz od dawna nie żyje.- Ciągle zapominacie, towarzyszu przewodniczący, że ja znam przyszłość.Łunienko dotarł do Ośrodka zgodnie z planem.Sprawiał wrażenie człowieka niezwykle z siebie zadowolonego.- Jest nieźle, Jurij.Udało mi się odnowić parę kontaktów.- Mam nadzieję, że nie wzbudziłeś zainteresowania służb specjalnych Zachodu.Agent wydął usta.- Znam się na robocie.Wszyscy, z którymi się spotkałem, sądzą, że kręcę jakieś podejrzane interesy: narkotyki, dziewczynki.Nie kojarzą mnie z naszym wywiadem.- Będziemy potrzebowali paru ekip lub pojedynczych cyngli.Każdy tylko na jedną robotę.- Oczywiście, a ile jest, hmm.obiektów?- Dwa w Ameryce, dwa w Polsce, jeden w Anglii, jeden w Iraku, no i dwa u nas.- Do zrobienia.Pytanie, kto na celowniku.- Przejdźmy do monitora.Kilkanaście minut później Łunienko całkowicie zrelaksowany zapala papierosa.- Ciekawy zestaw.- To jego jedyny komentarz.- Tylko mówiłeś mi o ośmiu celach, a pokazałeś sześć.- Na razie przygotujesz się do eliminacji tej szóstki.Oczywiście, chciałbym znać szczegóły akcji.- Szczegóły? - Łunienko jest wyraźnie zaskoczony.- Ja ciebie nie pytam, czemu ma służyć załatwienie tej szóstki.Mam swoje warunki, nikt nie miesza mi się do roboty.Nawet ty.Organizuję wszystko osobiście i tylko ja odpowiadam za powodzenie akcji.- A jeśli to jest absolutny warunek?- Nie przyjmuję roboty.- Czy wiesz, do kogo mówisz? Agent uśmiecha się.- Wiem.Wiem też, że możesz postawić mnie pod ścianą za niesubordynację.Ale nie zrobisz tego.I obaj wiemy, dlaczego.Jestem ci za bardzo potrzebny.Andropow przełyka ślinę.- W porządku.Wytłumaczę ci, dlaczego musimy znać wszystkie szczegóły operacji.Po prostu naszym planem jest zmiana przyszłości.Łunienko wybucha śmiechem.- I ty, Jurij, najbardziej racjonalnie rozumujący człowiek na świecie, dajesz się naciągnąć na bajer z wróżbitami!Szef KGB purpurowieje.- Przeczytaj raport - rzuca sucho i wychodzi.Nie miał zamiaru aż tak głęboko wtajemniczać Łunienki, ale nie było innego wyjścia.Lebiediew nie mógł spać.Leżał w swoim pokoju, czy raczej celi, i wpatrywał się w sufit.Miał uczestniczyć w zbrodni.Miał pomagać w zniszczeniu marzeń o demokratycznej Rosji i wolnej Polsce.Każda jego cząstka wrzała sprzeciwem.Ale co mógł zrobić? Zabić Liwszyca? Znaleźliby się inni [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl