[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Potarł szczękę, spojrzenie miał pytające. Spieprzyliśmy ten weekend? Nie wiem. Podeszłam do niego i odetchnęłam głęboko. A spieprzyliśmy?Wstał i podszedł do mnie.Objął mnie dłońmi w talii i przyciągnął do siebie.Było po mnie. To był dziwny weekend.Powinniśmy o nim zapomnieć.Co to do cholery znaczy? O co mu chodzi? Dobrze  zgodziłam się, nienawidząc się za to, ale przyjemnie było czuć jego wargi poruszającesię przy mojej szczęce, gdy mówił.Jego ciepły oddech, wionący w moje ucho, jego dłonie, zbierające w garść moją spódnicę. Czuję się tak, jakbym nie był w tobie nie wiadomo ile.Oparłam się o niego. Tylko kilka nocy  przypomniałam mu cicho. Właśnie o tym mówię. Pocałował otwartymi ustami wrażliwe miejsce pod uchem. Pieprzonenie wiadomo ile.Z początku był szorstki, napalony, dziki.Pozwoliłam mu się całować.Pozwoliłam mu mnierozebrać.Dałam się zaprowadzić do sypialni.I pozwoliłam mu pieścić każdy centymetr mojegociała.Stopniowo zrobił się czuły.Wszedł we mnie i wziął mnie powoli, cudownie.Zamknęłam oczy. Nie  wydyszał, wsuwając dłonie pod moje uda, żeby zmienić kąt głębokich, powolnych pchnięć. Patrz na mnie.Nie skąp mi tych twoich oczu.Więc pozwoliłam mu patrzeć w moje oczy, gdy kochał się ze mną, dopóki nie doszłam i niezamgliły ich łzy.Pozwoliłam mu zdławić wątpliwości, które mnie ogarniały.Pozwoliłam mu wrócić do mnie.Doszedł silnie, uścisk jego dłoni na moim ciele niemal mnie posiniaczył, gdy z jękiem odrzuciłgłowę do tyłu.Oderwał tułów ode mnie, dziwnie znieruchomiały, a jednocześnie czujny.Naszeoczy spotkały się i cokolwiek w nich wyczytał, odsunął się jak oparzony.Szybko ściągnął zużytą prezerwatywę i wrzucił do kosza.Natychmiast zaczął wciągać dżinsy.Coś było nie tak. Nie zostajesz?Nie odpowiedział, ale zdradziły go znów napięte barki.Zaczekałam, aż włoży podkoszulek.Unikając moich oczu, przeciągnął dłonią po twarzy.W końcu jednak spojrzał na mnie.Usiadłam powoli, serce mi waliło.Przełknęłam ślinę, zwalczając mdłości. Muszę to zakończyć, Liv.Nie jestem w stanie ciągnąć tego dłużej.Jakby żebra zacisnęły mi się obręczą na płucach. Ty&  Potrząsnęłam głową. Kochałeś się ze mną, a teraz& kończysz to? Właśnie dlatego. Zacisnął szczęki. Kochałem się z tobą? Coś takiego w ogóle miało niewchodzić w grę.Gniew mnie ogarnął.Poderwałam się z łóżka i sięgnęłam po nocną koszulę, żeby naga nie czućsię tak całkiem bezbronna.Włożyłam ją przez głowę i podparłam się pod boki. Po co tu dzisiaj przyszedłeś? Przecież zamierzałeś to zakończyć. Bo nie byłem pewien, czy musimy to kończyć.Ale po tym&  Zawiesił głos i pokazałbezradnie na łóżko.Poszłam wzrokiem za jego gestem.Jeszcze przed kilkoma minutami był taki czuły. Po prostu ci się poddawałam. Przestań!  żachnął się. Przestań na mnie patrzeć wzrokiem zranionej sarny i mówić tymzbolałym tonem.Ustaliliśmy, że to będzie tylko seks.A ty obiecałaś&  Oczy mu złagodniały,niemal błagał mnie wzrokiem. Obiecałaś, że to nie zrujnuje naszej przyjazni. I chcesz, żebym to ja dotrzymała tej obietnicy? Nate, nie oszukuj samego siebie.Przez ostatniesześć tygodni byliśmy w związku, jestem zmęczona udawaniem, że jest inaczej.Nocujesz tu przezwiększość nocy i to już nie jest tylko seks.To przyjazń, uczucie i czułość. Nie chciałam płakać,ale nic nie mogłam poradzić na łzy napływające mi do oczu. Potrafimy rozśmieszyć jednodrugie, rozumiemy się.Co w tym złego? Nie ufam ci  wyszeptał ochryple i zabrzmiało to tak, jakby został zdradzony, a jego twarzprzybrała zawiedziony wyraz.Lodowaty chłód zmroził moją rozgrzaną skórę, zadrżałam, jakby pokrył ją zimny pot. Powtarzałem ci wciąż, że tego nie chcę, a ty siedziałaś tutaj i mamrotałaś jakieś pełnezrozumienia słowa i zapewnienia, i przez cały czas manipulowałaś mną!Ostatnie słowa wywrzeszczał tak głośno, że się wzdrygnęłam.Trząsł się cały.Nigdy go nie widziałam w takim stanie.Ponieważ nic nie mówiłam, odwrócił się, żeby wyjść.Wtedy odzyskałam głos. Nie prosiłam cię, żebyś spał tutaj po seksie.Sam to zrobiłeś, z własnej woli.Nie prosiłam cię,żebyś zjawiał się tu praktycznie każdego wieczora.Sam o tym decydowałeś.Nie przytulałam cięna kanapie.Ty zacząłeś.Nie prosiłam cię, żebyś zawiózł mnie do domu i przedstawił rodzicom.Sam to zrobiłeś.Przystanął, mięśnie twarzy mu drgały pod skórą na szczęce, oczy wbił w dywan.Nagle z całą jasnością zrozumiałam, że tracę go na zawsze.Ledwie mogłam oddychać, jakby niewidzialna ręka wyrywała mi płuca.Oślepiona łzami, powiedziałam cicho, łapiąc z trudem płytki oddech: Wiedziałeś, że jest w tym coś więcej niż tylko seks, teraz, kiedy sięgam pamięcią wstecz, jest todla mnie oczywiste.Były momenty, gdy czułam, że chcesz się wycofać, i myślałam, że to koniec.A potem wracałeś.Dlaczego?Nasze oczy spotkały się i w jego wyraznie zobaczyłam strach. Liv, przestań. Przestać? Dlaczego? Dlatego&  Słowo padło jak kamień, wypowiedziane obrzydliwym tonem. Jeśli powieszjeszcze słowo, ja będę zmuszony powiedzieć coś, czego nie chcę.Wykrzywiłam wargi z goryczą. No to mów.No, powiedz, nie żałuj sobie.Jestem dużą dziewczynką. Nie wprowadzaj obrzydliwej atmosfery. Sam ją zepsułeś, wysyłając sprzeczne sygnały.Po prostu to powiedz! Dobra.Nie kocham cię.Nie mogę, nie chcę i wiedziałaś to, więc nie rób z siebie ofiary.Roześmiałam się drwiąco, mimo udręki, którą zadały jego słowa.Nienawidziłam go w tymmomencie. Tydzień temu myślałam, że jesteś najwspanialszą osobą, jaką spotkałam w życiu.Tydzień temukochałam cię jak nikogo na świecie. Gorzka to była ulga wreszcie to przyznać. Nauczyłeśmnie na nowo odwagi, Nate. Otarłam łzy, serce ścisnęło mi się boleśnie, gdy mierzył mniepłonącymi oczami. Jak taki tchórz może nauczyć kogoś odwagi?Skrzywił się.Dobrze. Wiesz, czego mnie jeszcze nauczyłeś?Milczał. Wierzyć w siebie.Całkowicie.Nauczyłeś mnie, że jestem więcej warta niż to, co widać wlustrze.Więc dzisiaj, gdy chcesz mi dać całkiem inną lekcję, mówię ci: wal się. Uśmiechnęłamsię bezradośnie i oblizałam wargi słone od łez. Zasługuję na to, żeby być kochaną.Wszystkolub nic.Kiedy zrozumiał, do czego zmierzam, w jego oczach pojawił się cień niepewności. Liv, nigdy ci niczego nie obiecywałem, przyznasz to. Przestań udawać idiotę.Byłeś ze mną przez sześć tygodni! Nie z przygodną panienką.Ze mną,Nate. Obiecałaś&Wyczerpana, zrobiłam kilka niepewnych kroków do tyłu. Masz rację.Obiecałam.Ale nie spodziewałam się, że zatrzesz granice.My zatarliśmy granice.Ale ja przynajmniej umiem się do tego przyznać [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl