Pokrewne
- Strona Główna
- Martin George R.R Gra o tron (SCAN dal 908)
- Williams Tad Smoczy tron (SCAN dal 952)
- Williams Tad Smoczy tron
- Martin George R.R Gra o tron
- Martin George R.R Gra o tron (2)
- berent wacław ozimina (2)
- Nie)boszczyk Maz
- Terry Pratchett Johnny i Bomba (2)
- Dav
- William S. Burroughs Nagi Lunch
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- achtenandy.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pewnie najdroższe wydanietej taniej, tandetnej książeczki, jakie kiedykolwiek napisano.Chłopiec wstał.- Tak! Bohaterem takim jak w książkach!Karmisz ubogich.Pokonujesz złoczyńców mieczem iuśmiechem.Moi doradcy mówią, że takich ludzi nie ma, alejawiem lepiej.Jeśli Bóg Wszechmocny pozwoli, kiedyś sam takibędę!Adulla pomyślał, że gdyby Książę był człowiekiempobożnym, to tak jak stoi, padłby na kolana i podziękowałłaskawemu Bogu za ten okruch szczęśliwego losu.Zamiast tego mistrz złodziei uśmiechnął się od ucha do uchai klepnął chłopca wielką dłonią w ramię.- Cóż! Wygląda na to, że moi szpiedzy nie wiedzą jednak owszystkim, co się dzieje w pałacu.Z pewnością jesteś lepszymowocem niż spróchniałe drzewo, z którego spadłeś, chłopcze.W niczym nie przypominasz nieznośnego, oszalałego odwładzy gówniarza, którego się spodziewałem.Następca uśmiechnął się jak dziecko, któremu nigdy niepozwalano psocić.- Nie nazywasz mnie Młodym Obrońcą! Podoba mi się to.Wiesz, że tak mnie nazywali nawet towarzysze zabaw, kiedybyłem mały?- Kiedy byłeś mały? - wykrztusił Adulla.- Przecież.Książę go uciszył.- Cóż, ty nie nazywasz mnie uzurpatorem ani szaleńcem.Wyśmienicie się dogadamy!Promienny uśmiech następcy przygasł.-Ale, ee, co tu się dzieje? Chcesz mnie zabić? Zabiłeś jużmojego ojca?Trzeba mu było przyznać, że w jego glosie nie dało sięusłyszeć strachu.Faraad Az Hammaz popatrzył na niegoprzeciągle.- Nie będę ci kłamał, dziecko.Przybyłem przejąć TronPółksiężyca.W jego marmurze zawarta jest wielka moc,magia, z którą mogę pomóc dobrym mieszkańcomDhamsawaatu.Chcę zająć też pałac.Wielu chorych ludzipotrzebuje przetrzymywanych tu lekarstw.Głodujący moglibysię najeść zawartością spichrzów.Chłopiec uśmiechnął się smutno.- Kiedy mówię o takich rzeczach moim nauczycielom,odpowiadają, że wolą Boga Wszechmogącego jest, by jednimieli więcej, a inni nie.1 że nie powinienem cię podziwiać, bonie jesteś wcale księciem, ale mordercą i siewcą strachu.Faraad Az Hammaz odetchnął, a potem jego głos znównabrał tego głębokiego brzmienia.- Ja jestem mordercą? A co z twoim ojcem, który śmienazywać się Obrońcą", ale każe innym walczyć, krwawić iumierać? %7łebracy i bezdomne wdowy umierają z głodu, kiedyspichrze twojego ojca pękają z przepełnienia, ale to wolaBoga", tak? Woznice i tragarze giną od chorób, które moglibywyleczyć lekarze twojego ojca! Jednak to ja jestemgwałtownikiem! Siewcą strachu! Zaznałem i głodu, i miecza,mój młody przyjacielu! Wolałbym umrzeć od miecza.Tak jestlżej.Szybciej.Zabijałem ludzi, owszem, ale własnymi rękami,stając z nimi oko w oko.Za to twój ojciec jest mordercąleniwym i słabym.Takim, który udaje, że wcale nim nie jest.Tym właśnie chciałbyś zostać?- Nie - odpowiedział chłopiec głosem silnym i wyraznym jakalarmowe dzwony, które wciąż biły na zewnątrz.- Ale co zmoim ojcem, o Książę? Co ze mną?- Twój ojciec ma na rękach krew wielu mężczyzn i kobiet,Sammari ach-Dżabbari ach-Chaddari.Ale jeślimi pomożesz, pozwolę jemu i tobie udać się w pokoju nawygnanie, być może do.- Nie - przerwał chłopiec rozkazującym tonem, któryzadawał kłam jego aparycji książkowego mola.- Jeśli chcesz,żebym ci pomógł, o Książę, musisz zabić mojego ojca.Przysiągłem przed Bogiem, że doprowadzę do jego śmierci.Adulla zobaczył, że mistrz złodziei wytrzeszcza oczy nadziecko i nie miał wątpliwości, że sam robi to samo.- Ja.ale.dlaczego.? - wyjąkał Faraad Az Hammaz.- Mylisz się co do lenistwa mojego ojca w zabijaniu, oKsiążę.Być może słyszałeś, że moja matka, niech Bógprzyjmie jej duszę, umarła od gorączki.To nieprawda.Mójojciec udusił ją przy mnie, bo wydawało mu się, że widział, jakrobiła słodkie oczy do jednego z jego doradców.Kiedypróbowałem go powstrzymać, pobił mnie.Powiedział, żezrozumiem, kiedy dorosnę.To było pięć lat temu, zanim zostałkalifem.Przez ten czas zrozumiałem tylko tyle, że moimświętym obowiązkiem jest go zabić.Sofa barykadująca drzwi zaskrzypiała i zaczęła pękać podnaporem z zewnątrz.W oczach Faraada Az Hammaza zapaliłasię znajoma żądza krwi.Szablę miał już w ręku. Bajkowe wymysły tego chłopca szlag trafi, kiedy zobaczy,jak Książę na jego oczach wyrzyna jego obrońców".Adullapołożył Faraadowi rękę na ramieniu.- Proszę.Jest inny sposób.- Doktor zwrócił się do następcy- Jeśli, Młody Obrońco, zrobisz to, co ja.Książę Sokołów przyjrzał się łowcy i chyba zrozumiał.Następca nic nie powiedział.Drzwi za nimi pękły z trzaskiem w deszczu hebanowychdrzazg i do pokoju wpadło trzech uzbrojonych gwardzistów.- Młody Obrońco! - krzyknął pierwszy z nich i zaczął sięodruchowo kłonić, zanim przypomniał sobieo okolicznościach.- Kim są ci ludzie? Czy to.? BożeWszechmogący, cofnij się, Młody Obrońco! Obronimy cięprzed tym opryszkiem!Adulla wystąpił naprzód.- Czyście poszaleli? Gdyby to był naprawdę Faraaz AzHammaz, myślicie, że Miody Obrońca wciąż by żył? %7łe byśmyrozmawiali? Jesteśmy sługami Obrońcy Cnót, przydzielonymido ochrony Młodego Obrońcy w takich sytuacjach jak ta,zamaskowanymi, żeby siać zamieszanie wśród jego wrogów!Gwardzista popatrzył na niego sceptycznie, ale ani on, anipozostali dwaj nie zaatakowali.- Kim jesteś, starcze? Jak się nazywasz? Dlaczego nigdy.?Głos Następcy przybrał ton bezdyskusyjnej władzy.- Nigdy nie widziałeś tych ludzi, bo jesteś zwykłymgwardzistą i nie znasz planów Obrońcy Cnót! Nasz ojciec kazałtym dwóch ludziom chronić mnie, dopóki prawdziwy złodziejnie zostanie znalezionyi zabity! Połowa twoich gwardzistów zdradziła, ci dwajpróbowali nas zabić.- Chłopiec wskazał trupy wartownikówpod drzwiami, których zabił Książę.- A teraz odejdz do swoichobowiązków! Natychmiast! Może jednak wcale nie jest taki miękki."- Ja.ale.- Gwardzista nie powiedział nic więcej, machnąłtylko na swoich ludzi i wszyscy razem odbiegli szukać innychwrogów.Kiedy zniknęli, następca spojrzał na zwłoki i pozwolił, by najego twarzy odmalował się smutek.- Ajjabi był dobrym człowiekiem - powiedział po prostu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
.Pewnie najdroższe wydanietej taniej, tandetnej książeczki, jakie kiedykolwiek napisano.Chłopiec wstał.- Tak! Bohaterem takim jak w książkach!Karmisz ubogich.Pokonujesz złoczyńców mieczem iuśmiechem.Moi doradcy mówią, że takich ludzi nie ma, alejawiem lepiej.Jeśli Bóg Wszechmocny pozwoli, kiedyś sam takibędę!Adulla pomyślał, że gdyby Książę był człowiekiempobożnym, to tak jak stoi, padłby na kolana i podziękowałłaskawemu Bogu za ten okruch szczęśliwego losu.Zamiast tego mistrz złodziei uśmiechnął się od ucha do uchai klepnął chłopca wielką dłonią w ramię.- Cóż! Wygląda na to, że moi szpiedzy nie wiedzą jednak owszystkim, co się dzieje w pałacu.Z pewnością jesteś lepszymowocem niż spróchniałe drzewo, z którego spadłeś, chłopcze.W niczym nie przypominasz nieznośnego, oszalałego odwładzy gówniarza, którego się spodziewałem.Następca uśmiechnął się jak dziecko, któremu nigdy niepozwalano psocić.- Nie nazywasz mnie Młodym Obrońcą! Podoba mi się to.Wiesz, że tak mnie nazywali nawet towarzysze zabaw, kiedybyłem mały?- Kiedy byłeś mały? - wykrztusił Adulla.- Przecież.Książę go uciszył.- Cóż, ty nie nazywasz mnie uzurpatorem ani szaleńcem.Wyśmienicie się dogadamy!Promienny uśmiech następcy przygasł.-Ale, ee, co tu się dzieje? Chcesz mnie zabić? Zabiłeś jużmojego ojca?Trzeba mu było przyznać, że w jego glosie nie dało sięusłyszeć strachu.Faraad Az Hammaz popatrzył na niegoprzeciągle.- Nie będę ci kłamał, dziecko.Przybyłem przejąć TronPółksiężyca.W jego marmurze zawarta jest wielka moc,magia, z którą mogę pomóc dobrym mieszkańcomDhamsawaatu.Chcę zająć też pałac.Wielu chorych ludzipotrzebuje przetrzymywanych tu lekarstw.Głodujący moglibysię najeść zawartością spichrzów.Chłopiec uśmiechnął się smutno.- Kiedy mówię o takich rzeczach moim nauczycielom,odpowiadają, że wolą Boga Wszechmogącego jest, by jednimieli więcej, a inni nie.1 że nie powinienem cię podziwiać, bonie jesteś wcale księciem, ale mordercą i siewcą strachu.Faraad Az Hammaz odetchnął, a potem jego głos znównabrał tego głębokiego brzmienia.- Ja jestem mordercą? A co z twoim ojcem, który śmienazywać się Obrońcą", ale każe innym walczyć, krwawić iumierać? %7łebracy i bezdomne wdowy umierają z głodu, kiedyspichrze twojego ojca pękają z przepełnienia, ale to wolaBoga", tak? Woznice i tragarze giną od chorób, które moglibywyleczyć lekarze twojego ojca! Jednak to ja jestemgwałtownikiem! Siewcą strachu! Zaznałem i głodu, i miecza,mój młody przyjacielu! Wolałbym umrzeć od miecza.Tak jestlżej.Szybciej.Zabijałem ludzi, owszem, ale własnymi rękami,stając z nimi oko w oko.Za to twój ojciec jest mordercąleniwym i słabym.Takim, który udaje, że wcale nim nie jest.Tym właśnie chciałbyś zostać?- Nie - odpowiedział chłopiec głosem silnym i wyraznym jakalarmowe dzwony, które wciąż biły na zewnątrz.- Ale co zmoim ojcem, o Książę? Co ze mną?- Twój ojciec ma na rękach krew wielu mężczyzn i kobiet,Sammari ach-Dżabbari ach-Chaddari.Ale jeślimi pomożesz, pozwolę jemu i tobie udać się w pokoju nawygnanie, być może do.- Nie - przerwał chłopiec rozkazującym tonem, któryzadawał kłam jego aparycji książkowego mola.- Jeśli chcesz,żebym ci pomógł, o Książę, musisz zabić mojego ojca.Przysiągłem przed Bogiem, że doprowadzę do jego śmierci.Adulla zobaczył, że mistrz złodziei wytrzeszcza oczy nadziecko i nie miał wątpliwości, że sam robi to samo.- Ja.ale.dlaczego.? - wyjąkał Faraad Az Hammaz.- Mylisz się co do lenistwa mojego ojca w zabijaniu, oKsiążę.Być może słyszałeś, że moja matka, niech Bógprzyjmie jej duszę, umarła od gorączki.To nieprawda.Mójojciec udusił ją przy mnie, bo wydawało mu się, że widział, jakrobiła słodkie oczy do jednego z jego doradców.Kiedypróbowałem go powstrzymać, pobił mnie.Powiedział, żezrozumiem, kiedy dorosnę.To było pięć lat temu, zanim zostałkalifem.Przez ten czas zrozumiałem tylko tyle, że moimświętym obowiązkiem jest go zabić.Sofa barykadująca drzwi zaskrzypiała i zaczęła pękać podnaporem z zewnątrz.W oczach Faraada Az Hammaza zapaliłasię znajoma żądza krwi.Szablę miał już w ręku. Bajkowe wymysły tego chłopca szlag trafi, kiedy zobaczy,jak Książę na jego oczach wyrzyna jego obrońców".Adullapołożył Faraadowi rękę na ramieniu.- Proszę.Jest inny sposób.- Doktor zwrócił się do następcy- Jeśli, Młody Obrońco, zrobisz to, co ja.Książę Sokołów przyjrzał się łowcy i chyba zrozumiał.Następca nic nie powiedział.Drzwi za nimi pękły z trzaskiem w deszczu hebanowychdrzazg i do pokoju wpadło trzech uzbrojonych gwardzistów.- Młody Obrońco! - krzyknął pierwszy z nich i zaczął sięodruchowo kłonić, zanim przypomniał sobieo okolicznościach.- Kim są ci ludzie? Czy to.? BożeWszechmogący, cofnij się, Młody Obrońco! Obronimy cięprzed tym opryszkiem!Adulla wystąpił naprzód.- Czyście poszaleli? Gdyby to był naprawdę Faraaz AzHammaz, myślicie, że Miody Obrońca wciąż by żył? %7łe byśmyrozmawiali? Jesteśmy sługami Obrońcy Cnót, przydzielonymido ochrony Młodego Obrońcy w takich sytuacjach jak ta,zamaskowanymi, żeby siać zamieszanie wśród jego wrogów!Gwardzista popatrzył na niego sceptycznie, ale ani on, anipozostali dwaj nie zaatakowali.- Kim jesteś, starcze? Jak się nazywasz? Dlaczego nigdy.?Głos Następcy przybrał ton bezdyskusyjnej władzy.- Nigdy nie widziałeś tych ludzi, bo jesteś zwykłymgwardzistą i nie znasz planów Obrońcy Cnót! Nasz ojciec kazałtym dwóch ludziom chronić mnie, dopóki prawdziwy złodziejnie zostanie znalezionyi zabity! Połowa twoich gwardzistów zdradziła, ci dwajpróbowali nas zabić.- Chłopiec wskazał trupy wartownikówpod drzwiami, których zabił Książę.- A teraz odejdz do swoichobowiązków! Natychmiast! Może jednak wcale nie jest taki miękki."- Ja.ale.- Gwardzista nie powiedział nic więcej, machnąłtylko na swoich ludzi i wszyscy razem odbiegli szukać innychwrogów.Kiedy zniknęli, następca spojrzał na zwłoki i pozwolił, by najego twarzy odmalował się smutek.- Ajjabi był dobrym człowiekiem - powiedział po prostu [ Pobierz całość w formacie PDF ]