[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Magazyn tętnił życiem, tłumy oblegały windy, duszono się w bufecie i w czytelni, caławędrówka narodów ciągnęła wśród tych pokrytych śniegiem przestrzeni.Postacie ludzkiewydawały się tutaj zupełnie czarne, rzekłbyś, że są to łyżwiarze, ślizgający się w pełnizimowego sezonu.Na parterze, jak wzburzone ciemne morze w czasie odpływu, falował tłumludzi, jedynie delikatne i wyrażające zachwyt twarze kobiet odcinały się jaśniejszą plamą.Ważurowych wycięciach żelaznych stropów, na schodach, na wiszących mostach pięły się kugórze małe figurki  niby zabłąkani turyści pośród śnieżnych szczytów.Na tych mroznychwyżynach zdumiewało cieplarniane, tamujące oddech gorąco.Rozgwar wzrastał tu dopotężnego huku toczącej krę rzeki.Obfite złote ozdoby na suficie, emaliowane złotem szyby izłote rozety świeciły nad wystawą białych materiałów jak słońce nad Alpami. Trzeba jednak iść naprzód  odezwała się pani de Boves. Nie możemy stać tutaj wnieskończoność.Odkąd przestąpiła próg magazynu, inspektor Jouve, stojąc przy drzwiach, nie spuszczał jejz oczu.Gdy odwróciła głowę, spojrzenia ich spotkały się.Potem, kiedy poczęta posuwać sięnaprzód, zachował pewien dystans i szedł za nią z daleka jakby nigdy nic. Patrzcie!  powiedziała pani Guibal zatrzymując się, mimo popychających ją ludzi, przed334 pierwszą napotkaną kasą. Jaki to cudowny pomysł te fiołki!Mówiła o nowej premii magazynu  Wszystko dla Pań , która była pomysłem Mouretareklamowanym na wielką skalę przez dzienniki, o bukiecikach białych fiołkówsprowadzonych w olbrzymich ilościach z Nicei i rozdzielanych między klientki przynajmniejszym sprawunku.Koło każdej kasy chłopcy w liberii pod nadzorem inspektorarozdawali premię.Wszystkie klientki otrzymywały bukieciki i cały magazyn nabierałcharakteru weselnego, gdyż każda z kobiet niosła ze sobą zapach kwiatów. Tak  powiedziała pani Desforges pełnym zawiści głosem  to dobry pomysł.W chwili gdy miały się oddalić od kasy, usłyszały, jak dwaj subiekci żartowali na tematfiołków.Wysoki, chudy chłopiec wyrażał zdziwienie: więc małżeństwo pryncypała zkierowniczką działu ubranek dziecięcych jest chyba rzeczą zupełnie zdecydowaną? Drugi zaś,mały grubas, odpowiedział, że nic właściwie o tym nie wiadomo, ale te masy sprowadzonychkwiatów wskazywałyby na to. Jak to?  zapytała pani de Boves. Pan Mouret się żeni? Nic jeszcze o tym nie słyszałam  powiedziała Henrietta udając zupełną obojętność.Zresztą, wcześniej czy pózniej, musi się na tym skończyć.Hrabina rzuciła swej nowej przyjaciółce porozumiewawcze spojrzenie.Pojmowały terazdoskonale, dlaczego pani Desforges przyszła do magazynu  Wszystko dla Pań mimozerwania stosunków z Mouretem.Uległa zapewne nieprzezwyciężonej potrzebie spojrzeniana rywalkę i rozdrapania swych ran. Zostanę z panią  zwróciła się pani Guibal do Henrietiy, zaciekawiona dalszymrozwojem wypadków,  Spotkamy się z panią de Boves w czytelni. Doskonale  odpowiedziała hrabina. Muszę jeszcze załatwić coś na pierwszympiętrze.Czy idziesz ze mną, Blanko?Weszła na schody razem z córką, a inspektor Jouve udał się na piętro sąsiednimi schodami,aby nie zwrócić na siebie uwagi.Obie pozostałe panie utonęły w gęstym tłumie na parterze.Mimo szalonego ruchu, we wszystkich działach toczyły się rozmowy na temat kłopotówsercowych pryncypała.Historia, która od długich miesięcy pasjonowała subiektów,zachwyconych stanowczym oporem Denise, wchodziła obecnie w stadium przesilenia;poprzedniego dnia rozeszła się pogłoska, że mimo błagań Moureta dziewczyna postanowiłaopuścić magazyn tłumacząc się potrzebą odpoczynku.Zastanawiano się: odejdzie czy nieodejdzie? We wszystkich działach subiekci zakładali się między, sobą stawiając po pięćfranków za takim lub innym rozstrzygnięciem konfliktu przed upływem tygodnia.Kilkuspryciarzy założyło się o niedzielny obiad twierdząc, że skończy się na małżeństwie; ale ci,335 którzy wierzyli, że Denise odejdzie, ryzykując pieniądze opierali się również na pełnychrozsądku argumentach.Na korzyść panny przemawiało to, że była kobietą uwielbianą, któradotychczas nie uległa, lecz pryncypał posiadał bogactwa, swobodę wdowca i dumę, którąostatni krok Denise mógł łatwo urazić.Zresztą, i jedni, i drudzy zgadzali się jednogłośnie, żeta mała ekspedientka poprowadziła całą sprawę z szelmowskim sprytem i że stawiała terazwszystko na jedną kartę dając mu do wyboru wóz albo przewóz: ożeń się ze mną, a jeśli nie to odchodzę.Denise jednak wcale tak nie myślała.Nigdy nie miała żadnych wymagań i nie powodowałasię wyrachowaniem.Właśnie te sądy dotyczące jej postępowania, a wprawiające ją wbezgraniczne zdumienie, stwarzały sytuację, która skłaniała ją do opuszczenia magazynu.Czyż chciała tego wszystkiego? Czy okazywała chytrość, kokieterię, ambicję wreszcie? Poprostu przyszła do magazynu, a teraz sama najbardziej ze wszystkich dziwiła się, żewzbudziła tak wielką miłość.Dlaczego upatrywano w jej postanowieniu odejścia jakiś dowódprzebiegłości? To było przecież takie naturalne! Wśród tych ciągłych plotek, wśródgwałtownych nalegań Moureta, targana wewnętrzną walką, Denise męczyła sięniewypowiedzianie i była bliska rozstroju nerwowego [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl