Pokrewne
- Strona Główna
- Howatch Susan Bogaci sš różni 01 Bogaci sš różni
- Susan C. W. Abbotson Critical Companion to Arthur Mi
- Crosland Susan Niebezpieczne gry
- Lewis Susan Skradzione marzenia
- Lewis Susan Skradzione marzenia 2
- Morrell Dav
- Card Orson Scott Glizdawice
- St. Nowakowski, Zdobywanie Sybe
- Card Orson Scott Zadomowienie
- Choroby zakazne zwierzat domowych z elementami ZOONOZ pod red. Stanislawa Winiarczyka i Zbigniewa Grć…dzkiego
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- cukrzycowo.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dzienna mowa rozpuszcza twardÄ… powierzch-niÄ™ jej mózgu jak fale podczas burzy.Czas uszczelnić łódz, spakować plany i argumen-ty.ZaÅ‚adowuje na noc ZwierzÄ™ta Nocy.Burza, na którÄ… czeka, zaczyna siÄ™, kiedy sÅ‚owa w jej gÅ‚owie przemówiÄ….WchodzÄ…po trapie, ludzie rozmawiajÄ…cy bez niej.Jej umysÅ‚ jest tam w dole, przez cienkie Å›cianypokoi sÅ‚yszy gÅ‚osy.Ta chwila jest straszna, bo niebezpieczeÅ„stwo nieznane.UmysÅ‚ falujei wsysa jÄ…, rozszerza siÄ™ w Å›wiat; i choć okolica znajoma, to ona jest tu goÅ›ciem.Każdejnocy odwiedza miejsca, które już widziaÅ‚a.Spotyka ludzi, zmienionych od ostatniejwizyty.Wstydzi siÄ™ swojej wadliwej pamiÄ™ci, wiedzÄ…c, iż to, czego nie może zapamiÄ™-tać, jest ważniejsze niż to, co może.StraciÅ‚a rozkazy w zalakowanej kopercie, wiÄ™c bÅ‚Ä…-dzi, nagostopa, nogi sparaliżowane, traci kontakt z ziemiÄ… i pÅ‚ynie przez powietrze, albowspina siÄ™ na górÄ™, żeby spotkać klasÄ™, już w gÅ‚owie, przez swÄ… godzinÄ™, albo widzi swo-jego drogiego zmarÅ‚ego ojca i pyta, czy on nie ma nic przeciwko temu, że jest martwy,72albo pozwala jakiemuÅ› cichemu studentowi usiąść na biurku i zbliżyć rÄ™kÄ™ do jej kro-cza, którego ten nigdy jednak nie dotknie.Przy tym wszystkim, ona próbuje unikać po-koju Å›mierci.BiaÅ‚y poranek napada na niÄ… chwilÄ… absolutnego oÅ›lepienia.ZostaÅ‚a wypÄ™dzonaw pusty dzieÅ„.Kiedy rozpoznaje niebieskie zasÅ‚ony w kwiaty i gaÅ‚Ä…zki klonu z cienkÄ…liniÄ… Å›niegu, klapa w podÅ‚odze zatrzaskuje siÄ™.Nawet jeÅ›li zatrzyma w sobie fragmentsnu, ten rozwieje siÄ™, chyba że uda jej siÄ™ umieÅ›cić go w czasie i przekuć w sÅ‚owa.Tyle,że czas i sÅ‚owa zabijajÄ… go.Historia, która pozostaje, to nie sen.Sen jest nieuchwytny,bliski innym snom pod podÅ‚ogÄ…, skÅ‚adajÄ…cym siÄ™ na jeden wielki niezÅ‚amany sen życia,w który wejdzie, na przekór niepomnemu dniu, przy nastÄ™pnej wizycie, tam w dole.Tymczasem, w zimnym, pustym Å›wietle ranka, Susan Morrow, snu pozbawiona, niepamiÄ™tajÄ…ca z poczÄ…tku swego imienia, stopniowo buduje nowy dzieÅ„.Czwartek.Ósma.Arnolda nie ma, konwencja w Nowym Jorku.Budzi to jÄ… nagle, jak budzik.Przypominasobie uspokajajÄ…cy telefon Arnolda zeszÅ‚ego wieczoru, i to, co on naprawdÄ™ oznacza.A oznacza, że w Nowym Jorku Marilyn Linwood, sekretarka albo ma z nim romans,albo nie porzÄ…dkuje notatki w jego hotelowym pokoju.Marilyn Linwood czeka,aż Susan siÄ™ obudzi.To pedantyczna mÅ‚oda kobieta, po trzydziestce, profesjonalistka,schludny tweedowy żakiet, okulary, wÅ‚osy spiÄ™te z tyÅ‚u, zadbana buzka.Zakonspirowana,doskonaÅ‚a dziewczyna na telefon.Niektóre jej sekrety odkryÅ‚y siÄ™ na pikniku pracowni-czym: żółte bikini, brÄ…zowe rozpuszczone wÅ‚osy, blade uda, ciut za szczupÅ‚e. A któż to? zapytaÅ‚ doktor Gaspar. Czyż to nie nasza panna Linwood?Wszystko siÄ™ zmieniÅ‚o, odkÄ…d Susan daÅ‚a sobie spokój z zazdroÅ›ciÄ….Znów siÄ™ budzi.Uwolniona przez postanowienie niemyÅ›lenia.Akceptuje nieznane jako spokój: nie musiwiedzieć, żeby akceptować.Dla dobra małżeÅ„stwa, stabilnego i spokojnego wÅ‚aÅ›nie, poszesnastu latach zwÄ…tpienia.Powrót do dnia, wstawaj, Susan.Dzieci niech Å›piÄ…, przerwa Å›wiÄ…teczna.Co muszÄ™dzisiaj zrobić? Musisz zrobić pranie.Jeffrey do weterynarza.Może odÅ›nieżyć? Zobaczprzez okno.StojÄ…c w koszuli i patrzÄ…c na Å›nieg (tylko cienka warstwa, sama zniknie),Susan Morrow zbiera siÄ™ do kupy.Nowy dzieÅ„ zaszywa ranÄ™ nocy, jakby jej Å›wiadomeżycie nigdy siÄ™ nie rwaÅ‚o.Bierze prysznic, ubiera siÄ™, budzi dzieci, robi Å›niadanie, jedzie do Burridge poRossie.Znosi pranie z caÅ‚ego tygodnia do pralki w piwnicy, Å›cieli łóżka, idzie do sklepupo margarynÄ™, miÄ™so na lunch i mleko.Lunch dla trojga dzieci i jej samej.Do biblio-teki oddać książki, potem sprzÄ…ta bawialniÄ™, zanosi prezenty Rosie na górÄ™, Henry egoi Dorothy też, choć mieli zrobić to sami.Chwila przy pianinie.Bach.Z powrotem dopiwnicy, zmiana prania.Szynka w piekarniku.WÅ‚Ä…cza zmywarkÄ™, nakrywa do stoÅ‚u.Jejdzienny umysÅ‚, ten, który nie wie nic o jej drugim umyÅ›le, peÅ‚en jest tego, czego tamnie ma, ale wie gdzie wszystko jest: Rosie na górze z Carol, Dorothy na zewnÄ…trz, Henryz Mike em, Arnold w Nowym Jorku.73I Edward.RÄ™ka z dalekiej przeszÅ‚oÅ›ci, chwytajÄ…ca jÄ… za myÅ›li.CaÅ‚y dzieÅ„ wciąż zasta-nawia siÄ™: Czemu myÅ›lÄ™ o Edwardzie? Jej pamięć odbija siÄ™ od drzemki jak sen, skaczejak ptak z drzewa na drzewo.Zbyt szybko przychodzi, odlatuje zbyt szybko.ZatrzymaćjÄ….MusiaÅ‚aby umieÅ›cić jÄ… w czasie, tak jak robi ze snami.Tu też to zabija.Jej martwa pa-mięć o Edwardzie zostaÅ‚a zamkniÄ™ta w ksiÄ™gach dawno temu, podczas gdy teraz nowy,żywy Edward szybuje wokół niej nieuchwytny.DWAKiedy Edward i Susan mieli po piÄ™tnaÅ›cie lat, jego ojciec umarÅ‚ na atak serca, wiÄ™cjej rodzice wziÄ™li go na rok.Jego prawdziwa matka byÅ‚a u czubków, a macocha, którawÅ‚aÅ›nie rozwiodÅ‚a siÄ™ z ojcem, nie chciaÅ‚a mieć z synem nic wspólnego.MiaÅ‚ kuzynóww Ohio, którzy wziÄ™li go pózniej, ale jej rodzice zajÄ™li siÄ™ nim prÄ™dzej, żeby nie musiaÅ‚porzucać szkoÅ‚y w Hastings.ByÅ‚y negocjacje, dalekie rozmowy telefoniczne i kompen-sacje finansowe, ale ona zawsze uważaÅ‚a, że to najuczynniej ze strony jej rodziców.Nie byÅ‚o żadnego szczególnego powodu, żeby go zabierać.Byli sÄ…siadami.OjciecEdwarda dojeżdżaÅ‚ do pracy do Nowego Jorku wraz z jej ojcem.PrzychodziÅ‚ od czasudo czasu na obiad.ByÅ‚ Å‚agodnym, zabawnym, uprzejmym czÅ‚owiekiem, który pogrywaÅ‚sobie z boku na skrzypcach.Mieszkali na Edgar s Lane, ulicy z wygodnymi podmiejskimi domami poÅ›ród drzew.Dom Edwarda staÅ‚ na szczycie zakrÄ™cajÄ…cej kondygnacji schodów, biegnÄ…cych w dół,gdzie ulica chowaÅ‚a siÄ™ pod zwisajÄ…cymi gaÅ‚Ä™ziami.Ulica byÅ‚a historyczna.W czasachrewolucji odbyÅ‚a siÄ™ tu bitwa na Edgar s Lane.Zanim umarÅ‚ jego ojciec, nie znaÅ‚a go zbyt dobrze, a jeÅ›li nawet, to nie pamiÄ™taÅ‚atego teraz.Do szkoÅ‚y chodzili Akweduktem równÄ…, poroÅ›niÄ™tÄ… trawÄ… Å›cieżkÄ… na ty-Å‚ach domów, oddzielonÄ… od nich pÅ‚otem i szerokÄ… poÅ‚aciÄ… trawnika [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
.Dzienna mowa rozpuszcza twardÄ… powierzch-niÄ™ jej mózgu jak fale podczas burzy.Czas uszczelnić łódz, spakować plany i argumen-ty.ZaÅ‚adowuje na noc ZwierzÄ™ta Nocy.Burza, na którÄ… czeka, zaczyna siÄ™, kiedy sÅ‚owa w jej gÅ‚owie przemówiÄ….WchodzÄ…po trapie, ludzie rozmawiajÄ…cy bez niej.Jej umysÅ‚ jest tam w dole, przez cienkie Å›cianypokoi sÅ‚yszy gÅ‚osy.Ta chwila jest straszna, bo niebezpieczeÅ„stwo nieznane.UmysÅ‚ falujei wsysa jÄ…, rozszerza siÄ™ w Å›wiat; i choć okolica znajoma, to ona jest tu goÅ›ciem.Każdejnocy odwiedza miejsca, które już widziaÅ‚a.Spotyka ludzi, zmienionych od ostatniejwizyty.Wstydzi siÄ™ swojej wadliwej pamiÄ™ci, wiedzÄ…c, iż to, czego nie może zapamiÄ™-tać, jest ważniejsze niż to, co może.StraciÅ‚a rozkazy w zalakowanej kopercie, wiÄ™c bÅ‚Ä…-dzi, nagostopa, nogi sparaliżowane, traci kontakt z ziemiÄ… i pÅ‚ynie przez powietrze, albowspina siÄ™ na górÄ™, żeby spotkać klasÄ™, już w gÅ‚owie, przez swÄ… godzinÄ™, albo widzi swo-jego drogiego zmarÅ‚ego ojca i pyta, czy on nie ma nic przeciwko temu, że jest martwy,72albo pozwala jakiemuÅ› cichemu studentowi usiąść na biurku i zbliżyć rÄ™kÄ™ do jej kro-cza, którego ten nigdy jednak nie dotknie.Przy tym wszystkim, ona próbuje unikać po-koju Å›mierci.BiaÅ‚y poranek napada na niÄ… chwilÄ… absolutnego oÅ›lepienia.ZostaÅ‚a wypÄ™dzonaw pusty dzieÅ„.Kiedy rozpoznaje niebieskie zasÅ‚ony w kwiaty i gaÅ‚Ä…zki klonu z cienkÄ…liniÄ… Å›niegu, klapa w podÅ‚odze zatrzaskuje siÄ™.Nawet jeÅ›li zatrzyma w sobie fragmentsnu, ten rozwieje siÄ™, chyba że uda jej siÄ™ umieÅ›cić go w czasie i przekuć w sÅ‚owa.Tyle,że czas i sÅ‚owa zabijajÄ… go.Historia, która pozostaje, to nie sen.Sen jest nieuchwytny,bliski innym snom pod podÅ‚ogÄ…, skÅ‚adajÄ…cym siÄ™ na jeden wielki niezÅ‚amany sen życia,w który wejdzie, na przekór niepomnemu dniu, przy nastÄ™pnej wizycie, tam w dole.Tymczasem, w zimnym, pustym Å›wietle ranka, Susan Morrow, snu pozbawiona, niepamiÄ™tajÄ…ca z poczÄ…tku swego imienia, stopniowo buduje nowy dzieÅ„.Czwartek.Ósma.Arnolda nie ma, konwencja w Nowym Jorku.Budzi to jÄ… nagle, jak budzik.Przypominasobie uspokajajÄ…cy telefon Arnolda zeszÅ‚ego wieczoru, i to, co on naprawdÄ™ oznacza.A oznacza, że w Nowym Jorku Marilyn Linwood, sekretarka albo ma z nim romans,albo nie porzÄ…dkuje notatki w jego hotelowym pokoju.Marilyn Linwood czeka,aż Susan siÄ™ obudzi.To pedantyczna mÅ‚oda kobieta, po trzydziestce, profesjonalistka,schludny tweedowy żakiet, okulary, wÅ‚osy spiÄ™te z tyÅ‚u, zadbana buzka.Zakonspirowana,doskonaÅ‚a dziewczyna na telefon.Niektóre jej sekrety odkryÅ‚y siÄ™ na pikniku pracowni-czym: żółte bikini, brÄ…zowe rozpuszczone wÅ‚osy, blade uda, ciut za szczupÅ‚e. A któż to? zapytaÅ‚ doktor Gaspar. Czyż to nie nasza panna Linwood?Wszystko siÄ™ zmieniÅ‚o, odkÄ…d Susan daÅ‚a sobie spokój z zazdroÅ›ciÄ….Znów siÄ™ budzi.Uwolniona przez postanowienie niemyÅ›lenia.Akceptuje nieznane jako spokój: nie musiwiedzieć, żeby akceptować.Dla dobra małżeÅ„stwa, stabilnego i spokojnego wÅ‚aÅ›nie, poszesnastu latach zwÄ…tpienia.Powrót do dnia, wstawaj, Susan.Dzieci niech Å›piÄ…, przerwa Å›wiÄ…teczna.Co muszÄ™dzisiaj zrobić? Musisz zrobić pranie.Jeffrey do weterynarza.Może odÅ›nieżyć? Zobaczprzez okno.StojÄ…c w koszuli i patrzÄ…c na Å›nieg (tylko cienka warstwa, sama zniknie),Susan Morrow zbiera siÄ™ do kupy.Nowy dzieÅ„ zaszywa ranÄ™ nocy, jakby jej Å›wiadomeżycie nigdy siÄ™ nie rwaÅ‚o.Bierze prysznic, ubiera siÄ™, budzi dzieci, robi Å›niadanie, jedzie do Burridge poRossie.Znosi pranie z caÅ‚ego tygodnia do pralki w piwnicy, Å›cieli łóżka, idzie do sklepupo margarynÄ™, miÄ™so na lunch i mleko.Lunch dla trojga dzieci i jej samej.Do biblio-teki oddać książki, potem sprzÄ…ta bawialniÄ™, zanosi prezenty Rosie na górÄ™, Henry egoi Dorothy też, choć mieli zrobić to sami.Chwila przy pianinie.Bach.Z powrotem dopiwnicy, zmiana prania.Szynka w piekarniku.WÅ‚Ä…cza zmywarkÄ™, nakrywa do stoÅ‚u.Jejdzienny umysÅ‚, ten, który nie wie nic o jej drugim umyÅ›le, peÅ‚en jest tego, czego tamnie ma, ale wie gdzie wszystko jest: Rosie na górze z Carol, Dorothy na zewnÄ…trz, Henryz Mike em, Arnold w Nowym Jorku.73I Edward.RÄ™ka z dalekiej przeszÅ‚oÅ›ci, chwytajÄ…ca jÄ… za myÅ›li.CaÅ‚y dzieÅ„ wciąż zasta-nawia siÄ™: Czemu myÅ›lÄ™ o Edwardzie? Jej pamięć odbija siÄ™ od drzemki jak sen, skaczejak ptak z drzewa na drzewo.Zbyt szybko przychodzi, odlatuje zbyt szybko.ZatrzymaćjÄ….MusiaÅ‚aby umieÅ›cić jÄ… w czasie, tak jak robi ze snami.Tu też to zabija.Jej martwa pa-mięć o Edwardzie zostaÅ‚a zamkniÄ™ta w ksiÄ™gach dawno temu, podczas gdy teraz nowy,żywy Edward szybuje wokół niej nieuchwytny.DWAKiedy Edward i Susan mieli po piÄ™tnaÅ›cie lat, jego ojciec umarÅ‚ na atak serca, wiÄ™cjej rodzice wziÄ™li go na rok.Jego prawdziwa matka byÅ‚a u czubków, a macocha, którawÅ‚aÅ›nie rozwiodÅ‚a siÄ™ z ojcem, nie chciaÅ‚a mieć z synem nic wspólnego.MiaÅ‚ kuzynóww Ohio, którzy wziÄ™li go pózniej, ale jej rodzice zajÄ™li siÄ™ nim prÄ™dzej, żeby nie musiaÅ‚porzucać szkoÅ‚y w Hastings.ByÅ‚y negocjacje, dalekie rozmowy telefoniczne i kompen-sacje finansowe, ale ona zawsze uważaÅ‚a, że to najuczynniej ze strony jej rodziców.Nie byÅ‚o żadnego szczególnego powodu, żeby go zabierać.Byli sÄ…siadami.OjciecEdwarda dojeżdżaÅ‚ do pracy do Nowego Jorku wraz z jej ojcem.PrzychodziÅ‚ od czasudo czasu na obiad.ByÅ‚ Å‚agodnym, zabawnym, uprzejmym czÅ‚owiekiem, który pogrywaÅ‚sobie z boku na skrzypcach.Mieszkali na Edgar s Lane, ulicy z wygodnymi podmiejskimi domami poÅ›ród drzew.Dom Edwarda staÅ‚ na szczycie zakrÄ™cajÄ…cej kondygnacji schodów, biegnÄ…cych w dół,gdzie ulica chowaÅ‚a siÄ™ pod zwisajÄ…cymi gaÅ‚Ä™ziami.Ulica byÅ‚a historyczna.W czasachrewolucji odbyÅ‚a siÄ™ tu bitwa na Edgar s Lane.Zanim umarÅ‚ jego ojciec, nie znaÅ‚a go zbyt dobrze, a jeÅ›li nawet, to nie pamiÄ™taÅ‚atego teraz.Do szkoÅ‚y chodzili Akweduktem równÄ…, poroÅ›niÄ™tÄ… trawÄ… Å›cieżkÄ… na ty-Å‚ach domów, oddzielonÄ… od nich pÅ‚otem i szerokÄ… poÅ‚aciÄ… trawnika [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]