[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Co pozwala mu dokonywać dalszych ciągłych zmian.Nie potrzebuje żadnego RNAdytora: po prostu wybiera i realizuje.Więcej: ziszcza nawet takie rzeczy, których i najgenialniejszy RNAdytor nie byłby w stanie sprawić.Rozwija w swym układzie dokrew-nym organ produkujący w naturalny sposób długozakresowy analog futuroskopu.Jak serotoninę, somatotropinę czy kalcytoninę.Może zresztą po prostu przystosowuje do jego produkcji jakiś już istniejący gruczoł, przysadkę trzustkę, cholera wie.Rozumiecie państwo? Mowa tu o swoistym progn autokatalizacyjnym futuroskopu.Wystarczy jednorazowe wstrzyknięcie efesu o odpowiednio dużej mocy: zostaje przekroczony próg i potem rusza to lawiną, nie do powstrzymania.Maszyna samosprzężna: im większy zasięg i rozdzielczość, tym mocniejszy efes sobie zapewniają, tym większy zasięg, et cetera, ad infm-tum.Nie potrafimy sobie nawet wyobrazić, co dostaniemy na wyjściu.Jest to furtka do Tajemnicy Ostatecznej.- Ulatuje pan w metafizykę, doktorze.Na ziemię, prosimy, między Tomaszów.- No tak - zmieszał się Jugrin.- Niemniej musicie państwo przyznać, iż otwiera nam to pole do ciekawych spekulacji.Otóż niewykluczone, iż jako akcydentalne mutacje pojawiały się w przeszłości w ramach gatunku Homo sapiens osobniki posiadające zaczątkową formę takiego gruczołu i jeśli na dodatek charakteryzowały się one względnie wysokim jugrinem.Nostradamusi, naturalni efeserzy czasów diabła i kropidła.Bardzo mroczne ich wizje.Nieśmiertelność jako jedna z możliwości.Dwa kroki po tej ścieżce - i co widzą? Metalowe ptaki, Babilon podniesiony do entej potęgi, smoki żelazne, wizje na niebie, piekło lub niebo, oba.- Litości, doktorze.Ktoś inny wyratował Jugrina, zmieniając temat, starszy nierzeźbieniec z identyfikatorem cywilnego konsultanta:- Jak właściwie wpadliście na ten futuroskop? Przecież tam, w Hacjendzie, nie nim mieliście się zajmować.- To w ogóle ciekawa historia.Facet, który zaczął eksperymenty z tymi związkami, twierdzi, że zainspirował go pewien sen.Śmiechy.- Rzeczywiście - zawtórował im Jugrin.- Zresztą mętnie się tłumaczy i nie chce, bądź nie potrafi powiedzieć, co właściwie mu się śniło.Z drugiej strony, wiem z własnego doświadczenia, że takie dzikie skojarzenia rzeczywiście prowadzą czasami do odkryć.Tak zwane Grobowce, gdzie u schyłku lat zerowych wybudowano kilka tysięcy bloków w „standardzie socjalnym" z przeznaczeniem dla niewykwalifikowanych imigrantów, współcześnie stanowiły matecznik nowojorskich subkultur nierzeźbieńczych i charakteryzowały się wskaźnikiem porodów pozainkubowych lokującym się w górnej dziesiątce dla całego kraju.„Standard socjalny" oznaczał tu poziom „luksusu" możliwy do utrzymania przez tych, których cały dochód pochodził z państwowej pomocy socjalnej.Ludzie tam mieszkający nie pracowali, nie będą pracować i spłodzą dzieci, które (z rzadkimi wyjątkami) również nie podejmą nigdy legalnej pracy.Rzeźbienie oraz wykształcenie konieczne dla zdobycia jakiegokolwiek zawodu pozostawały dla nich całkowicie niedostępne.Te nieliczne prace fizyczne, które nie wymagały podobnych kwalifikacji, stanowiły monopol równoległej gospodarki więziennej, ona dysponowała milionami robotników, którym musiała dać zajęcie.Czasami - na przykład w usługach - zatrudnienie więźniów nie wchodziło w grę, niszę tę z nadmiarem wypełniali jednak niewykwalifikowani rzeźbieni (potomkowie członków byłej klasy średniej), którzy przynajmniej estetycznie wyglądali.Obecnie na Grobowcach siedziała monada i mieszkały tam zwierznice.Widział (twisting your rnind and smashing your dreams.) dokąd sięgają jej wpływy: kilkadziesiąt metrów dalej rozsiadła się tubylcza dzieciarnia i młodzież - śmiejąc się, pijąc i podjadając śmieciożarcie, obserwowali zwierznice niczym egzotyczną faunę w ZOO.Zresztą zwierznice tak właśnie się zachowywały.Widział Hunt (a widział wiele) ludzi pełzających na brzuchu środkiem jezdni, ludzi zamarłych w najdziwniejszych pozach, w absolutnym bezruchu, niczym sfidiaszowanych, widział samobójców, ich zwłoki (próbowali latać).Słyszał (a słyszał dokładnie: wszedł już na Grobowce połową Strefy) ichbełkotliwe przemowy, czasami składające się jeszcze z jakichś modułów słownych, czasami zaś zupełnie bezsensowne sylabizacje, nie wiadomo, do kogo skierowane.Wielu było poważnie rannych: samookaleczenia, ale nie tylko.Niektóre zwierznice spod monady Grobowców reagowały bardzo agresywnie, dwie AGENCI musieli zabić.Ale jeśli tylko się dało, łapali je i przekazywali AGENTOWI1.AGENCI nie wchodzili jednak do środka budynków [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl