[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zwróciłem się do aktorów i reży­serów, których znałem, z prośbą o gotówkę.Większość z nich zareagowała hojnością.Niektórzy bali się wplątywać.Pewien gwiazdor, słynny ze swoich ról gangsterów, wręcz mi odmówił.Oświadczył, że całym ruchem w obronie tych chłopców kierują „czerwoni”.Zacząłem wygłaszać przemówienia na bankietach w klubach damskich.Gazety podchwyciły wiadomość o tym i pewnego dnia wezwał mnie Darryl Zanuck, z którego wytwórnią miałem wtedy kontrakt.Powiedział mi, że moje zaangażowanie się w tę sprawę może fatalnie wpłynąć na opłacalność kręcenia filmów ze mną.- Darryl, jesteś jddnym z najodważniejszych ludzi, jakich kiedykolwiek widziałem w naszej branży - odpowiedziałem.- Wypuściłeś takie filmy, jak „Jarzmo”, „Grona gniewu”, „Umowadżentelmeńska”.Nigdy się nie bałeś.Dlaczego teraz chcesz, żebym ja stchórzył?Wyjaśniłem, co spowodowało, że się zaangażowałem.- Odkąd w to wszedłem - zakończyłem - widzę, że przeciwko tym chłopcom pracują jakieś paskudne siły.Skinął głową i jęknął:- Piekielnie kosztowny talerz jajecznicy!Odchodząc nie wiedziałem, czy nie wylecę z wytwórni.Nie wyleciałem.Zawsze dumą napawa mnie świadomość, że są tacy w mojej branży, którzy popierają nie tylko własne interesy.Darryl Zanuck z pewnością to udowodnił tamtego dnia.Wkrótce potem odbyła się wielka dochodowa impreza w moim domu na Beverly Hills.Wyznaczyliśmy ogromną cenę wstępu i kilka największych sław Hollywood przybyło, żeby się zaprodukować - wszystko dla tej sprawy.Więc właśnie w tamten wieczór, kiedy chodziłem po ogrodzie i witałem gości, „chłopiec” szedł przy mnie.Nigdy przedtem nie widziałem go tak zadowolonego.Po raz pierwszy od lat chyba pochwalał mnie.Myślałem, że odtąd już da mi spokój.Ale gdzie tam!Doktor słuchał cierpliwie.Parokrotnie nabazgrał coś w aktach mojego przypadku.- Tony, czy nie miałbyś nic przeciwko temu, żebyśmy któregoś dnia porozmawiali o twoich poglądach politycznych?Musiałem spojrzeć na niego dziwnie, bo odrzucił głowę do tyłu i roześmiał się.- Ja nie jestem z Komisji Badania Działalności Antyamerykańskiej.Zbyt dużo wiedziałem o badaniu różnych moich znajomych, żeby teraz roześmiać się także.- Nie doktorze, nie mam nic do ukrywania.Mogę powiedzieć od razu, że nawet gdybyś był w tej komisji, guzik by to dla mnie znaczyło.Czasami nieomal pragnę, żeby oni mnie wezwali.Wtedy bym wygarnął im prawdę.„Chłopiec” chyba miał nadzieję, że mnie wezwą.Zawsze szturcha mnie, żebym stawił czoło i coś przecież znaczył.Komunistą nie byłem nigdy.W żadnych zebra­niach żadnej komórki nie uczestniczyłem i możesz mi wierzyć albonie wierzyć, nigdy mnie nie zapraszano, nie próbowano nawrócić, ani zwerbować do tak zwanego ruchu podziemnego.Zawsze byłem za związkami zawodowymi z powodów humanitarnych.I byłem przeciwnikiem faszystów i hitlerowców, ponieważ oni głosili wyższość rasową i nacjonalistyczną, która jest absolutnym przeciwieństwem mojej filozofii.Dla mnie Ameryka to ekspe­ryment humanitaryzmu i nie chcę, żeby ten eksperyment za­wiódł.Zupełnie jakbym powiewał flagą.Wiedziałem, że doktor jest moim przyjacielem, wtedy gdy nie musi kulić się w sobie.- Więc od tamtej pory już nie widziałeś „chłopca” zadowolo­nego?- Raz, w Paryżu.