[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tacała afera z miłością Cowleya i drwinami Jowetta była zbyt wodewilowa i jawna jak nasolidny angielski dom.I pomyślałem sobie, że przecież to Meryl Perry była osobą, któ-ra najbardziej niespodziewanie mogła zajść do pawilonu.Jowett wiedział, że Karolinai Dorothy grają w tenisa, ja byłem na oku, rozstałem się z nim i zobaczył, że rozmawiamz Chandą, a poza tym ostrzegł mnie, że generał nie lubi, kiedy się chodzi po pomoście.Sam zresztą, niestety, nie chciałem wtedy rzucać się w oczy Somerville owi, gdyż czeka-łem na Plumketta i nie mogłem dać staruszkowi do myślenia.Jowett wiedział, że Sniderpracuje w bibliotece jak co dnia i jest ostatnim człowiekiem, który zaszedłby do genera-ła na pogawędkę.Pozostawały dwie osoby: Meryl i ogrodnik! I co się dzieje: ogrodnikotrzymuje dziesięć szylingów i czeka na Cowleya, który wie już zresztą, że ogrodnik niepójdzie do parku.Bo pamiętaj, że ze służby w parku o tej porze mógł być tylko ogrod-nik, i to w każdej jego części! Ogrodnik mógł być przeszkodą, na której runąłby całyplan.A Meryl! Meryl czeka od dziewiątej na Cowleya po przeciwnej stronie parku, jaknajdalej od pawilonu.Czeka cierpliwie, bo Cowley powiedział jej, że może się spóznić,a Meryl jest zakochana.Ale czy Cowley mógł sobie pozwolić na to, żeby w chwili gdygenerał zostanie pozbawiony w tajemniczy sposób okupu dla szantażysty, on, Cowley,nie przyszedł do ogrodnika po orchideę i nie spotkał się z Meryl? Przecież najgłupszyz głupich nie inscenizowałby takiego planu! Oczywiście, Cowley chciał jak najszybciejpobiec do ogrodnika, a potem spędzić godzinę z Meryl.To byłoby jego alibi.Jeśli niepełne, to przynajmniej świadczące, że normalnie przepędził przedpołudnie, wesoło, za-kochany, z kwiatem dla miłej w ręce.Joe urwał i znowu pociągnął maleńki łyk Benedictine a. Ale Cowley nie przyszedł.Natomiast, jak powiedziałem, kawałek jego koszulizostał w ręce zmarłego, a sama koszula w pokoju! A więc Cowley zniknął z pieniędz-mi, naprowadził na siebie policję i uchronił Jowetta przed podejrzeniami? Dlaczego?225 I dlaczego ta bezsensowna zbrodnia? I dlaczego w ogóle uśpiony generał, tak uśpiony,że w chwili strzału żaden sygnał nie dotarł do jego mózgu, miał w ręce ten strzęp ko-szuli? I dlaczego Jowett pozwolił swemu wspólnikowi na ucieczkę, skoro wiedział, żemuszą go prędzej czy pózniej schwytać, a wówczas Cowley go wyda?.To było absur-dalne.Prawdziwe było tylko jedno: Cowley nie przyszedł do ogrodnika, jak zaplanował,nie spotkał się z Meryl Perry, nikt go nie widział wchodzącego do domu i wychodzą-cego, kiedy zmieniał koszulę.A przecież nie mógł półnago wyjść z domu, prawda? I poco, jeżeli chciał uciekać, wrócił do domu i rzucił koszulę na łóżko, tę obciążającą go po-twornie koszulę, której kawałek tkwił nadal w ręce generała? Mógł przecież tę koszulęporzucić w ucieczce.Ba, ale jak uciekł? Przecież cała posiadłość była obstawiona przeztwoich ludzi.I znowu zawiodła cię logika, Ben! Logika! Doszedłeś do wniosku, że skorofacet zabił generała i uciekł, a twoi ludzie opasali kordonem posiadłość wokół której niema ani jednego drzewa, a tylko gładkie pastwisko, to mógł się im wymknąć nie mającpojęcia, że ten kordon istnieje! Przecież nawet ja o nim nie wiedziałem! Jak uciekł?Zawiesił głos.Parker podrapał się koniuszkiem palców w podbródek. Cowley mógł uciec bez winy moich ludzi.Mógł zejść do przystani i płynąćmilę albo dwie wzdłuż brzegu, na zewnątrz raf.Wymaga to oczywiście dużego wysił-ku i wprawy, ale nie jest niemożliwe.Mógł mieć w jednej ze stu rozpadlin skalnych nabrzegu ukryte ubranie, przebrać się i dojść pieszo do jakiejkolwiek stacji kolejowej alboprzystanku autobusowego. Ba! Znakomicie.Cudowny plan dla człowieka, który nie umie pływać! Jak to? Sam mi czytałeś o tym.Yard doniósł ci, że Cowley otrzymał premię asekuracyjną,bo prom, którym jechał zatonął, cudem go uratowano i dostał lekkiego zapalenia płuc.A możesz wmówić we mnie, że pan Cowley oszuka Joe Alexa, Beniamina Parkera i ca-ły Scotland Yard, ale nie towarzystwo asekuracyjne! Widzę oczyma duszy miłego panaw meloniku, który wypytuje matkę, krewnych, kolegów szkolnych, towarzyszy pracyCowleya:  A czy lubił yahting?  Czy jako chłopiec odznaczał się odwagą? Może pływałdobrze?.I tak dalej, i tak dalej.Zanim wypłacili mu tych pięć tysięcy funtów, musie-li wiedzieć z całą pewnością, że poszedłby na dno jak kamień.Ale mniejsza o to nawet!W wypadku żywego Cowleya rzeczy nie mogły wyglądać tak, jak wyglądały, i odbyć siętak, jak się odbyły.Trzeba było wyjść od prostego działania: pięćdziesiąt tysięcy funtówpodzielone przez dwa równa się dwadzieścia pięć! A Jowett potrzebował pieniędzy.Byłczłowiekiem zadłużonym, hazardzistą, który chciał się wyzwolić z długów i mieć tro-chę spokoju.Jego absolutny egoizm, niechęć do Cowleya, prawdziwa, jak sądzą, i połą-czona z pogardą, a także matuzalemowy wiek generała dokonały reszty.Somerville byłstaruszkiem nad grobem, a Cowley zupełnie niczym dla tego geniusza, którego zbrod-nia polegała nie na dzikości, ale na absolutnej obojętności wobec reszty ludzi mniej uta-226 lentowanych niż on.Poza tym żywy Cowley pozostałby kimś, kto znałby jego przestęp-stwo.Myślę, że śmierć Cowleya była podstawowym warunkiem tego planu.Oczywiście,to Jowett rozpoznał Buddę z Moulmein.Początkowo, niby żartobliwie, powiedział za-pewne Cowleyowi, że mogliby grubo zarobić, gdyby chcieli zrobić kawał generało-wi.Potem doszli wspólnie do wniosku, że staruszek pęka od pieniędzy, których cząst-ka bardzo im się przyda [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl