[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nawet jeśli Pani i Stary mieli jakąś ostrą sprzeczkę, kiedy przybyłem na miejsce, było już po wszystkim.Być może później uda mi się cofnąć z Kopciem w czasie i dowiedzieć, co się stało podczas ich spotkania.Gdy znalazłem się na miejscu, oboje stali wpatrzeni w wysokie, białe mury i zastanawiali się, jak najlepiej wykorzystać zaistniałą sytuację.Pani właśnie mówiła:- Obawiam się, że nasze rezerwy bambusowych tub powoli się wy­czerpują.Pewne jest natomiast, że Długi Cień przynajmniej raz wyśle przeciwko nam cienie.- Mówiła po tagliańsku.Nie dbała więc o to, kto może słyszeć jej słowa.A w pobliżu znajdowało się mnóstwo żądnych wiedzy uszu, włączywszy w to Klingę, Wierzbę-Łabędzia oraz genera­łów Nar, Ochibę i Sindawe, z których żaden nie cieszy się moim pełnym zaufaniem.Rzecz jasna, wszędzie dookoła było również pełno wron.Zamieniały powoli ruiny Kiaulune w jedną wielką ptasią kolonię.Przypuszczać należy, że przyczyną tego była luksusowa sytuacja - wszę­dzie wokół mnóstwo jedzenia.Mróz znakomicie konserwował ciała poddanych Władcy Cienia.Wszyscy starali się je odstraszać, rzucając w nie kamieniami.Nabrały zatem wprawy w uchylaniu się przed pociskami.Należało więc sądzić, że żołnierze w końcu zrezygnują, a wówczas jedyne chwile, gdy dane nam będzie cieszyć się odrobiną prywatności, nastąpią, kiedy Pani użyje jed­nego z odstraszających zaklęć, które wymyśliła, by płoszyć te ptaki.W stadzie krążącym nad naszymi głowami zauważyłem jakieś drże­nie, jakby dreszcz zdumienia i niepokoju.Poza mną, nikt nie zwrócił na to uwagi.Ale ja byłem czujny, gdyż zastanawiałem się, czy Jednooki będzie nas obserwował.Gdyby ktoś poza mną zrozumiał, co się dzieje.W tym świecie nie można nic zdziałać, nie zostawiając gdzieś, jakoś żadnego śladu swych działań.Jeżeli inni wiedzą dokładnie, jaki rodzaj śladu zostawisz po sobie.Jedna z kryształowych wież została równocześnie trafiona tyloma pociskami, że zadźwięczała niczym dzwon.Dźwięk rozpoczął się od niskiego pomruku, by potem przejść gwałtownie we wściekły gwizd.Kopuła wieży eksplodowała chmurą dymu, pyłu i wirujących odłam­ków, które, gdziekolwiek padły, wytapiały otwory w śniegu i odkrytej ziemi.Wydarzenie to było tak niespodziewane, że na chwilę rozproszy­ło nawet uwagę Pani.Ten krótki moment Długi Cień wybrał sobie na czas, w którym zde­cydował się przypuścić kontratak.Wyglądało to tak, jakby buty jakie­goś niewidzialnego olbrzyma, wysokiego na tysiąc stóp, zaczęły strącać żołnierzy usadowionych na szczycie murów obronnych Przeoczenia oraz tych, którzy próbowali do nich dołączyć.W ciągu tych paru chwil, za­nim Pani zdołała otrząsnąć się z zaskoczenia i odpowiedzieć na atak, wszystkie drabiny zostały zdarte z murów, zaś oddziały trzymające zdo­byte odcinki rozbite.Wielu spadło i rozbiło się o ziemię.Pani udało się zneutralizować tąpnięcia niewidzialnych buciorów, jednak wszystkie wysiłki zawieszenia nowych drabin spełzły na niczym.Długi Cień w pełni włączył się do gry.Przez resztę dnia Konował stał i obserwował, jak rozwija się sytuacja.Zostałem z nim.Nic wielkiego jednak się nie zdarzyło.Postanowiliśmy wreszcie wrócić do siebie.Konował powiedział:- Ostatecznie wszystko okazało się próżnym wysiłkiem.- Nasi ludzie wciąż jeszcze są w środku.Gdyby tylko udało się po­desłać im wsparcie.- Robiliśmy wszystko, co w naszej mocy.Niemalże widać było, jak myśli galopowały w jego głowie.Wyda­rzyło się coś, co nie mieściło się w scenariuszu, który sobie stworzył, a teraz próbował wyciągnąć z tej sytuacji wszelkie możliwe korzyści.Nie miał czasu zastanawiać się nad tak nieistotnymi pytaniami jak to, dlaczego użyłem konia Thai Deia, gdy mój szwagier musiał pójść pie­chotą [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl