Pokrewne
- Strona Główna
- Stephen King Mroczna Wieza t3 Ziemie jalowe (rtf)
- Clarke Arthur C. Baxter Stephen Swiatlo minionych dni (2)
- King Stephen Mroczna Wieza II Powolanie trojki
- (ebook Pdf) Stephen Hawking A Brief History Of Time
- Eddings, Dav
- Norton Andre Na skrzydlach Magii (SCAN dal 1
- Ahern Jerry Krucjata 6 Bestialski Szwadron (SCAN dal 1
- Koontz Dean R Moonlight Bay T 2 Korzystaj z nocy
- Christian Jacq Prawo Pustyni
- Dukaj Jacek Czarne oceany (SCAN dal 758) (2
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- fopke.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Prześladuje mnie ostatnio zbyt wiele upiorów z przeszłości.Wczoraj w nocy, około wpół do dwunastej, obudził nas telefon.Kimmerpodniosła słuchawkę, posłuchała przez chwilę i podała mi ją bez słowa.Znów dzwoniła Mariah, tym razem, żeby przekazać mi informację, którąwcześniej zataiła.Moja żona naciągnęła sobie kołdrę na głowę, a siostraopowiedziała mi, co udało jej się wyciągnąć z biednego Warnera Bishopa,gdy w końcu się spotkali na przyjemnej kolacji w Nowym Jorku.OpowieśćMariah tylko potwierdziła moje obawy.Jak się okazało, Warner okłamałpolicję.W dniu swojej śmierci Freeman Bishop poinformował radę para-fialną, że spózni się na zebranie, ponieważ musi wcześniej pojechać pocie-szyć zdesperowanego parafianina.Natomiast synowi, który zadzwonił aku-rat, gdy miał wychodzić, powiedział co innego.Wyjaśnił mu, że się spózni,gdyż musi się spotkać z agentem FBI.Podobno ten agent wpadł wcześniejtego dnia do kościoła i umówił się z nim na potajemne spotkanie, żeby po-rozmawiać o jednym z parafian.Jednocześnie zobowiązał go do zachowaniatajemnicy.Dlaczego Warner ukrył to przed policją? Bo się bał, wyjaśniaMariah.Kogo? Tego, kto zabił jego ojca.W jej głosie narasta podniecenie.Chciałam ci o tym wcześniej powiedzieć wtedy, gdy u was byłam, ale takmnie zniechęcałeś do tej sprawy, że przestałam być ciebie pewna.Terazznów ci ufam.Próbuję sobie przypomnieć, czy rzeczywiście byłem dla niejtaki niemiły i zastanawiam się, czy oczekuje przeprosin.Jednak zanim zdą-żyłem dojść do jakichś wniosków, Mariah porusza kolejną kwestię.Terazrozumiesz, dlaczego nie ufam FBI? Jednak przecież wie równie dobrze jakja, że prawdziwe FBI nie miało nic wspólnego ze śmiercią ojca Bishopa.- Misha, ty mnie nie słuchasz! - Droga Dana odsuwa na bok stertę pa-pierów (wcale jej nie obchodzi, gdzie ja chcę je mieć) i wskakuje na narożnikmojego biurka.Jej stopy nie sięgają podłogi.Przyjmuje swoją słynną pozy-cję z podeszwami opartymi o ściankę biurka.- To dobre wieści, coś napraw-dę ważnego.Odchylam się w wiekowym obrotowym krześle i słyszę znajome skrzy-pienie pękniętych łożysk.Z doświadczenia wiem, że nic, oprócz politykiuczelnianej, nie wywołuje w mojej przyjaciółce takiego podniecenia.Zatemuzbrajam się w cierpliwość, żeby wysłuchać niekończącej się> opowieści otriumfie lub tragedii kogoś, kogo przyjęto lub nie do profesorskiego grona -chociaż jest to temat, który zupełnie przestał mnie interesować.- Słucham, co mówisz - zapewniam ją.Dana posyła mi psotny uśmiech zarezerwowany na okazje, gdy drażni sięze starymi przyjaciółmi lub dręczy nowych studentów.Jest ubrana w ciem-ny sweter i beżowe spodnie, które bardziej nadawałyby się dla dwudziesto-latki, ale sądząc po ich jakości, byłoby na nie stać tylko dwudziestolatkę zBeverly Hills.- W zasadzie to ma związek bardziej z twoją żoną niż z tobą.- Słucham cię.- Nie mam pojęcia, jaki aspekt życia Kimmer mógł Danętak zafascynować, ale chętnie się dowiem.- To dobra wiadomość, Misha.- Niewątpliwie.- Nudziarz z ciebie, wiesz o tym?- Dano, zamierzasz mi to powiedzieć, czy nie?Wydyma przez chwilę wargi, zaskoczona nowym, nieskłonnym do zaba-wy wcieleniem Mishy Garlanda, ale w końcu stwierdza, że jej plotka jestzbyt smakowita, żeby się nią nie podzielić.- No, więc nigdy nie zgadniesz, kto spędził ostatnie dwie godziny w ga-binecie dziekan Lyndy.- Racja.- Przenoszę spojrzenie z powrotem na korektę.- Racja?- Racja, nigdy nie zgadnę.Więc może po prostu mi powiesz.Danakrzywi się i czeka, żebym to zauważył, po czym kontynuuje: - Trochę ci pod-powiem, Misha.Ta osoba i Lynda korzystały z obu linii telefonicznych panidziekan i wydzwaniały do wszystkich wpływowych osób w Waszyngtonie,żeby je przekonać, iż światowej sławy Rozdział Trzeci z jego jedynej książkinie jest plagiatem.Z łoskotem wracam z krzesłem do normalnej pozycji.Na jedną cudownąchwilę znikają wszystkie niepokoje związane z ojcem i jego ustaleniami,Freemanem Bishopem i kobietą z toru wrotkowego.- Chyba nie chcesz powiedzieć.- Owszem, chcę.Braciszek Hadley.- %7łartujesz.Naprawdę żartujesz.- Nie żartuję.Rozdział Trzeci, który stale cytuje.Który wszyscy stalecytują.No, i co się okazuje? Przepisał go z niepublikowanej pracy Perry'egoMountaina.- Marc popełnił plagiat pracy brata Theo? Marc? Nie wierzę.Dana jest rozczarowana moim sceptycyzmem, gdyż oczekiwała raczejwiwatów.- Dlaczego tak trudno ci w to uwierzyć? Sądzisz, że Marc jest cho-dzącą doskonałością? Myślisz, że nie oszukuje i nie kradnie tak jak inni?- No, nie.Po prostu trudno mi uwierzyć, że Marc mógłby uznać czyjeśpomysły za tak dobre, żeby nazwać je własnymi.Dzięki tej uwadze zostaję obdarzony tak pożądanym przez wszystkichuśmiechem aprobaty Drogiej Dany Worth.- Przypominam ci jednak, że braciszek Hadley cierpi na największą whistorii zachodniej cywilizacji blokadę twórczą.Może w tej sytuacji kradzieżcudzych pomysłów wydała mu się lepszym rozwiązaniem niż zupełny brakpublikacji, co?Potrząsam z niedowierzaniem głową.To się dzieje zbyt szybko.Nagłeokazuje się, że Kimmer ma wolną drogę.Chyba, że.chyba, że.- Dano, a na czym opierają się zarzuty wobec Marca?- No, to właśnie jest najlepsze.- Dana zeskakuje z biurka i zaczynaprzechadzać się w kółko po dywanie.- Podobno jakiś student przeglądałarchiwa na UCLA.Miał powyrzucać jakieś stare teczki.(II)-.i natknął się akurat na papiery Periclesa Mountaina - opowiadamKimmer przez telefon kilka minut pózniej.Musiałem w tym celu poprosićjej sekretarkę, żeby wywołała ją z zebrania, jak tylko Dana wyruszyła, byroznosić dalej złe wieści.W miarę, jak powtarzam usłyszaną przed chwiląhistorię, wyczuwam, że rośnie niecierpliwość i podniecenie mojej żony.-No, więc siedzi tam w piwnicy szkoły prawniczej UCLA i czyta niektóre ztych papierów, tak jak to mają w zwyczaju studenci, kiedy nie chce im siępracować.Tak się złożyło, że akurat niedawno czytał książkę Marca, gdyżwymagano tego na jednych z zajęć [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
.Prześladuje mnie ostatnio zbyt wiele upiorów z przeszłości.Wczoraj w nocy, około wpół do dwunastej, obudził nas telefon.Kimmerpodniosła słuchawkę, posłuchała przez chwilę i podała mi ją bez słowa.Znów dzwoniła Mariah, tym razem, żeby przekazać mi informację, którąwcześniej zataiła.Moja żona naciągnęła sobie kołdrę na głowę, a siostraopowiedziała mi, co udało jej się wyciągnąć z biednego Warnera Bishopa,gdy w końcu się spotkali na przyjemnej kolacji w Nowym Jorku.OpowieśćMariah tylko potwierdziła moje obawy.Jak się okazało, Warner okłamałpolicję.W dniu swojej śmierci Freeman Bishop poinformował radę para-fialną, że spózni się na zebranie, ponieważ musi wcześniej pojechać pocie-szyć zdesperowanego parafianina.Natomiast synowi, który zadzwonił aku-rat, gdy miał wychodzić, powiedział co innego.Wyjaśnił mu, że się spózni,gdyż musi się spotkać z agentem FBI.Podobno ten agent wpadł wcześniejtego dnia do kościoła i umówił się z nim na potajemne spotkanie, żeby po-rozmawiać o jednym z parafian.Jednocześnie zobowiązał go do zachowaniatajemnicy.Dlaczego Warner ukrył to przed policją? Bo się bał, wyjaśniaMariah.Kogo? Tego, kto zabił jego ojca.W jej głosie narasta podniecenie.Chciałam ci o tym wcześniej powiedzieć wtedy, gdy u was byłam, ale takmnie zniechęcałeś do tej sprawy, że przestałam być ciebie pewna.Terazznów ci ufam.Próbuję sobie przypomnieć, czy rzeczywiście byłem dla niejtaki niemiły i zastanawiam się, czy oczekuje przeprosin.Jednak zanim zdą-żyłem dojść do jakichś wniosków, Mariah porusza kolejną kwestię.Terazrozumiesz, dlaczego nie ufam FBI? Jednak przecież wie równie dobrze jakja, że prawdziwe FBI nie miało nic wspólnego ze śmiercią ojca Bishopa.- Misha, ty mnie nie słuchasz! - Droga Dana odsuwa na bok stertę pa-pierów (wcale jej nie obchodzi, gdzie ja chcę je mieć) i wskakuje na narożnikmojego biurka.Jej stopy nie sięgają podłogi.Przyjmuje swoją słynną pozy-cję z podeszwami opartymi o ściankę biurka.- To dobre wieści, coś napraw-dę ważnego.Odchylam się w wiekowym obrotowym krześle i słyszę znajome skrzy-pienie pękniętych łożysk.Z doświadczenia wiem, że nic, oprócz politykiuczelnianej, nie wywołuje w mojej przyjaciółce takiego podniecenia.Zatemuzbrajam się w cierpliwość, żeby wysłuchać niekończącej się> opowieści otriumfie lub tragedii kogoś, kogo przyjęto lub nie do profesorskiego grona -chociaż jest to temat, który zupełnie przestał mnie interesować.- Słucham, co mówisz - zapewniam ją.Dana posyła mi psotny uśmiech zarezerwowany na okazje, gdy drażni sięze starymi przyjaciółmi lub dręczy nowych studentów.Jest ubrana w ciem-ny sweter i beżowe spodnie, które bardziej nadawałyby się dla dwudziesto-latki, ale sądząc po ich jakości, byłoby na nie stać tylko dwudziestolatkę zBeverly Hills.- W zasadzie to ma związek bardziej z twoją żoną niż z tobą.- Słucham cię.- Nie mam pojęcia, jaki aspekt życia Kimmer mógł Danętak zafascynować, ale chętnie się dowiem.- To dobra wiadomość, Misha.- Niewątpliwie.- Nudziarz z ciebie, wiesz o tym?- Dano, zamierzasz mi to powiedzieć, czy nie?Wydyma przez chwilę wargi, zaskoczona nowym, nieskłonnym do zaba-wy wcieleniem Mishy Garlanda, ale w końcu stwierdza, że jej plotka jestzbyt smakowita, żeby się nią nie podzielić.- No, więc nigdy nie zgadniesz, kto spędził ostatnie dwie godziny w ga-binecie dziekan Lyndy.- Racja.- Przenoszę spojrzenie z powrotem na korektę.- Racja?- Racja, nigdy nie zgadnę.Więc może po prostu mi powiesz.Danakrzywi się i czeka, żebym to zauważył, po czym kontynuuje: - Trochę ci pod-powiem, Misha.Ta osoba i Lynda korzystały z obu linii telefonicznych panidziekan i wydzwaniały do wszystkich wpływowych osób w Waszyngtonie,żeby je przekonać, iż światowej sławy Rozdział Trzeci z jego jedynej książkinie jest plagiatem.Z łoskotem wracam z krzesłem do normalnej pozycji.Na jedną cudownąchwilę znikają wszystkie niepokoje związane z ojcem i jego ustaleniami,Freemanem Bishopem i kobietą z toru wrotkowego.- Chyba nie chcesz powiedzieć.- Owszem, chcę.Braciszek Hadley.- %7łartujesz.Naprawdę żartujesz.- Nie żartuję.Rozdział Trzeci, który stale cytuje.Który wszyscy stalecytują.No, i co się okazuje? Przepisał go z niepublikowanej pracy Perry'egoMountaina.- Marc popełnił plagiat pracy brata Theo? Marc? Nie wierzę.Dana jest rozczarowana moim sceptycyzmem, gdyż oczekiwała raczejwiwatów.- Dlaczego tak trudno ci w to uwierzyć? Sądzisz, że Marc jest cho-dzącą doskonałością? Myślisz, że nie oszukuje i nie kradnie tak jak inni?- No, nie.Po prostu trudno mi uwierzyć, że Marc mógłby uznać czyjeśpomysły za tak dobre, żeby nazwać je własnymi.Dzięki tej uwadze zostaję obdarzony tak pożądanym przez wszystkichuśmiechem aprobaty Drogiej Dany Worth.- Przypominam ci jednak, że braciszek Hadley cierpi na największą whistorii zachodniej cywilizacji blokadę twórczą.Może w tej sytuacji kradzieżcudzych pomysłów wydała mu się lepszym rozwiązaniem niż zupełny brakpublikacji, co?Potrząsam z niedowierzaniem głową.To się dzieje zbyt szybko.Nagłeokazuje się, że Kimmer ma wolną drogę.Chyba, że.chyba, że.- Dano, a na czym opierają się zarzuty wobec Marca?- No, to właśnie jest najlepsze.- Dana zeskakuje z biurka i zaczynaprzechadzać się w kółko po dywanie.- Podobno jakiś student przeglądałarchiwa na UCLA.Miał powyrzucać jakieś stare teczki.(II)-.i natknął się akurat na papiery Periclesa Mountaina - opowiadamKimmer przez telefon kilka minut pózniej.Musiałem w tym celu poprosićjej sekretarkę, żeby wywołała ją z zebrania, jak tylko Dana wyruszyła, byroznosić dalej złe wieści.W miarę, jak powtarzam usłyszaną przed chwiląhistorię, wyczuwam, że rośnie niecierpliwość i podniecenie mojej żony.-No, więc siedzi tam w piwnicy szkoły prawniczej UCLA i czyta niektóre ztych papierów, tak jak to mają w zwyczaju studenci, kiedy nie chce im siępracować.Tak się złożyło, że akurat niedawno czytał książkę Marca, gdyżwymagano tego na jednych z zajęć [ Pobierz całość w formacie PDF ]