- Opowiedz mi o tym.Na statku, kiedy płynąłem do Europy, żeby grać w pewnym filmie, zjadłem jakąś niedobrą rybę i dostałem okropnego uczule­nia.Twarz miałem spuchniętą nie do poznania.Z początku wszyscy myśleli, że to jest chwilowe, ale zanim podróż się skończy­ła, spuchłem jeszcze bardziej.Uprzedziłem producentów filmu, że chyba nie będę mógł rozpocząć pracy w przewidzianym terminie.Przyjechali do Hawru po mnie, żeby sprawdzić, czy nie próbuję wykręcić się z zobowiązania.Mój wygląd przeraził ich i musieli dosłownie przeszmuglować mnie na ląd.Wyglądałem tak, jakbym był chory na zakaźną chorobę.W Paryżu postarali się w jednym z luksusowych hoteli o aparta­ment na poddaszu.Nazajutrz zaczęli sprowadzać do mnie wszystkich słynnych , dermatologów w Europie.Poddawano mnie wszelkiego rodzaju badaniom i kuracjom, naświetlaniom, czyszczeniu skóry papierem ściernym i nic nie pomagało.Mieszkałem na tym poddaszu i nie zdejmowałem jedwabnej maski z twarzy.Nie chciałem widzieć nikogo.Żyłem w zupełnym odosobnieniu, poza tym że telefonowali producenci, importując coraz to innego specjalistę.Wieczorem zjeżdżałem na dół windą dla służby i wymykałem się tylnym wyjściem, żeby zaczerpnąć trochę świeżego powietrza.To miał być film z Giną Lollobrigidą, która odrzuciła propozycją zastąpienia mnie innym aktorem.Niezłomnie wierzyła, że ta dolegliwość mi przejdzie.Ale były presje i wiedziałem, że szybko nadchodzi dzień, kiedy po prostu będą musieli wziąć do tej roli kogoś innego.W jedwabnej masce siedziałem na poddaszu całymi tygodniami.Z początku też myślałem, że to minie.Cieszyłem się, że mam czas czytać i słuchać muzyki.Później czytać przestałem, a muzyki słuchałem rzadko.Po prostu siedziałem i gapiłem się w paryskie niebo, przekonany, że zapadłem na jakąś dziwną chorobę, nieule­czalną.I właśnie wtedy „chłopiec” pokazał się.Siedział tam w pokoju przez wiele dni.Był bardzo cichy i wcale nie szydził.Niewiele zresztą było do powiedzenia.Prawie serdecznie powitałem jego towarzystwo.Pewnego dnia milczeliśmy obaj od kilku godzin, kiedy nagle ja powiedziałem:- No, chłopcze, przejażdżka skończona.- Na to wygląda - przytaknął.- Jesteś zadowolony, co? - zapytałem.- Nie, niezupełnie.Nie w taki sposób chciałem.Nie, żeby to było z konieczności.- O co ci chodzi? O co ci chodzi, do diabła? Cóż więcej mogę ci dać?- Ja nie chcę więcej rzeczy.Już i tak ich jest za dużo.Chcę tylko, żeby było inaczej - odrzekł spokojnie.Boże! Wiedziałem, do czego on zmierza, ale nie chciałem myśleć o tym.- Co zrobisz, jeżeli te plamy nie znikną? - zapytał.- Nie wiem.Może przysiądę gdzieś na jakiejś wyspie.Może pojadę na stałe do Indii, żeby tam żyć wśród innych nietykalnych.Ostatecznie nie jest powiedziane, że pisarz czy malarz, czy nawet architekt musi mieć cerę jak z reklamy „Palmolive”.Chłopiec parsknął śmiechem.Rzeczywiście śmiał się.Przyjem­nie było widzieć jego zadowolenie.Żartowaliśmy raz po raz z naszych projektów na przyszłość.Podobało mu się wymyślanie najrozmaitszych możliwości.Głos doktora przywołał mnie do rzeczywistości.- Więc on był rad z tego, że będzie cię miał dla siebie.To znaczy, nie mówił o zabraniu do Indii twojej żony i dzieci, prawda?- Nie mówił, masz rację, doktorze.Wciąż powtarzał, że będzie­ my tylko my dwaj.Ale w parę dni potem znalazł się powód psychologiczny mojej choroby i wyzdrowiałem.- Jaki, na przykład?- Producenci zdecydowali się jeszcze raz spróbować szczęścia.Wyszukali jakiegoś homeopatę.Facet przyjmował w obskurnym gabinecie na Montmartre i miał tam więcej książek niż wyposaże­nia medycznego.Siedział za biurkiem, kiedy wszedłem, i odsunął od siebie kilka książek i magazynów [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl