[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie chcę panu wię-cej sugerować, aby nie wpłynąć na swobodny tok pańskiego opowiadania. To wydaje mi się zupełnie niemożliwe. powiedział Cresswell  prze-cież wczoraj po południu i wieczorem. Wzruszył ramionami. Ale niebudziłby mnie pan chyba o tej godzinie nocy dla żartu, prawda? Więc opowiempanom wszystko, co się wydarzyło.A nie wydarzyło się nic.O czwartej poje-chałem do mojej narzeczonej, panny Anny Dodd, i przebywałem u niej do godzinyza piętnaście ósma.Niedługo ma się odbyć nasz ślub i omawialiśmy najbanalniej-szą na świecie sprawę: trasę naszej podróży poślubnej.Chcemy wyjechać z Angliina kilka miesięcy i objechać świat dokoła.Ale, jak panowie wiecie, świat możnaobjeżdżać rozmaicie.Spędziliśmy więc ten czas bardzo przyjemnie, oglądając ca-łą masę kolorowych prospektów, które przywiozłem z sobą, i dyskutując bardzozawzięcie.Potem zjedliśmy coś w rodzaju póznego podwieczorku w towarzystwiepani Angeliki Dodd, matki mojej narzeczonej.Jej mąż jest dosyć poważnie chory,więc nie brał w tym udziału.Zszedł tylko na kawę przed samym naszym wyjaz-dem do teatru.Pojechaliśmy na Krzesła Ionesco.Po przedstawieniu odwiozłem39 Annę do domu, a sam wróciłem bezpośrednio tutaj.Nie chcę bywać teraz samw nocnych lokalach, a moja narzeczona jest nieco skrępowana chorobą ojca.Wróciłem do domu, zjadłem kolację, wykąpałem się i położyłem spać.Obudziłamnie rozmowa w ogrodzie.To wszystko. Dziękuję panu bardzo  Parker wstał. Jeszcze jedno drobne pytanie:Czy był pan w teatrze sam ze swoją narzeczoną? Nie  Cresswell uniósł brwi. Była tam także jej matka. Ale użył pan przed chwilą określenia:  odwiozłem Annę do domu.Trzebachyba rozumieć pod tym, że odwiózł pan także swoją przyszłą teściową? Nie.Pożegnała się z nami po przedstawieniu, mówiąc, że ma jeszcze cośdo załatwienia w sąsiedztwie i wróci taksówką.Więc odjechaliśmy sami. Raz jeszcze panu dziękuję i bardzo przepraszam za nocne najście  Parkeruśmiechnął się. Wydaje mi się, że wiele mi pan pomógł, chociaż oczywiścienie jestem tego jeszcze pewien.Do widzenia panu, mr Cresswell!I wyszedł, pozostawiając zdumionego gospodarza na progu pokoju.MilczącyAlex wysunął się za przyjacielem. Rozdział 7Pusta kopertaKiedy znalezli się za furtką, Parker zatrzymał się z ręką opartą na błotnikusamochodu. Co byś zrobił na moim miejscu w tej chwili?  zapytał. Gdybym był na twoim miejscu, pojechałbym z powrotem do teatru, że-by sprawdzić wyniki badania zwłok, odciski palców i przede wszystkim, żebydowiedzieć się, co za papier Vincy trzyma w ręce.Poza tym jest jeszcze jednopytanie, na które chciałbym sobie odpowiedzieć, chociaż nie chciałbym jeszczeo nim teraz mówić. A pózniej co byś zrobił? Pózniej pojechałbym do pani Angeliki Dodd i zapytałbym ją, co robiła odchwili pożegnania córki i przyszłego zięcia po zakończeniu sztuki  Krzesła ażdo chwili, kiedy powróciła do domu. Tak, masz rację.Na moim miejscu zrobię to samo. Parker uśmiechnąłsię niewesoło i wsiadł do auta.Zaledwie ruszyli, zaczął mówić na pół do siebie, na pół do Alexa. Wiemy, że o godzinie 10.15 do garderoby Vincy ego weszła jakaś pani.Doktor podaje chwilowo mniej więcej ten sam czas jako ostateczną granicę chwi-li zgonu, chociaż kręcił trochę nosem, mówiąc, że to za pózno.Ale fakty twierdząco innego.Wiedza medyczna nie może operować z dokładnością chronometru.Spektakl zaczął się o ósmej, o dziewiątej nastąpiła przerwa, która trwała do dzie-wiątej piętnaście mniej więcej, potem Vincy znowu wszedł na scenę.O dziesiątejspektakl był skończony.Wiem, bo sam spojrzałem na zegarek.Na ile czasu przedkońcem mógł Vincy zejść ze sceny? Siedem do ośmiu minut, jak sądzę  odpowiedział Alex trochę roztargnio-nym głosem. Właśnie! Więc mniej więcej o godzinie 9.52 był jeszcze widoczny.Trochęczasu musiało mu zająć przejście do garderoby.Nie został, zabity w drzwiach.Musiał położyć się najpierw i wziąć do ręki ten papier, który za chwilę poznamy.41 To razem mogło trwać cztery do pięciu minut.To znaczy, że żył jeszcze o 9.56.%7ładen lekarz na świecie nie wmówi we mnie, że może określić po kilku godzinachczas zgonu z dokładnością większą niż pół godziny.Czyli że mógł zginąć naweto 10.25. Ale mnie potrzebna jest godzina 10.15.Tu wszystko się zgadza. Absolutnie. mruknął Alex. Właśnie.Absolutnie! Poza tym pani Dodd miała tę dziwną torebkę.Zwró-ciła przecież na to uwagę panna Beacon.Na szczęście kobiety dostrzegają takierzeczy.Cresswell nie odwiózł jej do domu.Jakiż, na Boga, interes mogła miećw tej okolicy poza odwiedzeniem Vincy ego? Odczekała, aż wyjdą aktorzy i per-sonel, i weszła po kwadransie.Vincy czekał na nią. A ona go zabiła. mruknął znowu Alex. Jeżeli dodasz do tego fakt,że Vincy od tygodnia bredził o nadchodzącej wielkiej fortunie, a także drugi fakt,że córka pani Dodd odziedziczyła dwadzieścia pięć milionów, to zawsze możeszwysnuć z tego jeszcze jeden wniosek. Już go wysnułem, mój drogi.Vincy najprawdopodobniej szantażował paniąDodd.Nie wiem jeszcze, jakie tło miał ten szantaż.A może był jej kochankiem? To także jest możliwe. Alex ziewnął. Mógł być także kochankiemjej córki, która wychodząc za mąż chciałaby wykupić od niego swoje miłosne li-sty.Milionerka może wiele zapłacić za takie kompromitujące dokumenty, o wielewięcej niż skromna córka archeologa, którą była jeszcze przed paru tygodniami.Mogła prosić matkę o załatwienie tego. I to jest możliwe.Bardziej chyba nawet niż tamto pierwsze.A może jestw tym jeszcze jakieś powikłanie, ale jestem przekonany, że nie mylę się, rozu-mując w ten sposób.Dalej mogło się to odbywać tak, że weszła i widząc okazję,pozbyła się szantażysty, a potem uciekła. I to jest możliwe.Chociaż zdumiewa mnie jej głupota.Wejść do pustegoteatru, zapytać portiera o pana Vincy, stać z nim twarzą w twarz w tym pełnymoświetleniu, a potem zabić.Najwidoczniej pani Dodd wierzyła jeszcze bardziejw głupotę policji niż w swoją własną.Naiwna osoba, która uwierzyła, że przycho-dząc dość charakterystycznie ubrana, po spektaklu, gdzie ją z tą dziwną torebkąwidziało zapewne wielu znajomych prócz nas.może zabić faceta i rozpłynąćsię w londyńskiej mgle, której zresztą nie ma dziś ani na lekarstwo.Ale kto wie,może tak właśnie było? Czy wątpisz w to?  zapytał Parker. Tak.Wątpię. A jakie widzisz inne rozwiązanie? Przecież po jej wejściu nikt już niewszedł ani nie wyszedł z teatru.Jeżeli ona tego nie zrobiła, mógł to zrobić poniej tylko portier, William Gullins, którego można posądzić o wszystko, ale nieo to, że w dwadzieścia cztery godziny po przyjściu na świat trzeciego dzieckazabawił się w mordercę. Vincy mógł być już nieżywy, kiedy weszła. szepnął Alex [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl