Pokrewne
- Strona Główna
- Michelle Hodkin Mara Dyer tom 2 Przemiana
- Mitchell Margaret Przeminęło z wiatrem (tom 1)
- Moja przemiana i rozumienie Kazimierz Krzak
- Zelazny Roger & Sheckley Robert Przyniescie mi glowe ksiecia
- Roger Zelazny Mroz i Ogien (2)
- Roger Zelazny Aleja Potepienia
- Roger Zelazny Dilvish Przeklety
- Roger Zelazny Aleja Potepienia (2)
- Tolkien J.R.R Dwie Wieze
- Cook Glen Slodki srebrny blues (SCAN dal
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- aniadka.keep
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zdawało się, że stanie, zanim jej dotknie, lecz poczuli wokół wibracje i cały zamek zadźwięczał - pojedynczą nutą - jak ogromny kryształowy dzwon.Przestworza rozpoczęły swój pląs, a ziemia przesunęła się lekko.Patrząc w górę, dojrzeli czarną, uśmiechniętą twarz, ginącą stopniowo w oddali.Słońce zanurzyło się na zachodzie.- Na Boga! - krzyknął Derkon.- Znowu się zaczyna.W pobliżu, z prawej strony, powietrze zaczęło migotać i gęstnieć.* * *Dilvish mknął schodami.Skręcił i zdezorientowany przetarł oczy.Małe łukowe przejście u podnóża schodów prowadziło na tył głównej komnaty, do miejsca, gdzie znajdowały się skrzypiące drzwi tylnego korytarza.Minął je w pośpiechu i na środku sali dostrzegł leżące ciało Semiramy.Rzucił się w jej stronę, ale cała postać zdawała się zmieniać, kurczyć, nabierać kanciastych kształtów.Włosy miała już zupełnie siwe.Rozsunięta suknia ukazywała pergaminową skórę i kontury kości.Podszedł bliżej, ale jakiś błysk powietrza zawieszony nad nią zmusił go do zwolnienia kroku.Przez moment poczuł straszliwą obecność istoty, którą widział zawieszoną nad lochem, zanim wyciągnięta z przestworzy ręka porwała ją ze sobą.Dostrzegł niewyraźny zarys Starszego, którego macki pełzły w stronę Semiramy.A jednak w tym geście nie było nic przerażającego.Przeciwnie.Zdawało się, że stwór pragnie ukoić jej ból, przynieść nienaturalną ulgę.Obraz trwał tylko chwilę i trudno było stwierdzić, czy był wynikiem aberracji światła czy schorzenia siatkówki oka.Potem zniknął, a krucha postać na posadzce obróciła się na jego oczach w proch.Kiedy stanął w tym miejscu, nie dostrzegł prawie nic.Nawet suknia rozłożyła się na drobne kawałki.Jedynie.Jego uwagę przyciągnął jakiś ruch po lewej stronie Lustro.Lustro.Lustro nie odbijało już otaczającej go głównej komnaty.Zamiast drugiego zwierciadła zawieszonego na przeciwnej ścianie, przedstawiało teraz szerokie, kręcone schody z białego kamienia, po których kroczyły wolno jakieś postaci.Kobietą była bez wątpienia Semirama, taka, jaką pamiętał, zanim zabrała ją śmierć.A mężczyzna.Przypominał kogoś znajomego, ale dopiero gdy odwrócił głowę i ich oczy spotkały się, Dilvish pomyślał, że mogliby być braćmi.Mężczyzna był nieco potężniejszy od niego, chyba trochę starszy, ale rysy mieli identyczne.Na jego ustach pojawił się lekki uśmiech.- Selar.- szepnął Dilvish.Nagle powietrze wypełnił dźwięk przypominający bicie wielkiego, kryształowego dzwonu.Na lustrze, niczym czarne błyskawice, pojawiły się rysy, a jego okruchy zaczęły spadać ze ściany.Cały zamek zatrząsł się i zafalował.Dilvish zdążył jedynie zauważyć obojętną wspinaczkę pary po schodach i ich przejście wśród ciemnoniebieskich kotar zawieszonych na tylnej ścianie.W chwilę potem i ten kawałek lustra rozbił się na podłodze.Semirama, trzymając swego partnera za prawe ramię, nigdy nie spojrzała wstecz.Dilvish klęknął na jedno kolano i poszperał w prochu, który rozścielał się na posadzce.Podniósł z niej łańcuszek, z którego zwisał mały medalionik, i wsunął go do kieszeni.ROZDZIAŁ XI- Tędy! - nakazał Black.- Pośpieszcie się! Przesuwamy się szybciej niż poprzednio!Derkon, Hodgson i Arlata wrócili do komnaty.- Co to takiego.Czarna Istoto? - spytał Derkon.- Podejdź tu - padła odpowiedź.- Mam coś dla ciebie.Derkon wykonał polecenie.- Tam.- Black wskazał kopytem na czerwoną pręgę wśród drobnych kamieni.- Podnieś to!Derkon przystanął i pochylił się.- Różdżka Jeleraka? - zapytał.- Czerwona Różdżka z Falkyntyne.Przynieś ją! Migiem!Black odwrócił się i skierował się do alkowy, przez którą przeszedł Dilvish.Pozostali ruszyli za nim.- Czarna Istoto - ciągnął Derkon.- Słucham tego, co mówisz.Ale co się dzieje? Dlaczego biegniemy?- Ten pokój istnieje tylko dlatego, że my się w nim znajdujemy.Pomagamy temu domowi pozbyć się dodatkowego skrzydła, opuszczając je.- Domowi?- Tym razem zdecydowano się na małą skalę.Ale najważniejsze jest to, że niebawem nastąpi Wielki Wybuch.Dlatego na prośbę domu przyśpieszyliśmy kroku.- Wybacz, Czarna Istoto - krzyknął Hodgson, kiedy minęli alkowę i zaczęli schodzić w dół schodami.- Ale ten Wielki Wybuch - czy masz na myśli.?- Stworzenie wszechświata - dokończył - Black.- Tak.Krążymy cały czas dokoła.Tak czy inaczej, po wybuchu będziemy mijać niebezpieczną strefę zamieszkałą przez istoty, które mogą zadać nam wiele cierpień.Dom może zatrzymać część z nich, ale niektóre.Black opuścił ostatni stopień, gdy nastąpił wybuch.Znikły wszystkie kolory, a świat stał się czernią i bielą, światłem i ciemnością.Hodgson spojrzał przez ciało stojącej przed nim dziewczyny - ciemny szkielet w jasnej powłoce.Dostrzegł stojącego przed nią Derkona.Dostrzegł migocące światełko duszy, cudowne na tle czarnej geometrii, przez którą przeszli.Black był teraz czystą i wspaniałą taflą ognia, sunącą po podłodze do miejsca, w którym Derkon płonął w śmiertelnej pułapce [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
.Zdawało się, że stanie, zanim jej dotknie, lecz poczuli wokół wibracje i cały zamek zadźwięczał - pojedynczą nutą - jak ogromny kryształowy dzwon.Przestworza rozpoczęły swój pląs, a ziemia przesunęła się lekko.Patrząc w górę, dojrzeli czarną, uśmiechniętą twarz, ginącą stopniowo w oddali.Słońce zanurzyło się na zachodzie.- Na Boga! - krzyknął Derkon.- Znowu się zaczyna.W pobliżu, z prawej strony, powietrze zaczęło migotać i gęstnieć.* * *Dilvish mknął schodami.Skręcił i zdezorientowany przetarł oczy.Małe łukowe przejście u podnóża schodów prowadziło na tył głównej komnaty, do miejsca, gdzie znajdowały się skrzypiące drzwi tylnego korytarza.Minął je w pośpiechu i na środku sali dostrzegł leżące ciało Semiramy.Rzucił się w jej stronę, ale cała postać zdawała się zmieniać, kurczyć, nabierać kanciastych kształtów.Włosy miała już zupełnie siwe.Rozsunięta suknia ukazywała pergaminową skórę i kontury kości.Podszedł bliżej, ale jakiś błysk powietrza zawieszony nad nią zmusił go do zwolnienia kroku.Przez moment poczuł straszliwą obecność istoty, którą widział zawieszoną nad lochem, zanim wyciągnięta z przestworzy ręka porwała ją ze sobą.Dostrzegł niewyraźny zarys Starszego, którego macki pełzły w stronę Semiramy.A jednak w tym geście nie było nic przerażającego.Przeciwnie.Zdawało się, że stwór pragnie ukoić jej ból, przynieść nienaturalną ulgę.Obraz trwał tylko chwilę i trudno było stwierdzić, czy był wynikiem aberracji światła czy schorzenia siatkówki oka.Potem zniknął, a krucha postać na posadzce obróciła się na jego oczach w proch.Kiedy stanął w tym miejscu, nie dostrzegł prawie nic.Nawet suknia rozłożyła się na drobne kawałki.Jedynie.Jego uwagę przyciągnął jakiś ruch po lewej stronie Lustro.Lustro.Lustro nie odbijało już otaczającej go głównej komnaty.Zamiast drugiego zwierciadła zawieszonego na przeciwnej ścianie, przedstawiało teraz szerokie, kręcone schody z białego kamienia, po których kroczyły wolno jakieś postaci.Kobietą była bez wątpienia Semirama, taka, jaką pamiętał, zanim zabrała ją śmierć.A mężczyzna.Przypominał kogoś znajomego, ale dopiero gdy odwrócił głowę i ich oczy spotkały się, Dilvish pomyślał, że mogliby być braćmi.Mężczyzna był nieco potężniejszy od niego, chyba trochę starszy, ale rysy mieli identyczne.Na jego ustach pojawił się lekki uśmiech.- Selar.- szepnął Dilvish.Nagle powietrze wypełnił dźwięk przypominający bicie wielkiego, kryształowego dzwonu.Na lustrze, niczym czarne błyskawice, pojawiły się rysy, a jego okruchy zaczęły spadać ze ściany.Cały zamek zatrząsł się i zafalował.Dilvish zdążył jedynie zauważyć obojętną wspinaczkę pary po schodach i ich przejście wśród ciemnoniebieskich kotar zawieszonych na tylnej ścianie.W chwilę potem i ten kawałek lustra rozbił się na podłodze.Semirama, trzymając swego partnera za prawe ramię, nigdy nie spojrzała wstecz.Dilvish klęknął na jedno kolano i poszperał w prochu, który rozścielał się na posadzce.Podniósł z niej łańcuszek, z którego zwisał mały medalionik, i wsunął go do kieszeni.ROZDZIAŁ XI- Tędy! - nakazał Black.- Pośpieszcie się! Przesuwamy się szybciej niż poprzednio!Derkon, Hodgson i Arlata wrócili do komnaty.- Co to takiego.Czarna Istoto? - spytał Derkon.- Podejdź tu - padła odpowiedź.- Mam coś dla ciebie.Derkon wykonał polecenie.- Tam.- Black wskazał kopytem na czerwoną pręgę wśród drobnych kamieni.- Podnieś to!Derkon przystanął i pochylił się.- Różdżka Jeleraka? - zapytał.- Czerwona Różdżka z Falkyntyne.Przynieś ją! Migiem!Black odwrócił się i skierował się do alkowy, przez którą przeszedł Dilvish.Pozostali ruszyli za nim.- Czarna Istoto - ciągnął Derkon.- Słucham tego, co mówisz.Ale co się dzieje? Dlaczego biegniemy?- Ten pokój istnieje tylko dlatego, że my się w nim znajdujemy.Pomagamy temu domowi pozbyć się dodatkowego skrzydła, opuszczając je.- Domowi?- Tym razem zdecydowano się na małą skalę.Ale najważniejsze jest to, że niebawem nastąpi Wielki Wybuch.Dlatego na prośbę domu przyśpieszyliśmy kroku.- Wybacz, Czarna Istoto - krzyknął Hodgson, kiedy minęli alkowę i zaczęli schodzić w dół schodami.- Ale ten Wielki Wybuch - czy masz na myśli.?- Stworzenie wszechświata - dokończył - Black.- Tak.Krążymy cały czas dokoła.Tak czy inaczej, po wybuchu będziemy mijać niebezpieczną strefę zamieszkałą przez istoty, które mogą zadać nam wiele cierpień.Dom może zatrzymać część z nich, ale niektóre.Black opuścił ostatni stopień, gdy nastąpił wybuch.Znikły wszystkie kolory, a świat stał się czernią i bielą, światłem i ciemnością.Hodgson spojrzał przez ciało stojącej przed nim dziewczyny - ciemny szkielet w jasnej powłoce.Dostrzegł stojącego przed nią Derkona.Dostrzegł migocące światełko duszy, cudowne na tle czarnej geometrii, przez którą przeszli.Black był teraz czystą i wspaniałą taflą ognia, sunącą po podłodze do miejsca, w którym Derkon płonął w śmiertelnej pułapce [ Pobierz całość w formacie PDF ]