[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jest to za-razem jeszcze tradycyjny Sganarel, ale już prawie  charakter : zgryzliwy, podejrzliwy,wszystko budujący na władzy, ciasny, ograniczony, łatwy do wywiedzenia w pole, o ile ktośzagra w jego dudkę.Izabela  którą prześlicznie na krakowskiej scenie grała Jadwiga Mro-zowska42*  to skojarzenie dziewiczego uroku z niepokojącą śmiałością i przebiegłością.Charakterystyczne są tu sceny, którymi Molier posłuży się nieraz, gdy kobieta (lub w DonJuanie mężczyzna) między dwoma rywalami umie utrzymać każdego z nich w wierze, że jesttym wybranym:Tak jest, zechciej dać wiarę mej mowie otwartej,%7łe dwojakie przed sobą widzę losu kartyI że w dwu sprzecznych uczuć bolesnej rozterceDwojaki przedmiot dzisiaj zajmuje me serce.Jeden, skłonnością moją wybrany najszczerszą,Ma cały mój szacunek i mą tkliwość pierwszą;Drugi w zamian za swoje niewczesne zapałyOtrzymał mą nienawiść i mój wstręt dlań stały.Jednego widok dla mnie jest drogi i miły,Błogość wlewa w mą duszę i pokrzepia siły;Drugi swą obecnością budzi tylko we mnieOdrazę, co się w sercu gromadzi tajemnie.Z jednym chciałabym dzielić szczęście i niedole;Niż być żoną drugiego, raczej umrzeć wolę.Lecz dość już otworzyłam me serce dziewczęce,Dość długo w niepewności żyję i udręce;Niech ten, którego kocham, w słowach tych moc czerpie,By mnie zwolnić od tego, którego nie cierpię, etc.To wszystko  to jeszcze farsa; ale farsa już bardzo uszlachetniona, podniesiona w skali oparę tonów, a miejscami pogłębiona.Pogłębiona o cały morał; bo ta sztuka ma swój morał, swoją poważniejszą, dydaktycznąstronę i w tym także jest nowa.Molier wypowiada ten morał to.ustami Lizety, to Arysta, amożna wnosić  czujemy to zresztą!  iż wyraża nim swój optymizm w wilię nowego życia,iż daje jego program.Nie trzeba gnębić młodych srogością, która sprawia, iż dzieci nienawi-dzą rodziców; nie trzeba upokarzać kobiety nieufnością i skrępowaniem: trzeba w niej uznać iuszanować c z ł o w i e k a, pozyskać jej serce, ująć ją, zdobyć sobie ufnością i przyjaznią, amusiałaby być bardzo niegodziwa, gdyby się za to zle wypłaciła! Te wszystkie, tak bardzonowe wówczas rzeczy, mówi stary Aryst, co młodszy odeń, ale zaciekły w swym konserwa-tyzmie  można by powiedzieć  sarmatyzmie  Sganarel przyjmuje z urąganiem.I oto sta-jemy wobec wiekuistego problemu, który sformułował, zdaje mi się, wielki Monteskiusz wchwili, gdy w młodszych latach zabawiał się pisaniem Listów perskich:  Co bardziej skłaniakobietę do niewierności, swoboda czy skrępowanie? Pytanie dotąd nie rozwiązane.Bądz cobądz, w dobie ciasnego i tępego autorytetu mężowskiego i ojcowskiego despotyzmu lekcja tanie była bez znaczenia i rozpoczęła tę kampanię, którą wyda swej epoce Molier w imię l u -d z k o ś c i w stosunkach rodzinnych.Jedna tylko rzecz jest tu niepokojąca dla moralisty.O ile chodzi o pannę i jej opiekuna,wszystko dobrze.Ale trzymając się dosłownie tytułu sztuki Szkoła mężów, można rozumiećtę komedię tak: cała historia z dwoma braćmi, opiekunami dwóch sióstr, jest po prostusztuczną konstrukcją, stworzoną dla pogodzenia śliskiego tematu z surowym konwenansemsceny francuskiej i osiągnięcia godziwego rozwiązania.W swobodnym teatrze hiszpańskim,66 w sztuce, która posłużyła za wzór Molierowi, chodzi wprost o ż o n y, nie o pupilki.Otóżprzy-jąwszy za fakt niemiły charakter Sganarela, czy i wówczas  j a k o ż o n a  Izabelaspotka się z tak sympatycznym rozgrzeszeniem, skoro, poszedłszy za głosem serca, zabłąkasię w nocy pod strzechę kochanka? Ale nie czepiajmy się o to Moliera: on daje głos życiu iżycie przemawia jego ustami ze sceny.Słusznie  jak to podniósł jeden z komentatorów Moliera  można by się dziwić jednemu:a to dlaczego Molier daje Arystowi aż sześćdziesiąt lat, czyniąc swą tezę w ten sposób nazbytjuż karkołomną, podczas gdy bez żadnej zmiany w tekście mógłby on mieć lat np.czterdzie-ści, co na ówczesne pojęcia było już wcale sporo.Tak, jak jest, akcent tej Leonory brzmi nie-co fałszywie: przypomina ona ową pannę, o której mówi rajfurka Frozyna w Skąpcu, iż prze-pada za starcami tak dalece, że zerwała małżeństwo, ponieważ narzeczony miał tylko pięć-dziesiąt lat i nie nosił okularów.Jeżeli to przedślubny optymizm (natchniony może układno-ścią Armandy?), poniósł on tu Moliera stanowczo za daleko.Poza porażką Don Garcji każda nowa sztuka była dotąd nowym tryumfem Moliera.Jest tow ogóle najlepsza epoka jego życia: pierwsza rozkosz bujnej twórczości, narzeczeństwo wró-żące szczęście, rosnąca opieka i sympatia króla.W ślad za łaską królewską spływają i innefawory; Molier staje się poniekąd bohaterem chwili, zapraszają go, fetują.Dzięki temu możesię lepiej, bardziej z bliska, przyjrzeć świetnemu towarzystwu, przestanie go ono olśniewać,dopatrzy się plam i plamek na tym słońcu Francji [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl