[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Czyli nie odwiedziliście razem domkubasenowego?  Mówiąc to, rozglądała siępo restauracji, jakby pytała mnie o coś zu-pełnie bez znaczenia. Nie, Jillian.%7ładnego domkubasenowego.Było jacuzzi, ale nie domek powiedziałam wymownie, a potem wyżaliłamsię, opowiadając jej całą idiotyczną historię.Jillian słuchała, potakiwała i pomrukiwaław odpowiednich momentach.Czasem takżeoburzała się.Kończąc opowieść, ponowniezanosiłam się płaczem, co zaczynało mniestrasznie wkurzać. A najgorsze jest to, że nie powinnambyła w ogóle tego robić.Tymczasem onto przerwał, chociaż sądzę, że tak naprawdęto chciał!  Naburmuszyłam się i ze złościąwycierałam łzy w serwetkę. Jak myślisz, dlaczego przerwał? 457/748 Jest gejem?  zgadywałam, a Jillianuśmiechnęła się.Wzięłam głęboki wdech,żeby się opanować.Moja szefowa popatrzyła na mnie z sym-patią i przysunęła się trochę. Wiesz, że jesteśmy mądrymi kobietami,które zachowują się teraz trochę głupio? stwierdziła. Co? Dobrze wiemy, że nie ma sensu rozk-miniać, o co chodzi facetowi.Wszystkowyjaśni się w odpowiednim czasie.A twojełzy? To z nerwów i frustracji, nic więcej.Jedno ci powiem. Co takiego? Odkąd znam Simona, nigdy nie słysza-łam, żeby kogokolwiek poprosił, by pojechałz nim na zdjęcia.Zaproszenie do Hiszpanii?To nie w jego stylu. Nawet nie wiem, czy nadal jestemzaproszona. Westchnęłam dramatycznie. 458/748 Ciągle jesteście przyjaciółmi, tak?  spy-tała Jillian. Czemu go po prostu nie zapy-tasz?  Nic nie odpowiedziałam. Wez sięw garść i chwyć jelenia za rogi. Chyba byka, Jillian.Chwyć byka za rogi. Ach, byka, jelenia.Nieistotne.Zjedzciasteczko z wróżbą, kochana. Uśmiech-nęła się i przysunęła do mnie ciasteczko.Złamałam je na pół i wyjęłam wróżbę. Co masz?  spytałam. Zwolnij pracowników, którzy mająwięcej niż jeden ołówek wplecionywe włosy  oznajmiła z pełną powagą.Wy-buchnęłyśmy śmiechem.Czułam, że napięciew moim ciele zmniejsza się. A ty?  zapytała Jillian.Rozwinęłam papierek, przeczytałam prze-powiednię i znów westchnęłam. Głupia wróżba  powiedziałam, podającjej karteczkę.Jillian przeczytała ją i zrobiła za-skoczoną minę. 459/748 O rany.Chyba czeka cię trudny okres.Chodz, wracamy do pracy.Roześmiała się, wzięła mnie za rękęi wyprowadziła z restauracji.Oddała mi mojąwróżbę.Miałam ją wyrzucić, ale rozmyśliłamsię i wsunęłam ją do torebki:UWA%7łAJ NA ZCIANY, KTRYMI SIOTACZASZ.I NA TO, CO MO%7łE BY POICH DRUGIEJ STRONIE.Dobijały mnie mądrości chińskie.***Esemesy pomiędzy Jamesem i Caroline:Cześć.Witaj.Widzimy się w piątek?Tak, jasne.Gdzie idziemy na kolację?Jest taka nowa wietnamska restauracja,którą chciałbym wypróbować.Zapomniałeś, że nie przepadam za kuch-nią wietnamską? 460/748Daj spokój, wiesz, że to moja ulubiona.Możesz zamówić zupę!Niech będzie wietnamska.Coś znajdę dlasiebie.Tak przy okazji, w poniedziałek pow-inny przyjść pozostałe meble.Przyjdęje odebrać i ustawić.Ile potrzebujesz jeszcze czasu, żeby za-kończyć projekt?Brakuje kilku rzeczy do sypialni, ale za ty-dzień wszystko powinno być gotowe.Zazn-aczę, że przed terminem&Bardzo dobrze.Pojawisz się też w sypialni,żeby tam dokończyć sprawy?Przestań, Jamie.Nie cierpię, jak mnie tak nazywasz.Wiem, Jamie.Do piątku.***Byłam wykończona.Dosłownie wyssanaz energii.Planowałam pójść na jogę,naprawdę, ale po pracy chciałam po prostuwrócić do domu.Tęskniłam za Clive em i niemogłam już udawać, że nie tęskniłam także 461/748za Simonem.Może był w domu? Kiedystanęłam na naszym piętrze, usłyszałam zzajego drzwi odgłos telewizora.Akuratprzekręcałam klucz w drzwiach, gdy przy-pomniałam sobie o ciasteczku z wróżbą.Mo-głabym zapukać do niego, prawda? Mo-głabym po prostu się przywitać, tak? W cza-sie, kiedy prowadziłam wewnętrzny mono-log, u Simona zadzwonił telefon.Przez drzwisłyszałam jego głos. Nadia? Cześć, jak się masz?  Jego słowaułatwiły mi podjęcie decyzji.Miał swój har-em, a ja nie mogłam wejść w taki układ.Jeślichciałam Simona, to całego.Obiecałamsobie, że koniec z owijaniem w bawełnę.Wchodząc do mieszkania, po raz setny tegodnia poczułam łzy napływające do oczu.Cliveczekał na mnie, więc mimo wszystkouśmiechnęłam się.Wzięłam kota na ręcei tuliłam do siebie, a on po kociemuopowiadał mi, jak mu minął dzień  z tego,co zrozumiałam, składał się z lekkiej 462/748przekąski, drzemki, pielęgnacji futerka,jeszcze jednej przekąski i kolejnej drzemki.Popołudnie i wieczór spędził na obser-wowaniu okolicy.Usiadłam na kanapiei zjadłam jakieś resztki w towarzystwie Inyi Jeffreya.Szybki prysznic.Wcześniedo łóżka.Nie chciałam, żeby ten dzieńciągnął się dłużej.Zasypiałam z Clive em pomiędzy nogamii ponownie bez muzyki zza ściany.***Następnego wieczoru stałam przed lustr-em, przymierzając różne buty na randkę nie randkę, oczywiście, że randkę z Jamesem.Dwa razy chciałam do niego za-dzwonić i wycofać się, ale w końcu postanow-iłam pójść.Dziewczyna czasem musi się wys-troić.Dziś ubrałam się zabójczo: cienka,dopasowana czarna bluzka, obcisła i prostaczerwona spódnica, niebezpiecznie wysokieszpilki. 463/748Przez cały tydzień targały mną sprzeczneuczucia, co do tego spotkania, czymkolwiekmiało ono być.I tak chciałam pójść.Wykorzystywałam Jamesa? Trochę chybatak.Z drugiej strony, dobrze się z nim baw-iłam i może nie byłby to najgłupszy pomysłna świecie, żebyśmy się zeszli. Caroline Reynolds, jesteś modliszką szepnęłam do swojego odbicia w lustrze.Zaśmiałam się.Clive zakrył mordkę łapą, za-wstydzony moją postawą.Nadal się śmiałam,kiedy usłyszałam pukanie.Włożyłam szpilkii podeszłam do drzwi.Kot szedł tuż za mną.Wzięłam głęboki wdech i otworzyłam. Cześć, James. Caroline, świetnie wyglądasz  pow-iedział, wchodząc do mieszkania.Objął mniei wtedy już miałam pewność  to byłarandka.Pachniał korzennie.Nie wiem, czemudziewczyny często mówią, że chłopcy pachnąkorzennie, ale czasem faktycznie tak bywa. 464/748Zresztą ciepło i korzennie to przyjemnie.Alenie jak potpourri&Uścisnęłam go, ciesząc się, że nasze ciałanadal pasowały do siebie.Przytulanie się za-wsze dobrze nam wychodziło. Gotowa do wyjścia? Tak, tylko wezmę torebkę. Schyliłamsię, żeby cmoknąć Clive a.Ten nastroszyłogon i patrzył na Jamesa, nie pozwalającmi na pieszczotę. O co ci chodzi?  zapytałam kota po tym,jak obrócił się tyłem w moją stronę. To sta-je się brzydkim nawykiem, panie Clive  rzu-ciłam ostrzegawczo, biorąc torebkę ze stołu.Pokazałam mu język i zamknęłam drzwiza sobą i Jamesem. Czyli kolacja?  zapytałam. Tak, kolacja  potwierdził.Stał bardzoblisko mnie.Wpatrywaliśmy się w siebieprzez krótką chwilę, ale zdawało mi się,że trwało to wieki.Podszedł jeszcze bliżej [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl