Pokrewne
- Strona Główna
- Alistair MacLean HMS Ulisses (4)
- Alistair MacLean HMS Ulisses (2)
- Howatch Susan Bogaci są różni 01 Bogaci są różni
- Graves Robert Biała Bogini
- Anne McCaffrey Jezdzcy Smokow Renegaci z Pern
- Cook Robin Zabojcza kuracja by sneer
- Henryk Sienkiewicz Potop tom 1
- Frank Herbert Dzieci diuny
- Antologia James Lowder Krainy Chwaly
- finanse miedzynarodowe
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- wpserwis.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Bębenzazgrzytał głośno.- Zatrzymać! - wykrzyknął dwadzieścia osiem sekund pózniej pomocnik nawigatora.- Jedenaście węzłów i sześć są\ni! - zameldował Braithwaite Pullingsowi, starając się zcałych sił nadać swej rozradowanej twarzy wyraz oficjalnej powagi.Marynarze nasłuchiwaliz uwagą, po pokładzie poniósł się szmer pełnych zadowolenia komentarzy.- Tak trzymać - powiedział Pullings i zbli\ył się do Jacka.- Jak nam idzie, panie Pullings? - spytał kapitan.- Jedenaście węzłów i sześć są\ni! - Pullings wyszczerzył zęby.- Ho, ho! - zdumiał się Jack.- Ledwie mogę w to uwierzyć! A\ tak dobrze? - Jego pełenuwielbienia wzrok przesunął się po pokładzie a\ po proporzec, łopoczący na wietrze niemal\edokładnie nad jego głową. Surprise" zawsze była dzielnym okrętem, ale nigdy nie widział jejosiągającej a\ taką prędkość! Tymczasem ofiara pościgu zniknęła z jego pola widzenia i,stojąc na rufie, nie ujrzał jej a\ do chwili wejścia w zasięg strzału armatniego.Stephensiedział na kabestanie, jedząc mango i obserwując mangustę, szamoczącą się z jego chustką.- Robimy jedenaście węzłów - powiedział doń Jack.- Och, przykro mi! - odparł Stephen.- Jestem głęboko przejęty! Czy da się temu jakośzaradzić?- Obawiam się, \e nie! - pokręcił głową Jack.- Pójdziemy na dziób?Na dziobie okazało się, \e ścigany okręt jest bli\ej, ni\ Jackowi się wydawało.Wcią\ niezmienił ani kursu, ani \agli.- Mówię to z zastrze\eniem i pewną nieśmiałością - odezwał się Stephen, podczas gdy Jackustawiał ostrość lunety wycelowanej w obcą jednostkę - lecz przypuszczam, \e naszaprędkość jest całkiem zadowalająca, biorąc pod uwagę fakt, i\ nasz okręt jest stary i w nienajlepszym stanie, ba, rzekłbym nawet, \e dochodzi swych ostatnich dni.Spójrz na pianęodkosu, bije z obu burt, jakby kto ją łopatą z dołu wyrzucał.Widać przynajmniej z jard jejmiedzianego poszycia, pierwszy raz widzę, by okręt tak się pochylał.Ju\ po samych bryzgachna dziobie znać, \e płyniemy dość szybko, mój płaszcz jest cały przemoczony.Myślę, \estarczy tego pędu, chyba \e sam padłeś ofiarą nowoczesnej manii bicia rekordów.- Nasza prędkość jest dobra.- Jack opuścił lunetę, otarł soczewkę i znów ją nakierował.-Osobiście bardziej zaprząta mnie to\samość tej cholernej krypy tam!Na pokładzie dziobowym napięcie poczęło z wolna opadać, gdy\ z ka\dą chwilą to\samośćobcego statku była coraz bardziej oczywista.Najprawdopodobniej był to jeden z rodzimych135okrętów Kompanii, płynących do Bombaju, \aden inny nie utrzymywałby kursu, widzącpędzący w swoją stronę okręt wojenny pod pełnymi \aglami.Pomalowane w kratę burty, rząddziesięciu furt armatnich i bojowy wygląd nieznanego okrętu mogły zwieść obcych, ale na Surprise" od razu sklasyfikowano obcego jako statek kupiecki.- Có\, dobrze, \e nie kazałem oczyścić luf pościgówek na dziobie - oznajmił Jack,przechodząc na rufę.- Aadnie byśmy wyglądali, stając naszą naje\oną lufami burtą równo znimi.Panie Pullings, proszę zwinąć bombramsel i \agle boczne bramsli.Pół godziny pózniej oba okręty stały w dryfie z marslami pracującymi wstecz, kołysząc sięlekko na fali.Jednonogi dowódca Seringapatam", naśladując zwyczaje marynarki, przybił doburty Surprise" elegancką szalupą z marynarzami przy wiosłach.Postękując, wspiął się napokład w towarzystwie hinduskiego marynarza, dzwigającego paczkę, oddał salut pokładowirufowemu i utykając, ruszył ku kapitanowi.Uśmiechając się, wyciągnął rękę w jego stronę.- Nie poznaje mnie pan? - powiedział.- Theobald, z Oriona".- Theobald, na litość boską! - wykrzyknął Jack, którego natychmiast opuściła cała rezerwa.-Ale\ się cieszę, \e cię widzę! Killick! Killick! Gdzie jest ten przeklęty drań?- Czego? - warknął Killick dwie stopy za plecami Jacka.- Sir, znaczy się.- Podaj mro\ony poncz w mojej kajucie! Szybko!- Jak się masz, Killick? - spytał Theobald.- Da się znieść, sir.Słu\ba nie dru\ba.Wszystkim nam było przykro słyszeć o panawypadku, sir.- Dziękuję, Killick.Przynajmniej na portkach oszczędzam, płacę za jedną nogawkę mniej!Wiedzieliśmy, \e to Surprise" w chwili, kiedy postawiłeś marsle - ponownie zwrócił się doJacka.- Nigdy bym nie pomyślał, \e kiedyś jeszcze ujrzę ten stary grotmaszt.- Słyszałeś coś o de Linois?- Nie i niech mnie Bóg ma w opiece.Będzie pewnie teraz przy Isle of France, jeśli nie wokolicach Przylądka Dobrej Nadziei.Na pewno nie ma go na tych wodach.Zeszli do kabiny na dziobie, a kiedy z niej wyszli, twarz Theobalda była rumiana, a obliczeJacka niewiele mu ustępowało.Mocne głosy obu kapitanów niosły się po pokładzie, a\Theobald uchwycił szczeble drabinki sznurowej i opuścił się w dół, polegając wyłącznie nasile ramion.Jego czerwona twarz zniknęła za nadburciem niczym zachodzące słońce zahoryzontem.Kiedy Theobald dotarł na pokład własnego statku, Surprise" i Seringapatam"rozstały się, wymieniwszy zwyczajowe sygnały na po\egnanie.Jack odwrócił się do Stephenai powiedział:- Musisz być rozczarowany, nieprawda\? Ani jednego wystrzału.Chodz, pomo\esz mi dopićten poncz.Lód się kończy i Bóg jeden wie, kiedy znowu napijemy się czegoś zimnego po tejstronie Jawy.Chciałbym prosić cię o wybaczenie, \e nie przedstawiłem ci Theobalda -powiedział w kabinie.- Musiałbyś jednak pójść z nami do kabiny, a nie ma nic bardziejucią\liwego ni\ wysłuchiwanie wrzasków dwóch starych wilków morskich: A pamiętasz tentrzydniowy sztorm na Mona Passage?", A pamiętasz Wilkinsa i to, co wyczyniał z brasem?", A co się stało ze starym Blodge'em?" Theobald to dobry człowiek i świetny \eglarz, alepozbawiony wpływów, a przez to szans na samodzielne dowództwo.Słu\ył przezosiemnaście lat jako pierwszy oficer, a potem stracił nogę, co jego szans rzecz jasna niezwiększyło.Zwrócił się więc w stronę Kompanii Wschodnioindyjskiej i teraz tam słu\y jakokapitan tego wagonu z herbatą.Biedaczysko, w porównaniu z nim jestem szczęściarzem.- Pewnie.Współczuję mu bardzo.Sprawiał jednak wra\enie człowieka pełnego energii ioptymizmu, a Pullings mówił mi, \e kapitanowie statków Kompanii często niezwykle siębogacą!- Bogacą? Tak, tarzają się w złocie, ale \aden z nich nigdy nie wywiesi własnej flagi [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
.Bębenzazgrzytał głośno.- Zatrzymać! - wykrzyknął dwadzieścia osiem sekund pózniej pomocnik nawigatora.- Jedenaście węzłów i sześć są\ni! - zameldował Braithwaite Pullingsowi, starając się zcałych sił nadać swej rozradowanej twarzy wyraz oficjalnej powagi.Marynarze nasłuchiwaliz uwagą, po pokładzie poniósł się szmer pełnych zadowolenia komentarzy.- Tak trzymać - powiedział Pullings i zbli\ył się do Jacka.- Jak nam idzie, panie Pullings? - spytał kapitan.- Jedenaście węzłów i sześć są\ni! - Pullings wyszczerzył zęby.- Ho, ho! - zdumiał się Jack.- Ledwie mogę w to uwierzyć! A\ tak dobrze? - Jego pełenuwielbienia wzrok przesunął się po pokładzie a\ po proporzec, łopoczący na wietrze niemal\edokładnie nad jego głową. Surprise" zawsze była dzielnym okrętem, ale nigdy nie widział jejosiągającej a\ taką prędkość! Tymczasem ofiara pościgu zniknęła z jego pola widzenia i,stojąc na rufie, nie ujrzał jej a\ do chwili wejścia w zasięg strzału armatniego.Stephensiedział na kabestanie, jedząc mango i obserwując mangustę, szamoczącą się z jego chustką.- Robimy jedenaście węzłów - powiedział doń Jack.- Och, przykro mi! - odparł Stephen.- Jestem głęboko przejęty! Czy da się temu jakośzaradzić?- Obawiam się, \e nie! - pokręcił głową Jack.- Pójdziemy na dziób?Na dziobie okazało się, \e ścigany okręt jest bli\ej, ni\ Jackowi się wydawało.Wcią\ niezmienił ani kursu, ani \agli.- Mówię to z zastrze\eniem i pewną nieśmiałością - odezwał się Stephen, podczas gdy Jackustawiał ostrość lunety wycelowanej w obcą jednostkę - lecz przypuszczam, \e naszaprędkość jest całkiem zadowalająca, biorąc pod uwagę fakt, i\ nasz okręt jest stary i w nienajlepszym stanie, ba, rzekłbym nawet, \e dochodzi swych ostatnich dni.Spójrz na pianęodkosu, bije z obu burt, jakby kto ją łopatą z dołu wyrzucał.Widać przynajmniej z jard jejmiedzianego poszycia, pierwszy raz widzę, by okręt tak się pochylał.Ju\ po samych bryzgachna dziobie znać, \e płyniemy dość szybko, mój płaszcz jest cały przemoczony.Myślę, \estarczy tego pędu, chyba \e sam padłeś ofiarą nowoczesnej manii bicia rekordów.- Nasza prędkość jest dobra.- Jack opuścił lunetę, otarł soczewkę i znów ją nakierował.-Osobiście bardziej zaprząta mnie to\samość tej cholernej krypy tam!Na pokładzie dziobowym napięcie poczęło z wolna opadać, gdy\ z ka\dą chwilą to\samośćobcego statku była coraz bardziej oczywista.Najprawdopodobniej był to jeden z rodzimych135okrętów Kompanii, płynących do Bombaju, \aden inny nie utrzymywałby kursu, widzącpędzący w swoją stronę okręt wojenny pod pełnymi \aglami.Pomalowane w kratę burty, rząddziesięciu furt armatnich i bojowy wygląd nieznanego okrętu mogły zwieść obcych, ale na Surprise" od razu sklasyfikowano obcego jako statek kupiecki.- Có\, dobrze, \e nie kazałem oczyścić luf pościgówek na dziobie - oznajmił Jack,przechodząc na rufę.- Aadnie byśmy wyglądali, stając naszą naje\oną lufami burtą równo znimi.Panie Pullings, proszę zwinąć bombramsel i \agle boczne bramsli.Pół godziny pózniej oba okręty stały w dryfie z marslami pracującymi wstecz, kołysząc sięlekko na fali.Jednonogi dowódca Seringapatam", naśladując zwyczaje marynarki, przybił doburty Surprise" elegancką szalupą z marynarzami przy wiosłach.Postękując, wspiął się napokład w towarzystwie hinduskiego marynarza, dzwigającego paczkę, oddał salut pokładowirufowemu i utykając, ruszył ku kapitanowi.Uśmiechając się, wyciągnął rękę w jego stronę.- Nie poznaje mnie pan? - powiedział.- Theobald, z Oriona".- Theobald, na litość boską! - wykrzyknął Jack, którego natychmiast opuściła cała rezerwa.-Ale\ się cieszę, \e cię widzę! Killick! Killick! Gdzie jest ten przeklęty drań?- Czego? - warknął Killick dwie stopy za plecami Jacka.- Sir, znaczy się.- Podaj mro\ony poncz w mojej kajucie! Szybko!- Jak się masz, Killick? - spytał Theobald.- Da się znieść, sir.Słu\ba nie dru\ba.Wszystkim nam było przykro słyszeć o panawypadku, sir.- Dziękuję, Killick.Przynajmniej na portkach oszczędzam, płacę za jedną nogawkę mniej!Wiedzieliśmy, \e to Surprise" w chwili, kiedy postawiłeś marsle - ponownie zwrócił się doJacka.- Nigdy bym nie pomyślał, \e kiedyś jeszcze ujrzę ten stary grotmaszt.- Słyszałeś coś o de Linois?- Nie i niech mnie Bóg ma w opiece.Będzie pewnie teraz przy Isle of France, jeśli nie wokolicach Przylądka Dobrej Nadziei.Na pewno nie ma go na tych wodach.Zeszli do kabiny na dziobie, a kiedy z niej wyszli, twarz Theobalda była rumiana, a obliczeJacka niewiele mu ustępowało.Mocne głosy obu kapitanów niosły się po pokładzie, a\Theobald uchwycił szczeble drabinki sznurowej i opuścił się w dół, polegając wyłącznie nasile ramion.Jego czerwona twarz zniknęła za nadburciem niczym zachodzące słońce zahoryzontem.Kiedy Theobald dotarł na pokład własnego statku, Surprise" i Seringapatam"rozstały się, wymieniwszy zwyczajowe sygnały na po\egnanie.Jack odwrócił się do Stephenai powiedział:- Musisz być rozczarowany, nieprawda\? Ani jednego wystrzału.Chodz, pomo\esz mi dopićten poncz.Lód się kończy i Bóg jeden wie, kiedy znowu napijemy się czegoś zimnego po tejstronie Jawy.Chciałbym prosić cię o wybaczenie, \e nie przedstawiłem ci Theobalda -powiedział w kabinie.- Musiałbyś jednak pójść z nami do kabiny, a nie ma nic bardziejucią\liwego ni\ wysłuchiwanie wrzasków dwóch starych wilków morskich: A pamiętasz tentrzydniowy sztorm na Mona Passage?", A pamiętasz Wilkinsa i to, co wyczyniał z brasem?", A co się stało ze starym Blodge'em?" Theobald to dobry człowiek i świetny \eglarz, alepozbawiony wpływów, a przez to szans na samodzielne dowództwo.Słu\ył przezosiemnaście lat jako pierwszy oficer, a potem stracił nogę, co jego szans rzecz jasna niezwiększyło.Zwrócił się więc w stronę Kompanii Wschodnioindyjskiej i teraz tam słu\y jakokapitan tego wagonu z herbatą.Biedaczysko, w porównaniu z nim jestem szczęściarzem.- Pewnie.Współczuję mu bardzo.Sprawiał jednak wra\enie człowieka pełnego energii ioptymizmu, a Pullings mówił mi, \e kapitanowie statków Kompanii często niezwykle siębogacą!- Bogacą? Tak, tarzają się w złocie, ale \aden z nich nigdy nie wywiesi własnej flagi [ Pobierz całość w formacie PDF ]