Pokrewne
- Strona Główna
- Kraszewski Józef Ignacy Infantka
- Kraszewski Józef Ignacy Pogrobek
- Humoreski z teki Woeszylly Kraszewski J
- Pol dzialje weneckie Kraszewski
- Hrabina Cosel J.I.Kraszewski
- Pogrobek Kraszewski
- Arturo Perez Reverte Las Aventuras Del Capitan Alatriste 5 Libros
- Molier Zelenski Boy
- Trylogia nadmorska Zeromski
- Herbert Frank Dzieci Diuny
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- siekierski.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale tak rozumując, zapomniał on o tym, że pod spokojną powierzchnią ukrywają się zwy-kle niezmierne głębie, a w tych głębiach wrą częstokroć wulkany! Tak rozumując, Jędrzej owielu innych rzeczach zapomniał, a głównie o tym, że już samo znalezienie się jego na balu,na którym o Melanię ani zapytał, a stanął zaraz do tańca z podkomorzanką, było postępkiemtakim, którego nie potrafiłaby przenieść spokojnie żadna kobieta, a cóż dopiero Melania, któ-ra, stanąwszy w polonezie, czy to z woli podstępnego starosty, czyli też z własnej ciekawości,tuż za jego plecyma, całą jego rozmowę ze Stasią co do słowa słyszała!Z tych różnych zapomnień owóż jaka niespodziewana dla niego, lubo zresztą całkiem natu-ralna, wywiązała się scena!Scena ta wszakże, a mianowicie jego rozmowa z wojewodzianką, jakby już dla każdegoinnego była niezmiernie dotkliwą, tak dla niego stała się niemal zabójczą.Jędrzej bowiemznal doskonale Melanię on znał każdy wyraz jej twarzy, każdy blask jej spojrzenia, każdynajdrobniejszy odcień jej głosu on znał to wszystko i widział, że to nie żal, nie smutek, nieuczucie urazy nawet przemawiało z niej wtedy, ale była to boleść najstraszniejsza, najkrwaw-sza, jakiej zaledwie zdolnym być mogło jej serce była to rozpacz z rozdartym sercem, z tru-pią bladością twarzy, gotowa każdej chwili rzucić się w ową otchłań okropną, na której dnieleży śmierć lub szaleństwo!Widok takiego stanu Melanii przeraził go do tego stopnia, że drażliwy z natury i stojący itak już na dosyć śliskim gruncie młodzieniec, stracił teraz całkiem ziemię spod siebie, straciłwzrok na otaczające go okoliczności, stracił nawet świadomość samego siebie!Znalazłszy się sam w swoim mieszkaniu i rozmyślając nad tym niespodziewanym wypad-kiem, nie wiedział sam, co by miał myśleć.Położenie jego było właściwie jasne, ale jasne blaskiem piekielnych płomieni, które jeoświecały.Pod ustawicznym działaniem tych piekielnych płomieni Jędrzej rozgorzał gorączkąi wtedy najdziwaczniejsze myśli mu przychodziły.Więc jednej chwili chciał pójść po prostu za popędem swojego.serca, bez żadnego wzglę-du na milczące zobowiązania i dziecięce przyjaznie ale wtedy widział Melanię upadającąpod ciężarem zgotowanej przez niego boleści, widział ją wyciągniętą na katafalku i patrzącąumarłymi oczyma na niego, widział już grób jej i spod grobu słyszał jej śmiertelne westchnie-nia, przynoszące mu klątwę na całe życie!%7łal mu było Melanii.Czuł to, że nie byłby w stanie poświęcić ją z zimną krwią swemuszczęściu i życiu.Miał więc chwile, w których pragnął poświęcić się dla niej.Lecz w takimrazie, cóż się stać mogło ze Stasią? Czyż nie taka sama, czy nie silniejsza jeszcze jej miłośćniż miłość Melanii? Kiedy starsza, trzezwiejsza, wytrawniejsza Melania nie będzie w stanieswej miłości przeboleć, czyż ją łatwiej przeboli młode, słabiutkie, samym sercem tylko żyjącedziewczątko?Na tę myśl łzy stawały mu w oczach i wylewały się strumieniami na lice.i wtedy myślałjuż siebie dla nich obydwóch poświęcić.Jakaś podróż za morze, jakaś wojna w Egipcie, nad178Renem albo we Włoszech, miała być w takim razie jego ucieczką.Ale czy ta ucieczka mogłabyć także ratunkiem? Podobno najmniej.Natenczas bowiem zamiast jednej byłoby trzy ofiar,trzy nieuleczone boleści, a może nawet trzy śmierci.Niecierpliwy z natury, heroicznego usposobienia serca, nie umiał Jędrzej zrazu znieść tegopołożenia, które tak straszną miało terazniejszość, a jeszcze straszniejszą przyszłość, i chciałkoniecznie jakieś heroicum, jakiś Aleksandrowski miecz znalezć, którym by rozciął ten węzeł.Ale ten węzeł był tego rodzaju, że nie było na niego miecza.Pod zabijającym wpływem tej myśli, w ustawicznej walce najgorętszej chęci z nieubłaganąniemożnością przebył Jędrzej noc całą.Po nocy nastąpił świt ranny ze snem pokrzepiającym, a po śnie chłodny poranek, z jasno-ścią dzienną w powietrzu i takiej samej jasności udzielający myślom.W tych myślach przechodził Jędrzej znowu swe położenie a lubo teraz tak samo, jakwczoraj, nie mógł wynalezć żadnego środka, za pomocą którego pewnie, czysto i cało mógłbysiebie wydobyć z tej niebezpiecznej toni jednak niekoniecznie tak czarno widział wszystkiemożliwe jej wynikłości.Dzisiaj już stawiał on sobie pytania, które były dowodem znacznego otrzezwienia się zwczorajszej gorączki i zarazem dowodem odradzającej się w nim ufności.Więc pytał siebie:czy rzeczywiście ludzie umierają z boleści? czy nieszczęśliwa miłość musi pociągnąć za sobąnieszczęście na cale życie? nie maszże na to żadnego na całym świecie lekarstwa? czymże sięleczy połowa, może trzy czwarte, a może nawet jeszcze liczniejsza część całej ludzkości zeswoich cierpień i bólów? I te pytania dawały Jędrzejowi otuchę, przynosiły mu nawet na-dzieję.Tak się uspokoiwszy cokolwiek, kiedy już nie mógł żadnego wynalezć środka, którym bymógł czynnie do wydobycia siebie z tej niebezpiecznej pozycji dopomóc, wypadało mu odtądtak się w swoim dalszym postępowaniu urządzić, aby przynajmniej swojego dzisiejszego po-łożenia jeszcze bardziej nie zepsuć.W tym względzie nie mógł on postanowić nic innego, jakzachowanie się bierne i to postanowił.Ażeby jednak i temu biernemu zachowaniu się, które, tak po ostatniej rozmowie ze Stasią,jak po ostatniej scenie z wojewodzianką, wcale nie było już łatwe, ile możności uścielić dro-gę; postanowił i tutaj czas wysłać przed sobą i przez kilka dni pierwszych nigdzie się nie po-kazać.Jakoż przez dni kilka następnych siedział zamknięty u siebie.Ile przez tych dni kilka przemienił uczuć, ile znicował myśli, ile się nad różnymi kombina-cjami nasilił, długo by o tym rozprawiać to wszakże możemy powiedzieć krótko, że pomi-mo największych wysileń, nic nowego nie wydobył ani z serca, ni z głowy, i trwał stale jakprzedtem w przyjazni dla wojewodzianki, a w miłości dla Stasi.Przez tych dni kilka wszakże przykro mu było niezmiernie, że go nikt nie odwiedził.Niemiał on żadnej wiadomości ani od podkomorzynej, ani od wojewody, nie miał nawet żadnejwiadomości ze świata.Bo świat ma pod tym względem, a niezawodnie i pod wielu innymi,osobliwsze przeczucia [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
.Ale tak rozumując, zapomniał on o tym, że pod spokojną powierzchnią ukrywają się zwy-kle niezmierne głębie, a w tych głębiach wrą częstokroć wulkany! Tak rozumując, Jędrzej owielu innych rzeczach zapomniał, a głównie o tym, że już samo znalezienie się jego na balu,na którym o Melanię ani zapytał, a stanął zaraz do tańca z podkomorzanką, było postępkiemtakim, którego nie potrafiłaby przenieść spokojnie żadna kobieta, a cóż dopiero Melania, któ-ra, stanąwszy w polonezie, czy to z woli podstępnego starosty, czyli też z własnej ciekawości,tuż za jego plecyma, całą jego rozmowę ze Stasią co do słowa słyszała!Z tych różnych zapomnień owóż jaka niespodziewana dla niego, lubo zresztą całkiem natu-ralna, wywiązała się scena!Scena ta wszakże, a mianowicie jego rozmowa z wojewodzianką, jakby już dla każdegoinnego była niezmiernie dotkliwą, tak dla niego stała się niemal zabójczą.Jędrzej bowiemznal doskonale Melanię on znał każdy wyraz jej twarzy, każdy blask jej spojrzenia, każdynajdrobniejszy odcień jej głosu on znał to wszystko i widział, że to nie żal, nie smutek, nieuczucie urazy nawet przemawiało z niej wtedy, ale była to boleść najstraszniejsza, najkrwaw-sza, jakiej zaledwie zdolnym być mogło jej serce była to rozpacz z rozdartym sercem, z tru-pią bladością twarzy, gotowa każdej chwili rzucić się w ową otchłań okropną, na której dnieleży śmierć lub szaleństwo!Widok takiego stanu Melanii przeraził go do tego stopnia, że drażliwy z natury i stojący itak już na dosyć śliskim gruncie młodzieniec, stracił teraz całkiem ziemię spod siebie, straciłwzrok na otaczające go okoliczności, stracił nawet świadomość samego siebie!Znalazłszy się sam w swoim mieszkaniu i rozmyślając nad tym niespodziewanym wypad-kiem, nie wiedział sam, co by miał myśleć.Położenie jego było właściwie jasne, ale jasne blaskiem piekielnych płomieni, które jeoświecały.Pod ustawicznym działaniem tych piekielnych płomieni Jędrzej rozgorzał gorączkąi wtedy najdziwaczniejsze myśli mu przychodziły.Więc jednej chwili chciał pójść po prostu za popędem swojego.serca, bez żadnego wzglę-du na milczące zobowiązania i dziecięce przyjaznie ale wtedy widział Melanię upadającąpod ciężarem zgotowanej przez niego boleści, widział ją wyciągniętą na katafalku i patrzącąumarłymi oczyma na niego, widział już grób jej i spod grobu słyszał jej śmiertelne westchnie-nia, przynoszące mu klątwę na całe życie!%7łal mu było Melanii.Czuł to, że nie byłby w stanie poświęcić ją z zimną krwią swemuszczęściu i życiu.Miał więc chwile, w których pragnął poświęcić się dla niej.Lecz w takimrazie, cóż się stać mogło ze Stasią? Czyż nie taka sama, czy nie silniejsza jeszcze jej miłośćniż miłość Melanii? Kiedy starsza, trzezwiejsza, wytrawniejsza Melania nie będzie w stanieswej miłości przeboleć, czyż ją łatwiej przeboli młode, słabiutkie, samym sercem tylko żyjącedziewczątko?Na tę myśl łzy stawały mu w oczach i wylewały się strumieniami na lice.i wtedy myślałjuż siebie dla nich obydwóch poświęcić.Jakaś podróż za morze, jakaś wojna w Egipcie, nad178Renem albo we Włoszech, miała być w takim razie jego ucieczką.Ale czy ta ucieczka mogłabyć także ratunkiem? Podobno najmniej.Natenczas bowiem zamiast jednej byłoby trzy ofiar,trzy nieuleczone boleści, a może nawet trzy śmierci.Niecierpliwy z natury, heroicznego usposobienia serca, nie umiał Jędrzej zrazu znieść tegopołożenia, które tak straszną miało terazniejszość, a jeszcze straszniejszą przyszłość, i chciałkoniecznie jakieś heroicum, jakiś Aleksandrowski miecz znalezć, którym by rozciął ten węzeł.Ale ten węzeł był tego rodzaju, że nie było na niego miecza.Pod zabijającym wpływem tej myśli, w ustawicznej walce najgorętszej chęci z nieubłaganąniemożnością przebył Jędrzej noc całą.Po nocy nastąpił świt ranny ze snem pokrzepiającym, a po śnie chłodny poranek, z jasno-ścią dzienną w powietrzu i takiej samej jasności udzielający myślom.W tych myślach przechodził Jędrzej znowu swe położenie a lubo teraz tak samo, jakwczoraj, nie mógł wynalezć żadnego środka, za pomocą którego pewnie, czysto i cało mógłbysiebie wydobyć z tej niebezpiecznej toni jednak niekoniecznie tak czarno widział wszystkiemożliwe jej wynikłości.Dzisiaj już stawiał on sobie pytania, które były dowodem znacznego otrzezwienia się zwczorajszej gorączki i zarazem dowodem odradzającej się w nim ufności.Więc pytał siebie:czy rzeczywiście ludzie umierają z boleści? czy nieszczęśliwa miłość musi pociągnąć za sobąnieszczęście na cale życie? nie maszże na to żadnego na całym świecie lekarstwa? czymże sięleczy połowa, może trzy czwarte, a może nawet jeszcze liczniejsza część całej ludzkości zeswoich cierpień i bólów? I te pytania dawały Jędrzejowi otuchę, przynosiły mu nawet na-dzieję.Tak się uspokoiwszy cokolwiek, kiedy już nie mógł żadnego wynalezć środka, którym bymógł czynnie do wydobycia siebie z tej niebezpiecznej pozycji dopomóc, wypadało mu odtądtak się w swoim dalszym postępowaniu urządzić, aby przynajmniej swojego dzisiejszego po-łożenia jeszcze bardziej nie zepsuć.W tym względzie nie mógł on postanowić nic innego, jakzachowanie się bierne i to postanowił.Ażeby jednak i temu biernemu zachowaniu się, które, tak po ostatniej rozmowie ze Stasią,jak po ostatniej scenie z wojewodzianką, wcale nie było już łatwe, ile możności uścielić dro-gę; postanowił i tutaj czas wysłać przed sobą i przez kilka dni pierwszych nigdzie się nie po-kazać.Jakoż przez dni kilka następnych siedział zamknięty u siebie.Ile przez tych dni kilka przemienił uczuć, ile znicował myśli, ile się nad różnymi kombina-cjami nasilił, długo by o tym rozprawiać to wszakże możemy powiedzieć krótko, że pomi-mo największych wysileń, nic nowego nie wydobył ani z serca, ni z głowy, i trwał stale jakprzedtem w przyjazni dla wojewodzianki, a w miłości dla Stasi.Przez tych dni kilka wszakże przykro mu było niezmiernie, że go nikt nie odwiedził.Niemiał on żadnej wiadomości ani od podkomorzynej, ani od wojewody, nie miał nawet żadnejwiadomości ze świata.Bo świat ma pod tym względem, a niezawodnie i pod wielu innymi,osobliwsze przeczucia [ Pobierz całość w formacie PDF ]